Są to fragmenty rozdziału 11 w książce Julie Bindel: „The Pimping of Prostitution. Abolishing the Sex Work Myth”. Selekcja podrozdziałów została dokonana przez autorkę tłumaczenia. Osoby zainteresowane zachęcamy do zapoznania się z resztą treści przedstawionych przez autorkę w tej książce.
***
Kim są feministki i aktywistki na rzecz praw człowieka, które żądają abolicji międzynarodowego biznesu seksualnego? Co je motywuje? Dlaczego, według nich, prostytucja jest ważniejsza od innych form męskiej przemocy? Czy są „nienawidzącymi mężczyzn dewotkami”, jak twierdzą aktywiści na rzecz pracy seksualnej, czy może jednak postępowymi idealistkami, żądającymi świata bez wyzysku i przemocy?
Podczas ostatnich prawie dwóch lat przeprowadziłam rozmowy z ponad 50 ofiarami seksbiznesu, w tym z dwoma mężczyznami. Aby móc ich wszystkich poznać, odwiedziłam 35 krajów, stanów, miast, miasteczek i wiosek na terenie Europy, Azji, Afryki, Australii i Północnej Ameryki. Kobiety, z którymi rozmawiałam, mieszkały tam, gdzie prostytucja była zdekryminalizowana albo legalna; w państwach, które regulują przemysł seksualny. Wszystkie z nich chcą przysłużyć się do demaskacji mitów, które utrzymują seksbiznes w łaskach.
Każda z kobiet pochodziła z różnych teł społecznych. Niektóre z nich zostały sprzedane przez swoich męskich krewnych, inne musiały zacząć handlować seksem, aby nakarmić swoje dzieci. Dwie spośród moich rozmówczyń skończyły swoje doświadczenie prostytucji jako alfonski. Obie uczciwie przyznały, że zaczęły sprzedawać inne kobiety po to, aby same nie zostać sprzedane. Poznałam matki, które sprzedawały seks, by nakarmić swoje dzieci i uciec od przemocy domowej, co kończyło się odebraniem im dzieci przez służby, bo ich chaotyczna codzienność była determinowana przez alfonsów i dilerów.
Poznałam Haley, która była wykorzystywana seksualnie przez mężczyzn, odkąd była mała, i która opowiadała mi, że jej zdaniem prostytucja była kontynuacją tego samego cyklu przemocy. Wiele innych kobiet potwierdziło jej opinię, dodając, że w którymś momencie swojego doświadczenia w przemyśle seksualnym były gotowe walczyć o stwierdzenie, że praca seksualna stanowi dobry sposób na odzyskanie kontroli nad swoim ciałem i życiem.
Razem z Rachel Moran jeździłam do różnych krajów na seminaria, konferencje i warsztaty dotyczące prostytucji oraz przemysłu seksualnego. W tamtych krajach również poznawałam ofiary, rozmawiałam z nimi twarzą w twarz, słyszałam, jak przemawiają i uczyłam się ich osobistych historii oraz tego, co pchnęło je w ruch feministyczny.
Przedstawiono mi średnioklasowe kobiety z Europy i Ameryki Północnej, które stały się łupem alfonsów, gdy były w najgorszym momencie swojego życia. W Stanach afroamerykanki opowiadały o tym, że rasizm jest nieodłącznie związany z przemysłem seksualnym. W Kanadzie i Australii, ofiary ze społeczności natywnych nazwały przemysł seksualny częścią kolonialnej historii.
Wszystkie z kobiet, z którymi rozmawiałam, postrzegały siebie jako część globalnego ruchu na rzecz zmiany społecznej. Niektóre z ofiar teraz poświęcają swój czas wspieraniu dziewcząt i kobiet, które chcą wydostać się z prostytucji. Pozostałe przejmują te same ulice, na których kiedyś były uprzedmiotowiane, dzisiaj trzymając w rękach transparenty i szczekaczki, mając nadzieję na zmianę świadomości społecznej i budowę silniejszego ruchu abolicyjnego. Czasami zdarzało mi się natknąć na jedną z ofiar w eleganckim garniturze, opuszczającą gabinet jakiejś polityczki albo komisariat policji, po przeprowadzeniu warsztatów i ćwiczeń dla pracowników socjalnych i policjantów.
Czasami ofiary, które spotykałam, były połowicznie (ale nigdy całkowicie) wyniszczone. Te kobiety utrzymywały się na powierzchni dzięki ruchowi feministycznemu i nadziei na przyszłość. W przeciwieństwie do nihilistycznych nastawień aktywistów na rzecz seksbiznesu (najlepiej chyba widocznych w mantrze: „prostytucja to najstarszy zawód świata”), ruch abolicjonistyczny dostarcza podstaw do społecznej rewolucji. „Jesteśmy tutaj tylko z jednego powodu”, mówiła Moran po odebraniu Emma Humphreys Memorial Prize w 2014 roku, „po to, by zakończyć handel seksem w skali międzynarodowej”.
