Krzywdzą własne dzieci, ale są dumni, bo nie dają „na waciki”. O co chodzi z alimenciarzami w Polsce?

Wywiad z Bogu­sią Sokal­ską, ini­cja­tor­ką ruchu spo­łecz­ne­go „Nie­ali­men­ta­cja to prze­moc”, człon­ki­nią Koali­cji Dla Milio­na Dzie­ci Bez Ali­men­tów i Justy­ną Żukow­ską-Gołę­biew­ską, psy­cho­loż­ką, psy­cho­trau­ma­to­loż­ką, eks­pert­ką ds. prze­mo­cy pose­pa­ra­cyj­nej, pre­ze­ską Sto­wa­rzy­sze­nia Popra­wy Spraw Ali­men­ta­cyj­nych Dla Naszych Dzie­ci, lider­ką Koali­cji Dla Milio­na Dzie­ci Bez Ali­men­tów.

Anna Obłę­kow­ska: Jakie były począt­ki Waszej dzia­łal­no­ści na rzecz osób poszko­do­wa­nych nie­ali­men­ta­cją i skąd pomysł na zrze­sze­nie się w tym celu?

Bogu­sia Sokal­ska: Zaczę­ło się w Inter­ne­cie. W Pol­sce wie­le kobiet zma­ga się z pro­ble­mem nie­ali­men­ta­cji, czy­li uchy­la­nia się od obo­wiąz­ku regu­lar­ne­go dostar­cza­nia środ­ków utrzy­ma­nia dla człon­ków rodzi­ny. Szu­ka­jąc pomo­cy, tra­fia­ją na zamknię­te gru­py dys­ku­syj­ne w mediach spo­łecz­no­ścio­wych. Stąd pomysł na pro­fil „Nie­ali­men­ta­cja to prze­moc”: pod­ję­ły­śmy ini­cja­ty­wę, żeby wyjść z tym tema­tem poza zamknię­te grup­ki i przy­po­mnieć spo­łe­czeń­stwu, że ten zator w sys­te­mie nadal ist­nie­je. Choć zacho­dzą pew­ne zmia­ny, są one nie­efek­tyw­ne. Chce­my zachę­cić rzą­dzą­cych do zaję­cia się tym pro­ble­mem, żeby nie­ali­men­ta­cja raz na zawsze prze­sta­ła być udrę­ką pol­skich rodzin mono­pa­ren­tal­nych. Zda­je­my sobie spra­wę, że jest to bar­dzo trud­ny temat, ale jest wart tego, by podej­mo­wać dzia­ła­nia, bo to głów­nie dzie­ci, a w kon­se­kwen­cji rów­nież ich mat­ki, naj­czę­ściej cier­pią przez tę nieskuteczność. 

„Nie­ali­men­ta­cja to prze­moc” to jeden z pro­fi­li, któ­ry pro­mu­je postu­la­ty ruchu, ale i jest po pro­stu gło­sem pokrzyw­dzo­nych samo­dziel­nych rodzi­ców. Nie­wie­le osób nato­miast zaj­mu­je się pro­ble­mem nie­ali­men­ta­cji pro­fe­sjo­nal­nie. Justy­na Żukow­ska-Gołę­biew­ska, któ­ra jest dziś z nami, jest jed­ną z nie­licz­nych eks­per­tek, tak dobrze zna­ją­cych ten temat. O tym prze­stęp­stwie od lat mówi rów­nież komor­nik, Robert Dam­ski. Poza indy­wi­du­al­ny­mi akty­wi­sta­mi ist­nie­ją jed­nak orga­ni­za­cje, takie jak: Ini­cja­ty­wa Rodzi­ce Solo, Sto­wa­rzy­sze­nie Samot­ni Rodzi­ce, Sto­wa­rzy­sze­nie Dla Naszych Dzie­ci oraz Koali­cja dla Milio­na Dzie­ci, w któ­rej dzia­ła­my razem z Justy­ną i któ­ra ma zrze­szać róż­ne insty­tu­cje zaj­mu­ją­ce się tema­tem ali­men­tów i niealimentacji.

Justy­na Żukow­ska-Gołę­biew­ska: Współ­dzia­ła­nie orga­ni­za­cji i eks­per­tek zaczę­ło się od pety­cji. Spo­tka­ły­śmy się w biu­rze mini­stry Kata­rzy­ny Kotu­li i wte­dy powstał pomysł, żeby­śmy już nie pra­co­wa­ły każ­da osob­no, bo wie­my, że to, co robi­my, wyma­ga ogrom­nych nakła­dów ener­gii i wie­lu rąk do pra­cy. Każ­da z wymie­nio­nych przez Bogu­się orga­ni­za­cji zma­ga się z tym samym kło­po­tem, czy­li bra­kiem działaczek. 

Samo­dziel­ne rodzi­ciel­stwo ze swej natu­ry wią­że się z pro­ble­mem osa­mot­nie­nia, więc nie może­my sobie pozwo­lić na to osa­mot­nie­nie jako orga­ni­za­cje. Stąd pomysł połą­cze­nia sił w ramach Koali­cji dla Milio­na Dzie­ci, dzię­ki któ­rej, po wie­lu burzach mózgów, powstał Deka­log Zmian. To efekt połą­cze­nia wie­dzy eks­perc­kiej i prak­tycz­nej, któ­ry w swo­im zamia­rze ma roz­wią­zać pro­blem nie­ali­men­ta­cji w Pol­sce. Deka­log został wysła­ny do mini­sterstw, rzecz­ni­ków, biur posel­skich. W ten spo­sób nasze dzia­ła­nia, z dość dużym impe­tem, poszły w świat.

Wspo­mnia­ły­ście o tym, że potrze­ba two­rze­nia koali­cji wyni­ka rów­nież z tego, że pro­blem osa­mot­nie­nia jest bar­dzo obec­ny w waszej dzia­łal­no­ści. Czy izo­la­cja idzie w parze z niealimentacją?

BS: Pro­blem osa­mot­nie­nia wyni­ka­ją­ce­go z nie­ali­men­ta­cji znam z autop­sji. Dzia­ła­nie sys­te­mu ali­men­ta­cyj­ne­go w Pol­sce mnie zała­ma­ło, kie­dy pró­bo­wa­łam upo­rać się z nim sama. Musia­łam uświa­do­mić sobie, jak wie­le kobiet bory­ka się z tym samym pro­ble­mem i zaczę­łam dzia­łać. Nie poma­ga jed­nak hejt, z któ­rym spo­ty­ka­my się jako działaczki.

Wie­le osób życzy wam źle?

JŻG: Nie ma dnia, żebym nie dosta­ła wia­do­mo­ści peł­nej inwek­tyw. Zawsze kie­dy wypo­wia­dam się dla mediów na temat nie­ali­men­ta­cji, wiem, że na moim kon­cie znaj­dę nie­na­wist­ne wia­do­mo­ści. Choć jestem nie­za­leż­ną badacz­ką i wypo­wia­dam się na temat, w któ­rym się spe­cja­li­zu­ję, regu­lar­nie spo­ty­kam się z zarzu­tem o bycie „ukry­tą ali­men­cia­rą”, któ­ra „oczer­nia mężczyzn”.

Kry­ty­ka uchy­la­nia się od ali­men­tów wią­że się z tak duży­mi emo­cja­mi, że nie­kie­dy sło­wo „hejt” wyda­je się zbyt lek­kie. Naj­gor­szą wia­do­mość dosta­łam z ano­ni­mo­we­go kon­ta: „Wiem, gdzie miesz­kasz. Radzę Ci nie spać tej nocy, bo zgi­niesz i Ty, i cała rodzi­na za to, że nisz­czysz męż­czyzn w Pol­sce”. Tak jak w innych przy­pad­kach gróźb karal­nych w wia­do­mo­ściach pry­wat­nych, zgło­si­łam tę spra­wę na poli­cję. Wie­le z tych spraw umo­rzo­no, już stra­ci­łam rachu­bę, ale jak widzi­cie, żyję. 

