Był sobie kiedyś ruch kobiecy. Dowiedziałam się o nim, czytając wydanie wyzwolonego Rat [1], gazety odbitej z rąk wcześniejszych zarządców przez Robin Morgan i cały kolektyw nieustraszonych kobiet, które nad nią pracowały. W wyzwolonym Rat czytałam, że jeśli istnieje coś, co uniemożliwia kobietom równy udział w społeczeństwie; coś, co oczernia kobiety i przemilcza ich wkład; coś, co nie traktuje kobiet poważnie i je patronizuje, to niezależnie od tego, co jeszcze to coś robi dodatkowo, musi zostać co najmniej publicznie odrzucone, a w najlepszym razie – przejęte i przekształcone. Nie słyszałam w tym czasie głosów, że feministki ocenzurowały Rat, choć bez wątpienia niektórzy tak myśleli. Dla mnie było tak, jakby to mówili.
Potem pojawił się ruch kobiecy, który krytykował tak społecznie uwarunkowane (nie naturalne czy nadane przez Boga, czy nawet wywodzące się z Kongresu) akty jak gwałt jako przemoc mężczyzn wobec kobiet; jako formę terroryzmu seksualnego. Krytykował wojnę jako formę męskiej ejakulacji. Krytykował małżeństwo i rodzinę jako instytucjonalne tygle męskiego przywileju, a orgazm pochwowy jako masową, histeryczną, instynktowną reakcję na zagrożenie. Krytykował pojęcie merytoryczności jako domyślnie stronnicze pod względem płci, klasy i rasy. Krytykował nawet baśnie.
Kiedy ruch ten krytykował gwałt, tak naprawdę krytykował gwałcicieli i punkt widzenia, który postrzegał gwałt jako seks. Kiedy krytykował prostytucję, tak naprawdę krytykował jej klientów i sutenerów oraz punkt widzenia zakładający, że kobiety rodzą się po to, by sprzedawać seks. Kiedy krytykował kazirodztwo, krytykował tych, którzy nam to robili, i punkt widzenia, który sprawiał, że nasza bezbronność i wymuszone milczenie wydały się seksowne. Kiedy krytykował pobicia, krytykował napastników i punkt widzenia uznający przemoc za wyraz miłości. Nikt nie myślał, że krytykując te praktyki, ruch krytykował ich ofiary.
Krytykował również koncepcje uważane za święte, takie jak wybór. Robił to jednak z perspektywy materialnej egzystencji kobiet, czyli naszej rzeczywistości. Był to ruch, który wiedział, że kiedy warunki materialne odbierają Ci 99% twoich możliwości, nie ma sensu nazywać pozostałego procenta – tego, co finalnie zrobisz – twoim wyborem. Ten ruch nie dał się zwieść pojęciom takim jak zgoda. Wiedział, że kiedy przemoc jest znormalizowaną częścią seksu, kiedy „nie” oznacza „tak”, kiedy strach i rozpacz doprowadzają do cichego przyzwolenia, a przyzwolenie to jest brane za zgodę, zgoda ta nie jest pojęciem, które ma jakiekolwiek znaczenie [2].
Ruch ten krytykował również koncepcje, które przejęłyśmy i uczyniłyśmy własnymi, takie jak równość. Wiedział, że sposób, w jaki definiowano równość, opierał się nie tylko na pozbawionej znaczenia symetrii, pustej równoważności, ale także na tym, że definiowano ją zgodnie z męskim standardem. Wiedział, kiedy powiedzieć stop, gdy mówiono, że możesz być tylko albo być jak mężczyźni, albo od nich odstawać. Jeśli byłaś jak mężczyźni, byłaś równa ich standardom; jeśli byłaś zaś inna, odstawałaś od tych standardów. Tak więc ten właśnie ruch powiedział: jeśli tym właśnie jest równość, to my jej nie chcemy.
Krytykował on również obowiązującą koncepcję wolności, zwłaszcza wolności seksualnej, demaskując ją jako przykrywkę dla wolności do nadużyć. Kiedy ludzie przy władzy bronili opresjonowania kobiet jako swojej wolności, ruch ten wiedział, że tym, czego naprawdę bronili była przyjemność płynąca z władzy. To był ruch, który był krytyczny wobec wolność do opresji, a nie taki, który uważał, że jako kobiety będziemy wolne, gdy tej wolności będzie po prostu więcej.
Niektóre nieustraszone dusze krytykowały nawet miłość, twierdząc, że jest to żądza samounicestwienia, która wiąże kobiety z ich uciskiem. Ostatecznie, i za wielką cenę, niektóre krytykowały seks, a w tym instytucję stosunku płciowego, jako strategię i praktykę podporządkowania.