[…]
Te głosy ofiar są rutynowo bagatelizowane, podawane w wątpliwość i uciszane. Ich doświadczenia przeciwstawiają się libertariańskiej wizji, wedle której działamy samotnie na własną korzyść i przełamują propagandę snutą przez apologetów handlu seksem.
Drogi do przemysłu seksualnego
„Ludzie, którzy wierzą w abolicję przemysłu seksualnego, nie rozróżniają ofiar handlu ludźmi i osób wykonujących pracę seksualną dobrowolnie. Po prostu zakładają, że ludzie, którzy wykonują pracę seksualną, są częścią większego systemu, który determinuje ich sposób postępowania”. (Nicola Mai, 2016)
Huschke Mau wychowywała się w Niemczech, w domu pełnym przemocy. Od dziecka była seksualnie wykorzystywana przez swojego ojczyma. Z domu uciekła, mając 17 lat. Cierpiała wtedy na zaburzenia odżywiania, była uzależniona od narkotyków i miała poważne problemy finansowe i psychologiczne.
„Kiedy mężczyźni zagadywali do mnie na ulicy, odpowiadałam: «Możesz się ze mną zabawić, ale to kosztuje». Niektórym to pasowało”, mówi Mau. „Przeprowadziłam się do innego miasta, kiedy miałam 19 lat, zaczęłam studia na uniwersytecie, ale ciężko mi było się zebrać do kupy. Potem poznałam policjanta, który był megapopierzony. Ćpał, chodził na prostytutki i pomógł mi się dostać do burdelu”.
Trisha Baptie przeżyła czystki etniczne na ludności rdzennej w Kanadzie. Jako dziennikarka śledcza opisywała proces sądowy Roberta Picktona, seryjnego zabójcy rdzennych prostytutek, które rezydowały w okolicy dzielnicy Downtown Eastside w Vancouver. [1] Dla ofiar była przyjaciółką, Downtown Eastside znała z pierwszej ręki. Ten reportaż zapewnił jej nagrodę Courage to Come Back [pol. Odwaga, by wrócić].
„Pochodzę ze średnioklasowej rodziny. Mój tata przyjechał z kraju, który traktował go bardzo źle ze względu na jego kolor skóry: jest POC [2] i pochodzi z Johannesburga. Bił moją mamę, więc musiałyśmy spędzać dużo czasu w ośrodkach. Tuż przed moimi dwunastymi lub trzynastymi urodzinami poszłam na spotkanie z pierwszym klientem. Przez następne 15 lat trudniłam się prostytucją, głównie w znanym z niej Downtown Eastside”.
Ne’Cole Daniels jest założycielką i przewodniczącą organizacji Survivors on the Move i członkinią SPACE International o pochodzeniu afroamerykańskim. [3] Daniels zajmuje się ruchem abolicyjnym w ramach społeczności marginalizowanych pokrzywdzonych przez prostytucję. Tak jak w przypadku wielu innych ofiar prostytucji, z którymi rozmawiałam, i jej droga do prostytucji zaczęła się, gdy doznała przemocy seksualnej jako dziecko.
„Odkąd miałam 7 lat, do czasu aż skończyłam 11, byłam seksualnie wykorzystywana przez partnera mojej babci. W tamtym okresie sprawiło to, że miałam gigantyczne potrzeby seksualne. Przez to, że zostałam skrzywdzona; przez to, że moja seksualność została mi odebrana; przez to, że nie mogłam już oddać się swojemu mężowi; przez to, że nie mogłam dysponować swoją seksualnością na własnych zasadach. [Moi oprawcy] to byli starsi mężczyźni, więc zdecydowałam, że od dzisiaj to ja będę kontrolowała moją waginę – to ja będę decydowała, kto może wejść, a kto nie. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Kiedy skończyłam 14 lat, zaczęłam umawiać się z 30-latkiem. Myślałam, że muszę być naprawdę super czternastolatką, że podobam się starszym ode mnie facetom, że oni chcą się o mnie troszczyć, bo jestem wyjątkowa… gówno prawda!
W wieku 15 lat zamieszkałam z moją mamą, a mój tato opłacał mi czynsz (abym mogła z nią mieszkać). Moja mama była alkoholiczką. Wyglądałam jak menel, nie miałam pieniędzy na obiady w szkole, nie miałam niczego. Moja mama wychowywała dzieci swojej dziewczyny, jedna z jej córek powiedziała mi: «Nie licz na to, że cokolwiek od nas dostaniesz albo że coś dla ciebie zrobimy. Powiem ci za to, jak możesz sobie zarobić dobre pieniądze».