Hejt prze­stał już na mnie robić wra­że­nie. Kie­dyś jesz­cze upu­blicz­nia­łam naj­gor­sze przy­kła­dy takich komen­ta­rzy i wia­do­mo­ści, żeby ludzie wie­dzie­li, z czym się dzi­siaj wią­że pra­ca spo­łecz­na. Akty­wizm, któ­ry wyko­nu­je­my zupeł­nie za dar­mo, na rzecz, de fac­to, dzie­ci osób, któ­re tak bar­dzo nas nie­na­wi­dzą, wyma­ga twar­dej psychiki.

A czy wśród poli­ty­ków może­cie liczyć na poważ­niej­sze traktowanie?

JŻG: Odpo­wiem aneg­do­tą o posie­dze­niu komi­sji senac­kiej w 2017 roku w związ­ku z pro­ce­do­wa­niem nowe­li­za­cji arty­ku­łu 209 KK. o ali­men­ta­cji. Ta komi­sja mia­ła stwier­dzić, czy nowe­li­za­cja będzie wyma­ga­ła popra­wek, a nam bar­dzo zale­ża­ło, żeby prze­ka­zać ją już do pod­pi­sa­nia przez pre­zy­den­ta. Pod­czas moje­go wystą­pie­nia powie­dzia­łam, że dłuż­ni­cy ali­men­ta­cyj­ni w Pol­sce nie boją się wię­zie­nia. Wyni­ka­ło to z fak­tu, że żad­na kobie­ta nie dopu­ści­ła­by do tak dale­ko posu­nię­te­go ubó­stwa swo­je­go dziec­ka, by na pod­sta­wie obo­wią­zu­ją­ce­go ówcze­śnie pra­wa, zaist­nia­ło fak­tycz­ne zagro­że­nie pozba­wie­nia wol­no­ści dla ojca. Per­spek­ty­wa nad­zo­ru elek­tro­nicz­ne­go, któ­ry spraw­dzał­by loka­li­za­cję dłuż­ni­ka (czę­sto pra­cu­ją­ce­go na czar­no tyl­ko po to, by nie pła­cić na dziec­ko), nie­rzad­ko wyda­wa­ła im się strasz­niej­sza niż wię­zie­nie, bo bar­dziej real­na. Po zakoń­cze­niu mojej wypo­wie­dzi obru­szo­ny sena­tor z Koali­cji Oby­wa­tel­skiej odpo­wie­dział, że nie wyobra­ża sobie, by w Pol­sce były oso­by, któ­re bar­dziej boją się nad­zo­ru elek­tro­nicz­ne­go niż wię­zie­nia. „Chy­ba roz­ma­wia­ła pani z kimś, kto ma złą żonę”, skwi­to­wał. Jak zwy­kle, zła kobie­ta. Obec­nym na komi­sji nie podo­ba­ło się rów­nież, gdy mówio­no o tzw. ali­men­cia­rzach jako o spraw­cach prze­mo­cy. Ja jed­nak twar­do sto­ję przy zda­niu, że umyśl­na nie­ali­men­ta­cja nie jest po pro­stu kon­flik­tem mię­dzy dwoj­giem ludzi, ale for­mą prze­mo­cy sto­so­wa­ną przez jed­ną ze stron: stro­nę niepłacącą.

Trze­ba przy­znać jed­nak, że posłan­ki i posło­wie z rzad­ka opo­wia­da­ją się prze­ciw­ko naszej misji poli­tycz­nej. Rzą­dzą­cy depre­cjo­nu­ją w inny spo­sób niż prze­cięt­ni hej­te­rzy w mediach spo­łecz­no­ścio­wych. Rzą­dzą­cy depre­cjo­nu­ją poprzez igno­ro­wa­nie. Mam tu na myśli nie­od­po­wia­da­nie na maile i pisma, nie­do­pro­wa­dza­nie umó­wio­nych spo­tkań do skut­ku, trak­to­wa­nie eks­per­tek i dzia­ła­czek jak powie­trze. Nowy rząd bar­dzo dużo obie­cu­je, ale póki co efek­tów jesz­cze nie widać. Jeśli trwa­ją jakieś pra­ce w zespo­łach eks­perc­kich, odby­wa­ją się bez zaan­ga­żo­wa­nia w nie stro­ny spo­łecz­nej. Abor­cja, ali­men­ty, związ­ki part­ner­skie to kla­sycz­na plej­li­sta przed­wy­bor­cza. Jeste­śmy wte­dy w tele­wi­zji, pra­sie, poli­ty­cy zapra­sza­ją nas na spo­tka­nia, na któ­rych od lat powta­rza­my to samo. Po wybo­rach, o decy­zjach poli­tycz­nych czę­sto dowia­du­je­my się dopie­ro z mediów. Doświad­cza­my pew­ne­go rodza­ju sinu­so­idy: od widocz­no­ści i sta­wia­nia na świecz­ni­ku (co łączy się z hej­tem) do igno­ro­wa­nia nas do kolej­nych wyborów.

BS: Widocz­ność w mediach koń­czy się tym, że dosta­je­my coraz bar­dziej wymyśl­ne inwek­ty­wy. Poza „ali­men­cia­ra­mi” spo­ty­kam się rów­nież z „alie­na­tor­ka­mi”, ostat­nio te sło­wa są sto­so­wa­ne nie­mal zamien­nie. Kie­dy tyl­ko zacznie się mówić o pro­ble­mie nie­ali­men­ta­cji nie­mal od razu poja­wia się zało­że­nie, że kobie­ta bez powo­du izo­lu­je dzie­ci od ojca. Jed­no­cze­śnie według dostęp­nych badań tyl­ko 10% rodzi­ców uchy­la­ją­cych się od obo­wiąz­ku ali­men­ta­cji inte­re­su­je się losa­mi swo­je­go dziec­ka. Nie­ali­men­ta­cja bar­dzo czę­sto idzie w parze z nie­za­in­te­re­so­wa­niem. Zarzut alie­na­cji rodzi­ciel­skiej jest osta­tecz­nie ste­reo­ty­pem dzia­ła­ją­cym na szko­dę kobiet będą­cych ofia­ra­mi prze­mo­cy domowej.

Czy­li z naj­więk­szym opo­rem wobec Waszej dzia­łal­no­ści spo­ty­ka­cie się ze stro­ny mężczyzn?

BS: Tak. Bar­dzo czę­sto są to wła­śnie męż­czyź­ni, któ­rzy sami uchy­la­ją się od ali­men­tów, ale zda­rza­ją się i tacy, któ­rzy po pro­stu uwa­ża­ją, że „ten cały femi­nizm zaszedł już za dale­ko”. Kie­ru­je nimi chęć zawsty­dze­nia za to, że w ogó­le poru­sza­my ten temat publicz­nie. Pro­fil „Nie­ali­men­ta­cja to prze­moc” to wyra­że­nie oddol­ne­go gło­su: publi­ku­ję tam tre­ści zwią­za­ne z tym, co mówią do mnie inne kobie­ty. Chcę, żeby ten głos był sły­szal­ny i czuć, że ten pro­fil po pro­stu „jest kobie­tą”. Tym bar­dziej nie dzi­wi mnie pogar­da i wyż­szość, z któ­rą się spo­ty­kam ze stro­ny komen­tu­ją­cych. Zda­rza­ją się też nega­tyw­ne komen­ta­rze wśród kobiet, głów­nie star­szych, któ­re wypo­mi­na­ją: „my dały­śmy radę bez żad­ne­go 500+, a wy jesz­cze chce­cie alimenty”.

