Chociaż odwoływanie się do definicji ze słownika jest mało efektowne, zwłaszcza w kontekście rozważań o współczesnych przemianach społecznych, trudno o lepszy punkt wyjścia do refleksji nad tematem, który jeszcze do niedawna wydawał się domeną science fiction. Zatem nieco przekornie, zaczniemy właśnie od definicji.
Wielki Słownik Języka Polskiego tłumaczy digitalizację jako proces polegający na tworzeniu cyfrowych kopii obiektów uprzednio istniejących w postaci materialnej, które dzięki temu stają się dostępne za pośrednictwem komputerów i innych urządzeń elektronicznych. W przypadku społeczeństwa digitalizacja oznacza coś więcej: powszechne przyswojenie technologii cyfrowych i ich wpływ na codzienne nawyki, komunikację i sposób pracy.
W tym kontekście digitalizacja relacji seksualnych to nic innego jak przeniesienie ich z rzeczywistości cielesnej do świata online. Ale nie chodzi tu wyłącznie o flirt przez komunikator czy aplikację randkową. Mówimy o usługach seksualnych świadczonych przez wykreowane cyfrowo modelki-AI, oferujące zaspokojenie fantazji klientów branży porno. To nowe oblicze seksbiznesu, które we wcześniejszej literaturze, tej dotyczącej OnlyFans i podobnych platform nosi miano cyberprostytucji, czyli zarabiania na przekazywaniu lub udostępnianiu materiałów erotycznych za pośrednictwem internetu. Cyberprostytucja sprzedawana przez modelki-AI polega na publikowaniu treści erotycznych z wizerunkami wygenerowanymi przez sztuczną inteligencję. Obecnie AI nie tylko tworzy realistyczne obrazy, ale również generuje materiały wideo, coraz trudniejsze do odróżnienia od rzeczywistości.
Modelki-AI na Fanvue jako wirtualne obiekty pożądania
Aitana Lopez, Alice Shaw, Lil Miquela, Doja Spice – brzmią jak nazwiska celebrytek? Nic dziwnego. Każda z nich ma rzeszę fanów, perfekcyjny wygląd i silną obecność w mediach społecznościowych. Jest tylko jedno „ale”: żadna z nich nie istnieje naprawdę. To influencerki, stworzone przez sztuczną inteligencję. Ich popularność w sieci to nie przypadek, lecz starannie zaprogramowany efekt – algorytmiczna odpowiedź na męskie fantazje wykreowane m.in. przez branżę porno.
Postacie te łączy nie tylko cyfrowe pochodzenie, ale również obecność części z nich na platformie Fanvue – serwisie, który działa na zasadzie płatnych subskrypcji. Użytkownicy płacą tam za dostęp do ekskluzywnych treści – głównie tych o charakterze erotycznym. Fanvue staje się przestrzenią, gdzie cyfrowe ciała sprzedają cyfrową intymność – a mężczyźni są gotowi płacić za nie prawdziwe pieniądze.
Aitana Lopez to jedna z najpopularniejszych modelek AI – i zarazem dobitny przykład tego, jak zawiodły nadzieje cyberfeministek, które wierzyły, że internet jako przestrzeń tworzona oddolnie przez kobiety pozwoli przejąć kontrolę nad wizerunkiem ich ciał. Tymczasem to sztuczna inteligencja tworzy dziś „idealne” kobiety. Aitana ma już 350 tysięcy obserwatorów na Instagramie, a na Fanvue oferuje 515 zdjęć i 2 filmy, które łącznie zebrały ponad 26 tysięcy polubień (stan na 4 lutego 2025).

Aitana nigdy nie zawodzi
Za projektem Aitany stoi agencja The Clueless, która zdecydowała się na współpracę niejako z algorytmami zamiast z realnymi influencerkami. Dlaczego? Bo, jak sama twierdzi, ludzie zawodzą – bywają zmęczeni, nie odpowiadają na wiadomości, mają granice. Wirtualne modelki są niezawodne, dostępne 24/7 i wyglądające dokładnie tak, jak zażyczy sobie marka.