Wszystkie te krytyki podszyte były krytyką abstrakcji jako strategii męskiej hegemonii. Był to ruch, który zawsze chciał wiedzieć, jaka jest faktyczna sytuacja kobiet. Gdzie był kobiecy „wybór”? Gdzie była kobieca „zgoda”? Gdzie była równość – taka, jak ją definiują kobiety? Co oznaczała wolność dla kobiet? Kiedy więc krytykowałyśmy męską rzeczywistość, w każdym jej elemencie doszukiwałyśmy się fiuta. Odkryłyśmy, że abstrakcja jest przykrywką dla realnej upłciowionej rzeczywistości. Na tej podstawie ruch ten wytworzył systematyczną, bezwzględną, głęboko materialną i empirycznie rygorystyczną krytykę zdominowanej przez mężczyzn rzeczywistości kobiet oraz wyświechtanych abstrakcji, które sprawiały, że nie wydawała się ona zdominowana przez mężczyzn. W trakcie tego procesu ruch odkrył głębokie powiązania między rasą, klasą i opresją seksualną i zajął się nimi nie jako tematem pobocznym czy przypisem, ale dlatego, że były one kluczowe. To był ruch, który mówił, że każda sprawa jest również sprawą kobiet, a każde miejsce jest miejscem kobiet.
Był to również ruch, który protestował przeciwko konkursowi piękności Miss America i filmowi Snuff [3] i rozumiał co je łączyło. Rozumiał, że zarówno używanie jak i nadużywanie seksualnego uprzedmiotowienia kobiet to dwa oblicza tego samego problemu. Logiką obu jest sprowadzenie osoby do roli obiektu seksualnego. Miss America to gra wstępna, przekształcenie kobiety w zabawkę. Snuff to konsumpcja, zmieniająca kobietę w zwłoki.
Był to ruch, który dewastował uprzedmiotawiające plakaty. Maszerował, składał petycje, organizował się, przeklinał Wall Street i wywracał Pentagon do góry nogami, wytaczał pozwy, wykorzystywał wszystko, co nawinęło mu się pod ręce. Jak mówiła Monique Wittig, niepowodzenia przekuwał w pomysły.
Dlaczego to wszystko robiłyśmy? Wydaje mi się, że robiłyśmy to, bo byłyśmy ruchem, który doceniał kobiety. Kobiety miały znaczenie. Nie obejmowałyśmy jednak w tej kwestii stanowiska defensywnego. Kiedy kobiety były krzywdzone, ruch stawał w ich obronie. Indywidualnie i grupowo, organizował i otwierał schroniska oraz grupy złożone z kobiet, działające dla wszystkich kobiet: bitych, ocalałych z kazirodztwa, prostytutek. Robiłyśmy to nie dlatego, że te kobiety były uważane przez społeczeństwo za „złe”, za wyjęte spod prawa czy odtrącone. Robiłyśmy to, ponieważ to, co im robiono, było systematycznym aktem władzy wymierzonym w każdą z nas, choć to one brały na siebie jego ciężar. To nie była sentymentalna identyfikacja. Wiedziałyśmy, że cokolwiek można było zrobić im, można było, robiono i być może będzie zrobione nam. My też byłyśmy nimi.
Był to ruch, który we wszystkim stawał po stronie kobiet. We wszystkim zadawał pytanie: „czy to jest dobre dla kobiet?”. Każda z kobiet była w jakiś sposób wszystkimi kobietami. Każda skrzywdzona kobieta była naszym priorytetem. Był to ruch głęboko kolektywistyczny. W tym ruchu, kiedy mówiłyśmy „my, kobiety”, nie było to pustym frazesem. Nie oznaczało to, że wszystkie musimy być takie same, aby być częścią tego wspólnego stanu. Na tym w istocie polegał geniusz, jeden z wyjątkowych wkładów tego ruchu: opierał swoją jedność zarówno na różnorodności, jak i na podobieństwach. Nie zakładał, że wspólnota oznacza identyczność.
Był to ruch, w którym ludzie rozumieli potrzebę odważnych działań w życiu codziennym, rozumieli, że feminizm nie jest lepszą ofertą czy gwarancją bez ryzyka, lecz zdyscyplinowaniem wrogiej rzeczywistości. Mówienie, że to, co prywatne jest polityczne, oznaczało między innymi, że to, co robimy na co dzień, ma znaczenie. Oznaczało to, że stajemy się tym, czemu się nie opieramy. To, co osobiste i codzienne rozumiane było jako część porządku politycznego, który organizowałyśmy, aby wprowadzić zmiany jako część naszego politycznego programu. Postrzeganie sfery osobistej jako politycznej nie oznaczało, że to, co cię podnieca, ma stać się podstawą promowanej przez Ciebie polityki.
Czułyśmy też i rozumiałyśmy, jak sądzę, odpowiedzialność wobec wszystkich kobiet. Sprzeciwiałyśmy się kobiecej niewidzialności, kładłyśmy nacisk na kobiecą godność, kwestionowałyśmy wszystko, co rozwijało się kosztem kobiet. Przede wszystkim ruch ten wierzył w zmianę. Zamierzał przekształcić język, społeczność, życie i ducha, i ciała, i umysłu, definicje cielesności i inteligencji, lewa i prawa, dobra i zła oraz kształtu i istoty władzy.
Losy tego naszego ruchu nie były usłane różami. Miał on jednak na celu zmianę oblicza tej ziemi. Wiedział, że poświęcenia są konieczne. Co najważniejsze jednak wiedział, że wciąż nie mamy jeszcze tego, czego potrzebujemy i wierzył, że możemy to zdobyć.
