„Jeśli tego chcesz, nie ma w tym nic złego”.
Czy każda czynność o zabarwieniu seksualnym jest świętością, której czar pryska, gdy pada magiczne słowo „nie”? Czy entuzjastyczna zgoda to lekarstwo na męską dominację?
Nie wierzę w indywidualną siłę kobiet do podejmowania decyzji dotyczących ich miejsca w społeczeństwie. Ograniczona indywidualna sprawczość okazuje się być stępionym ostrzem, kiedy sprzeciw kobiety ma zderzyć się z jej położeniem. Jedno ciche „nie” kobiety jest konfrontowane z genialnym patriarchatem. Jest on o tyle genialny, że jest w stanie sprzedać swoim ofiarom kłamstwo o samostanowieniu i wpływie na własny wizerunek. Gdyby patriarchat był człowiekiem, rechotałby chamsko na widok idei odzyskiwania własnej opresji przez kobiety. Obiecana awangarda nie przynosi niczego, czego nie podyktowałby nam oprawca. Stworzył nam poletko do wzajemnego utwierdzania się w tym, że niszczymy fundamenty systemu, równocześnie podlewając jego korzenie. Przychodząc na świat, dziecko płci żeńskiej zastaje konkretne warunki, które szybko okażą się jego krótką smyczą.
Nie wyraziłam zgody na przedstawianie takich jak ja jako uległych, głupszych, bezbronnych i słabych.
Nie wyraziłam zgody na patrzenie na poniżane kobiety, gdy miałam 10 lat.
Nie wyraziłam zgody na wysłuchiwanie żartów ociekających męską pogardą do takich jak ja.
Nie wyraziłam zgody na wszystkie suki, dziwki i kurwy, którymi mnie uraczono.
Nie wyraziłam zgody na bycie pouczaną przez patriarchów kościoła, którzy jako sens mojego istnienia ogłosili służbę małżonkowi.
Nie wyraziłam zgody na oglądanie związanych i skrępowanych ciał takich jak moje miało wyglądać za dziesięć lat.
Nie wyraziłam zgody na bycie przekonywaną, że pornografia to norma.
Nie wyraziłam zgody na nic z tego, co robiłam na własnych warunkach. Są to warunki, dzięki którym feministki mogą beztrosko wszelkie swoje działania uważać za samostanowiące, świadome, czy subwersywne. Nie zważając na ich efekty.
Zapytam: jak jakiekolwiek warunki mogą być naprawdę nasze, skoro wszystko nam odebrano? W świecie, w którym kobieta funkcjonuje jako obywatel drugiej kategorii – w jaki sposób miałybyśmy posiadać coś tak cennego, jak możliwość podejmowania decyzji na własnych warunkach o sposobie, w jaki jesteśmy postrzegane?
Własne decyzje, warunki i autonomia stanowią priorytety nowej fali bezkompromisowych kobiet. Feminizm, zyskując status modnego akcesorium, stał się dla wielu kobiet dodatkiem świadczącym o ich buńczuczności, deklaracją ich radykalnych i rewolucyjnych poglądów. W ferworze zostawiania piętna na historii zapominają zaznaczyć, że ich rewolucja kończy się tam, gdzie rozpoczyna się zmiana.
Jeśli nasza zgoda niesie ze sobą taką władzę, to dlaczego okazuje się bezużyteczna w konfrontacji ze światem? Mężczyzna nie zapyta się nas, zanim dostrzeże w nas swoją własność. Nie zada nam pytania „Czy nie masz nic przeciwko, abym masturbował się do nagranego aktu gwałtu, w którym krzywdzona przypomina mi Ciebie?”. Nie mamy wpływu na sposób, w jaki na nas patrzą, więc naiwnie wierzymy, że możemy użyć tego przeciwko nim i czerpać z tego korzyść. Wybieramy wiarę w to, że manipulujemy niemądrymi facetami, oplątujemy ich wokół własnych palców, jesteśmy drapieżnikami i to my gramy pierwsze skrzypce. Łatwiej nam uwierzyć w abstrakcyjną rzeczywistość – ta przynajmniej przynosi ukojenie.
Kobieca odmowa nie ma mocy sprawczej. Niesie ze sobą coś innego – męski wstyd i gniew. W męskich oczach bycie odrzuconym jest niczym ugodzenie go w największe kompleksy, a rozwiązanie jest jedno i jest nim przemoc. Jak możemy z czystym sumieniem powtarzać radośnie mit o własnych warunkach, gdy tysiące z nas ogłoszenie tych warunków ryzykuje życiem i zdrowiem? Czy jesteśmy w stanie być pożądane przez mężczyzn za własną zgodą, skoro pełnimy funkcję trofeów?
Możemy zadać jeszcze wiele pytań na temat naszych wyborów i zgody, z zamiarem zrozumienia rozmiaru nienawiści do kobiet. Bardziej pomóc może jednak wycelowanie naszych zagwozdek w naszych oprawców.
Dlaczego patrzenie, jak cierpię, sprawia ci przyjemność? Dlaczego podnieca was nasza krzywda? Dlaczego tak o nas mówisz? Dlaczego równość kojarzy ci się z równym prawem do stosowania przemocy? Dlaczego cię to rozzłościło? Dlaczego mówisz tak o Matkach? Dlaczego przemoc jest stałym elementem twoich fantazji? Dlaczego chcesz mnie kontrolować? Skąd to uczucie? Skąd to skojarzenie?
Siostro, gdy się się zgadzasz na cokolwiek, co może zostać użyte przeciwko Tobie samej, zgadzasz się w imieniu każdej z nas: mnie, Twojej przyjaciółki, Matki, młodych dziewczynek, kobiet z każdego kontynentu i każdej profesji. W patriarchalnym świecie jesteśmy jedną, wspólną własnością mężczyzny – każdego mężczyzny. Zerwaniem tej relacji nie jest prostoduszne przyjęcie odgórnie ustalonych, mizoginistycznych zasad, a zduszenie ich w zarodku i kolektywna walka kobiet. Ponownie widać tu inteligencję patriarchatu, bo zdołał przedstawić nam siebie nawzajem jako oponentki w wyścigu o aprobatę oprawców.
Dopiero, gdy zniknie z ziemi ślad po kobiecym statusie towaru, poczuję ukojenie.