Czy zgoda może ukrywać gwałt? Pytanie to może brzmieć jak paradoks lub jak groźba; jak kolejne obostrzenie dla swobody życia seksualnego. Musimy jednak je postawić. Zgoda na seks nie jest neutralnym mechanizmem, chociaż jako feministki starałyśmy się o to, żeby była traktowana jako lek na całe zło. Mimo tego, że zgoda niewątpliwie rozwiązuje wiele problemów związanych z seksem, musimy dopuścić do siebie myśl, że może stać się również narzędziem ukrywania przemocy. Należy więc wziąć na warsztat wykorzystanie i archeologię tego pojęcia.
Jak zgoda na seks stała się najwyższą instancją w ocenie moralności stosunków seksualnych
W okresie po II wojnie światowej intymność była tematem tabu, a ideałem kobiety była kobieta uległa, milcząca, godząca się na wszelkie zachowania mężczyzny, który utrzymywał tradycyjną rodzinę nuklearną. Pytanie o zgodę nie musiało padać, bo zgoda – lub jej brak – kobiety nie miały znaczenia.
Boom w dostępności tabletki antykoncepcyjnej otworzył nowe możliwości życia seksualnego i stworzył podwalinę dla rewolucji seksualnej. Końcówkę lat sześćdziesiątych naznaczył rozkwit ruchu hipisowskiego, na sztandarach którego powiewały hasła bezprzemocowości i bezinteresowności. Seks bez zobowiązań stawał się coraz łatwiejszy – nie każdy stosunek niósł za sobą ryzyko ciąży.
Wolna miłość i równościowy seks z późnych lat 60. okazały się jednak zwykłymi frazesami. Hipisowska utopijna swoboda to między innymi napędzane narkotykami orgie, a konsensualny seks pod wpływem używek to jednak coś, co dzisiejszym feministkom nie przeszłoby przez gardło.
Popularny w latach sześćdziesiątych artysta Chester Anderson, członek radykalnego kolektywu teatralnego Diggers uważał, że w jego lokalnej społeczności przemoc seksualna jest normą:
Gwałty są w chuj powszechne na Haight Street. Śliczna szesnastoletnia laska z klasy średniej przyjeżdża na Haight, żeby zobaczyć, o co w tym wszystkim chodzi, zostaje poderwana przez siedemnastoletniego dilera narkotyków, z którym spędza cały dzień na speedzie, a na koniec karmi ją 3000 mikrogramami kwasu (12 razy więcej niż normalna dawka) i wystawia jej tymczasowo niezajęte ciało na największy od przedwczorajszej nocy gang bang na Haight Street [1].
Post-rewolucyjne i utopijne podejście do seksu musiało zostać poddane demaskacji. Trzeba było wyraźnie zaznaczyć, że sama deklaracja szacunku do drugiej osoby nie starczy, by nie zrobić jej krzywdy. „Druga płeć” zaczęła więc wypracowywać kolejne mechanizmy zatrzymujące rozpędzoną maszynerię rynku seksualnego, który zachęcał do erotycznej otwartości.
Choć nasza sytuacja ekonomiczna i społeczna wciąż różniła się znacznie od sytuacji mężczyzn, stopniowo zaczęłyśmy same w sobie dostrzegać jednostki zdolne do podejmowania decyzji. W ten sposób dotarłyśmy do wielkiego osiągnięcia, jakim jest postulat komunikacji przed aktem seksualnym.
Wolna miłość czy one-night stand
Współczesna hookup culture jest swego rodzaju schedą po czasach hippisowskiego wyzwolenia. Schedą obarczoną wszelkimi nierozwiązanymi przez pół wieku problemami relacji damsko-męskich w dobie patriarchatu i, dodatkowo, jakże aktualną bolączką internetowej alienacji, która jeszcze bardziej udziwnia relacje seksualne. Hookup culture jest także schedą naznaczoną przez ruch #MeToo, któremu w dużej mierze zawdzięczamy rozpropagowanie popularnego obecnie mechanizmu obronnego, jakim jest zgoda, znana również jako consent.
