Problem ze stwierdzeniem „praca seksualna to praca”

Espe­ran­za Fon­se­ca współ­two­rzy mię­dzy­na­ro­do­wą orga­ni­za­cję femi­ni­stycz­ną World Witho­ut Explo­ita­tion i pro­wa­dzi blo­ga Pro­le­ta­rian Femi­nist. Wypo­wia­da się tam jako trans kobie­ta oca­la­ła z prze­my­słu sek­su­al­ne­go. Poni­żej pre­zen­tu­je­my nasze tłu­ma­cze­nie jed­ne­go z tek­stów opu­bli­ko­wa­nych na jej blogu.

Chcia­łam napi­sać krót­ki arty­kuł o moich pro­ble­mach z powie­dze­niem “pra­ca sek­su­al­na to pra­ca”, któ­re jest jed­nym z naj­częst­szych chwy­tów reto­rycz­nych uży­wa­nych przez pro­pa­ga­to­rów han­dlu sek­sem. Coraz czę­ściej zauwa­żam, że w odpo­wie­dzi na jakie­kol­wiek kry­tycz­ne wobec prze­my­słu sek­su­al­ne­go sta­no­wi­sko ludzie reagu­ją, wykrzy­ku­jąc „pra­ca sek­su­al­na jest pra­cą!”. Tak jak­by uzna­nie tego jed­ne­go zda­nia za praw­dzi­we odpie­ra­ło wszel­ką kry­ty­kę bran­ży sek­su­al­nej i auto­ma­tycz­nie zawie­ra­ło cały zestaw zasad, któ­re powin­ny­śmy przy­jąć jako oczy­wi­ste. Oba­le­nie tych pustych fra­ze­sów ma wiel­ką war­tość w kon­stru­owa­niu pro­le­ta­riac­kie­go i femi­ni­stycz­ne­go sta­no­wi­ska na temat han­dlu seksualnego.

Bagaż teoretyczny 

Ter­mi­no­lo­gia czę­sto sta­pia się z pozy­cją teo­re­tycz­ną. Przy­ję­cie dane­go poję­cia ozna­cza wte­dy przy­ję­cie sto­ją­cej za nim teo­rii poli­tycz­nej. Akty­wi­ści nie­rzad­ko robią to w spo­sób stra­te­gicz­ny, jak dzie­je się np. w przy­pad­ku poję­cia „pra­ca sek­su­al­na to pra­ca”. Nie jest to po pro­stu stwier­dze­nie, że pra­ca sek­su­al­na jest pra­cą, ale popar­cie dla kon­kret­nej teo­rii i wezwa­nie do stwo­rze­nia całe­go pro­gra­mu poli­tycz­ne­go opar­te­go na tej teorii.

Pyta­nie czę­sto narzu­ca moż­li­we odpo­wie­dzi. Pyta­nie, czy pra­ca sek­su­al­na jest pra­cą narzu­ca zało­że­nie, że inte­re­sy pra­cow­ni­cy sek­su­al­nej i prze­my­słu sek­su­al­ne­go per se łączą się. Pro­blem pole­ga oczy­wi­ście na tym, że ta fuzja jest cał­ko­wi­cie powierz­chow­na, ponie­waż inte­re­sy pro­sty­tut­ki są dia­me­tral­nie róż­ne od inte­re­sów alfon­sa i klien­ta. „Pra­ca sek­su­al­na to pra­ca” sta­je się więc bar­dziej linią obro­ny inte­re­sów prze­my­słu sek­su­al­ne­go, a mniej ochro­ną kobiet zmu­sza­nych i uwi­kła­nych w prostytucję.

Dowo­dzę, że w dużej mie­rze nie ma zna­cze­nia, czy pro­sty­tu­cja jest pra­cą, a lepiej było­by posta­wić sobie pyta­nie o to, czym jest kupo­wa­ny i sprze­da­wa­ny towar i jaki wpływ ma to uto­wa­ro­wie­nie na kobie­ty i oso­by LGBT w kla­sie pra­cu­ją­cej. Następ­nie argu­men­tu­ję, że „ryzy­ko zawo­do­we”, czy­li prze­moc męż­czyzn, gwałt czy bicie to nor­mal­ne i nie­od­łącz­ne ele­men­ty han­dlu sek­su­al­ne­go. Z powo­du kry­zy­sów kapi­ta­li­zmu nie moż­na znieść nie­bez­pie­czeństw i czę­sto­tli­wo­ści prze­mo­cy w prze­my­śle sek­su­al­nym za pomo­cą reform. Sfor­mu­ło­wa­nie „pra­ca sek­su­al­na to pra­ca” ma łączyć inte­re­sy pro­sty­tut­ki z alfon­sem, kupu­ją­cym i kapi­ta­li­stą w celu roz­sze­rze­nia ryn­ku. Koń­czę krót­ką uwa­gą na temat pra­cy repro­duk­cyj­nej i wyja­śniam, dla­cze­go uwa­żam, że to sfor­mu­ło­wa­nie i poprze­dza­ją­ce je pyta­nie są w dużej mie­rze nieistotne.