Mieszkałyśmy wtedy w San Jose; pojechałam z nią do miejsca, które nazywało się Ellen Rock. Było tam wielu Latynosów i pamiętam, jak odmówiłam pierwszej propozycji «randki». Czułam się obrzydliwie. Myślałam, że poczuję się lepiej, bo przecież płacono mi za coś, co zostało mi kiedyś odebrane, ale czułam się wstrętnie. No, ale to było szybkie i łatwe. Więc zaczęłam traktować swoje ciało jak narzędzie”.
Od pracownicy seksualnej do ofiary?
„Myślę, że nasze poglądy są legitymizowane przez fakt, że żadna z nas nie odczuwa już emocjonalnej potrzeby bronienia tego biznesu. Gdy byłam jeszcze wewnątrz, cierpiałam na duży dysonans poznawczy”. (Rae Story, 2015)
„Musiałam sobie wmawiać dużo rzeczy, dużo kłamstw, po to, żeby mój mózg nie rozpadł się na milion kawałków i żebym nie oszalała od tego cyklu przemocy, który ciągle, ale to ciągle się powtarzał. Od tego wyzysku i wszystkiego, co było w pakiecie z prostytucją. Mam nadzieję, że [aktywiści na rzecz seksbiznesu] przejdą na drugą stronę, ale do tego czasu musimy się trzymać mocno jako abolicjonistki”. (Autumn Burris, 2015)
Marian Hatcher to reprezentantka Chicago w SPACE International, pracownica Biura Szeryfa w Cook County jako koordynatorka do spraw handlu ludźmi w Stanach Zjednoczonych. Wraz ze swoimi dwoma współpracownicami, jest jedną z tylko trzech ofiar seksbiznesu, które współpracują z organami ścigania. Jak wyjaśnia:
Sabrina Valisce przypomina sobie sytuację, w której uznała, że walka o „prawa pracownic seksualnych” w ramach nowozelandzkiego ruchu zwolenniczek legalnej prostytucji nigdy nie będzie efektywna, ani nie doprowadzi do zminimalizowania, ani przemocy, ani wyzysku w tym obszarze. [4]
„Jednym z moich obowiązków podczas pracy w NZPC było robienie przeglądu mediów i prasy. Kiedyś przeczytałam jedną rzecz. To było o osobie, która ciągle płakała i nie wiedziała dlaczego. Nie mogła sobie tego jakoś sprecyzować, aż do momentu, w którym opuściła [seksbiznes] i zrozumiała, o co chodziło tymi emocjami. Ja sama przez to przechodziłam, przez lata nie wiedząc, co się dzieje i dlaczego czuję się tak, jak się czuję. Kiedy wreszcie to przeczytałam, zrozumiałam: «Boże, to o mnie!». Wiec jakoś tak wpadałam na coraz więcej artykułów i zaczęłam je wreszcie na serio czytać”.
Dla Valisce nie było już powrotu. W momencie, w którym przyznała przed sobą wszystkie okropieństwa prostytucji i to, jaki prostytucja miała na nią wpływ, zaczęła wreszcie rozumieć, jak niszczący wpływ handel seksem ma na wszystkie kobiety. Uświadomiła sobie również, dlaczego czuła tak wiele emocji podczas bycia prostytutką i dlaczego wtedy nie umiała zrozumieć, o co w nich chodzi.
Gnębienie ofiar
Chodziłam na szereg pikiet wraz z ofiarami przemysłu seksualnego i słyszałam, jak aktywistki na rzecz legalizacji prostytucji przekrzykują i obrażają kobiety, które chcą położyć kres przemocy w przemyśle seksualnym. Z własnego abolicjonistycznego doświadczenia wiem, że niektórzy lobbyści potrafią być agresywni. Zdaję sobie też sprawę z tego, jak bycie oczernianą przez osoby popierające normalizację prostytucji działa na kobiety, którym ta właśnie prostytucja przyniosła najgorsze doświadczenia ich życia.
W 2015, zostałam zaproszona przez gazetę The Guardian, żeby przeprowadzić panel Q&A po seansie filmu Dreamcatcher, dokumentu nakręconego przez Kim Longinotto. [5] Opowiada on historię Brendy Myers-Powell, ofiary przemysłu seksualnego, a dzisiaj założycielki Dreamcatcher Foundation, organizacji, która pomaga kobietom w Chicago opuścić prostytucję. Kilka dni przed tym wydarzeniem dostałam maila od The Guardian, w którym powiadomiono mnie, że niestety, nie mogę moderować takiego wydarzenia.
Wyglądało na to, że reżyserka filmu i jego dystrybutorzy dostali szereg agresywnych maili i telefonów od lobbystów, w których wmawiano im, że moja obecność na tym panelu stanowi przejaw dyskryminacji i może narażać osoby w przemyśle seksualnym na niebezpieczeństwo. Pojawiło się również kilka gróźb zakłócania wydarzenia, jeśli miałoby się jednak odbyć. Reżyserka i producenci słusznie obawiali się, że wydarzenie stanie się przedmiotem kontrowersji, dotyczących nie samego filmu, a mnie i moich poglądów.