W zgodzie jest więc nadzieja na to, że seks może w końcu stać się równościowy. Za pomocą jednego prostego triku będziemy mogli pieprzyć się bez wyrzutów sumienia, bez emocji, bez przywiązania, a przede wszystkim bez zobowiązań. Dzięki narzędziu jakim jest zgoda i rozróżnieniu seksu na konsensualny i niekonsensualny, różnice pozycji władzy między kobietami i mężczyznami miały topnieć. A przynajmniej tego w pewien sposób oczekiwałyśmy jako racjonalne agentki egzekwujące swoją podmiotowość w łóżku. Consent miał sprawić, że „wolna miłość” stanie się bardziej osiągalna.
Feministyczna intuicja podpowiada jednak, że pojedynczy mechanizm obronny może okazać się niewystarczający w walce z umacnianymi przez tysiące lat konstrukcjami patriarchatu. Ta intuicja stała się dla mnie przyczynkiem do głębszej refleksji nad niewystarczalnością zgody, ale i nad jej genezą oraz konsekwencjami przedstawienia jej jako ostatecznego arbitra etyczności relacji seksualnych.
Co przed seksem? Zgoda w kontekście filozoficznym
Korzenie refleksji nad zgodą sięgają jednak znacznie dalej niż XX wiek. By dobrze zrozumieć źródła tego pojęcia, musimy cofnąć się o kilkaset lat. Zgoda była ujmowana jako ważne pojęcie polityczne już w średniowieczu [2], ale dopiero teoretycy umowy społecznej [3] otwarcie zakładali, że to od powszechnej, hipotetycznej zgody członków społeczeństwa zależne jest powstanie władzy państwowej. By wyprowadzić ludzi z przedkulturowego nieokrzesania, jakim był stan natury, konieczna jest według nich ona – zgoda.
Założenie to pojawia się na przykład u Thomasa Hobbesa, który uważał, że „nie może być ustanowione żadne prawo, póki wszyscy ludzie nie zgodzą się co do osoby, która ma je stanowić” [4], czy u Johna Locke’a, wedle którego każdy członek wspólnego ciała politycznego zaciąga wobec każdego innego jego członka „zobowiązanie do podlegania postanowieniom większości”[5], a zgoda ludu „ustanawia formę rządu i ustala zasady sukcesji” [6]. Podobne przekonania przez stulecia stanowiły podstawę klasycznej liberalnej myśli politycznej, a niektórzy współcześni autorzy wykorzystują je i dziś [7].
Zgoda w myśli liberalnej dotyczy jednak nie tylko zbiorowości, ale też, a może nawet przede wszystkim, problematyki jednostki. W ramach tej ideologii można powiedzieć, że wyrażenie zgody przez jednostkę jest jednoznaczne z zepchnięciem problemu przedmiotu tejże zgody do sfery prywatnej – po tym, jak jednostka wyrazi zgodę na jakieś działanie, konsekwencje podjęcia takiej decyzji przestają być publicznym problemem [8].
Dla sprawiedliwości należy dodać jednak, że nawet Locke, uważany za ojca klasycznego liberalizmu, dostrzega pewne ograniczenia tego podejścia [9]. Ponadto, w ramach tej myśli człowiek nie powinien móc ingerować we własność i indywidualne decyzje innego człowieka bez wcześniejszego wyrażenia zgody na tę ingerencję. Można więc powiedzieć, że zgoda w liberalizmie wyznacza granicę, za którą możliwe jest jakiekolwiek działanie wobec drugiej osoby oraz, co za tym idzie, postęp rozumiany jako przejście od stanu natury do stanu uspołecznienia.
Consent jako narzędzie
W tym sensie z pojęcia zgody korzysta się również we współczesnym popularnym feminizmie, feminizmie liberalnym i dyskursie edukacji seksualnej. Ucząc młodych ludzi zdrowego podejścia do własnego ciała, edukatorzy stawiają na klarowne objaśnienie tego, czym właściwie jest wyraźna, werbalna zgoda, jak ją wyrażać i respektować. W broszurze grupy PONTON, jednej z najlepiej rozpoznawalnych organizacji zajmujących się edukacją seksualną w Polsce, przeczytać można następującą definicję zgody na seks:
Zgoda na seks (ang. sexual consent) oznacza świadome przyzwolenie na jakąś aktywność seksualną. Aktywnością seksualną możemy nazwać wszystkie te zachowania i czynności, które są związane z seksem (…). Dawanie i otrzymywanie przyzwolenia przed kontaktem seksualnym z inną osobą to podstawa [10].