Czym jest praca? I czy to ma w ogóle znaczenie?

W Revol­ting Pro­sti­tu­tes [1] Juno Mac i Mol­ly Smith argu­men­tu­ją, że pra­ca sek­su­al­na jest pra­cą, ponie­waż „ludzie sprze­da­ją seks, aby zdo­być pie­nią­dze”. Ich argu­men­ty kon­cen­tru­ją się wokół moral­nej pod­mio­to­wo­ści pro­sty­tut­ki, a nie na prze­my­śle jako takim. Przez cały roz­dział poświę­co­ny pra­cy ich argu­men­ta­cja opie­ra się na jed­nym: powin­ni­śmy zaak­cep­to­wać prze­mysł sek­su­al­ny, ponie­waż kapi­ta­lizm zmu­sza ludzi do sprze­da­wa­nia swo­jej siły robo­czej, a ci, któ­rzy nie mogą sprze­dać swo­jej siły robo­czej, sprze­da­ją seks. Bynaj­mniej nie opo­wia­da­ją się za han­dlem sek­su­al­nym i wska­zu­ją powód, dla któ­re­go powin­ni­śmy się mu sprze­ci­wiać: uci­ska­ne kobie­ty nie mogą sprze­da­wać swo­jej siły robo­czej na ryn­ku, więc muszą sprze­da­wać swo­je cia­ło i jego czę­ści skła­do­we w han­dlu seksualnym.

Czy pra­ca więź­niów jest pra­cą? I czy ma zna­cze­nie, czy jest to pra­ca, czy nie? Roz­ma­wia­łam kie­dyś z kali­for­nij­ską usta­wo­daw­czy­nią o wyko­rzy­sty­wa­niu pra­cy więź­niów do gasze­nia poża­rów na obsza­rze sta­nu. Stwier­dzi­ła, że ​​więź­nio­wie sami wybra­li tę pra­cę i ją lubią. Repor­te­rzy potwier­dzi­li, że „wie­lu więź­niów uwa­ża pra­cę za satys­fak­cjo­nu­ją­cą”, a jeden z więź­niów oświad­czył nawet, że „spra­wia ona, że czu­jesz się dobrze w środ­ku”. Czy jest to prze­ko­nu­ją­ca wymów­ka, aby wyko­rzy­sty­wać pra­cę więź­niów do gasze­nia poża­rów? Nie. To, że coś gene­ru­je zysk, nie ozna­cza, że ​​powin­ni­śmy to akceptować.

Pro­le­ta­riac­ka pro­sty­tut­ka może odejść od poje­dyn­cze­go klien­ta, ale nie może odejść z kla­sy pro­sty­tu­ują­cych się kobiet. Jeśli spró­bu­je wyjść, stra­ci środ­ki na utrzy­ma­nie. W ten spo­sób insty­tu­cja pro­sty­tu­cji uwię­zi­ła nie tyl­ko te, któ­re nale­żą do kla­sy robot­nic sprze­da­ją­cych swo­ją siłę robo­czą, ale tak­że szcze­gól­ną pod­kla­sę prostytutek.

Tyl­ko dla­te­go, że coś funk­cjo­nu­je jako pra­ca i ponie­waż nie­któ­rzy pra­cow­ni­cy twier­dzą, że to lubią, nie ozna­cza, że ​​powin­ni­śmy bro­nić prze­my­słu. A kie­dy podej­mu­je­my decy­zję, czy popie­rać bru­tal­ny prze­mysł, któ­ry w więk­szo­ści skła­da się ze zmu­sza­nych do tego kobiet, wybór jest jasny. Walcz z prze­my­słem, wspie­raj pracownice.