Sam fakt, że organizacja Dreamcatcher Foundation nie działa na rzecz prostytucji, a raczej pomaga kobietom ją opuścić, zdaje się jakoś nie docierać do tych, którym udało się osiągnąć cel – „odprosić” mnie z udziału w wydarzeniu. Na widowni było wiele innych kobiet, które również były ofiarami prostytucji. Jak się okazało, żadna osoba z lobby nie przyszła na wydarzenie. Zależało im tylko na tym, żeby zaburzyć bieg spotkania i upewnić się, że zostanie ono wyciszone. Nigdy w trakcie mojej długiej kariery feministycznej nie słyszałam o – ani nie miałam szansy na – udział w pikiecie przeciwko lobby na rzecz prostytucji. Za to aktywiści na rzecz praw pracownic seksualnych rutynowo organizują akcje, takie jak ta opisana wyżej, a już w szczególności uwielbiają uciszać ofiary, które mają odwagę mówić to, co lobby tak bardzo stara się ukryć.
Spora liczba kobiet, z którymi rozmawiałam, opowiadała mi przerażające historie na temat tego, jak przyznawano im łatki chorych psychicznie, kłamczyń, oszustek, mitomanek, masochistek. Sama byłam świadkinią oczerniania ofiar za pomocą dokładnie tych słów. Przychodzi mi do głowy jeden przykład. Jako osoba regularnie wspierająca The Guardian, zaproponowałam redaktorom przeprowadzenie kompleksowego wywiadu z Rachel Moran, zachwalając sukcesy, jakie odniosła jej książka i ona sama w trakcie badań nad korzeniami ruchu ofiar prostytucji w Irlandii. [6] Edytorka tematycznej sekcji, do której podeszłam z tym pomysłem, odmówiła mi, argumentując, że: „na temat autentyczności [tych badań] pojawiały się wątpliwości w więcej niż jednym obszarze…”. Zapytałam, skąd pochodzą te wątpliwości, ale nigdy nie dostałam odpowiedzi. Ta sytuacja zmartwiła mnie o tyle, że kłamstwa na temat Moran i innych ofiar mogą realnie zniszczyć kariery i polityczną działalność innych osób w ruchu, a także zapewnić im sporo stresu i turbulencji w życiu osobistym.
Valisce była oczerniana pewnie przez to, jak doskonale rozumiała działanie lobby sutenerskiego. Mimo wszystko bowiem, Valisce była jedną z czołowych działaczek New Zealand Prositutes Collective przez 24 lata. Walczyła o rozwiązania prawne, które miały zapewnić dekryminalizację burdeli i prostytucji w ogóle, dlatego, że szczerze wierzyła, że może to poprawić sytuację kobiet i pozwolić im na więcej wolności. Ze względu na to, że lobby na rzecz prostytucji opiera się na wprowadzaniu w błąd, mitologii i stosunkach osobistych, przejście aktywistki na drugą stronę odbierają jako wyjątkowo ubliżające.
Poznałam wiele kobiet, które uwikłane były w „ruch na rzecz praw pracownic seksualnych”, a później zorientowały się, że to jedna wielka ściema. Cherie Jimenez jest jedną z tych kobiet. Pochodzi z Bostonu i obecnie jest reprezentantką Stanów Zjednoczonych w SPACE International.
„Przychodziło do mnie wiele osób takich, jak Karen. Pamiętam, że się z nimi kłóciłam, bo nie radzę sobie z tym gównem. [Karen] przyjechała [do Bostonu], ze względu na inicjatywę Demand [7] i powodowała wielki chaos. Pisała artykuł i przez dwa dni z rzędu męczyła mnie, żebym z nią porozmawiała. Pochodzi z Nowego Jorku, gdzie ruch na rzecz praw pracownic seksualnych jest silny, podobnie jak w San Francisco. Ludziom ciężko jest to zrozumieć, że ja mam taką historię. Mówię im – byłam jedną z was, a teraz się ode mnie odpierdolcie”.
Valisce opowiada mi o wydarzeniu, w ramach którego przemawiała w Townsville podczas premiery książki Prostitution Narratives. Wtedy Elena Jeffreys, prezeska fundacji Scarlet Alliance (australijskiego ugrupowania lobbystycznego na rzecz prostytucji) próbowała uciszyć przemawiającą na wszelkie sposoby.