Werbalna zgoda staje się w tym kontekście ostatecznym wyznacznikiem tego, czy dana aktywność jest gwałtem, czy konsensualnym seksem. Innymi słowy, to właśnie od wyrażenia zgody zależy czy aktywność pozostanie kwestią prywatną, czy też należy się nią zająć publicznie. Takie ujęcie myśli liberalnej pozwala zauważyć jej dwoistość. Zaznaczenie, że wyrażenie świadomej i werbalnej zgody czyni seks prywatnym jest kwestią polityki feministycznej. Innymi słowy, feminizm liberalny (jak i liberalizm w ogóle) w sposób publiczny walczy o spychanie niektórych zachowań do sfery prywatnej. Paradoksalnie, wprowadzenie klasycznych liberalnych poglądów do sfery prywatnej, jest swego rodzaju upolitycznieniem jej.
Consent jest pożytecznym narzędziem w nauczaniu o autonomii cielesnej [11]. Pomaga przy wyznaczeniu przestrzeni osobistej, stawianiu granic i szacunku do „nie” drugiej osoby. Kluczowa jest również hasłowość edukacji seksualnej: nie zawsze trzeba skupiać się na wielości aspektów, które mogłyby sprawić, że kontakt cielesny z drugą osobą jest niepożądany dla którejś ze stron.
Krótkie rady, jak np. „zawsze pytaj o zgodę” czy przestrogi „seks bez «tak» to gwałt” ułatwiają nawigację w życiu erotycznym i zmniejszają możliwość wystąpienia nieporozumień. Dochodzi więc do pewnego uproszczenia, być może produktywnego, ale nadal uproszczenia. Jak się okaże później, takie uproszczenie bywa niewystarczające, by chronić systemowo podległe jednostki w momencie kontaktu z bardziej uprzywilejowanym partnerem czy partnerką.
Pojęcie zgody jest problematyczne również ze względu na kwestie związane z ludzkim poznaniem. Pojawia się tu problem realnej świadomości zgody i możliwości pozyskania pełni informacji. Osoba prosząca o zgodę może okazać się bardziej wykwalifikowana w ocenie sytuacji, a jednak ostateczny wybór pozostawić mniej doświadczonej stronie, jak to bywa, na przykład, we współczesnej praktyce medycznej.
Obecnie lekarz, pozostawiając pacjentowi wolność wyboru w sprawach jego zdrowia i życia, może narażać jego bezpieczeństwo. Mniej wykwalifikowany pacjent, nie posiadając pełnej wiedzy do oceny sytuacji, może podjąć szkodliwą dla siebie decyzję i nie zgodzić się na kluczowy zabieg. Lekarz w takiej sytuacji stoi przed wyborem: albo nakłoni pacjenta do zmiany zdania, podważając wolność do decydowania o własnym ciele, albo uszanuje jego brak zgody na leczenie i narazi go na uszczerbek na zdrowiu lub życiu (minęły już bowiem czasy, kiedy lekarz posiadał nad pacjentem patriarchalną władzę, która pozwalała mu na bezwzględne podejmowanie decyzji za pacjenta). Perspektywa medyczna i aspekt doświadczenia mogą prowadzić nasze rozważania w kierunku problematyki negocjacji zgody, przekonywania, a nawet uwodzenia.
Mówiąc o zgodzie, myślicielki liberalne podkreślają, że nadaje ona podmiotowi decyzyjność i sprawczość, w związku z możliwością jej wstrzymania bądź cofnięcia i przekonują, by uwzględnić ją w dyskursie prawnym. Z drugiej strony zgoda wiąże się z jednostronnością i biernością, wynikającymi z faktu bycia postawioną przed ograniczonym wyborem. Niekiedy przecież sam fakt bycia postawioną przed podjęciem dychotomicznej decyzji stanowi ograniczenie. Powyższe aspekty zgody są poddane w wątpliwość przez psychoanalityczki.
Radykalne feministki o zgodzie
„Najseksowniejsza w łóżku jest zgoda”, „Dania zmienia definicję prawną gwałtu. Na seks ma być zgoda, nie brak sprzeciwu”, „5 rzeczy, które musisz wiedzieć o zgodzie na seks” – to przykłady nagłówków w popularnych czasopismach poruszających tematykę feministyczną. Koncept zgody na seks jest bezsprzecznym sukcesem feminizmu: kobiety posiadają teraz mechanizm, który pozwala nadzorować swoją autonomię cielesną. Jak wykazują jednak niektóre teoretyczki, jest to mechanizm, który okazuje się niewystarczający.