Ryzyko zawodowe czy męska przemoc?

Rady­kal­ne femi­nist­ki od daw­na są kry­ty­ko­wa­ne za eks­po­no­wa­nie zagro­żeń zwią­za­nych z pro­sty­tu­cją w miej­scu pra­cy. Libe­ral­nym kontr­ar­gu­men­tem jest to, że w każ­dej bran­ży ist­nie­je pew­ne ryzy­ko. Po co więc wyróż­niać aku­rat prze­mysł sek­su­al­ny? Mac i Smith argu­men­tu­ją, że gwałt nie jest w więk­szym stop­niu typo­wy dla pro­sty­tu­cji niż dla pra­cy masa­żyst­ki. Mówią, że myśli­my tak tyl­ko z powo­du tego „jak głę­bo­ko się­ga prze­ko­na­nie, że kobie­ty sprze­da­ją­ce seks rezy­gnu­ją z wszel­kich cie­le­snych gra­nic”. Jest to pod­sta­wo­wy błąd w zro­zu­mie­niu prze­my­słu sek­su­al­ne­go. Jak już wcze­śniej wyja­śni­łam, kon­flikt mię­dzy kupu­ją­cym a kupo­wa­ną wymu­sza wal­kę o gra­ni­ce. Nie trze­ba tu żad­ne­go mora­li­zo­wa­nia: taka jest rze­czy­wi­stość wymia­ny handlowej.

Mac i Smith zada­ją nastę­pu­ją­ce pyta­nie, a ja posta­ram się na nie odpo­wie­dzieć w tym samym duchu: 

„W koń­cu, jeśli gra­ni­ce sta­ją się bez zna­cze­nia po tym, jak pie­nią­dze przej­dą z jed­nych rąk do dru­gich, to dla­cze­go rekla­my i recen­zje tak kło­po­czą się prze­ka­za­niem – w żar­go­nie bran­żo­wym stwo­rzo­nym spe­cjal­nie do prze­ka­zy­wa­nia tych szcze­gó­łów – że Mia sprze­da­je seks oral­ny z pre­zer­wa­ty­wą, pod­czas gdy Jade ofe­ru­je »oral­ny bez«? Spe­cy­fi­ka­cje Mii lub Jade doty­czą­ce uży­wa­nia pre­zer­wa­tyw sta­ły­by się nie­istot­ne, gdy­by ich zgo­da zosta­ła fak­tycz­nie »kupio­na« ”.

Pomysł, że ryzy­ko gwał­tu nie jest sta­łym warun­kiem prze­my­słu sek­su­al­ne­go, zawsze wyda­wał mi się absur­dal­ny. Kie­dyś zaj­mo­wa­łam się orga­ni­zo­wa­niem pra­cow­ni­ków gastro­no­mii. Nie było kon­tro­wer­syj­nym stwier­dze­nie, że kucharz pra­cu­ją­cy na linii był bar­dziej nara­żo­ny na opa­rze­nia niż hostes­sa. Kucharz linio­wy ma więk­sze ryzy­ko popa­rze­nia, nie z powo­du moral­ne­go potę­pie­nia jego pra­cy, ale dla­te­go, że bli­skość gorą­ce­go ole­ju lub gorą­cej patel­ni jest nor­mal­ną czę­ścią tej pra­cy. Prze­pi­sy i pra­wo mogą nie­znacz­nie, ale nigdy cał­ko­wi­cie, zmniej­szyć ryzy­ko popa­rze­nia. Byłam w jed­nym z naj­po­tęż­niej­szych związ­ków zawo­do­wych i pomi­mo całej ochro­ny związ­ko­wej i robot­ni­czej, kucha­rze linio­wi nadal ule­ga­li popa­rze­niom. A im niż­sza kla­sa, restau­ra­cja i pra­cow­ni­cy, tym mniej regu­la­cji i ochro­ny mieli.

Co to ma wspól­ne­go z pro­sty­tu­cją? Akty­wi­ści czę­sto prze­ko­nu­ją, że gwałt nie jest nor­mal­nym ryzy­kiem zwią­za­nym z tą pra­cą, lecz wyni­ka wyłącz­nie z kry­mi­na­li­za­cji pro­sty­tu­cji. Zgo­da, według nich, domi­nu­je nad przy­mu­sem. Twier­dzą dalej, że kupo­wa­nie sek­su i strę­czy­ciel­stwo powin­ny być zde­kry­mi­na­li­zo­wa­ne, aby pra­wo pra­cy mogło zre­for­mo­wać ryzy­ko gwał­tu i prze­mo­cy. Ich poję­cie o bran­ży jest bar­dzo okrojone.