To właśnie ten ruch nauczył mnie wszystkiego, co teraz wiem.
Wtem coś się stało. Lub zaczęło się dziać, lub działo się przez cały czas, choć niektóre z nas to przeoczyły. Pierwszy raz zauważyłam to coś przy okazji projektu poprawki do konstytucji dotyczącej równouprawnienia [Equal Rights Amendment, lub w skrócie: ERA, przyp. tłum.]. Powiedziano nam, że możemy, a nawet powinnyśmy uzyskać tę poprawkę, jako że równość płci w świetle prawa tak naprawdę niewiele daje, niczego tak naprawdę nie zmienia, a już z pewnością nie zmieni niczego w kwestiach fundamentalnych. To, co ruch określał jako wszechobecny, pierwotny ucisk i wyzysk kobiet przez mężczyzn, przekształciło się wówczas w zło zwane „klasyfikacjami prawnymi opartymi na płci”. Nagle równość płci miała zajmować się zmianą właśnie tego. Zgodnie z tą koncepcją równości płci, dano nam do wyboru bycie takimi samymi jak mężczyźni – wybór lewicy – lub innymi niż mężczyźni – wybór prawicy. Wmówiono nam, że wybór lewicy jest zdecydowanie lepszy i stanowi jedyną drogę do prawdziwej równości. W związku z tym tak zwana neutralność płciowa – ignorowanie tego, co jest jawnie czynione kobietom i ignorowanie tego, kto to robi – została nazwana stanowiskiem feministycznym. Nie trafiłam na nikogo, kto kontestowałby fakt, że zgodnie z tym podejściem do ERA tak czy inaczej operacjonalizowaliśmy męski standard, tak czy inaczej nie było to tym, czego ruch oczekiwał mówiąc o równości. W oparciu o tę analizę strategia zawarta w Poprawce, oznaczała, że równość płci można uczynić niezagrażającą hierarchicznemu status quo, a wciąż pozostanie realna. Takie podejście nigdy nie identyfikowało męskiej dominacji jako czegoś, z czym należy się zmierzyć. Przedstawiało zaś niezwykły spektakl (który, szczerze mówiąc, uważałam za upokarzający) feministek żarliwie zaprzeczających temu, że równość płci mogłaby coś faktycznie zmienić, a jednocześnie pilnie do niej dążących.
Wtedy zaczęłam łączyć to z ówczesnymi wydarzeniami związanymi z aborcją. Podczas gdy ruch kobiecy krytykował granicę między tym, co publiczne, a tym, co prywatne i zidentyfikował to, co prywatne jako pierwotną sferę podporządkowania kobiet, sprawa Roe v. Wade [5] zdekryminalizowała dostęp do aborcji jako część prawa do prywatności. Ruchowi, który wiedział, że to, co prywatne, jest przykrywką dla naszego stanu publicznego, nagle powiedziano – i mówi się – że prawo do aborcji jest naszym prawem do tej samej prywatności. Jeśli zapomniałaś, co do czego doszedł ten ruch, to wydawało się to dobrą rzeczą, tak jak dobrą rzeczą wydawało się bycie taką samą jak mężczyźni. Mężczyźni, zwłaszcza ci biali i heteroseksualni, żyją w neutralnym płciowo uniwersum. Jest ono o wiele lepsze niż ten rozróżniający płcie świat, w którym żyją kobiety. Mężczyźni mają prywatność. Może gdyby kobiety też ją miały, sprawy wyglądałyby lepiej. Następnie podczas sprawy Harris v. McRae [6] odmówiono publicznego finansowania wszystkim kobietom, które nie mogą same opłacić aborcji, wykorzystując logikę prywatności, którą my znałyśmy od zawsze. Nie możesz zapłacić? To nie możesz tego dostać. Albo możesz znaleźć inne sposoby, żeby osiągnąć ten sam efekt. Nie tak jednak działa prawo. Wieszak nie jest prawem. Logika jaka stała za tą decyzją była taka, że rząd czy społeczeństwo, nie mają obowiązku finansować publicznie tego, od czego rząd miał się trzymać z daleka, czyli tego, co prywatne. To nie tak, że dekryminalizacja nie była lepszym rozwiązaniem niż więzienie. Chodziło o to, że uzyskanie prawa do aborcji jako prawa do prywatności bez zajęcia się nierównością płci w sferze prywatnej opiera się na przekonaniu, że równość seksualna już istnieje.
Te podejrzenia dotyczące męsko-suprematystycznej natury prawa do prywatności pogłębiły się przez inną rzecz, którą zauważyły niektóre z nas. Chodziło o to, że wolność penisa do angażowania się w penetrację analną w imię prywatności stała się priorytetową kwestią dla kobiet pod sztandarem „praw gejów i lesbijek”, bez łączenia krytyki homofobii z krytyką mizoginii. W sprawach o sodomię nie krytykowano płci, a tym bardziej nierówności płciowych.