Nierzadko zdarza się, że pewne nurty i przedstawicielki feminizmu, które w swoim dyskursie politycznym stawiają na pojęcia takie jak zgoda czy wybór (np. proaborcyjne hasło III Manify z 2002 roku: „Moje życie – mój wybór” [12]), zauważają jednocześnie, że kobieta w społeczeństwie patriarchalnym jest warunkowana do tego, by być spolegliwą i bierną. U podstaw nawoływania kobiet do buntu przeciw obecnemu stanowi rzeczy czy sloganów, które mają je wspierać w buncie – jak np. „siła jest kobietą” czy „nie daj sobie zamknąć ust byle czym” – stoi przeświadczenie o braku, który charakteryzuje kondycję kobiecą.
Feministki chcą, by kobieta była silna, by „nie dawała sobie zamknąć ust”. Skoro jednak muszą głośno nawoływać do takiego usamodzielnienia, oznacza to, że jeszcze nie zostało ono osiągnięte. Istnieje tu milczące (a czasem i jawne) założenie, że podmiotowość kobiety nie jest pełna i nawet feministki liberalne, mimo mitu niezależnej kobiety sukcesu, budującej swoje biznesowe imperium [13], muszą uznać wpływ instytucji i procesów społecznych na swoje położenie. Zauważenie tej niepełnej podmiotowości kłóci się z założeniem możliwości w pełni suwerennego korzystania z wolności, która to u swoich oświeceniowych podstaw łączyła się z równością.
Kiedy te same feministki mówią o zgodzie, staje się ona jednoznacznym i ostatecznym wyznacznikiem legalności oraz niezależną od zewnętrznych wpływów decyzją. Seks, na który została wyrażona werbalna zgoda, jak widziałyśmy, zostaje zepchnięty do sfery prywatnej, sfery decyzji, za które odpowiedzialna jest wyłącznie osoba je podejmująca. Jak jednak zauważa amerykańska filozofka Chelsea Egbert, to, co liberałki i liberałowie określają mianem „sfery prywatnej”, która miałaby być niezależna od ingerencji państwa, jest również tą samą domeną ludzkiej działalności, w której kobiety są najczęściej narażone na krzywdę[14].
W związku z takim postawieniem sprawy, nasuwa się pytanie o możliwość wyrażania zgody niezależnej od panującej ideologii. Indywidualne uwolnienie się od zinternalizowanej kultury patriarchalnej wydaje się wówczas mało prawdopodobne, a wręcz niemożliwe. Carole Pateman, brytyjska profesorka nauk społecznych, pisząc o instytucji małżeństwa, zwróciła uwagę na fakt, że kobiety nie są „jednostkami” w pełnym tego słowa znaczeniu, ponieważ nie są w pełni wolne i równe mężczyznom.
Dziś autorytet męża jest nie tylko uważany za pewnik jako coś „naturalnego”, ale i mówi się, że opiera się na zgodzie żony; dlatego można stwierdzić, że kobiety są postrzegane jako zdolne do wyrażania zgody przynajmniej w życiu codziennym. Ten pozór zgody, czy to trzy wieki temu, czy dzisiaj, nie powinien być brany za dobrą monetę. Przesłania on fundamentalnie ważne pytanie: dlaczego wolna i równa jednostka żeńska miałaby zawrzeć umowę, która zawsze stawia ją w podporządkowaniu i podporządkowaniu jednostce męskiej [15]?
Słowo zawsze, które pojawia się w ostatnim zdaniu tego cytatu wskazuje na to, że Pateman utożsamia wszelką zgodę w kontekście małżeństwa ze zgodą na podporządkowanie. Co za tym idzie, uznaje, że kobieca „zgoda” na podporządkowanie się autorytetowi patriarchalnej władzy (mężczyznom) jest jedynie pozorna. Otwarte wyrażenie zgody na podporządkowanie się autorytetowi patriarchalnej władzy jest wtórne wobec „naturalnego” podporządkowania tej władzy. Władza istniałaby niezależnie od zgody na nią. W tym sensie zgoda na tę władzę nie jest, tak jak zgoda w ogóle, wyrazem wolnej woli. W rzeczywistości mamy do czynienia z formalnym uznaniem ich „naturalnego” podporządkowania.
