Marksistowska analiza „pracy seksualnej”: Część II. Czy możemy uznać prostytucję za pracę?

Poni­żej znaj­du­je się kon­ty­nu­acja pierw­szej czę­ści arty­ku­łu „Mark­si­stow­ska ana­li­za «pra­cy sek­su­al­nej»: Czy seks jest towa­rem?”

Część II: Czy możemy uznać „pracę seksualną” za „pracę”?

„[…] lecz są wszyst­kie [towa­ry] spro­wa­dzo­ne do jed­na­ko­wej pra­cy ludz­kiej, do abs­trak­cyj­nie ludz­kiej pra­cy”.

Karol Marks, „Kapi­tał”, tom I [1]

Marks dowo­dzi, że o war­to­ści wymien­nej towa­rów decy­du­je „uprzed­mio­to­wio­na” w nich, nie­zbęd­na do ich wytwo­rze­nia, ludz­ka pra­ca. Tak więc w przy­pad­ku dóbr wytwa­rza­nych przez robot­ni­ka pro­dukt koń­co­wy jego pra­cy moż­na uznać za zma­te­ria­li­zo­wa­ną ener­gię fizycz­ną jego cia­ła: mię­śni, ner­wów, narzą­dów i komó­rek. Jed­nak sło­wo „ludz­ki” kie­ru­je nas w stro­nę szer­sze­go kon­tek­stu spo­łecz­ne­go, w któ­rym wydat­ko­wa­na jest siła robo­cza. Poza fizjo­lo­gicz­ny­mi aspek­ta­mi pra­cy musi­my zatem wziąć pod uwa­gę spo­łecz­ne, „ludz­kie”, kosz­ty pono­szo­ne przez pra­cow­ni­ka. Czas poświę­co­ny na pra­cę to czas, kie­dy pra­cow­ni­cy nie mogą odda­wać się odpo­czyn­ko­wi i zain­te­re­so­wa­niom; to czas z dala od przy­ja­ciół i bli­skich; to czas bez speł­nie­nia potrzeb towa­rzy­skich i emo­cjo­nal­nych. Inny­mi sło­wy, czas pra­cy to czas alie­na­cji i izo­la­cji. Ten rodzaj emo­cjo­nal­nej ludz­kiej pra­cy rów­nież skła­da się na war­tość wymien­ną towaru. 

Kon­tekst spo­łecz­ny jest zatem istot­nym czyn­ni­kiem w ana­li­zie siły robo­czej wydat­ko­wa­nej w sprze­da­wa­nym sek­sie. „Oso­ba pra­cu­ją­ca sek­su­al­nie”, tak jak opi­sa­ny powy­żej robot­nik, pono­si kosz­ty fizjo­lo­gicz­ne i emo­cjo­nal­ne swo­jej pra­cy. Jed­nak fizycz­ny, spo­łecz­ny i emo­cjo­nal­ny wysi­łek pro­sty­tu­ują­cej się kobie­ty jest znacz­nie więk­szy niż ten, któ­ry pono­szą inni pracownicy.

„Pro­duk­cyj­ne użyt­ko­wa­nie ludz­kie­go mózgu, mię­śni, ner­wów, rąk itd. [jest ludz­ką pra­cą]”.

Karol Marks, „Kapi­tał”, tom I

Szko­dy fizycz­ne pono­szo­ne przez oso­by ofe­ru­ją­ce usłu­gi sek­su­al­ne są tak duże, że trud­no zało­żyć, że Marks uznał­by sprze­da­wa­nie sek­su za pra­cę. Poten­cjal­ne fizycz­ne kon­se­kwen­cje sprze­da­wa­nia sek­su obej­mu­ją cią­żę, cho­ro­by prze­no­szo­ne dro­gą płcio­wą, roz­dar­cia pochwy czy odby­tu, uza­leż­nie­nie od nar­ko­ty­ków i alko­ho­lu, gwałt, napaść, pobi­cie, śmierć, samo­bój­stwo i morderstwo.