Jeśli te podejrzenia zostaną przeniesione na grunt prawa o dyskryminacji ze względu na płeć, pojawiają się dalsze trudności, jak w przypadku sprawy Sears v. Komisja ds. Równego Zatrudnienia, dotyczącej właśnie dyskryminacji ze względu na płeć [6]. Widzimy tam drastyczną dysproporcję między kobietami i mężczyznami zatrudnionymi na kilku lepiej płatnych stanowiskach w Sears przez długi czas, ogromną statystyczną dysproporcję, i Komisję ds. Równego Zatrudnienia pozywającą ich. Jedna z kobiet – feministka – zeznała, że jest to z pewnością dowód na dyskryminację ze strony Sears, ponieważ kobiety chcą poprzez zatrudnienie uzyskania tych samych rzeczy, których chcą mężczyźni, takie jak pieniądze [7]. Inna kobieta – feministka – zeznała, że niekoniecznie jest dowód na dyskryminację ze strony Sears, ponieważ kobiety chcą poprzez zatrudnienie uzyskania innych rzeczy niż mężczyźni. Różnica płci jest zgodna z tą statystyczną rozbieżnością, ponieważ kobiety wybierają prace, za których wykonanie otrzymają mniej, ponieważ są kobietami [8].
Mamy więc dużą grupę mężczyzn na górze i dużą grupę kobiet na dole. Pytanie brzmi: która z dwóch teorii najlepiej to wyjaśnia – teoria, która mówi, że kobiety są takie same jak mężczyźni czy teoria, która mówi, że kobiety różnią się od mężczyzn? Oczywiście, że ta druga teoria, szczególnie jeśli wierzysz, że kobiety robią to, co chcą robić i mogą chcieć czegokolwiek. Już wtedy ruch kobiecy określił dość jasno, że stanowisko Sears, nawet w ustach feministki, usprawiedliwiało opresyjne status quo, które utrzymywało niektóre kobiety na dnie, i perwersyjnym było robić to w imię feminizmu.
Potem nastał dobry moment na położenie się z powrotem do łóżka – o ile łóżko jest dla Ciebie bezpiecznym miejscem – w dniu, w którym zostałyśmy poinformowane przez grupy feministyczne, że zagwarantowanie urlopu macierzyńskiego dla kobiet jest formą dyskryminacji ze względu na płeć, a statut, który to zapewnia narusza Tytuł VII Ustawy o prawach obywatelskich [9]. Żadna grupa feministyczna, która złożyła brief w tej sprawie do Sądu Najwyższego nie powiedziała, że to dyskryminacja ze względu na płeć, kiedy nie daje się kobietom urlopu macierzyńskiego. Nikt nie powiedział, że jeśli Tytuł VII wymaga odmówienia kobietom urlopu macierzyńskiego, to byłaby dyskryminacja ze względu na płeć w ramach Konstytucji. Nikt wprost nie powiedział, że jeśli wszyscy ludzie zranieni przez tę odmowę są kobietami, to czyni to dyskryminacją ze względu na płeć.
Ostatecznie Sąd Najwyższy rozwiązał tę kwestię samodzielnie, i zrobił to lepiej niż jakikolwiek dokument przygotowany przez jakąkolwiek grupę kobiet. Sąd Najwyższy powiedział zasadniczo, że przyznawanie urlopów macierzyńskich przez prawo nie jest dyskryminacją ze względu na płeć, lecz równością płci. Kobiety otrzymujące to, czego potrzebują do pracy, oznacza równość płci. Można dodać, że decyzja została napisana przez sędziego Thurgooda Marshalla, czarnoskórego mężczyznę [10]. Kiedy już to zrobił, niektóre grupy feministyczne świętowały i przypisywały sobie zasługi za coś, czemu przez cały czas się sprzeciwiały.
Potem nastąpiła debata na temat sadomasochizmu. Jeśli wcześniej to do ciebie nie dotarło, trudno było przeoczyć upadek tego, co oznaczał ruch kobiet. Część, na którą chcę zwrócić uwagę, ma związek z naszą zdolnością do wypowiadania słowa „my” w dyskusjach o seksualności, w tym o nadużyciach seksualnych, i do tego, by miało ono jakiekolwiek znaczenie. Wydaje mi się, że popieranie sadomasochizmu jako pierwszej miłości kobiet, ostatecznego przeznaczenia kobiet, tego, co wszystkie byśmy robiły, gdybyśmy naprawdę robiły to, co chcemy, opiera się na braku krytyki tego, dlaczego kobiety miałyby doświadczać seksualności dokładnie w taki sposób, w jaki jest ona nam wpychana do gardła od pierwszego dnia: odgórnie. W rzeczywistości kobiety w dużej mierze odrzuciły politykę sadomasochizmu. Ale pozostałości jej obrony były mimo to niezwykle destrukcyjne. W dyskusjach na temat seksualności kobiety nie mówią już „kobiety”, ale „mówiąc tylko za siebie, ja…”. Debata nad sadomasochizmem uczyniła „my, kobiety” tabu w sferze seksualnej. Rozpoczęła się w moralnym bagnie i pozostawiła nas, politycznie, z indywidualistyczną analizą seksualności, podkopując kolektywność, która nigdy nie była oparta na konformizmie, ale na oporze.
