Trend dotyczący reprezentacji mniejszości w środkach masowego przekazu od kilku lat rośnie w siłę. W wielu książkach, filmach, serialach czy grach coraz częściej pojawiają się wątki związków par jednopłciowych, osób z niepełnosprawnościami; możemy obserwować coraz więcej przedstawicieli i przedstawicielek mniejszości etnicznych, narodowych czy religijnych. Niestety, sama reprezentacja może być nie tylko zjawiskiem niewystarczającym, by faktycznie przyczynić się do emancypacji danej grupy, a nawet, w niektórych przypadkach, może działać przeciwko niej. Jednym z przykładów szkodliwej reprezentacji może być przedstawianie dyskryminowanej grupy w sposób stereotypowy, prześmiewczy lub sprowadzający jej istnienie do cech odróżniających ją od reszty społeczeństwa (jak seksualność, etniczność czy niepełnosprawność).
Ciekawym przypadkiem w tej perspektywie okazuje się przedstawienie lesbijek. Jest to mniejszość niedoreprezentowana w kulturze popularnej, nawet w ramach już niedoreprezentowanej grupy mniejszości seksualnych. Gdy natomiast lesbijskie postacie trafiają do scenariusza, ich związki przedstawiane są w infantylny bądź przeseksualizowany sposób.
Co może wydawać się zaskakujące, istnieje jedno medium, w którym lesbijki od wielu dekad są nadreprezentowane. Dlaczego grupa kobiet, rozpoczynająca skrótowiec LGBT tak często pojawia się w pornografii, a tak rzadko znajduje się w światłach reflektorów gdy mowa o wszystkich innych sferach życia?
Początki widoczności
Choć w Polsce temat ten wówczas niemalże nie istniał, początki ruchu lesbijskiego sięgają już lat 50. ubiegłego wieku, a swoją dojrzałą formę osiągnął w latach 70. XX w. jako odłam feminizmu drugiej fali w Stanach Zjednoczonych. Ruch lesbijski był odpowiedzią zarówno na seksizm i mizoginię wewnątrz ruchu na rzecz emancypacji osób LGBT, jak i na homofobię i lesbofobię w ruchu feministycznym [1]. Niektóre lesbijki opowiadały się wręcz za separatyzmem, czyli sposobem życia, który dąży do możliwie najradykalniejszej odrębności od mężczyzn. Starały się żyć i mieszkać tylko w lesbijskich społecznościach, spędzać czas wyłącznie z kobietami, wydawać swoje pieniądze tylko wspierając inne lesbijki. Słowa Ti Grace Atkinson „Feminizm jest teorią, a lesbijstwo praktyką” obrazowały pogląd wielu ówczesnych działaczek, które uważały, że zawieranie związków romantycznych między kobietami jest naturalnym następstwem feminizmu [2].
Lesbijski feminizm jest często uważany za jeden z najbardziej radykalnych nurtów feminizmu, a separatyzm czasem uznaje się nawet za całkiem oddzielny ruch. Oczywiście, wiele elementów ówczesnego aktywizmu można poddawać krytyce – jak na przykład podejście separatystek do problematyki klasowej bądź rasowej. Nie można im jednak odmówić ogromnego wpływu na ruch feministyczny. Lesbijki nie miały mężów ani dzieci, w czasach kiedy małżeństwo i macierzyństwo wydawało się podstawową funkcją ich płci. Dzięki temu mogły niemalże całkowicie poświęcić się walce o prawa kobiet, podchodząc do niej bezkompromisowo i rewolucyjnie. Walczyły z patriarchatem, homofobią, heteroseksizmem, a przede wszystkim z mizoginią.
Częścią lesbijskiego feminizmu była krytyka heteroseksualnych relacji, jako tych, w których równość między partnerami nie jest możliwa ze względu na przewagę mężczyzny nad kobietą wynikającą z patriarchatu. Dlatego właśnie z ruchu lesbijskiego w latach 70. w Stanach Zjednoczonych wyłonił się odłam feminizmu antypornograficznego, na którego czele stanęły dwie abolicyjne działaczki — Andrea Dworkin i Catharine MacKinnon. Ruch antypornograficzny przejął od ruchu lesbijskiego wiele założeń, a przede wszystkim walczył z pornografią jako formą męskiej dominacji nad kobietami [3]. Konflikt, który toczył się w latach 70. i 80. pomiędzy feministkami seks-pozytywnymi a tymi sprzeciwiającymi się pornografii nazywany jest „Wojnami o seks” (ang. sex wars) lub właśnie „Lesbijskimi wojnami o seks”, co podkreśla rolę lesbijek w ruchu anty-pornoraficznym.