JŻG: Trze­ba pamię­tać, że 94% dłuż­ni­ków ali­men­ta­cyj­nych to męż­czyź­ni, a wśród 2,3 mln samo­dziel­nych rodzi­ców 2 mln to kobie­ty. Natu­ral­nie odzwier­cie­dla się to w inte­rak­cjach w mediach spo­łecz­no­ścio­wych. Na naszych pro­fi­lach w komen­ta­rzach czę­sto poja­wia­ją się dłu­gie ela­bo­ra­ty o tym, jak ojco­wie zosta­li oszu­ka­ni, że o ali­men­tach nie wie­dzie­li, że dowie­dzie­li się, dopie­ro kie­dy dług był już zbyt wyso­ki i tak dalej. Pró­bu­je­my wte­dy spo­koj­nie wyja­śnić, że obo­wią­zek ali­men­ta­cyj­ny jest obo­wiąz­kiem usta­wo­wym, któ­ry nie powsta­je w dniu orze­cze­nia sądu, ale w dniu uro­dze­nia dziec­ka. Dla każ­de­go rodzi­ca jasnym powin­no być, że wła­sne dziec­ko nale­ży utrzy­my­wać. Sądo­we orze­cze­nie ali­men­tów zacho­dzi, kie­dy nie moż­na się doga­dać, co do kwo­ty czy spo­so­bu spła­ty. Jed­ną z naszych misji jest edu­ka­cja, więc nie­jed­no­krot­nie cytu­je­my odpo­wied­nie usta­wy, prze­pi­sy i ich inter­pre­ta­cje. Takie wyja­śnie­nia dzia­ła­ją jed­nak naj­czę­ściej jak płach­ta na byka. Sły­szy­my zarzu­ty, że kobie­tom zale­ży tyl­ko na pie­nią­dzach i są materialistkami.

Mat­ki w Pol­sce chcą tyl­ko pieniędzy?

JŻG: Tak czę­sto twier­dzą nie­pła­cą­cy ali­men­tów ojco­wie. Według nich pro­blem ali­men­tów roz­wią­za­ła­by opie­ka naprze­mien­na i tabe­la ali­men­ta­cyj­na. Przy­po­mnij­my, że jest to opi­nia wycho­dzą­ca z gru­py osób, z któ­rych jedy­nie co dzie­sią­ty rodzic jest obec­ny w życiu swo­je­go dziecka. 

BS: Kobie­ty wal­czą­ce z nie­ali­men­ta­cją to ponoć nie­licz­ne rosz­cze­nio­we histe­rycz­ki. A roz­wo­dów z roku na rok jest coraz wię­cej, więc będzie to pro­blem coraz bar­dziej powszechny.

Kie­dy wpi­sa­łam w Google po angiel­sku „dla­cze­go ali­men­ty są…”, naj­częst­szy­mi wyszu­ki­wa­nia­mi było „…nie­spra­wie­dli­we” i „…tak wyso­kie”. Może to jed­nak dla „ali­men­cia­rzy” to pie­nią­dze są naj­waż­niej­sze. Czy w nie­ali­men­ta­cji staw­ka roz­gry­wa się wyłącz­nie o kasę?

JŻG: Pie­niądz od zawsze był ele­men­tem wła­dzy. Kie­dy rodzic jest zmu­szo­ny do odda­nia czę­ści swo­ich środ­ków, boi się, że nie może ich kon­tro­lo­wać i nimi zarzą­dzać. Nie może bez­po­śred­nio decy­do­wać o tym, co kupi za nie dru­gi rodzic. W gru­pie bada­nych, tam, gdzie docho­dzi do prze­mo­cy pose­pa­ra­cyj­nej w posta­ci nie­ali­men­ta­cji, w więk­szo­ści przy­pad­ków wcze­śniej ist­nia­ła już inna for­ma prze­mo­cy naj­czę­ściej w sto­sun­ku do rodzi­ca, a w ponad 40% rów­nież do dziec­ka. Nie­ali­men­ta­cja jest po pro­stu kolej­ną for­mą prze­mo­cy, ale tym razem na odle­głość. Pie­niądz sta­je się ele­men­tem prze­wa­gi, a prze­ka­za­nie go dru­gie­mu rodzi­co­wi wią­że się z wytrą­ce­niem z ręki narzę­dzia wpły­wu i mani­pu­la­cji. Nie­ali­men­ta­cja może być for­mą odwe­tu czy kary za decy­zję o odej­ściu: „zobacz teraz, jak to jest beze mnie”. Potem oka­zu­je się, że sąd orze­ka, że nawet jeśli „to zła kobie­ta była”, na dziec­ko trze­ba płacić. 

W prze­ka­zie medial­nym i kłót­niach w komen­ta­rzach głów­ny odbior­ca nie­ali­men­ta­cji – dziec­ko – jest zbyt czę­sto pomi­ja­ne. Nar­ra­cje doty­czą­ce tej kwe­stii inter­pre­tu­ją nie­ali­men­ta­cję jako ele­ment kon­flik­tu mię­dzy rodzi­ca­mi, któ­ry powi­nien zostać roz­wią­za­ny w sfe­rze pry­wat­nej. Ist­nie­je prze­świad­cze­nie, że para ma wyja­śnić to mię­dzy sobą, a nie włą­czać w to opi­nię publicz­ną, posłan­ki, zmie­niać pra­wo. Obie­ra się jed­ną z dwóch stron, mat­ki lub ojca, a stro­na trze­cia, dziec­ka, jest prze­mil­cza­na, a to wła­śnie dzie­ci są w tej sytu­acji pozba­wio­ne środ­ków do utrzy­ma­nia, one cier­pią na sku­tek bra­ku. Oczy­wi­ście, rodzic rów­nież doświad­cza prze­mo­cy nie­ali­men­ta­cji: zosta­je bez pyta­nia zmu­szo­ny do uzu­peł­nia­nia tego bra­ku. Choć pro­blem nie­ali­men­ta­cji odbi­ja się na głów­nym opie­ku­nie, naj­czę­ściej mat­ce, pierw­szym poszko­do­wa­nym jest dziecko.

Kie­dy oso­bie nie­pła­cą­cej ali­men­tów ktoś przy­po­mni, że sto­su­je prze­moc wobec wła­sne­go dziec­ka, budzi się w niej złość i agre­sja. Wcze­śniej nie­ali­men­ta­cję spro­wa­dza­no do dow­ci­pu o tym, że kobie­ta nie dosta­je kasy „na waci­ki”. Nie tak łatwo jest już zaśmiać się z tego, że jest się rodzi­cem, któ­ry nie pła­ci wła­sne­mu dziec­ku na buty. Nie­moż­li­wość zde­pre­cjo­no­wa­nia tego fak­tu rodzi fru­stra­cję, chęć odbi­cia piłeczki.

I wte­dy poja­wia się nowa fala nie­na­wist­nych komentarzy.

JŻG: Tak, wte­dy dowia­du­je­my się, że mat­ki (a cza­sem ojco­wie) są zło­dziej­ka­mi, któ­re nie kar­mią wła­snych dzie­ci, a ali­men­ty wyda­ją na fry­zje­ra i kosmetyczkę.

W trak­cie tej roz­mo­wy już kil­ka razy powie­dzia­ły­ście o tym, że nie­ali­men­ta­cja jest for­mą prze­mo­cy. Dla­cze­go tak waż­ne jest mówie­nie o nie­ali­men­ta­cji w ten sposób?