Wszystko, co niektóre z nas zaczęły zauważać, eksplodowało wręcz przy dyskusji o pornografii. Jak wiele z Was może wie, Andrea Dworkin i ja wymyśliłyśmy i zaprojektowałyśmy prawo oparte na polityce ruchu kobiecego, którego uważałyśmy się za część, i stworzyłyśmy je wraz z innymi, którzy ulegli temu samemu wrażeniu. Jest to ustawa o równości płci, ustawa o prawach obywatelskich, ustawa, która mówi, że seksualne podporządkowanie kobiet poprzez obrazy i słowa, ten seksualny handel kobietami, narusza prawa obywatelskie kobiet [11].
Robiłyśmy to w kategoriach feministycznych: bo kobiety mają znaczenie; bo cenimy kobiety; bo nie wystarczy tylko krytykować opresji i nie wystarczy tylko angażować się w partyzanckie działania oporu, choć one są kluczowe. Chciałyśmy zmienić normę. Aby zmienić normę, szukałyśmy wrażliwego miejsca w systemie, luki. Szukałyśmy czegoś, co mogłoby pracować dla nas, czegoś, co mogłybyśmy wykorzystać. Wzięłyśmy wszystko, co wpadło nam w ręce, a kiedy tego nie było, wymyślałyśmy. Wymyśliłyśmy ustawę o równości płci przeciwko pornografii na warunkach kobiet. Znane także jako Rozporządzenie Antypornograficzne (przyp. red.)
Ku niczyjemu zdziwieniu, w szczególności naszemu, sprzeciwiło się jej wiele osób. Sprzeciwili się jej konserwatyści, którzy odkryli, że o wiele bardziej nie lubią równości płci niż pornografii. Sprzeciwiali się jej liberałowie, którzy odkryli, że o wiele bardziej podoba im się [wolność] mowy – to znaczy seks, to znaczy wykorzystywanie kobiet – niż równość płci. Potem przyszła opozycja, która nazwała się feministyczną: z FACT, Feministycznej Antycenzorskiej Grupy Zadaniowej (ang. Feminist Anti-Censorship Task Force). W tym momencie, dla mnie, ruch kobiecy, który znałam, skończył się.
W akcie nadzwyczajnej horyzontalnej wrogości [12] FACT złożył w sądzie brief przeciwko Rozporządzeniu Antypornograficznemu jako część medialnego ataku prawnego na nie [13]. Zrobili wszystko, co mogli, aby zapobiec istnieniu tego prawa, aby utrzymać je z dala od kobiecych rąk. To prawo, napisane kobiecą krwią, w kobiecych łzach, w kobiecym bólu, w kobiecym doświadczeniu, z kobiecego milczenia, to prawo, które ma uczynić akty przeciwko kobietom zaskarżalnymi – akty takie jak przymus, siła, napaść czy handel naszym ciałem. Pornografia, mówili, to równość płci. Kobiety powinny po prostu mieć do niej lepszy dostęp. Używając zepsutego modelu równości-jako-jedności, który ruch kobiecy, jaki znałyśmy, krytykował, argumentowali, że pornografia nie może być zaskarżalna przez jej ofiary, ponieważ, między innymi,
„zakres feministycznej wyobraźni i ekspresji w sferze seksualności ledwie zaczął dochodzić do głosu. Kobiety potrzebują wolności i społecznie uznanej przestrzeni, by przywłaszczyć sobie solidność tego, co tradycyjnie było językiem męskim” [14].
Mężczyźni to mają; kobiety z FACT tego chcą. Tak więc „nawet pornografia, która jest problematyczna dla kobiet, może być doświadczana jako afirmacja kobiecych pragnień i kobiecej równości” [15]. To podcytat Ellen Willis w briefie:
„Pornografia może być psychiczną napaścią,” – zrozum, ten gwałt wydarzył się tylko w twojej głowie – „ale dla kobiet, tak jak dla mężczyzn, może być również źródłem erotycznej przyjemności… Kobieta, która czerpie przyjemność z pornografii, nawet jeśli oznacza to rozkoszowanie się fantazją o gwałcie, jest w pewnym sensie buntowniczką”.
Przed czym się buntuje? Ich odpowiedź: „Upiera się przy aspekcie swojej seksualności, który został zdefiniowany jako męska domena” [16]. Kto nie odróżnia gwałtu od seksu? Gwałt był męską domeną. Ale upieranie się przy tym, by być definiowaną przez to, do czego zostało się zmuszonym, jest, delikatnie mówiąc, dość ograniczonym pojęciem wolności. I wyboru. A ruch kobiecy, który aspiruje do zamieszkiwania rezerwatów gwałcicieli, nie jest ruchem kobiecym, do którego chcę należeć.