Niewidzialna polska lesbijka
Za oceanem lesbijki stanowiły ważną część ruchu feministycznego, dlaczego więc w Polsce tak mało o nim wiemy? Powodów można się doszukiwać w geopolitycznym położeniu naszego kraju — dzięki żelaznej kurtynie ominęła nas nie tylko druga fala feminizmu, ale też szeroko pojęte ruchy wolnościowe i emancypacyjne, w tym ruch na rzecz mniejszości seksualnych. Obecnie sytuacja jest zgoła inna. Chociaż Polska uchodzi za jeden z najbardziej homofobicznych krajów europejskich, tematyka mniejszości seksualnych zaczyna przyjmować się również na naszym podwórku. Ciężko jednak nie odnieść wrażenia, że gdy mowa o ruchu LGBT w Polsce uwaga dużo częściej skupia się na gejach, niż na lesbijkach — zarówno ze strony prawicowych moralizatorów straszących obyczajowym upadkiem, jak i ze strony fajnopolackich liberałów, którzy z radością tworzą memy odnoszące się do słów Romana Dmowskiego o najbardziej męskim rodzaju seksu, czyli takim, w którym bierze udział dwóch mężczyzn.
A co z homoseksualnymi kobietami? Nie są one oczywiście zupełnie niewidoczne. Od kilku lat feministyczne działaczki i akademiczki często przypominają kobiecą relację romantyczną polskiej XIX-wiecznej pisarki, Marii Konopnickiej z malarką i działaczką na rzecz praw kobiet Marią Dulębianką. Natomiast współcześnie w środkach masowego przekazu możemy obserwować wioślarkę i medalistkę olimpijską Katarzynę Zillman, a w 2018 ukazał się serial „Kontrola” poruszający tematykę romantycznych związków między kobietami. Reprezentacji dostarczają też media społecznościowe, gdzie można znaleźć konta edukacyjne bądź lifestylowe prowadzone przez pary lesbijek. Próby zwiększania widoczności homoseksualnych kobiet w polskim życiu publicznym jak najbardziej mają więc miejsce, jednak nadal ich reprezentacja ogranicza się do określonej wąskiej kategorii lesbijek.
Jak mówi Agnieszka Małgowska ze Stowarzyszenia SISTRUM w wywiadzie o znaczącym tytule „Czy w feminizmie jest miejsce dla lesbijek?” widoczność nie jest przywilejem każdej z nich:
„Lesbijek en masse nadal nie widać. Widać przede wszystkim te wpisujące się w neoliberalny wzorzec, czyli takie, które są ładne, młode, dynamiczne, te, które sobie świetnie radzą na Instagramie czy TikToku, i robią atrakcyjne rzeczy — osadziły się w mainstreamie” [4].
Jak zauważa jednak Małgowska, na czele Strajku Kobiet w 2020 roku, stanęła właśnie lesbijka, Marta Lempart. Co więcej, jest ona lesbijką niewpisującą się w instagramowe standardy i to nie tylko pod względem fizycznym: jest bezkompromisowa, głośna, nie przebiera w słowach, bywa wulgarna, walczy o prawa kobiet. Mimo tego działaczka SISTRUM przyznaje, że Lempart nadal reprezentuje głównie grupę kobiet o neoliberalnych poglądach:
„W naszej tęczowej społeczności rządzi neoliberalizm. Organizacje są tworzone jak korporacje. Masz być sprawna, atrakcyjna i kosmopolityczna. Marta Lempart reprezentuje przede wszystkim neoliberałki” [4].
Chociaż wizerunek Marty Lempart odstaje od lukrowanego obrazu lesbijki, jej przykład stanowi wyjątek potwierdzający regułę. Zazwyczaj bowiem lesbijki, jeśli już pojawiają się w przestrzeni publicznej, wpisują się w neoliberalny wizerunek kobiety: są piękne, bogate, zaradne, dynamiczne. Jednak taki obraz to nie tylko fantazja liberalnego feminizmu, ale też idealne odwzorowanie męskiego wyobrażenia na temat kobiecości. Male gaze, czyli męskie spojrzenie jest też bardzo ważne w kontekście pornografii, gdzie lesbijki — w przeciwieństwie do pozostałych obszarów życia społecznego — wydają się „cieszyć popularnością”.
Lesbijki męskim okiem
Nie jest tajemnicą, że pornografia, jak każda inna gałąź przemysłu seksualnego, fetyszyzuje osoby należące do społeczności LGBT, a zwłaszcza lesbijki i kobiety biseksualne. Na przestrzeni wielu lat i w różnych krajach, hasło „lesbian” utrzymuje się na pozycji najpopularniejszego bądź jednego z najpopularniejszych haseł wyszukiwanych na stronach pornograficznych, w tym na najbardziej znanym portalu Pornhub [5].