Twórcy Aitany nie poprzestali jednak na stworzeniu samego wizerunku. Skonstruowali wokół niej pełną narrację życia – fikcyjną biografię 25-letniej kobiety z Barcelony, która interesuje się fitnessem, gamingiem i zdrowym stylem życia. Na Instagramie widać zdjęcia ze „spotkań” z przyjaciółmi, relacje z „wakacji” w Egipcie czy kadry z domowej kuchni. Wszystko ma sprawiać wrażenie autentyczności.
Na Fanvue cyfrowe życie Aitany przybiera jeszcze jeden wymiar, ten, bez którego nie powstałby nasz tekst. To właśnie tam ciało modelki-AI jest monetyzowane poprzez sprzedaż zdjęć o charakterze erotycznym. Na oskarżenia dotyczące nierealistycznego, perfekcyjnego życia Aitany i ciała pozbawionego włosów, cellulitu, a czasem nawet porów, firma odpowiada – całkiem zresztą trafnie – że w internecie to nic nowego: „Jeśli nie będziemy za tym podążać, marki nie będą zainteresowane. Aby zmienić system, trzeba zmienić wizję marek. Cały świat jest zseksualizowany”¹.
Alice Shaw to kolejna cyfrowa influencerka – tym razem z milionem obserwujących. Na jej profilu widnieje podpis: „Urzekająca wirtualna dusza połączona z odrobiną elegancji i fitnessu + fashionistka. Zasilana przez AI”. Jej konto postuje zdecydowanie więcej treści seksualnych, niż konto Lopez. O ile Aitana reklamuje ubrania, kosmetyki i inne produkty, a Fanvue jest dodatkiem, konto Alice wydaje się promować wyłącznie jej kontent erotyczny dostępny za płatną subskrypcją. W zasadzie publikowane przez nią „zdjęcia” wydają się nie różnić zbyt mocno od faktycznych, mocno wyretuszowanych fotografii publikowanych przez gros celebrytek. Poza Instagramem, na platformie Fanvue opublikowała 2780 zdjęć, 20 filmów i zgromadziła za nie ponad 100 tys. polubień.

Między reklamą a pornografią
Cyberprostytucja wśród dobrze prosperujących influencerek nie jest niczym nowym. Znane osoby takie jak Fagata, Corinna Kopf, Bella Thorne na co dzień tworząc w mediach społecznościowych reklamy produktów kosmetycznych, czy modowych, równolegle posiadają profile na platformach takich jak Fanvue, Fansly czy Onlyfans, gdzie publikują treści erotyczne i pornograficzne pomnażające ich dochody. Choć nie znalazłyśmy informacji o przeciętnych zarobkach opisywanych przez nas modelek-AI, sugerując się ich niekiedy milionowymi zasięgami, możemy wnioskować, że są to krocie. Miesięczny dostęp do zdjęć Alice Shaw kosztuje 67 złotych.
Choć modelki-AI mają rzekomo odwzorowywać kobiety o różnym pochodzeniu – bo jak to w seksbiznesie, każda, nawet najbardziej rasistowska fantazja znajdzie swoich odbiorców – to w praktyce wszystkie wyglądają niemal identycznie. Są szczupłe, z bardzo wąską talią, dużymi piersiami, długimi, smukłymi nogami, lekko umięśnionym brzuchem, długimi włosami, dużymi oczami, małym nosem i pełnymi ustami. Ich skóra zawsze jest idealnie gładka i połyskująca. Ten zestaw cech nie jest przypadkowy – perfekcyjnie wpisuje się w male gaze, czyli sposób przedstawiania kobiet z perspektywy heteroseksualnego mężczyzny, prowadzący do ich seksualizacji i uprzedmiotowienia. To także zestaw atrybutów typowych dla pornograficznego wyobrażenia kobiecego ciała – podporządkowanego męskiej przyjemności, wystandaryzowanego i całkowicie oderwanego od rzeczywistości. Seksualizacja modelek-AI i tworzenie pornograficznego kontentu z ich „udziałem” wpisuje się więc w to, co ponad 40 lat temu zauważyła Dworkin:
Pornografia wymazuje człowieczeństwo kobiety, czyniąc z niej produkt do konsumpcji, rzecz do sponiewierania.²
W pornografii kobiety przedstawiane są jako nienasycone, jakby ich jedyną funkcją było wykorzystanie do seksu – bez względu na to, jak brutalnie czy poniżająco.³
Widzimy tu więc wiele wątków łączących klasyczną krytykę pornografii, myśl feministyczną i relacje patriarchalne z zupełnie nowymi kategoriami. Jedną z nich może być seksualizacja i uprzedmiotowienie kobiet odtwarzane przy pomocy sztucznej inteligencji. Zagrożenie nią, które dostrzegają badacze pola pracy czy artyści, dotyczy też realnych kobiet. Technologia bazuje przecież na istniejących już zdjęciach. AI coraz częściej wykorzystywane jest do generowania deepfake’ów pornograficznych, w których wizerunki kobiet wykorzystywane są bez ich zgody do tworzenia materiałów o jednoznacznie seksualnym charakterze. To nowa forma przemocy wizualnej, która jednocześnie odbiera kobietom kontrolę nad własnym ciałem i wizerunkiem, pogłębiając istniejące mechanizmy opresji w cyfrowym świecie.