  1. Po pierw­sze, bran­ża ta uni­ka for­mal­ne­go uzna­nia. Klien­ci ocze­ku­ją zacho­wa­nia ano­ni­mo­wo­ści, alfon­si chcą dzia­łać „pod zie­mią”, a wie­le pro­sty­tu­tek woli pozo­stać poza rada­rem. For­mal­ne uzna­nie jest nie­zbęd­nym warun­kiem wstęp­nym dla wpro­wa­dze­nia regu­la­cji i pra­wa pracy.
  2. Po dru­gie, pro­sty­tu­cja jest wal­ką mię­dzy pro­sty­tut­ką a klien­tem, a ta woj­na o wła­dzę roz­gry­wa się o jej cia­ło i w jej cie­le, pod­czas sto­sun­ku. Jej gra­ni­ce cie­le­sne są sta­le zagrożone.
  3. Po trze­cie, uryn­ko­wie­nie sek­su wią­że się z tym, że ​​kon­ku­ren­cyj­ny rynek wyzna­cza gra­ni­ce zgo­dy w znacz­nie więk­szym stop­niu niż indy­wi­du­al­na wola pro­sty­tut­ki. Pro­sty­tut­ka, któ­ra nie ofe­ru­je usług dostęp­nych na ryn­ku, wypad­nie z kon­ku­ren­cji i nie będzie w sta­nie przetrwać.

Wła­dza jest deter­mi­no­wa­na przez kla­sę.  Kobie­ty upra­wia­ją­ce pro­sty­tu­cję nale­żą do niż­szych warstw pro­le­ta­ria­tu, jako jed­ne z naj­bar­dziej uci­ska­nych w naszej kla­sie. Klient zawsze nale­ży do wyż­szej war­stwy, nie­za­leż­nie od tego, czy jest robot­ni­kiem najem­nym, drob­no­miesz­cza­ni­nem, czy bur­żu­azją. Dla­te­go też klient zawsze zacho­wu­je prze­wa­gę w relacji. 

W tym miej­scu zrób­my krok do tyłu i zdaj­my sobie spra­wę z tego, że domi­nu­ją­cą zasa­dą han­dlu sek­sem jest zaak­cep­to­wa­nie fak­tu, że kobie­ty będą zmu­sza­ne do upra­wia­nia sek­su, by prze­trwać i że musi­my to uznać za coś, co nie róż­ni się od jakiej­kol­wiek innej pra­cy.  Jest to praw­dzi­wy prze­jaw kul­tu­ry gwał­tu.  Rewi­zjo­ni­ści czę­sto odwo­łu­ją się do kul­tu­ry gwał­tu, by bro­nić han­dlu ludźmi.

Czło­nek Twin Cities DSA [2] argu­men­to­wał, iż twier­dze­nie, „że han­del usłu­ga­mi sek­su­al­ny­mi jest z natu­ry wyzy­sku­ją­cy” nie „odno­si się do cze­goś, co uwa­ża­my za praw­dę jako socja­li­ści: że zna­na nam natu­ra pra­cy jest opar­ta na wyzy­sku”. Takie kom­plet­ne nie­zro­zu­mie­nie bran­ży jest wyni­kiem spłasz­cze­nia róż­nic mię­dzy wszyst­ki­mi rodza­ja­mi pra­cy i błęd­nej inter­pre­ta­cji teo­rii mark­si­stow­skiej. Pra­ca najem­na jest wyzy­sku­ją­ca z powo­du war­to­ści dodat­ko­wej uzy­ski­wa­nej z pra­cy pra­cow­ni­ków. Pro­sty­tu­cja jest wyzy­skiem sek­su­al­nym, ponie­waż żywi się skraj­ną bez­bron­no­ścią, aby utrzy­mać kla­sę pro­sty­tu­tek, wymu­sza seks poprzez pie­nią­dze i wła­dzę oraz nara­ża te kobie­ty na gwał­ty i prze­moc. Nie każ­da pra­ca wią­że się z przy­mu­so­wym sek­sem, nie każ­da pra­ca wią­że się z wyso­kim ryzy­kiem gwał­tu i męskiej prze­mo­cy, nie­za­leż­nie od kon­tek­stu praw­ne­go, w któ­rym dzia­ła. Nie wszyst­kie pra­ce spra­wia­ją, że cia­ło i jego ele­men­ty skła­do­we mogą być sprze­da­wa­ne, kupo­wa­ne i wynaj­mo­wa­ne do woli temu, kto zaofe­ru­je naj­wyż­szą cenę.