„Stała na krześle, niejako przykrywając publiczność, która chciała mnie posłuchać. Zakrzykiwała mnie, buczała, przerywała. Nie byłam zła, nawet nie byłam zirytowana. W dziwny sposób się z nią utożsamiałam. [Myślałam], ona jest przestraszona. Widzę to, bo byłam defensywna w dokładnie ten sam sposób. Nie zabieraj mojego życia. Nie mam nic więcej. Nie mam dokąd indziej się zwrócić. Patrzyłam na nią, uśmiechałam się, przytakiwałam jej i mówiłam: «rozumiem cię». To nie była jakaś przygotowana odpowiedź. To był instynkt”.
Valisce potem zaprosiła Jeffreys i inne kobiety z lobby, żeby porozmawiały z nią po spotkaniu:
„Jedna z nich podeszła do mnie, przeprowadziłyśmy fajną dyskusję. Trzy inne próbowały mnie jakoś osaczyć. To było strasznie dziwnie. One zwyczajnie chodziły dookoła mnie, jedna po drugiej, jakoś kilka metrów ode mnie. Potem podeszły wszystkie naraz, krzycząc tak, że to, co próbowały przekazać zlewało się ze sobą.
Kobieta, z którą rozmawiałam, w sumie przyszła mi na pomoc, mówiąc im, żeby się uspokoiły, że my tu tylko rozmawiamy. Potem jakość dyskusji znacznie się polepszyła. Elena mnie unikała. Podeszłam do niej, a jej udało się jakoś wymigać. Myślę, że to mnie najmocniej zdziwiło. One ciągle żyją w defensywie, ale nie umieją zrozumieć, że ktoś się nie zgadza z ich rozwiązaniami. To zdecydowanie nie był jakiś odosobniony przypadek gnębienia, na pewno też nie najgorszy. Ale w tym momencie uświadomiłam sobie, że żyłam na jakiejś krawędzi i że zdecydowanie nie tęsknie za takim życiem”.
Mau również była gnębiona przez aktywistki na rzecz prostytucji. Oskarżały ją o to, że cała jej historia o przetrwaniu przemysłu seksualnego jest zmyślona.
„Lobbystki znalazły mnie na Twitterze i próbowały ze mnie zrobić wariatkę. Założyły internetowe konto, na którym pisały, że jestem wymyśloną osobą. Mówią tak o każdym, kto przetrwał prostytucję i mówi o niej prawdę”.
Zaraz po tym, jak gnębienie się zaczęło, Mau zdała sobie sprawę z tego, że wielu dziennikarzy wierzy w opowieści lobbystów.
„Niemeckie dziennikarki nie chcą się do mnie odzywać, bo myślą, że jestem zmyślona. Jak spróbujesz mnie wyszukać w Internecie, to okazuje się, że nie istnieję. Wysyłają mi fałszywe maile, podszywają się pod stację radiową, chcą przeprowadzać ze mną wywiad, oczekują tylko mojego numeru telefonu. Nie dałam im go”.
Ten sam schemat zachowań powtarza się w życiu każdej ofiary, która decyduje się występować publicznie. Na konferencji w Berlinie, pierwsze pytanie, jakie Rachel Moran usłyszała w związku z premierą swojej nowej książki [6], to było:„Co odpowiesz osobom, które zarzucają ci, że wszystko sobie zmyśliłaś?”.
„My nie jesteśmy oznakowanym towarem, nie rodzimy się z metkami i kodami kreskowymi wdrukowanymi w nasze ciała. Odmawiamy bycia wam środkiem do dalszej normalizacji prostytucji. Doświadczyłyśmy krzywdy tak głębokiej, że nie dało się o niej mówić. Kontakt z drugim człowiekiem na zapewniać życiodajne środki niezbędne do przetrwania, a nie totalną destrukcję”.
Ofiary w systemach legalizacji
W krajach, gdzie prostytucja jest legalna lub zdekryminalizowana, jak grzyby po deszczu rosną ruchy abolicjonistyczne. W 2016 książka Moran [6] została przetłumaczona i opublikowana w Niemczech, gdzie debaty na temat handlu seksem skupiają zainteresowanie feministek i osób o poglądach lewicowych.
Dla Mau sam fakt tego, że ruch prowadzony przez ofiary przemysłu nabiera rozpędu w Niemczech, oznacza, że rząd będzie musiał prędzej czy później odnotować, że legalna prostytucja jest w kraju pod ostrzałem:
„Są z nami cztery przetrwanki prostytucji, zaangażowane w nasz ruch [z jedną z nich Mau współtworzy Sisters e. V, organizację na rzecz zmiany świadomości społecznej w sprawie prostytucji i oferującą pomoc w opuszczeniu przemysłu]. Natomiast ważne są też inne członkinie, jak np. Sonja, która jest naszą rzeczniczką.
