Część I: Czy seks jest towarem?
„Towar wydaje się na pierwszy rzut oka rzeczą samą przez się zrozumiałą i trywialną. Analiza wykazuje, że jest to rzecz diabelnie zawikłana, pełna metafizycznych subtelności i kruczków teologicznych”.
Karol Marks, „Kapitał”, tom I [1]
Chcąc uniknąć moralizatorskiego tonu, który często towarzyszy dyskusjom o prostytucji i branży seksualnej, warto odwołać się do podstawowych założeń marksizmu i przeanalizować narrację „praca seksualna to praca” właśnie z tej perspektywy. W szczególności powinniśmy przyjrzeć się Marksowskim koncepcjom towaru i siły roboczej, których celowe zniekształcanie i nadmierne uproszczanie wspierają narrację strony prosutenerskiej:
„Są one jednak towarami tylko dzięki swej dwoistości, dzięki temu, że są przedmiotami użytku, a zarazem zawierają w sobie wartość. Występują więc tylko wtedy jako towary, czyli wtedy tylko posiadają postać towarów, gdy istnieją w dwojakiej formie: w formie naturalnej; w formie wartościowej”.
Karol Marks, „Kapitał”, tom I
Towar to coś, co jest kupowane, sprzedawane lub wymieniane na rynku. Marks twierdzi, że towary cechują się dwoistą naturą: mają wartość użytkową i wartość wymienną. Wartość użytkowa odnosi się do rzeczywistej użyteczności towarów lub usług, tj. sposobu, w jaki zaspokajają one ludzką potrzebę lub pragnienie. Dana rzecz może być jednak użyteczna, nie będąc towarem. Do uznania jej za towar konieczna jest bowiem wartość wymienna. Wartość wymienna to cena przypisana do towaru (tj. wartość towaru w stosunku do innych towarów, zwykle wyrażona w wartości pieniężnej) na danym rynku. Czy możemy uznać seks za towar wytwarzany przez „osoby świadczące usługi seksualne”? Z pewnością ma on wartość użytkową — zaspokaja ludzką potrzebę reprodukcji i ludzkie pragnienie przyjemności seksualnej. Niemniej jednak wartość wymienna seksu jest złudna.
„Wartości użytkowe nie mogą występować wobec siebie jako towary, jeżeli nie tkwią w nich jakościowo różne prace użyteczne”.
Karol Marks, „Kapitał”, tom I
Seks w dobrowolnej relacji osobistej w sferze życia domowego nie ma wartości wymiennej — nie jest kupowany, sprzedawany lub w inny sposób wymieniany na dobra o równej wartości — a zatem nie może być uznany za towar. Jednak już seks, którym handluje się w sferze publicznej, wartość wymienną ma. Wydawałoby się więc, że czyni to seks towarem.
Jednak z ekonomicznego punktu widzenia zakup towaru, którego jakościowo identyczny „odpowiednik” jest dostępny w sferze życie domowego, jest zupełnie pozbawiony sensu. Mimo to nabywcy usług seksualnych to robią. Kupowany seks musi być zatem jakościowo różny od dobrowolnego seksu w sferze życia domowego, żeby uzasadnić jego wartość wymienną. Marksistowska feministyczna analiza „pracy seksualnej” powinna zatem skupić się na ustaleniu, na czym dokładnie polega ta różnica jakościowa.
Według Marksa wartość wymienna towaru jest określana przez włożoną w jego wytworzenie siłę roboczą, czyli „społecznie niezbędny czas pracy” potrzebny do wyprodukowania danego towaru. Niestety ta definicja nie pomaga zrozumieć jakościowej różnicy między dobrowolnym seksem w sferze życia domowego a kupowanym seksem w sferze publicznej. Czynności seksualne — penetracja, seks oralny itd. — nie różnią się w zależności od tego, czy jest to seks konsensualny czy kupowany. Jeśli więc czynności są takie same, gdzie znajduje się różnica, która zmusza mężczyzn do płacenia za seks, do którego mogliby mieć dostęp w osobistych relacjach międzyludzkich w sferze życia domowego?