Nie powin­ny­śmy doma­gać się praw pra­cow­ni­czych w przy­pad­ku przy­mu­so­wej pra­cy sek­su­al­nej. W bran­ży, któ­ra wymy­ka się for­mal­ne­mu uzna­niu, pra­wa pra­cow­ni­cze nie są nawet moż­li­wym roz­wią­za­niem. Pra­wa czło­wie­ka w przy­pad­ku kobiet nie zaczy­na­ją się dopie­ro po tym, gdy zosta­ną one zwer­bo­wa­ne do przy­mu­so­wej pra­cy sek­su­al­nej, lecz zosta­ją naru­szo­ne, gdy odma­wia się im pra­wa do zara­bia­nia na życie bez koniecz­no­ści anga­żo­wa­nia się w seks dla prze­trwa­nia (tym wła­śnie jest przymus).

Dzia­ła­cze na rzecz eks­pan­sji han­dlu sek­sem chcą roz­sze­rzyć te pra­wa pra­cow­ni­cze zarów­no na kapi­ta­li­stów, jak i alfon­sów, któ­rych wybie­la­ją następ­nie ter­mi­nem „stro­ny trze­cie” lub „zarząd”. Orga­ni­za­cja AF3IRM uję­ła to naj­le­piej, stwierdzając:

„Zjed­no­cze­ni zwo­len­ni­cy lega­li­za­cji han­dlu sek­sem przed­sta­wia­ją pro­sty­tu­cję jako pra­cę dla pro­sty­tu­ują­cych się, nawet jeśli doma­ga­ją się, aby takie „pra­wa pra­cow­ni­cze” zosta­ły roz­sze­rzo­ne na tych, któ­rzy są »kie­row­ni­ka­mi« i »kapi­ta­li­sta­mi«. Taka ahi­sto­rycz­na kon­cep­cja »pra­cy« sama w sobie jest obra­zą dla kla­sy robot­ni­czej, któ­ra musia­ła toczyć cią­głą wal­kę z kie­row­nic­twem i kapi­ta­łem, by zapew­nić sobie cho­ciaż godzi­wą pła­cę i mniej nie­bez­piecz­ne warun­ki pra­cy”. [3]

Kryzysy kapitalizmu czy brak ochrony pracy?

Jak powie­dział eko­no­mi­sta David Harvey: „kry­zy­sy są nie­zbęd­ne do repro­duk­cji kapi­ta­li­zmu” [4]. Pod­czas gdy inni pra­cow­ni­cy odczu­wa­ją w takich momen­tach zwięk­szo­ne obcią­że­nie eko­no­micz­ne, pro­sty­tut­ki doświad­cza­ją tego wraz z więk­szą licz­bą gwał­tów, prze­mo­cy i przy­mu­su by rezy­gno­wać z prezerwatyw. 

Wcze­śniej­szy argu­ment Mac i Smith, że ​​uży­wa­nie pre­zer­wa­tyw jest dowo­dem zgo­dy, został oba­lo­ny przez kapi­ta­li­stycz­ne kry­zy­sy, takie jak COVID-19. Gra­ni­ce wokół pre­zer­wa­tyw rze­czy­wi­ście sta­ją się nie­istot­ne pod­czas kry­zy­sów kapi­ta­li­zmu, takich jak COVID-19, kie­dy nasi­la się przy­mus uży­wa­nia pre­zer­wa­tyw. Nawet popie­ra­ją­ce han­del sek­sem Open Socie­ty Foun­da­tions stwier­dza­ją, że:

„Kie­ru­jąc się potrze­ba­mi finan­so­wy­mi, pra­cow­ni­ce sek­su­al­ne czę­ściej zga­dza­ją się na spo­tka­nia z klien­ta­mi, z któ­ry­mi nie czu­ją się kom­for­to­wo lub nego­cju­ją środ­ki bez­pie­czeń­stwa, takie jak uży­wa­nie pre­zer­wa­tyw. Oso­by świad­czą­ce usłu­gi sek­su­al­ne zgła­sza­ły rów­nież, że klien­ci są bar­dziej skłon­ni do tar­go­wa­nia się o ceny lub naci­ska­nia na usłu­gi wyko­ny­wa­ne bez pre­zer­wa­tyw, odkąd w ich kra­jach przy­ję­to środ­ki doty­czą­ce COVID-19”. [5]