Wskaź­nik śmier­tel­no­ści wśród pro­sty­tu­tek w Wiel­kiej Bry­ta­nii jest 12 razy wyż­szy niż w całej popu­la­cji kobiet. Cho­ciaż pozy­ska­nie danych na temat mor­derstw wśród pro­sty­tu­tek jest nie­zwy­kle trud­ne z uwa­gi na brak moż­li­wo­ści moni­to­ro­wa­nia seks­biz­ne­su, praw­do­po­dob­nie to wła­śnie kobie­ty sprze­da­ją­ce seks sta­no­wią naj­licz­niej­szą gru­pę ofiar zabójstw spo­śród wszyst­kich grup demo­gra­ficz­nych. Co cie­ka­we, naj­now­sze dane wska­zu­ją na wzrost licz­by pro­sty­tu­tek zamor­do­wa­nych w zamknię­tych pomiesz­cze­niach (tzn. w agen­cjach towa­rzy­skich, nie na uli­cy). Może to zna­czyć, że bar­dziej „ure­gu­lo­wa­ne” warun­ki świad­cze­nia usług sek­su­al­nych nie­ko­niecz­nie prze­kła­da­ją się na więk­sze bez­pie­czeń­stwo pro­sty­tu­tek – w prze­ci­wień­stwie do tego, co twier­dzą zwo­len­ni­cy dekry­mi­na­li­za­cji. W rze­czy­wi­sto­ści w kra­jach, w któ­rych pro­sty­tu­cja jest zale­ga­li­zo­wa­na i ure­gu­lo­wa­na, wskaź­ni­ki zabójstw kobiet zaj­mu­ją­cych się pro­sty­tu­cją są nadal nie­pro­por­cjo­nal­nie wyso­kie. Dla porów­na­nia, w innych bran­żach naj­częst­sze ura­zy w miej­scu pra­cy to: stres, pośli­zgnię­cia, potknię­cia, upad­ki i ura­zy wyni­ka­ją­ce z chro­nicz­ne­go prze­cią­że­nia mię­śni i ścię­gien (RSI, od ang. repe­ti­ti­ve stra­in inju­ry). Czy lob­by dekry­mi­na­li­za­cyj­ne napraw­dę uwa­ża, że wypad­ki w biu­rach sta­no­wią jako­ścio­wo takie samo zagro­że­nie zawo­do­we jak cho­ro­by prze­no­szo­ne dro­gą płcio­wą i śmierć?

Prze­pro­wa­dzo­ne w 2008 roku bada­nie [2] wyka­za­ło, że zespół stre­su poura­zo­we­go (PTSD, od ang. post trau­ma­tic stress disor­der) wystę­pu­je u pra­wie 70% pro­sty­tu­tek i – dla porów­na­nia – u zale­d­wie 13,5% żoł­nie­rzy ame­ry­kań­skich, któ­rzy wal­czy­li w Ira­ku i Afga­ni­sta­nie. To wynik nie­po­rów­ny­wal­nie wyż­szy niż ten zano­to­wa­ny w innych bran­żach: w więk­szo­ści z nich odse­tek osób z PTSD jest bli­ski zeru. Wyni­ki tego bada­nia prze­czą zatem tezie, że sprze­daż sek­su nie róż­ni się zbyt­nio od sprze­da­ży siły robo­czej w innych bran­żach. PTSD wystę­pu­ją­ce u 70% pro­sty­tu­tek dowo­dzi, że trau­ma­tycz­ne prze­ży­cia zwią­za­ne z seks­biz­ne­sem są regu­łą, a nie wyjąt­kiem. Marks defi­niu­je pra­cę ludz­ką jako „pro­duk­cyj­ne użyt­ko­wa­nie ludz­kie­go mózgu, mię­śni, ner­wów, rąk itd.”. Czy libe­ral­ne femi­nist­ki poważ­nie sądzą, że wyso­kie ryzy­ko roz­wi­nię­cia PTSD – pię­cio­krot­nie wyż­sze niż w przy­pad­ku żoł­nie­rzy wal­czą­cych w stre­fach wojen­nych – to po pro­stu „użyt­ko­wa­nie ludz­kie­go mózgu”? Czy napraw­dę bie­rze­my pod uwa­gę, że Marks chciał, aby tak inter­pre­to­wa­no jego dzieło?