Sztuczna bliskość, realny zysk
Jednocześnie obserwujemy niesamowicie ciekawe zjawisko budowania relacji między modelkami-AI, a ich obserwatorami. Chociaż osobowość i treści publikowane na kontach są programowane przez zapewne szereg specjalistów zajmujących się nowymi mediami, to możemy zakładać istnienie pewnego rodzaju jednostronnych zażyłości skierowanych od osób śledzących w internecie wspomniane profile wobec nieistniejących kobiet. Część obserwatorów prawdopodobnie w ogóle nie zdaje sobie sprawy z tego, że ma do czynienia z AI. W cytowanym wcześniej wywiadzie z Euronews, twórcy Aitany opowiedzieli anegdotę o tym, jak dziewczynę zapraszał na randkę pewien gwiazdor posiadający na Instagramie 5 milionów obserwujących. Również komentarze na profilach modelek, to głównie komplementy, jakie zostawiamy pod zdjęciami naszych znajomych: olśniewająco, pięknie, cudnie, czy emotikony przedstawiające serca, płomienie czy usta. Jednocześnie wiele tych komentarzy zostawiają profile innych modelek-AI i boty. Może mieć to cel marketingowy – komentarze i polubienia zwiększają zasięg konta, a zasięg łatwo przekłada się na zysk. I tak pojawia się kolejna perspektywa analizy fenomenu cybermodelek: kapitalistyczna logika, w której kobiece ciało – nawet to wygenerowane cyfrowo – staje się narzędziem generowania dochodu. W tej optyce cyfrowa seksualizacja to nie tylko kwestia estetyki czy rozrywki, ale przede wszystkim kolejny sposób na monetyzację patriarchalnych fantazji. Nie dziwi więc, że radykalne feministki trzeciej fali, takie jak przywoływana już Andrea Dworkin, dostrzegają w pornografii nie tyle formę ekspresji seksualnej, ile systemowy mechanizm opresji. Ich krytyka, choć sformułowana dekady temu, brzmi dziś niepokojąco aktualnie. Dworkin, pisząc o pornografii lat 80., wskazywała na wizerunek kobiet, przedstawianych jako nienasycone i dostępne seksualnie bez względu na brutalność czy poniżenie. Dziś pornografia wykroczyła już poza granice fizyczności, przenosząc się do świata algorytmów i sztucznej inteligencji – ale mechanizm pozostał ten sam: kobiecość jako produkt, pożądanie jako rynek, a zysk jako główny motor napędowy. Cyfrowe modelki nie mają świadomości, ciała ani zgody – ale mimo to stają się częścią obiegu seksualnego, który uprzedmiotawia kobiety. To swoiste „idealne obiekty”, stworzone dokładnie tak, jak życzy sobie tego męska wyobraźnia – zawsze dostępne, nigdy nieodmawiające, całkowicie uległe. W ten sposób cyfrowa pornografia nie tylko nie przełamuje patriarchalnych schematów, lecz je pogłębia i automatyzuje.