Zarówno w Polsce, jak i za granicą, seksualizowanie lesbijek przez heteroseksualnych mężczyzn wydaje się powszechne. Można zaobserwować to chociażby w postawie radnego Platformy Obywatelskiej, Roberta Węgrzyna, który w 2011 roku stwierdził na antenie TVN: „Z gejami to dajmy sobie spokój, ale z lesbijkami, to chętnie bym popatrzył”. Natomiast w 2017 roku świat obiegły rewelacje cypryjskiego naukowca, Menelaosa Apostolou, który twierdził, że lesbijki istnieją tylko dlatego, że podnieca to mężczyzn.
Chociaż wywody Apostolou są oczywiście absurdalne, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że męska fiksacja na punkcie lesbijskiego seksu jest bardzo intensywna, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że obecność lesbijek nie jest uznawana w żadnej innej sferze życia, poza pornografią. Za dowód na ten stan rzeczy niech posłuży fakt, że w 2019 roku firma Google, pod naciskiem społecznym, zmieniła algorytm wyszukiwania hasła „lesbian” i „lesbijka”. Do tej pory, po wpisaniu tego hasła wynikami wyszukiwania były jedynie filmy pornograficzne, zamiast rzeczowych, bądź jakichkolwiek innych, informacji na temat lesbijek.
Lesbijska pornografia jest popularna zarówno w przypadku kobiet, jak i mężczyzn. Zainteresowanie to jest zastanawiające głównie w przypadku tych drugich. Fiksacja na punkcie aktu seksualnego, do którego (przynajmniej w teorii) nie są zaproszenie, budzi wiele niepokojących pytań. Niektórzy opiniotwórcy twierdzą, że to po prostu podwojenie bodźca – zamiast jednego przedmiotu pożądania, widz ma przed sobą dwa takie przedmioty. Prawda wydaje się jednak bardziej zawiła.
Andrea Dworkin, amerykańska radykalna feministka, w swojej książce „Pornography. Men possessing women” już w 1981 roku opisywała to, jak przedstawianie lesbijskich treści erotycznych jest skierowane pod męskiego odbiorcę:
„Fotografia nie dokumentuje lesbijskiego aktu miłosnego; w rzeczywistości ledwie go przypomina. Symboliczna rzeczywistość fotografii nie tkwi w relacji między dwiema kobietami, która nie tylko nie nakierowuje na rozpoznanie do lesbijskiego erotyzmu, ale wręcz uniemożliwia uznanie jego autentyczności, a nawet istnienia. […] Jest ostatecznym hołdem dla męskiej władzy: mężczyzny nie ma w pokoju, ale kobiety są tam dla jego przyjemności. […] Lesbijka jest skolonizowana, zredukowana do wariantu kobiety-obiektu seksualnego, używanego do zademonstrowania i udowodnienia, że męska władza przenika i wdziera się nawet w prywatne schronienie wśród samych kobiet” [6].
Safonki o pornografii
To, co Dworkin pisała o przedstawiającym lesbijki kadrze, pozostaje prawdziwe ponad 50 lat później, jeśli chodzi o lesbijską pornografię. Pornografia lesbijska bowiem nie jest skierowana do lesbijek; nie pokazuje prawdziwego aktu seksualnego pomiędzy dwiema kobietami, lecz jest raczej wynikiem fantazji męskiego, heteroseksualnego odbiorcy na temat tego, jak taki akt miałby wyglądać. Amerykański portal Vice zapytał prawdziwe lesbijki o to, co sądzą o lesbijskiej pornografii, a co ważniejsze — jaki ma ona wpływ na ich relacje. Artykuł wskazuje między innymi na brak autentyczności:
„Po 20 sekundach lesbijskiego porno możesz odnieść wrażenie, że lesbijki nie myślą o niczym innym, niż wielkie dilda i nożycowanie. Mnóstwo nożycowania. Ale są to fantazje zaprojektowane i wyselekcjonowane przez mężczyzn i mają niewielkie przełożenie na to, jak wygląda rzeczywisty [lesbijski] seks”.
Wypowiadające się kobiety zwróciły również uwagę na to, jak mężczyźni, którzy wiedzę o lesbijskich relacjach czerpią z pornografii, postrzegają relacje damsko-damskie:
„[Pornografia] promuje pewien stereotyp, zwłaszcza wśród heteroseksualnych mężczyzn. Powinni patrzeć na nas i szanować nas, nasze związki, ale zamiast widzieć dwoje zakochanych ludzi, widzą dwie lesbijki, które cały czas się nożycują”.