Zwo­len­ni­cy nar­ra­cji „pra­ca sek­su­al­na to pra­ca” mogą wciąż twier­dzić, że jest to po pro­stu pra­ca o szcze­gól­nych zagro­że­niach zawo­do­wych. Nie mogą jed­nak zaprze­czyć, że zagro­że­nia zawo­do­we zwią­za­ne z pro­sty­tu­cją są wyraź­nie bar­dziej nie­bez­piecz­ne i bar­dziej szko­dli­we dla „oso­by pra­cu­ją­cej sek­su­al­nie” niż zagro­że­nia zawo­do­we w innych bran­żach. Moż­na więc przy­jąć, że jeśli uzna­my seks za „pra­cę”, to fizycz­ny i emo­cjo­nal­ny koszt tej pra­cy jest znacz­nie wyż­szy niż więk­szo­ści pra­cy w innych bran­żach. W ana­li­zie mark­si­stow­skiej war­tość wymien­na towa­ru (cena pro­duk­tu) odzwier­cie­dla zawar­tą w nim pra­cę. Dla­te­go też war­tość wymien­na „usług sek­su­al­nych” powin­na odzwier­cie­dlać ten nie­zwy­kle wyso­ki koszt pra­cy osób świad­czą­cych takie usłu­gi. Inny­mi sło­wy, ze wzglę­du na ogrom­ne ryzy­ko szkód emo­cjo­nal­nych i fizycz­nych (cho­ro­by prze­no­szo­ne dro­gą płcio­wą, napaść, mor­der­stwo, zespół stre­su poura­zo­we­go, uza­leż­nie­nie od nar­ko­ty­ków itp.) wpi­sa­nych w pro­sty­tu­cję, sprze­da­wa­ny seks powi­nien być jed­nym z naj­droż­szych towa­rów na ryn­ku. A prze­cież tak nie jest. Świad­czy to o tym, że war­tość wymien­na komer­cyj­ne­go sek­su w żad­nym stop­niu nie odzwier­cie­dla zawar­tej w nim siły robo­czej, a zatem nie mie­ści się w mark­si­stow­skiej defi­ni­cji pracy.

„[…] pro­stej siły robo­czej, któ­rą bez spe­cjal­ne­go roz­wi­ja­nia jej, prze­cięt­nie posia­da orga­nizm każ­de­go nor­mal­ne­go człowieka”. 

Karol Marks, „Kapi­tał”, tom I

Według Mark­sa każ­dy czło­wiek ma „pro­stą siłę robo­czą”. Ozna­cza to, że wszyst­kie zwy­kłe jed­nost­ki są zdol­ne do wyko­ny­wa­nia pra­cy – chy­ba że „spe­cjal­ne roz­wi­ja­nie siły robo­czej” (tj. szko­le­nia, edu­ka­cja itp.) umoż­li­wia im wyko­ny­wa­nie innej „wyspe­cja­li­zo­wa­nej” pra­cy. Bada­nie czyn­ni­ków, któ­re pre­dys­po­nu­ją jed­nost­ki do sprze­da­wa­nia sek­su, poka­zu­je, że nie wszy­scy mają siłę robo­czą potrzeb­ną do wyko­ny­wa­nia „pra­cy seksualnej”.