Niektóre radykalne feministki postrzegają kobiety jako wyzyskiwaną klasę społeczną, analogicznie do marksistów postrzegających w ten sposób proletariuszy i proletariuszki [16]. W takiej optyce mężczyźni stanowią klasę wykorzystującą swoją pozycję w strukturze społecznej, by wyzyskiwać kobiety reproduktywnie (w sensie dwojakim: do wszelkich prac domowych, ale i do rodzenia dzieci [17]) czy seksualnie. Różne rodzaje przemocy stosowanej przez opresorów sprawiają, że grupa wyzyskiwana pozostaje w pozycji podporządkowanej. Jedną z teoretyczek wychodzących z tego założenia jest Dee Graham[18], która w swojej książce Loving to Survive zaproponowała pojęcie Societal Stockholm Syndrome, czyli społecznego syndromu sztokholmskiego. Pojęcie z dziedziny psychologii, które opisuje przywiązanie ofiary do swojego oprawcy, przeniosła na sytuację społeczną w kontekście relacji klasy kobiecej do męskiej.
Przywiązanie kobiet do mężczyzn, przestrzeganie męskich norm (w tym tych norm, które systematycznie deprecjonują dzieci płci żeńskiej) oraz performowanie kobiecości (próba przypodobania się mężczyznom, wypieranie się ich złości i empatia wobec mężczyzn) są wytworem Społecznego Syndromu Sztokholmskiego, w którym, na podstawowym poziomie, patrzenie na siebie oczami swoich oprawców jest niezbędną taktyką przetrwania [19].
W takim ujęciu relacji damsko-męskich idealna, prawdziwa zgoda jest niemożliwa.
Feministyczna krytyka zgody może wyrażać się również w bardziej tradycyjny dla myśli politycznej sposób. W Kontrakcie płci Pateman dokonuje rewizji teorii umowy społecznej, analizując autorów takich jak Hobbes, Locke i Jean-Jacques Rousseau, których prace stanowią podstawę refleksji nad zachodnim społeczeństwem [20]. Autorka uważa, że teksty tych klasyków myśli liberalnej uzasadniają istnienie patriarchalnego społeczeństwa w takim kształcie, w jakim znamy je dziś. Jak za Pateman zauważa polska filozofka, Katarzyna Guczalska:
Teorie umowy społecznej są narracjami patriarchalnymi. Na poziomie proklamacji, w społeczeństwach nowoczesnych obywatelstwo jest uniwersalne. Jest to jednak jedynie deklaracja. Kobiety rodzą się jako poddane, a ich podporządkowanie mężczyznom ma źródło w ich (rzekomo) dobrowolnej zgodzie[21].
To właśnie ta rzekomość dobrowolności zgody jest elementem, który sprawia, że podważa się jej ważność lub w ogóle zaistnienie. Kontraktualiści postrzegają ludzkie działanie jako rodzaj niewerbalnej zgody. Jest to motyw dostrzegalny między innymi u Hobbesa czy Samuela Pufendorfa: zakładają oni na przykład, że niemowlę, poddając się władzy rodzica, wyraża tym samym na tę władzę zgodę[22]. Tak szerokie ujęcie zgody w konsekwencji może stanowić usprawiedliwienie dla wszelkich nadużyć i przemocy wobec grup mniej uprzywilejowanych, na przykład kobiet, szczególnie w kontekście seksualnym.
Gwałt i seks a zgoda
Bardzo ważnym pojęciem, łączącym się ze zgodą seksualną jest gwałt. Współczesne polskie prawo za zgwałcenie uważa sytuację, w której dowiedziono brak wyrażenia zgody przez jedną ze stron. Jak zauważają polskie autorki, Joanna Piotrowska i Alina Synakiewicz, legislatorów nie interesuje sytuacja, w której ofiara została postawiona – przykładowo, czy była nagabywana do wykonania danej czynności przez wiele dni – jeśli zgoda została wyrażona, w świetle polskiego prawa nie mamy do czynienia z przemocą [23].