Kry­zy­sy kapi­ta­li­zmu zmu­sza­ją kobie­ty do pro­sty­tu­cji w jesz­cze bar­dziej bru­tal­nych warun­kach. Doty­czy to zwłasz­cza osób z niż­szej war­stwy kla­sy pro­sty­tu­tek. Mac i Smith przy­ta­cza­ją przy­kład z kobie­tą w pro­sty­tu­cji, któ­ra powie­dzia­ła: „Jeśli zda­rza się tak, że nie dosta­łam zapła­ty od tygo­dni, muszę przyj­mo­wać klien­tów, któ­rzy wyda­ją mi się bar­dziej nie­bez­piecz­ni, niż ci, któ­rych zwy­kle była­bym skłon­na zary­zy­ko­wać”. Kry­zy­sy kapi­ta­li­zmu zawsze wywo­ła­ją te momen­ty, w któ­rych pro­sty­tut­ki będą zmu­szo­ne do przyj­mo­wa­nia bar­dziej podej­rza­nych klien­tów, aby przetrwać.

Ryn­ki kapi­ta­li­stycz­ne są z natu­ry nie­sta­bil­ne – pod­le­ga­ją wzlo­tom i upad­kom. Zała­ma­nia powo­du­ją częst­sze wystę­po­wa­nie prze­mo­cy i nie­bez­piecz­nych prak­tyk, cze­go przy­kła­dem była pan­de­mia. Dekry­mi­na­li­za­cja sute­ne­rów i kup­ców nie może powstrzy­mać kry­zy­sów, dla­te­go taką poli­ty­kę moż­na uznać za uoso­bie­nie neo­li­be­ra­li­zmu. Głę­bo­ki indy­wi­du­alizm i wol­ność ryn­ku zama­sko­wa­ne popu­li­stycz­nym hasłem.

„Praca seksualna to praca” łączy interesy proletariatu z interesami przemysłu

W jakiej innej gałę­zi prze­my­słu inte­re­sy bran­ży są przed­sta­wia­ne jako inte­re­sy pra­cow­ni­ka? Prze­mysł paliw kopal­nych, na przy­kład, świet­nie radził sobie z wma­wia­niem pra­cow­ni­kom, że ich źró­dło utrzy­ma­nia jest zwią­za­ne z suk­ce­sem prze­my­słu. Robot­ni­kom mówi się, że likwi­da­cja prze­my­słu paliw kopal­nych będzie ozna­czać koniec ich moż­li­wo­ści utrzy­ma­nia. Pla­ny spra­wie­dli­wej trans­for­ma­cji są przed­sta­wia­ne jako strasz­li­we zło, któ­re­go nale­ży się wystrze­gać za wszel­ką cenę. Ist­nie­ją oczy­wi­ste róż­ni­ce mię­dzy prze­my­słem paliw kopal­nych a prze­my­słem sek­su­al­nym. Obu jed­nak uda­ło się osią­gnąć fuzję mię­dzy inte­re­sem robot­ni­ka a przemysłu,w ramach odru­chu obron­ne­go, mają­ce­go na celu ochro­nę inte­re­sów przemysłu.

Oczy­wi­ście hete­ro­sek­su­al­ni męż­czyź­ni mogą się z tym zgo­dzić, ponie­waż ich inte­re­sy rów­nież są zbież­ne z inte­re­sa­mi prze­my­słu sek­su­al­ne­go. Kie­dy męż­czyź­ni pozo­sta­ją bogat­si od kobiet, mają rezer­wo­wą armię kobiet na każ­de zawo­ła­nie, mogą kupić dostęp do sek­su, wła­dzy i kobiet, kie­dy tyl­ko chcą. Dla­cze­go mie­li­by sprze­ci­wiać się swo­im interesom?