BS: Dla mnie żad­ne inne sło­wo nie odda­je lepiej sta­nu, w któ­rym zna­la­złam się ja i wie­le innych kobiet, z któ­ry­mi roz­ma­wia­łam. Moż­na argu­men­to­wać na róż­ne spo­so­by, ale ja po pro­stu czu­łam, że ktoś sto­su­je prze­moc wobec mnie i moich dzie­ci. Waż­ne było dla mnie, by okre­ślić to jasno, nawet jeśli nazwa pro­fi­lu nie jest przez to szcze­gól­nie chwy­tli­wa. Jeśli nie jesteś w sta­nie docią­gnąć do koń­ca mie­sią­ca, musisz brać pożycz­ki, obni­żać swo­je aspi­ra­cje, szu­kać dodat­ko­wych prac, to nie dla­te­go, że masz takie widzi­mi­się, tyl­ko dla­te­go, że ktoś to wymu­sza, prze­no­sząc na cie­bie cię­żar utrzy­ma­nia rodzi­ny. Nie­spra­wie­dli­wość to dla mnie za lek­kie słowo. 

W życiu samot­nych matek, któ­re zma­ga­ją się z pro­ble­mem nie­ali­men­ta­cji nie ma miej­sca nie tyl­ko na relaks, ale i na dzia­ła­nie we wła­snym inte­re­sie. Wie­le z nich dzię­ku­je mi za pro­wa­dze­nie pro­fi­lu i wie, że to, co robi­my, jest koniecz­ne, a jed­no­cze­śnie nie może się zaan­ga­żo­wać w poli­tycz­ną wal­kę. Nie mają cza­su poje­chać na pro­test, nie dają rady uczest­ni­czyć w życiu orga­ni­za­cji. Sama zasta­na­wia­łam się nad tym dla­cze­go współ­cze­śnie zaan­ga­żo­wa­nie kobiet z tym pro­ble­mem jest tak niskie. W koń­cu ist­nie­ją media spo­łecz­no­ścio­we i obiek­tyw­nie łatwiej się skon­tak­to­wać. Doszłam do wnio­sku, że może wyni­kać to z fak­tu, że obec­nie pra­ca jest bar­dziej ela­stycz­na, a ofert jest wię­cej. Kobie­ty chwy­ta­ją się więc każ­dej moż­li­wej robo­ty, czę­sto mają kil­ka eta­tów. Wcho­dzą w koło­wro­tek cią­głej pra­cy, żeby zaspo­ko­ić potrze­by dzie­ci samo­dziel­nie. To gene­ru­je ogrom­ny stres. Nawet jeśli rodzic pła­ci ali­men­ty, nie­rzad­ko spóź­nia się z nimi i to oso­ba opie­ku­ją­ca się dziec­kiem musi się gło­wić, jak prze­żyć te kil­ka dni, zanim dotrą pie­nią­dze. To bar­dzo nie­sta­bil­ne warun­ki życia. Dzia­ła­czek jest więc nie­wie­le, są zawa­lo­ne natło­kiem wła­snych spraw. Jed­no­cze­śnie współ­cze­sny stan rze­czy spra­wia, że jak na dło­ni widać, że znaj­du­je­my się w sytu­acji prze­mo­cy. I to prze­mo­cy na tyle zło­żo­nej, że odbie­ra moż­li­wość aktyw­ne­go zwal­cza­nia jej.

Gdzie więc leży sed­no pro­ble­mu niealimentacji?

JŻG: Jak wyni­ka ze sta­ty­styk, naj­więk­szym zba­da­nym czyn­ni­kiem ryzy­ka prze­mo­cy pose­pa­ra­cyj­nej jest płeć. Kobie­ty są naj­bar­dziej nara­żo­ną gru­pą nie tyl­ko jeśli cho­dzi o prze­moc domo­wą, ale i o prze­moc po roz­sta­niu. Innym waż­nym czyn­ni­kiem ryzy­ka są sys­te­my praw­ne. Im bar­dziej w danym kra­ju baga­te­li­zu­je się prze­stęp­stwa prze­ciw­ko rodzi­nie, tym bar­dziej zwięk­sza się praw­do­po­do­bień­stwo wystą­pie­nia prze­mo­cy niealimentacyjnej. 

Trze­ba w tym miej­scu zazna­czyć, że w Pol­sce więk­szość prze­stępstw prze­ciw­ko rodzi­nie to prze­stęp­stwa o niskim wymia­rze kary. Wyro­ki w związ­ku ze znę­ca­niem się, nie­ali­men­ta­cją, czy prze­mo­cą sek­su­al­ną w obrę­bie rodzi­ny są nie­pro­por­cjo­nal­nie niskie. Pol­ski sys­tem praw­ny nie­mal­że zachę­ca do tego, by nie bać się sto­so­wa­nia prze­mo­cy wobec bli­skich. Dopó­ki to się nie zmie­ni, trze­ba gło­śno powta­rzać, że umyśl­na nie­ali­men­ta­cja jest prze­stęp­stwem i przemocą. 

BS: Szcze­gól­nie że znacz­na część spo­łe­czeń­stwa zwy­czaj­nie przy­my­ka oko na niealimentację.

JŻG: Według badań wyko­na­nych przez Kan­tar Pola­cy nega­tyw­nie oce­nia­ją oso­by nie­pła­cą­ce ali­men­tów (92% respon­den­tów), a mimo to, aż 40% bada­nych, któ­rzy zna­ją oso­bę nie­pła­cą­cą ali­men­tów, nie pró­bu­je wpły­wać na zmia­nę zacho­wa­nia tej oso­by. Gdy ktoś z rodzi­ny lub bli­skich zna­jo­mych uni­ka pła­ce­nia ali­men­tów, cho­wa­my posta­wę moral­ną do kie­sze­ni. Co trze­cie mał­żeń­stwo w małych mia­stach, a co dru­gie w więk­szych się roz­pa­da, więc czę­ściej będzie­my mie­li do czy­nie­nia z tym pro­ble­mem bez­po­śred­nio. Jeśli znasz kogoś, kto szczy­ci się tym, że uda­ło mu się „wyro­lo­wać” byłą part­ner­kę na ali­men­ty, może war­to odpo­wie­dzieć: gra­tu­lu­ję, tak napraw­dę uda­ło ci się „wyro­lo­wać” wła­sne dziecko. 

Pola­cy bar­dzo ocho­czo mówią o tym, że dzie­ci są dobrem naro­do­wym i powta­rza­ją, że „wszyst­kie dzie­ci nasze są”. Kie­dy jed­nak trze­ba zwró­cić uwa­gę swo­je­mu bra­tu czy syno­wi, by wziął odpo­wie­dzial­ność za utrzy­ma­nie wła­sne­go dziec­ka, Pola­cy mil­czą. Nie wal­czy się nawet o dzie­ci, któ­re są człon­ka­mi rodzi­ny, jak więc może­my mówić o inte­re­sie wszyst­kich dzie­ci w Pol­sce. Jeste­śmy spo­łe­czeń­stwem hipo­kry­tów. Zała­mu­je się ręce nad losem wycho­wan­ków domu dziec­ka, dzie­ci żyją­cych na uli­cy, a na wła­sne potom­stwo nie­jed­no­krot­nie z wiel­ką łaską łoży się mniej, niż przy­słu­gu­je wła­śnie pod­opiecz­nym w pla­ców­ce opie­kuń­czo-wycho­waw­czej, albo nie łoży się wcale.

W Deka­lo­gu Zmian Koali­cji dla Milio­na Dzie­ci więk­szość postu­la­tów odno­si się do zmian praw­nych, admi­ni­stra­cyj­nych i orga­ni­za­cyj­nych. Tyl­ko jeden z nich doty­czy dzia­łań edu­ka­cyj­nych i świa­do­mo­ścio­wych. Z cze­go to wynika? 