Catharine MacKinnon, w swojej pracy Towards a Feminist Theory of the State stwierdza, że gwałt jest „rdzennym elementem społecznego stanu kobiet”. Nie stanowi jedynie anomalii czy prawnego wykroczenia, ale systemową torturę, którą autorka porównuje do linczu [24]. Gwałt, tak jak i lincz, strukturalnie ma na celu utrzymywanie swojej ofiary w strachu, uległości i podporządkowaniu. Dodatkowo, jak zauważa MacKinnon, to, co w obrębie prawa uchodzi za gwałt, opiera się zazwyczaj na fallocentrycznym postrzeganiu seksualności. Głównym aktem gwałtu jest penetracja, nie zaś doświadczenie kobiety.
Męskocentryczne ustalenia legalistyczne kształtują powszechne postrzeganie przemocy seksualnej. Problematycznym okazuje się oddzielenie seksu od gwałtu. MacKinnon skrytykowałaby promowane przez współczesne feministki podejście, wedle którego „w gwałcie nie chodzi o seks, ale o kontrolę” [25] albo „w gwałcie chodzi o władzę, nie o seks” [26]. Kontrola, władza i seks nie tylko się nie wykluczają, ale i przenikają. MacKinnon zauważa, że męska seksualność, której integralną częścią w ramach patriarchatu jest przymus, do tego stopnia opanowała rzeczywistość relacji seksualnych, że gwałt może mieć charakter seksualny właśnie dlatego, że jest brutalny, że opiera się na kontroli [27].
Autorka reprezentuje podejście radykalne i bezkompromisowe wobec prawnych ujęć gwałtu. Jednocześnie jej dowodzenie w sprawie uznania gwałtu za dyskryminację ze względu na płeć stanowiły jeden z ważniejszych argumentów w głośnej rozprawie Meritor Savings Bank v. Vinson, która doprowadziła do zmiany amerykańskiego prawa. To właśnie na podstawie tej sprawy uznano molestowanie seksualne za naruszenie Ustawy o prawach obywatelskich.
Zgoda jest ważnym pojęciem również poza kontekstem prawnym, feministycznym i kontraktualistycznym. Termin ten ma duże znaczenie dla psychoanalityczek i to od tego wątku właśnie zacznę drugą część mojego artykułu.
Koniec cz. 1
Przypisy
[1] https://www.diggers.org/bibscans/cc-030a_m.jpg
[2] por. myśl Manegolda von Lutenbacha, patrz: J. Baszkiewicz, Myśl polityczna wieków średnich, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1998, s. 67.
[3] Definicje umowy społecznej:
- „Umowa społeczna – teoria polegająca na traktowaniu państwa, jako wyniku paktu, umowy zawartej między suwerennym władcą a poddanymi. Na przełomie XVII i XVIII wieku, wraz z rozwojem europejskich ustrojów absolutystycznych powstały różnorodne teorie, znane pod wspólną nazwą teorii umowy społecznej. Za prawzór tej idei, można uznać poglądy starożytnego filozofa Epikura, zaś nowożytnym ojcem tej teorii został uznany francuski myśliciel Jan Jakub Rousseau”. Zob. Mała encyklopedia wiedzy politycznej, pod red. Marka Chmaja i Wojciecha Sokoła, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2001, s. 397.
- „Umowa społeczna to centralne pojęcie w filozofii państwa Hobbesa, Locke’a, Rousseau. Idea ta opiera się na założeniu, że żyjące w stanie natury wolne jednostki dobrowolnie ułożyły się między sobą, aby razem stworzyć społeczeństwo oraz system władzy przez przeniesienie ich indywidualnych praw na wspólnego suwerena gwarantującego ogólna ochronę”. Zob. Słownik filozofii, pod red. Adama Aduszkiewicza, Świat Książki, Warszawa 2004, s. 518.
[4] T. Hobbes, Lewiatan, przeł. C. Znamierowski, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Kraków 1954 s. 111.
[5] J. Locke, Dwa traktaty o rządzie, przeł. Z. Rau, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1992, s. 232.
[6] Ibidem, s. 93
[7] Zob. G. Sharp, How nonviolent struggle works, The Albert Einstein Institution, East Boston 2013, s. 13.
[8] C. MacKinnon, Privacy and Equality: Notes on Their Tension, “La Revue Tocqueville” nr 21 (2), 2000, ss. 77–85.