Można by więc uznać, że towarem poszukiwanym przez nabywców usług seksualnych nie jest wysiłek fizyczny i czas związany z wykonywaniem czynności seksualnych, ale raczej umiejętności i doświadczenie „profesjonalistek”. Działałoby to na zasadzie podobnej do funkcjonowania restauracji: możemy doskonale radzić sobie z gotowaniem w domu, ale jesteśmy gotowi zapłacić za umiejętności i doświadczenie profesjonalnego kucharza. Byłoby to zgodne z Marksowską teorią wartości opartej na pracy: „społecznie niezbędny czas pracy” wykwalifikowanych specjalistów odzwierciedla czas, szkolenie zawodowe, naukę, edukację i praktykę, które są niezbędne do osiągnięcia przez nich biegłości. Towary wytwarzane przez takich pracowników mają odpowiednio wyższą wartość wymienną. Jednak Marksowska teoria wartości opartej na pracy nie ma zastosowania w branży seksualnej, w której największe znaczenie ma młodość, brak doświadczenia i niewinność. Przeciętny wiek dziewcząt wkraczających na drogę prostytucji to zaledwie trzynaście lat, a dziewictwo — definicja braku doświadczenia seksualnego i umiejętności seksualnych — jest premiowane. Możemy zatem spokojnie odrzucić wszelkie argumenty sugerujące, że wartość wymienna seksu leży w specjalistycznych umiejętnościach, doświadczeniu czy profesjonalizmie kobiet seks sprzedających.
„[…] wypacza ona [prostytucja] charakter całej męskiej połowy ludzkości”.
Fryderyk Engels, „Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa”, tłum. J. F. Wolski (L. Krzywicki) [2]
Czym więc jest towar, za który płacą kupujący? Na szczęście dla naszej analizy istnieją strony internetowe z recenzjami klientów prostytutek, z których możemy dowiedzieć się dokładnie, co kupujący usługi seksualne myślą, że kupują. Recenzje te ujawniają listę powtarzających zastrzeżeń (wybrane z nich wymieniono poniżej), które można z grubsza podzielić na trzy kategorie:
- fizyczna nieatrakcyjność sprzedającej;
- odmowa wykonania szeregu czynności seksualnych wykraczających poza to, co reklamowane/uzgodnione;
- brak entuzjazmu sprzedającej lub jej zachowania, które burzą iluzję dobrowolnej zgody na aktywność seksualną, niepodyktowaną przymusem ekonomicznym (przyjmowanie zapłaty, pilnowanie czasu itp.).
„O wszystkim decyduje ona, nie zgadza się na różne rzeczy”.
„Dałem radę i zrobiłem swoje, ale jej postawa mówiła «mam wyjebane»”.
„Było całkiem przyjemnie, ale miałem wrażenie, że to nie był jej najlepszy dzień i chyba za bardzo jej się to nie podobało… Za mało się starała jak na mój gust, no i ma trochę za dużo brzuszka”.
„Chciała, żebyśmy szybko skończyli, zero zaangażowania… zero [girlfriend experience [3]], no zero, po prostu ssanie i jebanie”.
„Złe podejście. Wzięła kasę, powiedziała, ile będzie trwało spotkanie, a potem po prostu ściągnęła ciuchy”.
„Cycki miała zwisające, nie podniecały mnie w ogóle”.
„Nienajlepsze doświadczenie, widać było, że chodzi jej tylko o hajs”.
„Niby jęczała jak powinna, ale chyba jednak udawała”.
Chociaż promotorzy i promotorki podejścia „praca seksualna to praca” usilnie próbują zrównać kupowanie seksu z kupowaniem jakichkolwiek innych dóbr lub usług, wydaje się, że prostytucja jest jedyną branżą, w której kupujący czują się urażeni, gdy wymiana finansowa jest widoczna. W świecie pracy uzgadnianie warunków wykonania usługi, terminów czy cen jest przejrzyste i powszechne. W seksbiznesie musi być ukrywane.
Powtarzające się zastrzeżenia nabywców usług seksualnych (jak te wymienione powyżej) dowodzą, że to, co klienci naprawdę chcą kupić, to w rzeczywistości udawana entuzjastyczna zgoda atrakcyjnych kobiet na kontrolowany przez kupującego zakres czynności seksualnych. Warto się zastanowić, czy osoby deklarujące lewicowy światopogląd przyjęłyby narrację „praca seksualna to praca” równie ciepło, gdyby wyjaśniono im prawdziwą naturę tego „towaru”.
Zdefiniowanie seksu jako marksowskiego „towaru” nie jest zatem tak łatwe jak chciałaby nam wmówić „sekspozytywna” lewica. Rzecz jasna w handlu seksem dochodzi do wymiany wartości — towar jest kupowany i sprzedawany. Jednak czym tak naprawdę j e s t ten towar? I, co ważniejsze, jaka jest natura pracy potrzebnej do jego wytworzenia?
tłumaczenie: Anna Jamka
Bibliografia:
[1] Tłumaczenia cytatów z „Kapitału” Marksa podane za: https://www.marxists.org/polski/marks-engels/1867/kapital/01.htm; dostęp: 17 lutego 2022 r.
[2] Tłumaczenie podawane za: https://www.marxists.org/polski/marks-engels/1884/pochodzenie/02.htm, dostęp: 29 marca 2022 r.
[3] Rodzaj usługi seksualnej, która dodatkowo oferuje elementy relacji romantycznej, przyp. tłum.