Lewi­co­wi męż­czyź­ni, któ­rzy są zbyt leni­wi, by pra­co­wać nad popra­wą warun­ków mate­rial­nych kobiet, mogą zamiast tego zde­cy­do­wać się na wspie­ra­nie prze­my­słu sek­su­al­ne­go. Tam jest miej­sce kobiet, któ­re nie mają inne­go wybo­ru i powin­ni­śmy to zaak­cep­to­wać. Rzuć­my więc wszyst­kie mod­ne haseł­ka, aby brzmieć rady­kal­nie: odstyg­ma­ty­zo­wać, znor­ma­li­zo­wać, zde­kry­mi­na­li­zo­wać, odda­wać plat­for­mę, soli­da­ry­zo­wać. Jed­nak nigdy nie potra­fią wyja­śnić, skąd bie­rze się ta styg­ma­ty­za­cja czy prze­moc. I nigdy nie wyja­śnia­ją, dla­cze­go ich wer­sja „soli­dar­no­ści z pra­cow­ni­ca­mi sek­su­al­ny­mi” zawsze jest zgod­na z inte­re­sa­mi alfon­sów i kupu­ją­cych. Brzmią rady­kal­nie, pozo­sta­jąc wygod­nie w gra­ni­cach kul­tu­ry męskiej supre­ma­cji. To, że uprzed­mio­ta­wia­ją kobie­ty pozo­sta­je niezakwestionowane.

„Soli­dar­ność z pra­cow­ni­ca­mi sek­su­al­ny­mi” zosta­ła skon­stru­owa­na tak, aby ozna­czać tyl­ko jed­no: nor­ma­li­za­cję, legi­ty­mi­za­cję, roz­sze­rze­nie i wybie­le­nie bran­ży sek­su­al­nej. Pozo­sta­łe opcje, z racji zamie­rzo­ne­go celu hasła, są celo­wo odsu­wa­ne na dal­szy plan. Wszyst­ko inne jest przed­sta­wia­ne jako anty sex work: zagwa­ran­to­wa­nie pra­wa, by nie musieć się pro­sty­tu­ować, pra­wa do odej­ścia, pra­wa do prze­trwa­nia bez koniecz­no­ści wcho­dze­nia w pro­sty­tu­cję, pra­wa rdzen­nych kobiet do zakoń­cze­nia pro­sty­tu­cji na ich zie­miach, pra­wo kobiet z trze­cie­go świa­ta do tego, by nie były zmu­sza­ne do słu­że­nia impe­ria­li­stycz­nym męż­czy­znom. Rewo­lu­cyj­na lewi­ca femi­ni­stycz­na musi wal­czyć o przede­fi­nio­wa­nie hasła „soli­dar­ność z pra­cow­ni­ca­mi sek­su­al­ny­mi” tak, by sta­ło się pro­ro­bot­ni­cze i antyprzemysłowe.

Bran­że paliw kopal­nych zaprze­cza­ją, że ich prze­mysł nisz­czy śro­do­wi­sko. Prze­mysł tyto­nio­wy zaprze­cza, jako­by ten nisz­czył zdro­wie ludzi. Prze­mysł sek­su­al­ny zaprze­cza, jako­by krzyw­dzi­ły kobie­ty, nara­ża­jąc je na cią­głe gwał­ty i prze­moc. I zbyt wie­lu ludzi im wie­rzy, nie rozu­mie­jąc, że posta­wa pro­prze­my­sło­wa nigdy nie może być prorobotnicza.

Wynagrodzenie za pracę reprodukcyjną?

Wie­le moż­na na ten temat powie­dzieć i zamie­rzam omó­wić ten temat głę­biej w innym tek­ście. W mię­dzy­cza­sie ujmę to tak. Pro­sty­tu­cja nie jest bar­dziej „otrzy­my­wa­niem zapła­ty za to, co ludzie zwy­kle robią za dar­mo”, niż w przy­pad­ku gospo­dy­ni domo­wej, któ­ra otrzy­mu­je wyna­gro­dze­nie za sprzą­ta­nie poko­jów innych osób, ale wciąż sprzą­ta swo­je za dar­mo. Gdy­by pro­sty­tu­cja była wyna­gro­dze­niem za pra­cę sek­su­al­ną, kobie­ta nie musia­ła­by upra­wiać sek­su, aby otrzy­mać wyna­gro­dze­nie, jej potrze­by były­by zaspo­ko­jo­ne już w nor­mal­nym toku dnia.