Naj­istot­niej­szym czyn­ni­kiem pre­dys­po­nu­ją­cym do pro­sty­tu­cji jest bycie kobie­tą. Prze­wa­ża­ją­ca więk­szość nabyw­ców usług sek­su­al­nych to hete­ro­sek­su­al­ni męż­czyź­ni zain­te­re­so­wa­ni wyłącz­nie zaku­pem hete­ro­sek­su­al­ne­go sek­su z „pra­cow­ni­cą sek­su­al­ną”. Poza sto­sun­ko­wo nie­wiel­ką licz­bą męż­czyzn obsłu­gu­ją­cych homo­sek­su­al­nych klien­tów płci męskiej, nie ist­nie­je rynek męskich pro­sty­tu­tek. Seks jest w prze­wa­ża­ją­cej mie­rze „pra­cą kobiet”. Oczy­wi­ście „kobie­cość” nie wystę­pu­je u każ­de­go czło­wie­ka – ist­nie­je tyl­ko u poło­wy popu­la­cji. Poza tym jest mało praw­do­po­dob­ne, by Marks uwa­żał płeć bio­lo­gicz­ną za spe­cjal­ny roz­wój siły robo­czej pra­cow­nic. Bycie kobie­tą nie jest spe­cjal­nym wykształ­ce­niem, umie­jęt­no­ścią czy doświad­cze­niem – kobie­tą się po pro­stu jest.

Kolej­nym czyn­ni­kiem pre­dys­po­nu­ją­cym do „pra­cy sek­su­al­nej” jest doświad­cze­nie wyko­rzy­sty­wa­nia sek­su­al­ne­go w dzie­ciń­stwie. Bada­nia prze­pro­wa­dzo­ne w 2007 r. w Van­co­uver wyka­za­ły, że ok. 73% bada­nych pro­sty­tu­tek było ofia­rą prze­mo­cy fizycz­nej w dzie­ciń­stwie. 32,4% bada­nych było wyko­rzy­sty­wa­nych sek­su­al­nie jako dziec­ko. 86,8% bada­nych doświad­czy­ło w dzie­ciń­stwie prze­mo­cy emo­cjo­nal­nej. 84,5% bada­nych kobiet doświad­czy­ło zanie­dba­nia fizycz­ne­go, a 93% – zanie­dba­nia emo­cjo­nal­ne­go. Doświad­cze­nie podob­nych traum w dzie­ciń­stwie wpły­wa na roz­wój nie­zwy­kle zło­żo­ne­go pro­fi­lu oso­bo­wo­ścio­we­go, któ­ry pre­dys­po­nu­je wyko­rzy­sty­wa­ne i/​lub zanie­dby­wa­ne dziew­czy­ny do wej­ścia w seks­biz­nes (czę­sto jesz­cze jako dzie­ci lub póź­niej, jako mło­de doro­słe). Trud­no też uznać, że trau­ma zwią­za­ną z doświad­cze­niem prze­mo­cy i zanie­dba­nia w dzie­ciń­stwie – tak czę­sta u pro­sty­tu­ują­cych się kobiet – wystę­pu­je u każ­de­go zwy­kłe­go czło­wie­ka. Szczy­tem bez­dusz­no­ści było­by też stwier­dze­nie, że doświad­cze­nie prze­mo­cy sek­su­al­nej w dzie­ciń­stwie jest for­mą „spe­cjal­ne­go tre­nin­gu”, któ­ry „przy­go­to­wu­je” dziew­czy­ny i kobie­ty do wyko­ny­wa­nia „pra­cy sek­su­al­nej” z koniecz­nym w tej „bran­ży” dystan­sem, jaki wykształ­ci­ła u nich trauma.