[9] Locke uważał, że nie można się sprzedać dobrowolnie w niewolę: “Prawda zaś jest taka, że nie można zniewolić tego, kto ma otwarte oczy, i tyle rozumu, by zdać sobie sprawę, jak trudno jest dźwigać kajdany, niezależnie od tego, jak bardzo ktoś będzie się starał je wygładzić i nadać im połysk”, op. cit., s. 7.
[10] A. Synakiewicz, Chcę / Nie chcę. O zgodzie na seks, Grupa Ponton, Warszawa 2019, s. 3.
[11] UNESCO, International technical guidance on sexuality education: an evidence-informed approach, United Nations Educational, Scientific and Cultural Organization (UNESCO) 2018, ss.
[12] Kobiety Kobietom, Historia Manif, https://www.kobiety-kobietom.com/news/art.php?art=604 [dostęp 3.09.2021].
[13] A. Abad-Santos, The death of the girlboss, “Vox”, 2021, https://www.vox.com/22466574/gaslight-gatekeep-girlboss-meaning [dostęp 3.09.2021].
[14] Chelsea K. Egbert, Feminist Critiques of Consent, [Niepublikowana rozprawa doktorska], s. 51.
[15] C. Pateman, Women and Consent, Princeton: Political Theory 8 (2), Maj 1980, s. 153.
[16] Kobiety mają również organizować się jako klasa i wystąpić rewolucyjnie przeciw swoim wyzyskiwaczom. Tradycja mówienia o kobietach i mężczyznach jako antagonicznych klasach była popularną tendencją wśród teoretyczek radykalno- i materialno-feministycznych lat 80. XX wieku. Jedną z teoretyczek, która próbowała połączyć marksistowską i feministyczną teorię konfliktu klasowego była Silvia Federici. Podobną perspektywę obrały redaktorki i redaktorzy polskiego wydania Manifestu Komunistycznego z 2019 roku: “We wstępie do Manifestu można spokojnie zamienić „komunizm” na „feminizm”, a wnet wszystkie potęgi połączą się przeciw niemu: papież i prezydent, konserwatyści i liberałowie, radykałowie i policjanci, felietoniści i przedsiębiorczynie. Czy znaczy to, że feminizm jest potęgą?”.
[17] Feministki operaistyczne zajmujące się teorią reprodukcji społecznej jak np. T. Bhattacharya, również zwracają uwagę na problem wyzyskiwania kobiet w pracy reprodukcyjnej. Dopatrują się one jednak źródeł tego wyzysku przede wszystkim w systemie kapitalistycznym (patrz: Bhattacharya, T., What is social reproduction theory?, https://socialistworker.org/2013/09/10/what-is-social-reproduction-theory [data dostępu: 27.04.2020]).
[18] D. Graham, Loving to Survive, NY: New York University Press, Nowy Jork 1994, ss. 127–166
[19] C. Egbert, op. cit., s. 105.
[20] C. Pateman, Kontrakt płci, przeł. J. Mikos, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2014.
[21] K. Guczalska, Carole Pateman i feministyczna dekonstrukcja umowy społecznej, „Civitas. Studia z filozofii i polityki” nr 21, 2017, s. 198.
[22] C. Pateman, Kontrakt płci, przeł. J. Mikos, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2014, s. 134.
[23] J. Piotrowska, A. Synakiewicz, Dość milczenia. Przemoc seksualna wobec kobiet i problem gwałtu w Polsce, Fundacja Feminoteka, Warszawa 2011, s. 30.
[24] C. MacKinnon, Towards a Feminist Theory of the State, Harvard University Press, 1991, s. 172.
[25] D. Witt, W gwałcie nie chodzi o seks, ale o kontrolę, “Express Bydgoski Plus”, 2021, https://plus.expressbydgoski.pl/w-gwalcie-nie-chodzi-o-seks-ale-o-kontrole-to-jej-utrata-powoduje-najwieksza-traume-rozmowa-z-autorkami-ksiazki-gwalt-polski/ar/c6-15384326 [dostęp: 4.09.2021].
[26] J. Filipovic, Rape is about power, not sex, “The Guardian” 2013 https://www.theguardian.com/commentisfree/2013/aug/29/rape-about-power-not-sex [dostęp: 8.09.2021].
[27] C. MacKinnon, op. cit., ss. 173-174.