Równość w briefie FACT oznacza równy dostęp kobiet do pornografii. To znaczy, równy dostęp kobiet do populacji kobiet, które muszą być traktowane w sposób, który Rozporządzenie pozwalałoby na wniesienie aktu oskarżenia. To znaczy, aby pornografia z ich udziałem mogła być dostępna. W dalszej części briefu FACT zarzucają, że rozporządzenie „czyni społecznie niewidzialnymi kobiety, które uważają za erotyczne, wyzwalające lub edukacyjne wyraźnie seksualne obrazy kobiet w pozycjach eksponujących lub penetrowanych przez przedmioty” [17]. Innymi słowy, cała populacja kobiet musi być nadal traktowana w sposób, który Rozporządzenie czyni możliwym do zaskarżenia, aby ta inna populacja kobiet mogła doświadczać erotyzmu, wyzwolenia lub edukacji na ich koszt.
Brief autorstwa FACT był krytyczny wobec polityki Rozporządzenia, ponieważ sugerował, że w społeczeństwie nierówności płci – gdzie seks jest tym, co kobiety muszą sprzedawać, seks jest tym, czym jesteśmy, seks jest tym, za co jesteśmy cenione, w seksie rodzimy się i umieramy – jeśli nie wybieramy tego wszystkiego, jeśli nie uznajemy, że jest to wybór, to my poniżamy prostytutki i uciskamy kobiety. Brief mówił, że kiedy Rozporządzenie powiedziało sądom, że nie mogą używać wszystkich wymówek, których zawsze używały, aby nie wierzyć kobietom, kiedy mówimy, że jesteśmy przymuszane seksualnie, że tym samym to my nie szanujemy zgody kobiet. Był to ruch [stojący za Rozporządzeniem, przyp. red.], który rozumiał, że wybór bycia bitym przez jednego mężczyznę w imię przetrwania ekonomicznego nie jest prawdziwym wyborem, pomimo pozorów zgody, jakie może stwarzać małżeński kontrakt. Nie uważano za poniżające czy opresyjne wobec bitych kobiet robienie wszystkiego, co możliwe, by pomóc im odejść. Teraz jednak mamy uwierzyć, w imię feminizmu, że wybór bycia rżniętym przez setki mężczyzn dla ekonomicznego przetrwania musi być potwierdzony jako prawdziwy wybór, a jeśli kobieta podpisze modelowe zwolnienie, nie ma w tym żadnego przymusu [18].
Możesz się zastanawiać, jaka była reakcja FACT na całą wiedzę, dane, zrozumienie i doświadczenie seksualnej wiktymizacji kobiet, które zostały przedstawione na poparcie Rozporządzenia. Jaka była ich reakcja na wszystkie kobiety, które chciały skorzystać z tego prawa, kobiety, które miały odwagę wypowiedzieć się, aby to prawo mogło istnieć, które postawiły na szali swoje życie, reputację i, tak, swój honor. W większości przypadków FACT nawet o nich nie wspominał. Nie zwracano na nie uwagi. Przymuszane kobiety, napastowane kobiety, podporządkowane kobiety stały się „niektórymi kobietami”. W rzeczywistości brief FACT zrobił to, co robi pornografia: sprawił, że krzywda kobiet stała się niewidzialna poprzez uczynienie jej seksem. Sprawia, że krzywda kobiet staje się ideą o seksie, tak jak zrobił to prawicowy sędzia, który uznał Rozporządzenie za niekonstytucyjne. W ostatecznym rozrachunku, brief FACTu był zwyczajnym zwróceniem się do penisa. Mówił: „Podoba nam się. Chcemy tego. Wszystko, czego chcemy, to 'do środka’. Chcesz popatrzeć?”
I jak wiecie, to zadziałało. Równouprawnienie kobiet, w decyzji, która unieważniła Rozporządzenie jako zakaz idei, stało się jednym „punktem widzenia” na seks [19]. Robienie czegoś z aktami nierówności stało się regulacją punktu widzenia. FACT nie powinno otrzymać za to pełni zasług, ponieważ ich władza stanowi jedynie front dla męskiej supremacji. Nie zasługują jednak na całą winę. Ta należy do pornografów, ich medialnych kohort i Amerykańskiej Unii Wolności Obywatelskich (ang. American Civil Liberties Union). Ale jako jawny antyfeministyczny wehikuł w imię feminizmu, FACT umożliwiło prawicowemu sędziemu napisanie, gdy odrzucał Rozporządzenie: „Feministki weszły do tej sprawy jako amici [20] po obu stronach [21].” Tak: Linda Marchiano, kobieta, która została zmuszona do udziału w filmie pornograficznym Głębokie Gardło, i Dorothy Stratten, która występowała w Playboyu i została zamordowana przez jej alfonsa, ośrodki pomocy w przypadku gwałtu, grupy społeczne reprezentujące dzielnice klasy robotniczej i społeczności kolorowe – stanęły po jednej stronie. FACT, elitarna grupa złożona głównie z naukowców i prawników, stanęła po drugiej stronie.
Ruch osób czarnoskórych zmagał się z Uncle Toms [22] oraz ciastkami Oreo. Ruch pracowniczy zmagał się z łamistrajkami [23]. Ruch kobiet zmagał się z FACT.