Relacje paraspołeczne w nowych mediach
Relacją paraspołeczną określa się jednostronny typ więzi, w którym odbiorca odczuwa emocjonalne przywiązanie do postaci medialnej – aktora, twórcy internetowego, a nawet fikcyjnego bohatera. Kluczowy jest tu brak rzeczywistej, bezpośredniej interakcji, choć media społecznościowe coraz skuteczniej imitują jej pozory. Takie relacje mogą dawać iluzję wzajemności, przy jednoczesnym zachowaniu anonimowości odbiorcy. Możemy więc z łatwością „wejść” w życie innej osoby – śledzić jej aktywność, zaznajamiać się z jej osobowością – przynajmniej w tym zakresie, w jakim decyduje się ją udostępnić. Innymi słowy – czujemy, że znamy, a nierzadko także lubimy osobę, której nigdy nie spotkaliśmy. W epoce mediów tradycyjnych relacje takie kształtowały się na linii widz–prezenter. Internet nie tylko tę dynamikę pogłębił, ale też zdemokratyzował. To twórcy internetowi, a dziś także algorytmy, decydują o formie i charakterze publikowanych treści. Odbiorca może wybierać spośród tysięcy postaci, które precyzyjnie wpasowują się w jego potrzeby, preferencje czy fantazje.
To właśnie różnorodność i dostępność sprawiają, że relacje paraspołeczne w internecie zyskują dodatkowy wymiar, są one „typu instant” – łatwo je nawiązać, trudniej zakończyć, a brak niejednoznaczności typowej dla realnych relacji czyni je pozornie bezpieczniejszymi. Tego rodzaju więzi nie generują konfliktów, nie wymagają wysiłku emocjonalnego ani negocjacji. To relacja asymetryczna, komfortowa – i tym samym podatna na komercjalizację.
W przypadku profili cybermodelek, relacje paraspołeczne przybierają szczególnie interesującą formę. Wygenerowane przez AI postacie takie jak Aitana Lopez czy Alice Shaw są w pełni kontrolowane przez firmy i projektowane tak, by spełniać oczekiwania odbiorców. Tworzą one nie tylko atrakcyjny wizualnie, ale również emocjonalnie angażujący wizerunek – modelki „żyją”, podróżują, mają zainteresowania, komentują rzeczywistość, a ich „osobowość” została zaprojektowana z myślą o budowaniu więzi.
To właśnie ta więź może rekompensować niektórym mężczyznom deficyty emocjonalne lub seksualne. Cyfrowa modelka nigdy nie odmówi, nie zniknie, nie będzie mieć „gorszego dnia”. Tym samym staje się nie tylko obiektem pożądania, ale wręcz iluzją idealnej partnerki – zawsze dostępnej, zawsze atrakcyjnej, nigdy wymagającej. To wygodna, bo bezpieczna substytucja realnej bliskości, której jednak nie da się utrzymać bez coraz silniejszych bodźców. Z czasem „niewinna” obserwacja przeradza się w potrzebę dostępu do treści premium – zdjęć, filmów, czy nawet spersonalizowanych wiadomości. Fanvue doskonale wpisuje się w ten mechanizm, oferując intymność na sprzedaż.
Relacje paraspołeczne z wirtualnymi postaciami pokazują, jak łatwo kapitalizm potrafi przekształcić emocjonalne potrzeby w produkt. Cyfrowa pornografia wchodzi tu w ścisły związek z ekonomią afektów, w której to nie tylko ciało (nawet to nierzeczywiste), ale także samotność, potrzeba bliskości i nienasycone pragnienie – stają się towarem.