Jest z nami między innymi Anja, jedna ze współzałożycielek Abolition 2014, członkini SPACE i Jana Koch-Krawczak, która napisała książkę o swoich doświadczeniach z prostytucją. Dziś Jana działa i pomaga bezpośrednio na ulicach. Są też kobiety, które nadal siedzą w prostytucji i udzielały wywiadu do Stern TV dwa lata z rzędu. Stern TV to taka telewizja, która jest oglądana przez miliony widzów. Te kobiety nie są zaangażowane w nasz ruch, ale ich świadectwa były dla nas niezwykle inspirujące.
Ogólnie myślę, że przetrwanki mają gigantyczny wpływ na przeobrażenie społecznego postrzegania seksbiznesu. Ich głosy stają się coraz bardziej znaczące, a ludziom łatwiej jest zauważyć, że wypowiadając się przeciwko prostytucji, wcale nie zdradzają prostytutek. W takim tonie wypowiadały się również kilkukrotnie Fiona Broadfoot i Rachel [Moran]”.
Marie Merklinger, niemiecka reprezentantka SPACE International, była prostytuowana w legalnych burdelach. Kiedy straciła swoją pracę i zaczęły się jej trudności finansowe, zdecydowała się zamieścić anons na „stronie towarzyskiej dla eskortek”:
„Sprzedałam wszystko, co tylko dało się sprzedać. Byłam totalnie zdesperowana, jeśli chodzi o moją sytuację finansową. To był ciągły strach o moje istnienie, o podstawy niezbędne do przeżycia. Nie jestem osobą, która się łatwo poddaje. Więc pomyślałam: Zrobiłam wszystko, co mogłam zrobić legalnie. A potem pomyślałam: Nie, wcale nie zrobiłam wszystkiego, co mogłam zrobić legalnie. Byłam wtedy czterdziestoletnią kobietą. Wcześniej miałam jakieś życie. Żyłam, kochałam, miałam dzieci, lubiłam swoją seksualność, a jak nie miałam kogoś stałego, to angażowałam się w przelotne kontakty seksualne i to mi pasowało. Myślałam: To jest w gruncie rzeczy to samo. Myślałam: Okej, zrobię to i dostanę za to pieniądze”.
Spytałam Merklinger o jej opinię na temat ruchu tworzonego przez ofiary prostytucji w Niemczech i o to, czy ten ruch ma szansę urosnąć:
„Tak, przynajmniej tak myślę. Grupy aktywistyczne bardzo cenią sobie możliwość pracy z przetrwałymi, wspieranie nas i udostępnianie nam platformy, z której zostaniemy usłyszane”.
Zdaniem Merklinger, niemiecki ruch feministyczny ma jeszcze przed sobą długą drogę, aby stawić czoła codzienności handlu seksem:
„Młode feministki, które nazywam feministkami-szczeniaczkami, albo popfeministkami, są mocno za prostytucją. Nawet niektóre feministki radykalne popierają tutaj prostytucję, aczkolwiek większość zaczyna na poważnie zastanawiać się [nad legalną prostytucją], wspierać mnie i są częścią naszego aktywizmu.
Naprawdę fajnie jest poznawać inne ofiary. To jest mocne, kiedy jesteśmy jakoś połączone. Pozwala to innym zrozumieć, jakie są realia prostytucji nie tylko dla kobiet, które są prostytuowane, ale też dla całych społeczeństw. Widzę teraz, jak to działa w innych krajach, i co one mogą zrobić”.
Dla Perrier [9] prostytucja to prostytucja, nieważne jak ładnie jest przebrana. „Przychodzi czas, w którym wiesz, że musisz się wydostać”, mówiła mi. „Kiedyś zapytali mnie, czemu po prostu nie pracuję niezależnie. Odpowiedziałam: Jeśli będę musiała wsadzić chociaż jednego więcej penisa w usta, to go odgryzę”.
***
Są to fragmenty rozdziału 11 w książce Julie Bindel: „The Pimping of Prostitution. Abolishing the Sex Work Myth”. Selekcja podrozdziałów została dokonana przez autorkę tłumaczenia. Osoby zainteresowane zachęcamy do zapoznania się z resztą treści przedstawionych przez autorkę w tej książce.
Bibliografia:
[1] Bindel, J. (2005). The disappeared. The Guardian. https://www.theguardian.com/world/2005/aug/05/features11.g2 [dostęp: 4.02.2023]
[2] Person of Color – osoba o innym kolorze skóry niż biały
[3] SPACE International – Survivors of Prostitution Abuse Calling for Enlightenment; organizacji zrzeszającej ofiary prostytucji walczące na rzecz abolicji przemysłu seksualnego [przyp. tłum.]
[4] New Zealand Prostitute Collective (NZPC) [przyp. tłum.: tekst oryginalny]
[5] Bindel, J. (2015). Dreamcatcher depicts the grim truth about prostitution. The Guardian. https://www.theguardian.com/commentisfree/2015/mar/12/dreamcatcher-prostitution-women-oppression-sex [dostęp: 4.02.2023]
[6] Moran R. (2015). Paid For: My Journey Through Prostitution. W. W. Norton & Company. [przyp. tłum.]