JŻG: Tu też moż­na się odnieść do badań. Jed­nym z naj­trud­niej­szych do zmia­ny czyn­ni­ków zwią­za­nych z tema­tem prze­mo­cy są prze­ko­na­nia spo­łecz­ne. Wszy­scy pamię­ta­ją kam­pa­nie „Kocham. Nie biję” czy „Bo zupa była za sło­na”. Oka­za­ło się, że po wie­lu latach nie­usta­ją­co trwa­ją­cych kam­pa­nii poziom osób akcep­tu­ją­cych bicie dzie­ci zmie­nił się z 80% na 60%. Zanim upo­wszech­ni się wie­dza o tym, że nie­ali­men­ta­cja to prze­moc upły­nie jesz­cze bar­dzo dużo cza­su, a zmia­ny są potrzeb­ne teraz.

Do tego docho­dzą pew­nie skost­nia­łe prze­ko­na­nia doty­czą­ce ról płcio­wych, któ­re rów­nież zmie­nia­ją się bar­dzo powoli.

JŻG: Sytu­ację, któ­rą mamy w Pol­sce moż­na okre­ślić pozor­ną zmia­ną prze­ko­nań doty­czą­cych praw kobiet. Moim zda­niem rów­no­ścio­we postrze­ga­nie płci w Pol­sce nie ist­nie­je. Głów­nym celem życio­wym kobiet, w prze­ko­na­niu ogrom­nej czę­ści osób, wciąż jest uro­dze­nie i wycho­wa­nie dziec­ka. Jeste­śmy bom­bar­do­wa­ne tre­ścia­mi o byciu świa­do­mą mat­ką, o łącze­niu pra­cy z macie­rzyń­stwem albo kam­pa­nia­mi o tym, co zro­bić ze swo­ją cią­żą. Nie widzia­łam, jak do tej pory maso­wych, wie­lo­let­nich kam­pa­nii zapra­sza­ją­cych męż­czyzn do bycia ojca­mi i anga­żo­wa­nia się w pro­ces wycho­wa­nia dziec­ka. Żad­ne mini­ster­stwo nie pod­ję­ło wysił­ku, któ­ry zaowo­co­wał­by zauwa­żal­ną kam­pa­nią na rzecz odpo­wie­dzial­ne­go ojcostwa.

BS: Co wię­cej, o czte­ry lata prze­dłu­żo­no wdra­ża­nie dyrek­ty­wy Par­la­men­tu Euro­pej­skie­go z 2019 r. w spra­wie rów­no­wa­gi mię­dzy życiem zawo­do­wym a pry­wat­nym rodzi­ców i opie­ku­nów, któ­ra wpro­wa­dzi­ła 9-tygo­dnio­wy, nie­prze­ka­zy­wal­ny mat­ce urlop rodzi­ciel­ski dla ojców. Posta­no­wie­nie w swo­im zamy­śle mia­ło zachę­cić ojców do korzy­sta­nia z urlo­pu rodzi­ciel­skie­go. Z danych z ZUS wyni­ka, że po roku od wdro­że­nia dyrek­ty­wy 7% ojców sko­rzy­sta­ło z tego roz­wią­za­nia. Przed wpro­wa­dze­niem dyrek­ty­wy zale­d­wie 1% ojców wzię­ło taki urlop.

Jak ta uni­ka­ją­ca posta­wa wobec ojco­stwa łączy się z czę­sto wysu­wa­nym przez „ali­men­cia­rzy” postu­la­tem opie­ki naprze­mien­nej, któ­ra mia­ła­by zastą­pić alimentację?

JŻG: Opie­ka naprze­mien­na to roz­wią­za­nie pose­pa­ra­cyj­ne pole­ga­ją­ce na tym, że dziec­ko spę­dza porów­ny­wal­ną ilość cza­su z obo­ma rodzi­ca­mi. Nie­ste­ty, rów­nież i tutaj w wie­lu przy­pad­kach to na kobie­ty prze­rzu­ca się odpo­wie­dzial­ność za opie­kę nad dzieć­mi. Pomi­mo rów­nej ilość cza­su spę­dza­ne­go z dziec­kiem, zazwy­czaj na jed­nej stro­nie spo­czy­wa myśle­nie o wizy­tach u leka­rzy, zaję­ciach i logi­sty­ce regu­lar­nych prze­no­sin. Opie­ka naprze­mien­na nie jest więc gwa­ran­tem spra­wie­dli­we­go podzia­łu obowiązków.

BS: Warun­ki, jakie Pol­ska stwo­rzy­ła mat­kom, spra­wia­ją, że macie­rzyń­stwo jest dla kobiet ogra­ni­cze­niem. Nie popra­wi­my sytu­acji kobiet na ryn­ku pra­cy, jeśli nie popra­wi­my sytu­acji matek. Nie zmie­ni się też dziet­ność, jeśli macie­rzyń­stwo będzie jed­no­znacz­ne z rezy­gna­cją z pra­cy lub znacz­nym spo­wol­nie­niem karie­ry zawo­do­wej. Ponad­to macie­rzyń­stwo nie tyl­ko wią­że się z zachwia­niem w prze­strze­ni pra­cy, ale i z więk­szym zagro­że­niem prze­mo­cą ze stro­ny partnera.

W jaki sposób?

JŻG: Bada­nia wyka­zu­ją, że moment poja­wie­nia się pierw­szej prze­mo­cy w związ­ku to moment, kie­dy kobie­ta jest naj­słab­sza i wyma­ga zwięk­szo­nej ochro­ny i tro­ski, czy­li naj­czę­ściej gdy zacho­dzi w cią­żę. Mat­ka jest naj­bar­dziej potrze­bu­ją­ca w ostat­nim try­me­strze cią­ży i w poło­gu i to wła­śnie wte­dy naj­czę­ściej docho­dzi do pierw­szych aktów prze­mo­cy. Kobie­ta oka­zu­je się wte­dy bar­dzo zależ­na: zarów­no fizycz­nie, jak i psy­chicz­nie jej zaso­by są ogra­ni­czo­ne. Jeśli part­ner nie jest doj­rza­ły emo­cjo­nal­nie, nie posia­da zdro­wych mecha­ni­zmów obron­nych, to trud­no mu pora­dzić sobie z tym, że obo­je znaj­du­ją się w nowej roli. Wyła­do­wu­je więc swo­ją fru­stra­cję na niej. Ocze­ku­je się, że part­ner­ka uro­dzi dziec­ko i natych­miast sta­nie na nogi: zaj­mie się dziec­kiem, ale będzie wyglą­dać jak przed cią­żą i szyb­ko wró­ci do pra­cy. Nie spo­sób spro­stać tym wyma­ga­niom przy przy­krych dole­gli­wo­ściach poło­go­wych. Sam brak wspar­cia ze stro­ny part­ne­ra w tych chwi­lach jest cięż­ki do znie­sie­nia, nie mówiąc już o moż­li­wej przemocy.

Dużo mówi się o wspie­ra­niu matek, ale bra­ku­je pod­staw, wspar­cia sys­te­mo­we­go. Spró­buj zna­leźć żło­bek czy przed­szko­le w pro­mie­niu dzie­się­ciu kilo­me­trów od domu, dosto­so­wać godzi­ny pra­cy do godzin otwar­cia żłob­ka i przed­szko­la, nie cho­dzić na zwol­nie­nia lekar­skie, kie­dy dziec­ko czę­sto cho­ru­je. Brak infra­struk­tu­ry publicz­nej, praw kobiet, praw pra­cow­ni­czych, spra­wia, że kobie­ta dwoi się i troi ponad swo­je siły. Wyma­ga zatem ochro­ny, gdyż w natu­ral­ny spo­sób może bra­ko­wać jej zaso­bów do pora­dze­nia sobie z róż­ny­mi kry­zy­sa­mi. Pomo­cy nie dosta­je jed­nak ani ze stro­ny part­ne­ra, ani ze stro­ny państwa.