Wielu mężczyzn traktuje swoje dziewczyny-AI w sposób uprzedmiotawiający, nacechowany przemocą i agresją. Przykładowo, mężczyźni znieważają chatboty, symulują przemoc seksualną, a nawet „zabijają” dziewczyny, z którymi weszli w relację w dialogach. W aplikacjach takich jak Replika, niektórzy użytkownicy urządzają sceny zazdrości, a cyfrowe partnerki są ich emocjonalnymi niewolnicami. Takie partnerki dają złudzenie pełnej kontroli. Można je dowolnie skonfigurować, zmusić do posłuszeństwa, a w razie sprzeciwu „zresetować”. Taki model relacji staje się narzędziem spełniania patriarchalnych fantazji o uległej, milczącej kobiecie, wobec której — mimo tej skrajnej poddańczości — i tak można stosować przemoc. Taka przemoc bardziej niż realna, wydaje się symboliczna, co nie zmienia faktu, że jej znaczenie społeczne pozostaje druzgocące, bo oddaje wewnętrzne postawy użytkowników4, 5.
Jak sztuczna inteligencja przepisuje kobiecość według męskich wyobrażeń
Internet to przestrzeń, w której toczy się niemal wszystko: robimy zakupy, uczymy się, bawimy, a nawet nawiązujemy i podtrzymujemy relacje społeczne. Jak zauważył Marshall McLuhan, nie tylko tworzymy technologię – ona również tworzy nas. Zmienia nasze przyzwyczajenia, sposób patrzenia na świat, wyostrza jedne zmysły, tłumi inne, a w konsekwencji przeobraża nasze myślenie6.
Forma przekazu nie jest już tylko nośnikiem treści – sama staje się komunikatem, który narzuca odbiorcy sposób interpretacji. W tym duchu Jean Baudrillard, francuski filozof i socjolog, postawił radykalną tezę: żyjemy w świecie, w którym prawda przestała istnieć. Rzeczywistość medialna tworzy dziś własny, zamknięty obieg znaczeń – symulację, która zastępuje to, co prawdziwe. W mediach nie chodzi już o to, co się wydarzyło, lecz jak to zostanie pokazane – i jaki efekt ten obraz wywoła. To, co widzimy, to już nie reprezentacja rzeczywistości, ale jej cyfrowy sobowtór – hiperrzeczywistość. W świecie symulacji „prawdziwe” stają się jedynie medialne reprezentacje – symulakry. Masowo rozpowszechniane fałszywe obrazy i informacje nabierają pozorów autentyczności, stając się bardziej „realne” niż rzeczywistość, którą miały przedstawiać. W ten sposób obraz i znak tracą swoją referencyjność – przestają odnosić się do realnego świata. Medialne przekazy zaczynają funkcjonować niezależnie od rzeczywistości, tworząc własną, autonomiczną egzystencję7. Baudrillard odnosił się jednak do ogółu zjawisk wytwarzanych w dużym stopniu przez ludzi, natomiast my skupiamy się na zjawisku, które minimalizuje wkład człowieka w wytworzone „produkty”. Wszystkie wygenerowane zdjęcia modelek-AI są tworzone masowo i pomimo przedstawiania różnych postaci, zawierają wspólne cechy – wyidealizowane aspekty kobiecego ciała. Próbują „udawać” prawdziwe kobiety, natomiast nie odnoszą się raczej do żadnej istniejącej jednostki. Są symulacją idei kobiecości w męskim spojrzeniu.
Sam sposób, w jaki ukazywane są kobiety na profilach modelek AI, naprowadza odbiorcę na seksualizowanie i uprzedmiotowienie postaci, z którą obcują — kobieta funkcjonuje wyłącznie jako obiekt pożądania. W taki sposób sztucznie reprodukowane ideały kobiecego ciała wpływać mogą na postrzeganie kobiet nie tylko w przestrzeni cyfrowej, ale i w codziennym życiu. Mogą powodować, iż faktyczne partnerki nie będą nigdy wystarczająco odpowiadać wygenerowanemu przez komputer ideałowi zaprojektowanemu w hiperrzeczywistości specjalnie, by sprostać męskim fantazjom. Wchodzenie w relacje paraspołeczne z nierealnymi kobietami może także negatywnie wpływać na późniejsze próby nawiązywania relacji w realnym życiu, bądź też skutecznie zniechęcić do ich nawiązywania w ogóle, w związku z poczuciem, że nigdy nie znajdzie się swojego ideału (ponieważ ten nie istnieje). Nawet w niepornograficznych treściach generowanych przez AI, obraz kobiety jest wyidealizowany. Wystarczy, że do wyszukiwarki grafik wpiszemy hasła takie jak: AI female nurse/AI male nurse, AI female doctor/AI male doctor.