[7] Inicjatywa Demand to jeden z wielu projektów SPACE International na rzecz walki z popytem na prostytucję.
[8] Trans Exclusionary Radical Feminist – radykalna feministka wykluczająca osoby transpłciowe.
[9] Bridget Perrier jest kanadyjską aktywistką na rzecz abolicji prostytucji. Jako ofiara przemytu oraz była prostytutka, założyła w Kanadzie (wraz z Natashą Falle) organizację Sex Trade 101. [przyp. tłum.]
„Skontaktował się ze mną Der Spiegel i po tym, jak przeprowadzili ze mną wywiad w ramach pracy nad artykułem o przemyśle seksualnym, żądał ode mnie dowodów na to, że istnieję. Było to dla mnie szczególnie trudne, bo nie chciałam podawać swojego prawdziwego imienia i numeru telefonu. To, co robi lobby jest strasznie wredne. Nie możesz przecież jasno udowodnić ani tego, że istniejesz, ani tego, czy byłaś prostytutką. Nikt nie rozdaje zaświadczeń o tym, że byłaś kiedyś w prostytucji”.[8]
Sposoby na gnębienie
W ciągu ostatnich lat słyszałam szereg historii o lobbystach na rzecz pracy seksualnej, którzy pojawiali się na publicznych wydarzeniach, gdzie przemawiały ofiary prostytucji, tylko po to, by skłonić te kobiety do powrotu do przemysłu.
W kwietniu 2016 roku przemawiałam na World’s Oldest Oppression Conference [pol. konferencja „Najstarsza opresja świata”] w Melbourne, w Australii. Przed budynkiem, w którym przemawiałam grupka demonstrantów, zgromadziła się, by rozdawać ulotki gloryfikujące przemysł seksualny, wymieniające liczne korzyści płynące z prostytucji. Jedna z protestujących trzymała transparent z napisem „Po co być biednym?”. Lobbyści na rzecz seksbiznesu próbowali doprowadzić do odwołania konferencji, zanim ona jeszcze się zaczęła, ponieważ miała ono rzekomo prezentować poglądy godzące w dobre imię handlu seksem oraz przekazywać informacje fałszywe i szkodliwe dla kobiet, które dobrowolnie angażują się w prostytucję.
Od innych ofiar słyszałam też opowieści o tym, jak lobbyści przychodzili na wydarzenia ruchu abolicjonistycznego i próbowali przekonać kobiety, które porzuciły prostytucję, aby do niej wróciły, używając argumentów, że ofiary miały do czynienia z niezwykle rzadkimi negatywnymi doświadczeniami z klientami i alfonsami, na które lekarstwem może być praca w „dobrym” burdelu.
Znowu Alice:
„Na jednym wydarzeniu, niespełna 10 minut po tym, jak skończyłam opowiadać, z jaką traumą wiązało się dla mnie uczestniczenie w przemyśle seksualnym, podeszła do mnie kobieta i zaczęła ze mną rozmowę, w której przyznała, że w burdelach w tamtej dzielnicy miasta panują naprawdę okropne warunki [w miejscu, w którym prostytucja była legalna i państwowo regulowana]. Dla niej okropne warunki pracy to nie przemocowi klienci i pracodawcy, czy masowe nadużywanie narkotyków, żeby poradzić sobie z tą ciągłą traumą.
Nie, dla niej okropne warunki pracy wynikały z tego, że przez legalizację prostytucji i regulację burdeli, każdy, kto w nich pracował, musiał oddawać część swojego dochodu właścicielowi. Mylnie zakładając, że to tam właśnie pracowałam, ta kobieta zapewniła mnie, że «warunki są znacznie lepsze w New South Wales [w Australii] i naprawdę namawiam cię, żebyś tam przyjechała i spróbowała [pracy seksualnej] jeszcze raz».
Byłam w kompletnym szoku – czy ona nie słyszała, co mówiłam 10 minut wcześniej? Później dowiedziałam się, że kobieta, z którą rozmawiałam, niedawno zrezygnowała z pracy jako prezeska najważniejszego w Australii związku pracownic seksualnych – pozycję tę okupowała przez prawie dekadę. Tak to jest z lobby na rzecz prostytucji. Nie chodzi nawet o to, co robiłaś (co posłuży im później do wmawiania ci alternatywnej rzeczywistości [gaslighting]), ale też o to, czego nie zrobiłaś. To zielone światło dla dalszych ataków. Nie działasz na rzecz prostytutek trans albo mężczyzn w przemyśle? Brawo, jesteś TERFem! [8] Nie rozważasz politycznych argumentów na rzecz prostytucji? Brawo, jesteś fundamentalistką, ultrareligijną abolicjonistką, która nienawidzi seksu i próbuje wszystkim wmusić swoje poglądy moralne!”.