Jaka jest różnica między ruchem kobiet, który mieliśmy, a tym, który mamy teraz, o ile można go nazwać ruchem? Myślę, że różnica polega na liberalizmie. Podczas gdy feminizm jest kolektywny, liberalizm jest indywidualistyczny. Zostałyśmy do tego zredukowane. Podczas gdy socjalizm ma charakter społeczny i jest krytyczny, liberalizm jest naturalistyczny, przypisujący produkt ucisku kobiet naturalnej seksualności kobiet, czyniąc go „naszym”. Tam, gdzie feminizm krytykuje sposoby, w jakie ustalono tożsamość społeczną kobiet, próbując zmienić te ustalenia, liberalizm jest woluntarystyczny, co oznacza, że zachowuje się tak, jakbyśmy miały wybory, których nie mamy. Tam, gdzie feminizm opiera się na materialnej rzeczywistości, liberalizm opiera się na zbiorze jakichś idealistycznych wymysłów. A tam, gdzie feminizm jest bezlitośnie polityczny, w kwestii władzy i bezsilności, najlepsze, co może zaoferować ten nowatorski ruch, to rozwodniona forma moralizmu: to jest dobre, to jest złe. Żadnej analizy władzy czy bezsilności. Innymi słowy, członkowie grup, tacy jak kobiety, nie mogący dokonać innego wyboru niż życie jako członek danej grupy, są traktowani tak, jakby byli wyjątkowymi jednostkami. Ich cechy społeczne zostają wówczas zredukowane do cech naturalnych. Wykluczenie możliwości wyboru staje się wyrazem wolnej woli. Rzeczywistość materialna zostaje zamieniona na wyobrażenia o rzeczywistości. Konkretne pozycje władzy i bezsilności zaś przekształca się w zwykłe względne osądy wartości, co do których rozsądni ludzie mogą formułować różne, ale równie ważne preferencje. Doświadczenia wykorzystanych kobiet stają się tylko „punktem widzenia”.
W prawie pojawia się to jako neutralność płci, zgoda, prywatność i mowa. Neutralność płci oznacza, że nie można brać pod uwagę płci, nie można uznać, tak jak kiedyś wiedzieliśmy, że trzeba, neutralność wymusza nienaturalne status quo. Zgoda oznacza, że to, do czego jest się zmuszanym, jest przypisane do naszej wolnej woli. Prywatność chroni sferę intymnej opresji kobiet. Wolność mowy chroni przemoc seksualną wobec kobiet i seksualne wykorzystywanie kobiet, ponieważ są to męskie formy autoekspresji. Zgodnie z Pierwszą Poprawką, tylko ci, którzy już mają swój głos, mają ten głos chroniony. Kobiety częściej są głosem mężczyzn. Nikt, kto jeszcze nie ma tych praw zagwarantowanych społecznie, nie dostaje ich prawnie.
Co udało się osiągnąć kobietom dzięki polityce liberalizmu? Poprawka dotycząca Równości Płci została utracona. Finansowanie aborcji zostało utracone. Nie udało się osiągnąć niczego znaczącego w zakresie reformy prawa o gwałcie. Sąd Najwyższy tworzy postępowe prawo dotyczące dyskryminacji ze względu na płeć w dużej mierze na własną rękę. Wiecie, to naprawdę niesamowita obelga, kiedy państwo radzi sobie z równością płci lepiej niż ruch kobiecy. Straciłybyśmy ustawowy urlop macierzyński, gdyby ten feminizm osiągnął swoje. Ale pornografia została ocalona.
Liberalizm czyni te wyniki nieuniknionymi, częściowo dlatego, że nie może spojrzeć na seksualną mizoginię. Jest tak dlatego, że mizoginia jest seksualna. Żeby było jasne – jest seksualna dla lewicy, jest seksualna dla prawicy, jest seksualna dla liberałów i jest seksualna dla konserwatystów. W rezultacie seksualność jako społecznie zorganizowana, jest głęboko mizoginistyczna. Wobec męskiej dominacji, której ideologią rządzącą jest obecnie liberalizm, seksualny mizoginizm, który jest podstawą wszystkich tych problemów, nie może być postrzegany jako kwestia równości płci, ponieważ seksualność opiera się na nierówności płci. Prawo równościowe nie może odnosić się do seksualności, ponieważ równość nie jest sexy, a nierówność jest. Równość nie może odnosić się do seksualności, ponieważ seksualność ma miejsce w sferze prywatnej i nic nie powinno ingerować w sferę prywatną, niezależnie od tego, jak bardzo jest to nierówne. Równość nie może być także ważniejsza niż mowa, ponieważ ekspresja seksualna jest seksem, a nierówny seks jest czymś, co mężczyźni chcą przekazać.