Kolej­nym istot­nym czyn­ni­kiem pre­dys­po­nu­ją­cym do pod­ję­cia „pra­cy sek­su­al­nej” jest uza­leż­nie­nie od nar­ko­ty­ków. Ponad poło­wa pra­cu­ją­cych w seks­biz­ne­sie przy­zna­je, że była uza­leż­nio­na od twar­dych nar­ko­ty­ków jesz­cze przed sprze­da­wa­niem sek­su. Sza­cu­je się, że obec­nie uży­wa ich nawet 95% „osób pra­cu­ją­cych sek­su­al­nie”. Rzecz jasna uza­leż­nie­nie od nar­ko­ty­ków może powo­do­wać eko­no­micz­ną koniecz­ność sprze­da­wa­nia sek­su. Nie­mniej jed­nak emo­cjo­nal­ne ode­rwa­nie, niska samo­oce­na i dyso­cja­cja cha­rak­te­ry­stycz­ne dla uza­leż­nio­nych sprzy­ja­ją „prze­trwa­niu” prostytucji. 

Gło­szą­cy hasło „pra­ca sek­su­al­na to pra­ca” czę­sto przed­sta­wia­ją te czyn­ni­ki – zdol­ność do wytrzy­ma­nia płat­ne­go gwał­tu dzię­ki prze­ży­tej trau­mie – jako cechy oso­bo­wo­ścio­we nie­zwy­kle sil­nych kobiet. Suge­ro­wa­nie, że Marks mógł­by myśleć o pro­sty­tu­ują­cych się kobie­tach, któ­re wcho­dzą w stan dyso­cja­cji, aby prze­trwać spo­tka­nie z „klien­tem” jak o „zwy­kłej sile robo­czej” czy też o „spe­cjal­nym roz­wo­ju” tej siły, jest absurdalne.

„Orga­nizm każ­de­go nor­mal­ne­go czło­wie­ka” nie ma opi­sa­nych wyżej czyn­ni­ków pre­dys­po­nu­ją­cych do pod­ję­cia pro­sty­tu­cji. Cechy cha­rak­te­ry­stycz­ne dla pro­sty­tu­tek: bycie kobie­tą, ofia­rą wyko­rzy­sty­wa­nia sek­su­al­ne­go w dzie­ciń­stwie, uza­leż­nie­nie od nar­ko­ty­ków itp. czy­ni z nich „jed­nost­ki nad­zwy­czaj­ne”. Dla­te­go „siła robo­cza”, któ­rą mają pro­sty­tu­ują­ce się kobie­ty, nie ist­nie­je „w orga­ni­zmie każ­de­go nor­mal­ne­go czło­wie­ka”. „Siła robo­cza” pro­sty­tu­ują­cych się kobiet nie jest też toż­sa­ma z siłą robo­czą innych pra­cow­ni­ków, w prze­ci­wień­stwie do tego, co twier­dzą zwo­len­ni­cy pro­sty­tu­cji. Zatem „pra­ca sek­su­al­na” nie może być uzna­na za siłę robo­czą w rozu­mie­niu Marksa.


Ostat­nią część arty­ku­łu „Mark­si­stow­ska ana­li­za «pra­cy sek­su­al­nej»: Czy seks jest towa­rem?” znaj­dzie­cie tutaj.

tłumaczenie: Anna Jamka

Bibliografia:

[1] Tłu­ma­cze­nia cyta­tów z Kapi­ta­łu Mark­sa poda­ne za: https://www.marxists.org/polski/marks-engels/1867/kapital/01.htm#D1R12; dostęp 09.04.2022 r.

[2] Far­ley, M. oraz Bar­kan, H. (2008) Pro­sti­tu­tion, Vio­len­ce, and Post­trau­ma­tic Stress Disor­der, Women & Health, 27:3, 37-49, DOI: 10.1300/J013v27n03_03 (opu­bli­ko­wa­no onli­ne w 2008 roku, dostęp: 17.06.2022r.)

[3] Stoltz J. M., Shan­non K., Kerr T., Zhang R., Mon­ta­ner J., Wood E., (2007) Asso­cia­tions betwe­en chil­dho­od mal­tre­at­ment and sex work in a cohort of drug-using youth, Social Scien­ce & Medi­ci­ne, 65(6) s.  1214-1221.