„Myślę, że to dewaluuje nasze relacje. Na przykład, byłam kiedyś na imprezie, całowałam się z moją ówczesną dziewczyną, a jakiś koleś podszedł do nas i powiedział nam, że to było podniecające. Tak jakbyśmy całowały się dla niego, a nie dlatego, że byłyśmy w związku”.
Zauważono również, że filmy pornograficzne nie ukazują dużej dawki intymności i czułości, charakterystycznej dla kobiecych relacji. Oczywiście, nie tylko lesbijska pornografia przedstawia nieprawdziwy obraz seksu — twierdzenie to jest prawdą dla wszystkich jej rodzajów. W odpowiedzi na brak realizmu w filmach pornograficznych i na tworzenie ich według wspomnianego wcześniej „męskiego spojrzenia” powstała tzw. queerowa postpornografia. Miała ona w swoich założeniach pokazywać seksualność osób, których ciała nie mieszczą się w mainstreamowym kanonie piękna, skupiając się na relacjach nieheteronormatywnych, odbiegających od patriarchalnych standardów.
Fantazja i rzeczywistość
Wiara w zmianę postrzegania kobiecych ciał dzięki queerowej czy feministycznej pornografii wydaje się jednak myśleniem życzeniowym. Powszechna dostępność, nastawienie na zysk oraz wykorzystywanie mechanizmów uzależnienia, które cechują mainstreamową pornografię, sprawiają, że wizja masowego etycznego porno nie jest osiągalna. Te aspekty pornografii analizują m.in. artykuły Czyje porno, czyj feminizm? [7],Mit queerowej emancypacji w przemyśle seksualnym [8] oraz Co robi porno w mediach społecznościowych? [9].
Można się wręcz pokusić o pytanie, czy w tak przemocowym, patriarchalnym i stworzonym dla męskiej przyjemności przemyśle, jakim jest przemysł pornograficzny, może istnieć inne „spojrzenie” od „męskiego spojrzenia”? W queerowej pornografii czy postpornografii nadal dominują osoby atrakcyjne i zadbane — nawet jeśli odrobinę odbiegają od stereotypowych standardów płciowych i jeśli występują w nieco innej estetyce. Odwołując się do słów Audre Lorde „nie zburzysz domu pana przy użyciu jego własnych narzędzi”, można stworzyć analogię: nie obalisz męskiego spojrzenia przy użyciu pornografii. Nie można walczyć z patriarchatem wewnątrz przemysłu, który opiera się na krzywdzie kobiet, a służy męskim zachciankom.
Obrońcy pornografii często podnoszą argument, że samo kreowanie nieprawdziwego obrazu seksu czy ludzkiego ciała nie jest niczym złym, bo to zwykła fantazja – wyobrażenie pojawiające się w głowie odbiorcy. Wystarczy zapewnić widzom odpowiednią edukację seksualną, by uświadomić im, że obraz, który mają przed oczami, najczęściej nie pokrywa się z realiami życia erotycznego. Ta prosta recepta zupełnie ignoruje dwie kluczowe kwestie.
Po pierwsze, dla kobiet, które uczestniczą w nagraniach, nie jest to fantazja, a rzeczywistość. Nadużywanie narkotyków na planie, zmuszanie do ekstremalnych scen, przekraczanie granic, bicie, gwałty i poniżanie – z tym spotykają się „aktorki” w tych produkcjach [11] [12]. Widz nigdy nie ma stu procent pewności, czy ogląda ofiary handlu ludźmi [13].
Po drugie, nie uwzględnia faktu, że pornografia odbija się nie tylko na świadomości, ale przede wszystkim na podświadomość mężczyzn i utrwala w nich przemocowe preferencje. Jeśli pornografia sama w sobie ma siłę przyciągania narkotyku, a dla widza wydaje się małym „przestępstwem bez ofiar”, nic nie hamuje jej bezrefleksyjnego przyswajania. Tak właśnie dzieje się obecnie. Liczne badania potwierdzają, że pornografia ma wpływ na większą częstotliwość przemocy i agresji wobec kobiet [10], chociaż edukacja seksualna i „etyczne” alternatywy są dostępne w internecie od wielu lat.