Między emancypacją a uprzedmiotowieniem
Pytanie o relację technologii z emancypacją kobiet i grup marginalizowanych staje się nie tylko aktualne, ale i naglące. Cyberfeminizm i technofeminizm to dwa nurty feministycznej refleksji nad technologią, które, choć dotyczą tego samego medium, dochodzą do innych refleksji. Pierwszy widzi w sieci i technologii wyzwolenie, dla drugiego internet to nowa przestrzeń ucisku, zamaskowana pod przykrywką postępu. Nie chcemy sprowadzać prac niesamowicie ważnych badaczek do tak prostych sformułowań, więc warto zaznaczyć, że część entuzjastycznych stanowisk wobec cyfrowej sfery publicznej, wyrosła w duchu czasów, dla których internet wydawał się nową agorą, czystą kartą, w której możemy kreować rzeczywistość od nowa.
W latach 90. XX wieku grupa VNS Matrix opublikowała manifest cyberfeministyczny, obwieszczając nową erę. Ich przekaz był jasny: czas przejąć technologie i uczynić je narzędziem feministycznej rewolucji. Donna Haraway, jedna z kluczowych postaci tego nurtu, w swoim Manifeście Cyborga (2004) przedstawia wizję podmiotowości uwolnionej od biologicznych determinizmów. Cyborg to hybryda człowieka i maszyny, istota przekraczająca binarne podziały płciowe i tożsamościowe⁶. Cyberfeministki dostrzegały w technologiach cyfrowych nie tylko narzędzie komunikacji, ale i emancypacji. Sieć umożliwia tworzenie alternatywnych przestrzeni, gdzie tożsamości mogą być rekonstruowane, a ciało nie jest już ostatecznym wyznacznikiem tego, kim ktoś jest. To właśnie ten duch towarzyszy współczesnym ruchom transfeministycznym, które widzą w technologiach potencjał do redefinicji płci i seksualności8, 9.
Jednak czy cyberprzestrzeń rzeczywiście jest tak wyzwalająca? Krytyczki wskazują, że hegemoniczne struktury władzy szybko dostosowały się do nowej rzeczywistości. Big Tech, kapitalizm i algorytmy pisane przez mężczyzn sprawiają, że kobiety i mniejszości nadal pozostają na marginesach cyfrowej rewolucji.
Technofeminizm, reprezentowany m.in. przez Judy Wajcman zwraca uwagę na fakt, że technologie nie są neutralne – tworzą je ludzie zanurzeni w społeczeństwo z wszystkimi jego problemami, a więc również uwikłani w patriarchalne struktury władzy. Problemem nie jest jedynie dostęp kobiet do technologii, ale to, kto ją projektuje i przede wszystkim – jakie narracje są w nią wpisane10.
Lucía Egaña Rojas w swoim tekście o transfeministycznej technologii podkreśla, że to ciało jest polem walki – władza operuje na ciele, a technologia może być narzędziem opresji lub emancypacji11. I o ciele, którego w zasadzie nie ma, jest nasza analiza. Bo choć feministyczne nadzieje na zmiany, jakie miał wprowadzić internet były ogromne, jest on finalnie przestrzenią łatwo dostępnej pornografii, często nagrywanej bez zgody, deep fake’owych zdjęć erotycznych, wirtualnej prostytucji i seksualizacji bytów AI, wpisujących się w męski, niedościgniony ideał kobiecego piękna. Pojawia się pytanie o możliwość subwersji – czy te cyfrowe byty mogą stać się narzędziem emancypacji, czy raczej są jedynie kolejną odsłoną technologicznie wyrafinowanego, mizoginicznego spektaklu?
W jakim kierunku zmierza cyberprostytucja?