Sytu­acja kobiet, a szcze­gól­nie samo­dziel­nych matek w Pol­sce jest trud­na. Jeste­śmy jed­no­cze­śnie zachę­ca­ne do zakła­da­nia rodzi­ny, ale utrud­nia nam się dostęp do pomo­cy lekar­skiej w razie kom­pli­ka­cji przy cią­ży. Kie­dy sta­je­my się mat­ka­mi, spo­ty­ka­my się z mnó­stwem sprzecz­nych wyma­gań: dla jed­nych będziesz rosz­cze­nio­wą „mad­ką”, któ­ra myśli wyłącz­nie o swo­ich dzie­ciach, dla innych „złą kobie­tą”, któ­ra zanie­dbu­je potom­stwo, bo wró­ci­ła do pra­cy. To wszyst­ko w kon­tek­ście wspo­mnia­nych bra­ków w infra­struk­tu­rze publicz­nej i łama­nia praw pra­cow­nic. Rela­cja z ojcem dziec­ka nie­rzad­ko dobie­ga koń­ca przez sto­so­wa­ną przez nie­go prze­moc, a potem i tak nie spo­sób dopro­sić się go o coś, co powin­no być oczy­wi­sto­ścią: wspar­cie eko­no­micz­ne dla życia, któ­re pomógł spro­wa­dzić na świat. Każ­dy z ele­men­tów tej ukła­dan­ki, od aspek­tów świa­to­po­glą­do­wych po mate­rial­ne, wyma­ga zmia­ny. Jak Wasze postu­la­ty mogą przy­czy­nić się do popra­wy sytu­acji matek?

JŻG: Nasz naj­waż­niej­szy postu­lat to postu­lat znie­sie­nia Fun­du­szu Ali­men­ta­cyj­ne­go, któ­ry jest de fac­to wydmusz­ką. Fun­dusz począt­ko­wo być może speł­niał swo­ją rolę, ale obec­nie jedy­nie mydli oczy. Czę­sto oka­zu­je się nie­do­stęp­ny dla osób, któ­re naj­bar­dziej go potrze­bu­ją, czy­li pra­cu­ją­cych matek samo­dziel­nie zara­bia­ją­cych na dziec­ko. Dzie­je się tak mię­dzy inny­mi przez kry­te­rium docho­do­we, któ­re wyno­si obec­nie 1209 zło­tych na oso­bę w rodzi­nie. Więk­szość samot­nych rodzi­ców i ich dzie­ci nie kwa­li­fi­ku­je się do otrzy­ma­nia pomo­cy, choć ich sytu­acja finan­so­wa wca­le nie jest dostat­nia. War­to przy­po­mnieć rów­nież, że egze­ku­cja ali­men­tów w Pol­sce jest na pozio­mie 20%. To jasno wska­zu­je na fakt nie­sku­tecz­no­ści Funduszu.

Z tym wią­że się dru­gi postu­lat: zastą­pie­nie Fun­du­szu Ope­ra­to­rem Świad­czeń Ali­men­ta­cyj­nych. Ope­ra­tor był­by pośred­nią insty­tu­cją i wypła­cał­by świad­cze­nia zgod­ne z wyro­kiem sądu bez zaan­ga­żo­wa­nia rodzi­ców, pod któ­rych opie­ką znaj­du­ją się dzie­ci. To zastą­pie­nie ścią­gnę­ło­by odpo­wie­dzial­ność ubie­ga­nia się o ali­men­ty z bar­ków rodzi­ców i dzie­ci. Dla­cze­go dzie­ci mają pła­cić za nie­wy­dol­ność orga­nów pań­stwo­wych, któ­re zosta­ły powo­ła­ne do tego, aby egze­kwo­wać pra­wo­moc­ne posta­no­wie­nia sądu? Dla­cze­go to kobie­ty, któ­re już pra­cu­ją na kil­ka zmian, mają w mię­dzy­cza­sie szu­kać spo­so­bów na ścią­gnię­cie należ­nych im ali­men­tów? Pań­stwo, któ­re powin­no słu­żyć jako wspar­cie, kolej­ny raz two­rzy dodat­ko­wy obo­wią­zek dla mat­ki. Samo­dziel­ny rodzic powi­nien mieć moż­li­wość wypła­ce­nia zasą­dzo­nych ali­men­tów nie­za­leż­nie od łaski dru­gie­go rodzi­ca. To ope­ra­tor miał­by obo­wią­zek zro­bie­nia wszyst­kie­go, żeby te pie­nią­dze tra­fi­ły z powro­tem do budże­tu. Pań­stwo musi zająć się egze­ku­cją wła­snych wyro­ków. Zwra­ca­my rów­nież uwa­gę na wciąż nie­wy­ko­rzy­sty­wa­ne narzę­dzia, któ­re mogły­by zmie­nić sytu­ację milio­na dzie­ci zależ­nych od ali­men­tów w Pol­sce. Zmia­na sta­tu­su dłu­gu ali­men­ta­cyj­ne­go z pry­wat­ne­go na pań­stwo­wy spra­wi, że narzę­dzia te sta­ną się łatwiej dostępne.

Nie może­my jed­nak pomi­nąć wspo­mnia­nych wcze­śniej kam­pa­nii spo­łecz­nych. Przed wybo­ra­mi były już takie pomy­sły. Nawet Pre­zy­dent Andrzej Duda zapro­sił naszą orga­ni­za­cję do Pała­cu Pre­zy­denc­kie­go na posie­dze­nie Komi­sji ds. Rodzi­ny i Poli­ty­ki Spo­łecz­nej. Mówił wte­dy o tym, jak mogła­by wyglą­dać taka kam­pa­nia odpo­wie­dzial­ne­go rodzi­ciel­stwa, mię­dzy inny­mi obej­mu­ją­ca spra­wy nie­ali­men­ta­cji. Po reelek­cji temat się urwał. 

BS: Nam wszyst­kim marzy się wiel­ka ogól­no­pol­ska kam­pa­nia spo­łecz­na, któ­ra edu­ko­wa­ła­by oby­wa­te­li w kwe­stii odpo­wie­dzial­no­ści rodzi­ciel­skiej. Kam­pa­nia, któ­ra pod­kre­śla­ła­by, że rodzi­ciel­stwo to nie jest tyl­ko wyciecz­ka do ZOO w week­end, ale rów­nież dba­nie o pod­sta­wo­we potrze­by dziec­ka poprzez prze­zna­cza­nie środ­ków na jego utrzy­ma­nie i wycho­wa­nie. Jed­nak­że, żeby sys­tem dzia­łał na korzyść dziec­ka, trze­ba ude­rzyć w pro­blem kom­plek­so­wo. Od stro­ny praw­nej, wyko­naw­czej i świa­do­mo­ścio­wej. Dla­te­go zachę­cam do zapo­zna­nia się z każ­dym z dzie­się­ciu punk­tów Dekalogu.

Cele Koali­cji na pew­no są moty­wa­to­ra­mi same w sobie, ale co popy­cha Was do przo­du, kie­dy wyda­je się, że po raz kolej­ny spo­ty­ka­cie się ze ścianą?

JŻG: Mnie w dzia­ła­niu napę­dza naj­bar­dziej kobie­ca ener­gia. Uwiel­biam, kie­dy w naszych współ­pra­cach czu­ję sio­strzeń­stwo, ale takie praw­dzi­we, a nie pozo­ro­wa­ne. Sio­strzeń­stwo, któ­re opie­ra się na wspar­ciu, zro­zu­mie­niu i soli­dar­no­ści. Poli­tycz­ki, posłan­ki czę­sto mają sio­strzeń­stwo na ustach, ale nie­ko­niecz­nie są w sta­nie je reali­zo­wać. Moc kobiet, z któ­ry­mi pra­cu­ję, jest zaraźliwa. 