Kapi­ta­lizm jest czę­ścio­wo nazna­czo­ny podzia­łem na pro­duk­cję i repro­duk­cję. Nie­któ­rzy twier­dzą, że ten podział moż­na roz­wią­zać poprzez posze­rze­nie wpły­wów ryn­ków kra­jo­wych i sek­su­al­nych. Jed­nak tej sprzecz­no­ści nie da się roz­wią­zać za pośred­nic­twem takiej eks­pan­sji, ponie­waż two­rzą one tyl­ko inną for­mę podwój­ne­go wyzy­sku kobiet [tym razem poza domem, przyp. red.]. Uto­wa­ro­wie­nie jej sek­su­al­no­ści nie jest zapła­tą za pra­cę, któ­rą już wyko­nu­je, ale dodat­ko­wym miej­scem wyzysku.

Trafność pytania

Pyta­nie, czy pro­sty­tu­cja jest pra­cą, jest w dużej mie­rze nie­istot­ne dla pro­le­ta­riac­kiej czy socja­li­stycz­nej femi­nist­ki. To, że jest to pra­ca, bądź też nie, nie gwa­ran­tu­je naszej entu­zja­stycz­nej apro­ba­ty. „Praca/​zawód” (work) nie jest ter­mi­nem mark­si­stow­skim, „pra­ca uży­tecz­na” (labor) jest. A pra­ca uży­tecz­na (labor), pro­duk­cyj­na lub repro­duk­cyj­na, może ist­nieć na róż­nych pozio­mach przy­mu­su i prze­mo­cy. Logi­ka „sex work is work” nie ma sen­su, ponie­waż nie powin­ni­śmy bez­kry­tycz­nie popie­rać bran­ży tyl­ko dla­te­go, że pasu­je ona do sze­ro­kie­go, potocz­ne­go rozu­mie­nia „pra­cy”. Zwłasz­cza, gdy bran­ża ta oka­za­ła się nie­zdol­na do oddzie­le­nia przy­mu­su i prze­mo­cy od stan­dar­do­wych pro­ce­dur operacyjnych.

Akty­wi­ści tacy jak Mac i Smith, wraz ze swo­imi ofer­ta­mi książ­ko­wy­mi, pro­po­nu­ją teo­rię han­dlu sek­su­al­ne­go, któ­ra jest ode­rwa­na od rze­czy­wi­sto­ści i odwo­łu­ją się do pustych fra­ze­sów, aby zdo­być popar­cie dla sta­no­wi­ska poli­tycz­ne­go, któ­re jest bar­dziej pro­prze­my­sło­we niż pro­ro­bot­ni­cze. Pierw­szym kro­kiem w każ­dej kam­pa­nii, któ­ra napraw­dę trosz­czy się o kobie­ty i oso­by LGBT w bran­ży sek­su­al­nej, musi być oddzie­le­nie bran­ży od oso­by i zro­zu­mie­nie róż­ni­cy oraz prze­ciw­staw­nych inte­re­sów klasowych.

Nie powin­ni­śmy po pro­stu pytać „czy jest to pra­ca”, ale „czym jest towar kupo­wa­ny, sprze­da­wa­ny i wynaj­mo­wa­ny na ryn­ku”, „czy ten prze­mysł jest w prze­wa­ża­ją­cej mie­rze opar­ty na przy­mu­sie i prze­mo­cy”, „czy ta bran­ża jest spo­łecz­nie koniecz­na, aby ją uspra­wie­dli­wiać” i „jaki wpływ ma ta bran­ża na kla­sę pra­cu­ją­cą?” Odpo­wia­da­jąc na te pyta­nia, docho­dzi­my do zupeł­nie innych wnio­sków co do tego, co nale­ży zrobić.

Ory­gi­nał: www.proletarianfeminist.medium.com/the-problem-with-the-phrase-sex-work-is-work-bdac613eb2f0
Tłu­ma­czy­ła: Alek­san­dra Bielska

Bibliografia:

[1] Mac, J., Smith, M., Revol­ting Pro­sti­tu­tes: The Fight for Sex Wor­kers’ Rights, Ver­so 2018

[2] https://twincitiesdsa.org/2019/08/convention-reportback-tracy-w/ 

[3] https://af3irm.org/af3irm/2019/07/ending-entitlement-to-female-and-feminized-bodies-is-central-to-womens-liberation/ 

[4] https://roarmag.org/essays/david-harvey-seventeen-contradictions-excerpt/ 

[5] https://www.opensocietyfoundations.org/voices/the-multiplying-threats-facing-sex-workers-today