To powiedziawszy, oto jesteśmy w tym pokoju – na tej konferencji jest więcej ludzi niż bolszewicy potrzebowali do obalenia cara. Dzięki Wam znów zaczynam wierzyć, że ruch kobiet może ponownie zacząć działać. Być może na Waszych warsztatach mogłybyście pomyśleć o sposobach – Rozporządzenie jest jednym z nich, znamy inne, a jest wiele czekających na odkrycie – aby zmobilizować fizyczną i ekonomiczną niepewność kobiet opartą na płci, ich bezbronność i desperację, aby nie dać się pokonać osobistym upokorzeniom opartym na płci, kobiecej nudzie i kobiecej rozpaczy. Pomyślcie o tym, jak zmienić strach kobiet, tak aby strach nie był już najbardziej racjonalną emocją, jaką odczuwamy, o tym, jak przekształcić kobiecą niewidzialność, wyczerpanie, milczenie i nienawiść do samej siebie. Gdy uwolnimy się od tego wszystkiego, co może stanąć naprzeciwko temu? Pomyślcie też o tym, jak wbrew wszystkiemu, wbrew historii, wbrew wszystkim dowodom, możemy stworzyć – wymyślić – nadzieję opartą na płci.
tłumaczenie: Blanka Chmielowska
Bibliografia
[1] Magazyn Rat (tłum. Szczur) w latach 60. skupiał się na muzyce i kontrkulturze. W latach 70. W.I.T.C.H. — Women’s International Terrorist Conspiracy from Hell (Międzynarodowy spisek terrorystyczny kobiet z piekła rodem) — i jego siostrzane grupy przekształciły RAT w Women’s LibeRATion (Wyzwolenie Kobiet). Z nowym personelem politycznie zaangażowanych kobiet, gazeta ta była jednym z pierwszych magazynów feministycznych drugiej fali w Stanach Zjednoczonych. [przyp. tłum]
[2] MacKinnon używa w tekście określenia acquiescence, które oznacza bezgłośne, niechętne przyzwolenie, bardzo często wymuszone, odróżniając je od consent jako zgody na coś, która jest głośna i jasna. (przyp.tłum)
[3] Snuff to brutalny horror z 1976 roku, który przyczynił się do rozpromowania filmów z gatunku snuff, choć sam do niego nie należał. Snuff jako gatunek charakteryzuje się scenami prawdziwych gwałtów, tortur czy zabójstw. Fabuła filmu z 1976 roku rozgrywa się gdzieś w Ameryce Południowej i przedstawia historię prześladowanej, a finalnie sadystycznie zamordowanej ciężarnej aktorki. W całych Stanach Zjednoczonych feministki pikietowały pod kinami, w których wyświetlano film i niszczyły promujące go plakaty. MacKinnon wielokrotnie w swoich tekstach przywołuje zarówno film Snuff jak i cały gatunek, by zobrazować konsekwencje nienawistnych fantazji o kobietobójstwie (przyp. tłum).
[4] Przykładem tej transformacji jest Brown, Emerson, Freedman, Falk, „The Equal Rights Amendment: A Constitutional Basis for Equal Rights for Women”, 80 Yale L.J. (1971).
[5] Roe v. Wade, 410 U.S. 113 (1973).
[6] Harris v. McRae, 448 U.S. 297 (1980).
[7] EEOC v. Sears, Roebuck & Co., 839 F.2d 302 (7th Cir. 1988).
[8] 5 Offer of Proof Concerning the Testimony of Dr. Rosalind Rosenberg and Written Rebuttal Testimony of Dr. Rosalind Rosenberg before the United States District Court for the Northern District of Illinois in EEOC v. Sears Roebuck & Co., 504 F. Supp. 241 (N.D. 111. 1988).
[9] Written Testimony of Alice Kessler-Harris before the United States District Court for the Northern District of Illinois in EEOC v. Sears, Roebuck & Co., 504 F.Supp. 241 (N.D. 111. 1988).
[10] Title VII of the Civil Rights Act
[11] California Federal Savings & Loan, et al. v. Guerra, 479 U.S. 272 (1987).
[12] Rozporządzenie dla miasta Minneapolis, poprawka tytuł 7, rozdział 139 Kodeksu Ordynacji Minneapolis dotyczący praw obywatelskich, sekcja 139.10 i następne, przedrukowany w Dworkin i MacKinnon, Pornography & Civil Rights: A New Day for Women’s Equality (Minneapolis: Organizing Against Pornography, 1988).
[13] Uprzedzenie okazywane przez członków grupy mniejszościowej w stosunku do członków podobnej grupy mniejszościowej, która jest postrzegana jako bardziej mainstreamowa – przyp. tłum.
[14] Brief Amici Curiae of Feminist Anti-Censorship Task Force et al. in American Booksellers Association v. Hudnut, 21 J. of L. Reform 69 (1988).
[15] Ibid. at 121.
[16] Ibid.
[17] Ibid.
[18] Ibid. at 129.
[19] Ibid. at 122, 127-28, 130, 131.
[20] American Booksellers v. Hudnut, 771 F.2d 323, 327 (7th Cir. 1985).
[21] bezstronny doradca, często dobrowolny, dla sądu w konkretnej sprawie – przyp. tłum.
[22] American Booksellers v. Hudnut, 771 F.2d 323, 324 (7th Cir. 1985).
[23] W wielu społecznościach afroamerykańskich obelga używana do zdyskredytowania czarnoskórej osoby, która jest upokarzająco uległa lub ustępliwa wobec białych ludzi – przyp. tłum.
[24] MacKinnon używa określenia scabs – obraźliwej nazwy dla członków związków zawodowych, którzy odmawiają udziału w strajku lub pracowników, którzy są zatrudniani przez firmy w celu zastąpienia strajkujących pracowników – przyp. tłum.