Poza tym jestem mat­ką dwóch córek i syna oraz bab­cią dwoj­ga wnu­cząt. Chcia­ła­bym, aby nie­za­leż­nie od tego jak poto­czą się ich losy, w przy­szło­ści nie musie­li bory­kać się z tym, z czym bory­ka­ją się obec­nie milio­ny kobiet w Pol­sce. Moje dzie­ci wie­dzą, że pój­dę się za nie bić, jeśli trze­ba będzie, ale nie chcia­ła­bym musieć tego robić. Chcia­ła­bym mieć pew­ność, że kie­dy powiem im „będzie dobrze”, to nie będą puste sło­wa. Tak więc moty­wu­ją mnie rów­nież moje dzie­ci, bo chcia­ła­bym, żeby żyły w kra­ju, w któ­rym mat­ki się sza­nu­je i wspie­ra; w któ­rym będą mogły pra­co­wać w nor­mal­nym tem­pie, speł­niać swo­je aspi­ra­cje, bez bycia okrzyk­nię­ty­mi naj­gor­szy­mi rodzi­ca­mi roku, jeśli zde­cy­du­ją się na dzie­ci. Mam cichą nadzie­ję, że lata moje­go akty­wi­zmu i bada­nia zja­wi­ska prze­mo­cy pose­pa­ra­cyj­nej, spra­wią, że na sta­rość nie będę musia­ła się mar­twić ich bez­pie­czeń­stwem i przy­szło­ścią, jeśli zde­cy­do­wa­li­by się zakoń­czyć swo­je związki.

BS: Dla mnie źró­dłem akty­wi­stycz­nej ener­gii rów­nież są kon­tak­ty z kobie­ta­mi, szcze­gól­nie z tymi, któ­re mia­ły zbli­żo­ne doświad­cze­nia. Choć praw­dą jest, że coraz wię­cej mał­żeństw się roz­pa­da, w moim śro­do­wi­sku nie było kobiet, któ­re prze­ży­ły roz­wód. Czu­łam się samot­na. Two­rzy­łam grup­ki w inter­ne­cie, nie tyl­ko zresz­tą zwią­za­ne z nie­ali­men­ta­cją, ale takie, na któ­rych moż­na było poroz­ma­wiać rów­nież o innych doświad­cze­niach. Kie­dy pozna­łam kobie­ty w sytu­acji podob­nej do mojej, ulży­ło mi. Stwo­rzy­ły­śmy swój mały krąg, forum wymia­ny myśli, w ten spo­sób coraz bar­dziej zaczę­łam zagłę­biać się w źró­dła pro­ble­mów, z jaki­mi bory­ka­my się jako kobiety. 

Rze­czy­wi­stość oko­ło­ro­zwo­do­wa w Pol­sce wyda­ła mi się szcze­gól­nie nie­przy­jem­na, ale i sta­le prze­mil­cza­na. Tema­ty roz­wo­du, bycia samot­ną mat­ką ota­cza swe­go rodza­ju tabu. Wewnątrz nasze­go krę­gu może­my roz­ma­wiać i odnaj­dy­wać zro­zu­mie­nie. Teraz jestem naj­bar­dziej aktyw­na, jeśli cho­dzi o dzia­łal­ność doty­czą­cą spra­wie­dli­wej ali­men­ta­cji, ale wie­le z moich zna­jo­mych pra­cu­je na rzecz innych kwe­stii natu­ry femi­ni­stycz­nej i są one dla mnie ogrom­ną inspi­ra­cją. Jed­ną z takich inspi­ru­ją­cych boha­te­rek jest dla mnie też Justy­na, któ­ra od dzie­się­ciu lat wytrwa­le i kon­se­kwent­nie mówi o tym nie­wy­god­nym temacie. 

Moty­wu­je mnie rów­nież to, że jeśli tych zmian nie wpro­wa­dzi­my, to sytu­acja kobiet w Pol­sce wciąż będzie trud­na. To waż­ny ele­ment ukła­dan­ki naszych praw. Bez zabez­pie­cze­nia po roz­sta­niu, mat­kom z dzieć­mi trud­niej jest odejść od prze­mo­co­wych męż­czyzn. Wid­mo trud­ne­go, samot­ne­go macie­rzyń­stwa moc­no cią­ży na świa­do­mo­ści Polek. Nie chcę, żeby kobie­ty musia­ły żyć z tym ciężarem.

To wła­śnie dzię­ki waszej aktyw­no­ści w mediach zro­zu­mia­łam, jak głę­bo­ko femi­ni­stycz­ną kwe­stią jest nie­ali­men­ta­cja. Bogu­siu, sama jesteś oso­bą, któ­ra musia­ła łączyć pra­cę zawo­do­wą z macie­rzyń­stwem, wal­ką sądo­wą we wła­snej spra­wie i wal­kę poli­tycz­ną o uzna­nie nie­ali­men­ta­cji za przemoc.

BS: Nadal łączę! Pro­wa­dze­nie wła­snej spra­wy o nie­ali­men­ta­cję, zgła­sza­nie się na poli­cję, pil­no­wa­nie, by spra­wa nie zosta­ła umo­rzo­na, pisa­nie odwo­łań, odpo­wia­da­nie na pisma to jak­by moje kolej­ne dziec­ko. Napraw­dę nie dzi­wię się kobie­tom, któ­re w pew­nym momen­cie odpusz­cza­ją, bo widzą, że nie przy­no­si to ocze­ki­wa­nych efek­tów. To nie jest rze­czy­wi­stość, któ­rą chcę widzieć, ale rozu­miem mat­ki, któ­re dają za wygra­ną. To sys­te­mo­we zmu­sza­nie do kapi­tu­la­cji i zepchnię­cie obo­wiąz­ków na bar­ki matek. Nie powin­no się oce­niać ich za to, że dłu­żej nie wytrzy­mu­ją. Od kobiet nie powin­no się wyma­gać pra­cy na kil­ka zmian, kie­dy dru­gi rodzic ukry­wa źró­dła docho­dów. Naj­le­piej powin­ny to rozu­mieć kobie­ty, któ­re same były w takiej sytuacji.

JŻG: Obec­nie jestem pre­ze­ską o naj­dłuż­szej kaden­cji w naszym sto­wa­rzy­sze­niu. Rota­cja była duża przez spra­wy zwią­za­ne z roz­wo­da­mi czy nie­ali­men­ta­cją. Lider­ki wypa­la­ły się w wal­ce. W koń­cu wola­ły to zosta­wić, zacząć życie na nowo. Dzię­ki temu, że zaj­mu­ję się tym pro­ble­mem z dystan­sem badacz­ki, mam wię­cej prze­strze­ni emo­cjo­nal­nej na upar­ty akty­wizm. Sytu­acja rodzin­na i eko­no­micz­na pozwa­la mi na rodzaj inten­syw­ne­go dzia­ła­nia, na któ­ry czę­sto nie mogą sobie pozwo­lić samo­dziel­ne mat­ki. Moja pra­ca zawo­do­wa pozwa­la mi mieć tę dodat­ko­wą, dar­mo­wą pra­cę. Jed­nak rów­nież i ja mie­wam dość. Cza­sa­mi kie­dy pro­szą mnie o komen­tarz dla mediów, robi mi się już nie­do­brze. Ile moż­na? Mówi­my o tym zja­wi­sku już tyle lat i nie­wie­le się zmie­nia. Zaska­ku­ję samą sie­bie pra­wie za każ­dym razem, kie­dy uda­je mi się zna­leźć w sobie kolej­ne pokła­dy ener­gii tak jak dzi­siaj. Dopó­ki pro­blem nie­ali­men­ta­cji ist­nie­je i dopó­ki będę żyła, to będę sta­ła i krzy­cza­ła do tych, któ­rzy nie wywią­zu­ją się z poli­tycz­nych obiet­nic, ale i do rodzi­ców, któ­rzy nie wywią­zu­ją się z wła­snych zobo­wią­zań, krzyw­dząc swo­je dzieci.