Konsekwencje pornografizacji lesbijek
Wspomniane przemoc i agresja odbijają się oczywiście również na lesbijkach. Przykładem takiej przemocy może być głośne wydarzenie z londyńskiego autobusu w 2019 roku. Dwie homoseksualne kobiety zostały otoczone przez grupę ponad czterech agresywnych mężczyzn. Agresorzy rzucali komentarze o lesbijskim seksie i próbowali wymusić na kobietach, by się pocałowały, a oni mogli na nie popatrzeć. Gdy te odmówiły, napastnicy wszczęli szarpaninę i dotkliwie pobili przestraszoną parę. Po zdarzeniu pobite kobiety wypowiadały się na temat szkodliwości pornografii i fetyszyzacji lesbijskich relacji. Wyraziły również strach o swoje bezpieczeństwo.
Mimo że od lat 70. minęło już sporo czasu, dyskryminacja wobec lesbijek nie tylko ma się dobrze, ale i przybiera nowe formy. Czy jako ruch feministyczny możemy zaoferować tej grupie kobiet jedynie zmianę obrzydliwie seksualizującej pornografii na trochę bardziej „estetyczną”? Czy może powinnyśmy raczej starać się odzyskać chociaż część lesbijskiej kultury, myśli ideowej i politycznej? Jako feministki jesteśmy lesbijkom winne nie tylko walkę o prawo do legalizacji związków jednopłciowych, ale też walkę o taką widoczność w życiu publicznym, która nie będzie ich egzotyzować. Homoseksualne kobiety zasługują, by rozpoznawać je jako ludzi — jako kobiety, matki, pracownice i działaczki, a nie jako kawałek mięsa służący zaspokojeniu męskich fantazji.
Bibliografia
[1] Gilmore S.,Collinson A. Lesbian Feminism w: Encyclopedia of Lesbian, Gay, Bisexual and Transgender History in America. (2004). Dostęp: https://www.encyclopedia.com/social-sciences/encyclopedias-almanacs-transcripts-and-maps/lesbian-feminism
[2] Srinivasan, A. (2021). Kto przegrał wojny o seks?. Machina Myśli, tłum. Nadiia Janiczak. Dostęp: https://machinamysli.org/kto-przegral-wojny-o-seks/
[3] McBride A. (2008). Lesbian History, University of Michigan. Dostęp: https://archive.ph/20120719152558/http://sitemaker.umich.edu/lesbian.history/the_sex_wars
[4] Grabania J. (2022). Czy w feminizmie jest miejsce dla lesbijek? Wywiad Z Agnieszką Małgowską z SISTRUM, Interia.pl. Dostęp: https://styl.interia.pl/spoleczenstwo/news-czy-w-feminizmie-jest-miejsce-dla-lesbijek-wywiad-z-agnieszk,nId,5877724
[5] Pornhub Insights. (2017). Celebrating 10 Years of Porn.. and Data!. Pornhub.com. Dostęp: https://www.pornhub.com/insights/10-years (15.04.2024)
[6] Dworkin A. (1981). Pornography: Men Possessing women. Putnam. ss. 46-47
[7] Shlayen M. (2013). Czyje porno, czyj feminizm?. Stowarzyszenie Bez, tłum. Anna Trochim. Dostęp: https://stowarzyszeniebez.org/czyje-porno-czyj-feminizm/
[8] Damps K., Trybus O., Korczak G. (2022). Mit queerowej emancypacji w przemyśle seksualnym, Stowarzyszenie Bez. Dostęp: https://stowarzyszeniebez.org/mit-queerowej-emancypacji/
[9] Chorzewska-Rubik P. (2024). Co robi pornografia w mediach społecznościowych?. Stowarzyszenie Bez. Dostęp: https://stowarzyszeniebez.org/pornografia-w-mediach-spolecznosciowych/
[10] Upton J., Hazell A., Abbott R., Pilling K. (2020). The relationship between pornography use and harmful sexual attitudes and behaviours. Government Equalities Office. Dostęp: https://assets.publishing.service.gov.uk/media/606dc23be90e074e54965bda/The_Relationship_between_Pornography_use_and_Harmful_Sexual_Attitudes_and_Behaviours-_literature_review_v1.pdf
[11] Majewska M. (2022). Czy przemysł pornograficzny we Francji przeżywa swój moment #MeToo?. Stowarzyszenie Bez. Dostęp: https://stowarzyszeniebez.org/przemysl-pornograficzny-francja/
[12] Leonia (2011). Robią to, bo lubią? Stowarzyszenie Bez, Dostęp: https://stowarzyszeniebez.org/robia-to-bo-to-lubia/
[13] Dines G. (2021). Pornografia i handel ludźmi. Odkrywanie powiązań, tłum. Marlena Bułanow. Stowarzyszenie Bez: https://stowarzyszeniebez.org/pornografia-i-handel-ludzmi/