Seks jest w Internecie wszechobecny. Bardziej niszowym zagadnieniem, jest jednak seksprzemysł, w którym nie biorą udziału rzeczywiste osoby, a modelki wykreowane przez sztuczną inteligencję. Klasyczne krytyki pornografii pasują jednak do treści erotycznych, kreowanych przez AI. Przeglądane przez nas treści są skrojone pod męskiego widza, pragnącego obcować z zawsze chętną, poddaną mu kobietą, która poza epatowaniem seksualnością, nie oferuje mu nic więcej — gdyż ten nic więcej od niej nie oczekuje. Jednocześnie treści te wpisują się w male gaze, a aktorki nieludzkie wyglądają w sposób, którego oczekuje się od kobiet również w rzeczywistości – z tą różnicą, że dla aktorek nieludzkich ten wygląd jest osiągalny. Świat cyfrowy odzwierciedla strukturalne problemy świata analogowego. Oprócz utrwalania stereotypów i nieosiągalnych standardów piękna, kształtowany jest w pewien sposób „gust” odbiorcy, co może doprowadzać do silnego uprzedmiotowiania kobiet w prawdziwym życiu, czy też wypaczenia charakteru prawdziwych relacji międzyludzkich. Niebezpiecznym zjawiskiem może być też dystopijna wizja, wedle której w obliczu „epidemii męskiej samotności” realne partnerki mogą zostać zastąpione wyidealizowanymi i zaprogramowanymi zgodnie z czyimiś poglądami kobietami AI, co społecznie przyniesie więcej szkód niż zysków.
Dostrzegamy również zagrożenie w tym, że modelki-AI mogą odzwierciedlać tak naprawdę każdą fantazję korzystającej z ich usług osoby, w tym wszelkiego rodzaju parafilie, podsycając tym samym podaż na treści, które są nielegalne i niebezpieczne. Należy pamiętać, że internetowy seksbiznes nie funkcjonuje w próżni, a modelki AI to prawdziwe zagrożenie również dlatego, że bazują na fotografiach, które publikujemy w Internecie, co może doprowadzić do krzywdy prawdziwych użytkowniczek sieci czy tworzenia treści takich jak pornografia dziecięca. Tym samym sztuczna inteligencja staje się narzędziem replikującym wszystkie patriarchalne schematy i potęgującym pornografizację wizerunku kobiet.
¹ Llach, L., Meet the Spanish AI model earning up to €10,000 a month., Euronews, dostęp: https://www.euronews.com/next/2024/12/27/meet-the-first-spanish-ai-model-earning-up-to-10000-per-month [dostęp: 10.05.2025]
² Dworkin, A. (1983). Right-wing women. New York, NY: Perigee Books.
³ Dworkin, A. (1981). Pornography: Men possessing women. New York, NY: Perigee Books
⁴ Kuznetsova, M., HER Artificial Voice, His Real Agression? Can AI Girlfriends Bring a New Wave of Women’s Objectification?, Harvard Kennedy School, dostęp: https://www.hks.harvard.edu/centers/carr-ryan/our-work/carr-ryan-commentary/her-artificial-voice-his-real-aggression-can-ai [dostęp: 10.05.2025]
⁵ Okanrende, M., Inside the dark world of AI abuse where men insult and ‘hit’ their replica girlfriends – as experts warn it’s a gateway to violence on humans, MailOnline, dostęp: https://www.dailymail.co.uk/femail/article-14380515/ai-abuse-men-hit-replica-girlfriends-experts-violence-humans.html [dostęp: 10.05.2025]
6 McLuhan M. (2004). Zrozumieć media. Przedłużenie człowieka, tłum. N. Szczucka, Warszawa
7 Baudrillard, J. (2007). Wymiana symboliczna i śmierć, tłum. S. Królak, Warszawa
8 Haraway, D. (2004). A Cyborg Manifesto: Science, Technology, and Socialist-Feminism in the Late Twentieth Century. In The Haraway Reader (pp. 7-45). Routledge.
9 Plant, S. (2020). Zeros + Ones: Digital Women and the New Technoculture. Fourth Estate.
10 Wajcman, J. (2009). Feminist Theories of Technology. Cambridge Journal of Economics, 34(1), 143-152.11 Egaña Rojas, L. (2023). Technofeminizm. Zapiski na temat transfeministycznej technologii (wersja 3.0). Praktyka Teoretyczna, 1(47), 133-147.