Czy przez lata dzia­łal­no­ści zmie­ni­ła się wasza tak­ty­ka roz­mów z media­mi i rządzącymi?

BS: Zde­cy­do­wa­nie. Prze­sta­łam się szczy­pać. Choć pro­fil „Nie­ali­men­ta­cja to prze­moc” jest mery­to­rycz­ny, nie boję się oka­zy­wać zło­ści zaist­nia­łą sytu­acją, ani nie przej­mu­ję się zbyt­nio tym, by zacho­wać roz­jem­czy ton. Eks­pert­ki i sto­wa­rzy­sze­nia na pew­no są bar­dziej sto­no­wa­ne w prze­ka­zie, ale też mają swo­je gra­ni­ce. Szcze­gól­nie kie­dy nie widać goto­wo­ści na roz­mo­wę ze stro­ny osób decy­zyj­nych. Oka­zu­je się, że nie­za­leż­nie od spo­so­bu komu­ni­ka­cji i tak jeste­śmy igno­ro­wa­ne. Może­my więc rów­nie dobrze zacząć po pro­stu krzyczeć.

JŻG: Sta­ram się mówić o nie­ali­men­ta­cji w spo­sób przede wszyst­kim mery­to­rycz­ny, ale zauwa­żam u sie­bie też pew­ną zmia­nę. Coraz czę­ściej mówię to, co myślę wprost, bez ogró­dek, co może spo­tkać się z nie­za­do­wo­le­niem nie­któ­rych, ale o dzi­wo nie spo­ty­ka się to z ostra­cy­zmem medial­nym, a wręcz prze­ciw­nie – przy­cią­ga uwa­gę. Oczy­wi­ście, sta­ram się w tej komu­ni­ka­cji trzy­mać fak­tów, choć nie ukry­wam już swo­jej fru­stra­cji. Sta­wia­my na róż­no­rod­ne spo­so­by komu­ni­ka­cji. Obec­nie prze­szłam do tego bar­dziej dyrek­tyw­ne­go. Zoba­czy­my, jak to zadzia­ła. Jeśli nie będzie reak­cji, pój­dzie­my instan­cję wyżej: do Par­la­men­tu Unii Europejskiej. 

BS: Naj­gor­sze jest jed­nak poczu­cie rzu­ca­nia gro­chem o ścia­nę. Może­my się kłó­cić, może­my pro­sić, pod­su­wać goto­we roz­wią­za­nia, choć to stro­na rzą­do­wa powin­na je wypra­co­wy­wać w kon­sul­ta­cji z nami, nie odwrotnie.

Czy jest jakiś kraj, na któ­rym może­my wzo­ro­wać się w kwe­stii sys­te­mu alimentacji?

JGŻ: Naj­bliż­szy nam jest sys­tem duń­ski, w któ­rym wszyst­kie dzie­ci są upraw­nio­ne do świad­cze­nia ali­men­ta­cyj­ne­go dzię­ki bra­ko­wi pro­gu zarob­ko­we­go. Gene­ral­nie w kra­jach skan­dy­naw­skich dług ali­men­ta­cyj­ny jest dłu­giem wobec pań­stwa, więc jego ścią­gal­ność jest wyso­ka (w Danii to 88%). Ten sys­tem nie jest bez wad, bo ali­men­ty zasą­dza się pro­cen­to­wo, a usta­lo­ne pro­cen­ty są dość niskie w porów­na­niu do zarob­ków. Jest to jed­nak dobry przy­kład w kwe­stii egze­ku­cyj­nej i prze­pły­wu środ­ków. W zakre­sie wyso­ko­ści przy­kła­dem mogły­by być nie­miec­kie tabe­le düs­sel­dor­fskie, czy­li wytycz­ne do usta­la­nia wyso­ko­ści ali­men­tów. Tabe­le są jed­nym z naszych postu­la­tów, ale wie­my, że jest to przy­pa­dek, któ­ry musi być dosto­so­wa­ny do lokal­nych warun­ków spo­łecz­nych i ekonomicznych.

Pod­su­mo­wu­jąc, nie ma kra­ju, w któ­rym uda­ło się usu­nąć pro­blem nie­ali­men­ta­cji, ale fakt jest taki, że to wła­śnie w kra­jach skan­dy­naw­skich odse­tek osób nie­pła­cą­cych ali­men­tów jest jed­nym z naj­niż­szych na świe­cie. Wią­że się to jed­nak nie tyl­ko z pra­wem i jego egze­ku­cją, ale i z róż­ni­ca­mi men­tal­ny­mi. Są to kra­je, któ­re osią­ga­ją naj­lep­sze wyni­ki w ran­kin­gach rów­no­ści płci i naj­lep­szych państw do wycho­wy­wa­nia dziec­ka. Na pół­no­cy nie­któ­re rze­czy są po pro­stu nie do pomy­śle­nia, dzię­ki aktyw­ne­mu dzia­ła­niu pań­stwa na rzecz popra­wy sytu­acji kobiet i dzieci.

BS: Nie do pomy­śle­nia, poza nie­ali­men­ta­cją wła­sne­go dziec­ka, jest też nie­wy­ko­rzy­sty­wa­nie urlo­pu ojcow­skie­go. Nie zmie­nia to fak­tu, że jak wszę­dzie, tak i tam wystę­pu­je prze­moc, jed­nak tam, gdzie nie uzna­je się nie­ali­men­ta­cji za prze­moc i jest ona prze­stęp­stwem z niż­szą karal­no­ścią, wystę­pu­je ona zde­cy­do­wa­nie czę­ściej. Na jed­nej z grup dys­ku­syj­nych, na któ­rych byłam, wypo­wie­dzia­ła się kobie­ta o swo­im doświad­cze­niu z ali­men­ta­mi w Niem­czech. Ojciec zobo­wią­za­ny do ali­men­ta­cji przez tam­tej­szy urząd prze­stał prze­ka­zy­wać środ­ki na dziec­ko. Zgło­si­ła to do urzę­du. Na tym skoń­czy­ło się jej zaan­ga­żo­wa­nie w spra­wę: urząd zajął się wypła­tą środ­ków nie­zbęd­nych dziec­ku do życia i ich egze­ku­cją od dłuż­ni­ka. Polki na forum były w szo­ku, że sys­tem może być tak przy­ja­zny potrze­bom dziec­ka i nie­ob­cią­ża­ją­cy mat­ki. Nie mogły wyjść z podzi­wu: „Jak to? Tyl­ko tyle?”. Ta sytu­acja poka­zu­je, jak dale­ko nam do pożą­da­nych, euro­pej­skich standardów.

Dodatkowe źródła

Cheł­stow­ska, A. (2016), Ali­men­ty na dzie­ci. Dia­gno­za pol­skie­go sys­te­mu i prze­gląd prak­tyk zagra­nicz­nych,  Insty­tut Spraw Publicz­nych. Obser­wa­to­rium Rów­no­ści Płci. Warszawa.

Kan­tar Mil­l­ward Brown S.A. (2017), Posta­wy Pola­ków wobec nie­pła­ce­nia ali­men­tów. Raport z son­da­żu CATIBUS dla Kra­jo­we­go Reje­stru Dłu­gów BIG S.A. oraz Kra­jo­wej Rady Komor­ni­czej.

Kem­piń­ska, U., Mali­now­ski, J. A. (2020), Prze­moc wobec kobiet w cią­ży. Przy­czy­ny, skut­ki i moż­li­wo­ści wspar­cia, SEMINARE 41/​1, Toruń. ss. 75-86.

Maka­ra-Stu­dziń­ska, M., Suli­ma M., Lewic­ka M. (2013), Prze­moc domo­wa wobec kobiet cię­żar­nych a potrze­ba wspar­cia- prze­gląd lite­ra­tu­ry, Lublin 2013.