Widziałam na własne oczy przemoc i lincz na Moran. Ona sama opisuje to, jak była traktowana przez zwolenników legalizacji prostytucji jako „totalnie obrzydliwe”. Kiedy byłyśmy razem w Monachium, gdzie Moran promowała swoją książkę, powiedziano nam, że lobbyści planują pojawić się na wydarzeniu i zakłócać premierę. Takie same groźby padały w innych miastach, chociaż w rzeczywistości nigdy do tego nie doszło.
Moran mówi:
„Na wydarzeniach widywałam lobbystów z tymi durnymi czerwonymi parasolkami, zasypujących nienawiścią kobiety, które przyszły, żeby opowiedzieć o krzywdzie i bólu z rąk mężczyzn korzystających z prostytucji. Najbardziej obleśnym aspektem tego wszystkiego jest fakt, że ci ludzie mają czelność nazywać się feministkami, kłamiąc tym samym w żywe oczy.
Ja sama byłam linczowana tak rutynowo, że stało się to częścią krajobrazu mojej codzienności. Osoby, które angażowały się w takie akcje, nazywały same siebie «aktywistami na rzecz praw pracownic seksualnych». Większość z nich to kobiety, które same nigdy nie były prostytutkami.
Dostawałam listy z brutalnymi pogróżkami zostawiane przed drzwiami mojego mieszkania. Musiałam wykupić specjalny system ochrony, dzięki któremu jednostka służb ratunkowych zostanie natychmiast wysłana pod mój adres, gdy tylko ktoś zadzwoni z niego na numer alarmowy. Moje informacje bankowe, osobisty adres mailowy i adres były udostępniane w internecie, a lobbyści przesyłali je między sobą. Odkąd ktoś rozesłał adres mojej skrzynki elektronicznej, stale dostaję maile pełne przemocy. Kiedy włączam swój laptop, czuję się, jakbym wybierała się na wojnę i od wielu lat nie umiem na spokojnie otworzyć drzwi do mojego własnego mieszkania.
To trochę dziwne, że najmłodsze, najbardziej delikatne kobiety są wypychane z przemawiania w przestrzeniach publicznych. To jest oczywiście celowa strategia lobbystów, bo te młodsze kobiety często jeszcze nie potrafią poradzić sobie ze stresem. Cieszę się, że weszłam w aktywizm dopiero po trzydziestce (i dekadzie życia spędzonej w prostytucji). Mnie się z niczego nie wypcha, a ze stresem radzę sobie doskonale”.
Konsekwencje prostytucji
Marian Hatcher otwarcie mówi o wpływie, jaki prostytucja miała na nią i na kobiety, z którymi pracuje. Tak jak wszystkie inne ofiary, które poznałam, Hatcher mówi o jakimś stopniu dysocjacji, niezbędnym do skutecznej adaptacji w trakcie „świadczenia usług” i o niszczącym efekcie, jaki na człowieka ma ciągłe odcinanie się od własnego ciała:
„Zdolność do intymności znikała, kiedy wstrzymywałyśmy oddech do czasu, aż to się skończyło, próbując odciąć się od tego, co się właśnie działo. Zmieniłyśmy się z delikatnych i czystych istot, w ludzkie toalety. Sama dysocjacja szybko przestawała działać, więc wraz z rosnącym wstrętem do samych siebie, zaczynałyśmy sięgać po alkohol i narkotyki, żeby jakoś przeżyć ten dewastujący cios w naszą psychikę i nasze człowieczeństwo, podczas gdy pieniądze były wymieniane za puknięcie w tę dziurkę, którą akurat klient sobie wybrał”.
Dla Hatcher przemysł seksualny w swoich założeniach jest paralelny do niewolnictwa, więc kłamstwa opowiadane przez tych, którzy chcą wysterylizować prostytucję, uznaje za niebezpieczne i skrajnie obraźliwe.
„My nie jesteśmy oznakowanym towarem, nie rodzimy się z metkami i kodami kreskowymi wdrukowanymi w nasze ciała. Odmawiamy bycia wam środkiem do dalszej normalizacji prostytucji. Doświadczyłyśmy krzywdy tak głębokiej, że nie dało się o niej mówić. Kontakt z drugim człowiekiem na zapewniać życiodajne środki niezbędne do przetrwania, a nie totalną destrukcję”.
Ofiary w systemach legalizacji
W krajach, gdzie prostytucja jest legalna lub zdekryminalizowana, jak grzyby po deszczu rosną ruchy abolicjonistyczne. W 2016 książka Moran [6] została przetłumaczona i opublikowana w Niemczech, gdzie debaty na temat handlu seksem skupiają zainteresowanie feministek i osób o poglądach lewicowych.
Dla Mau sam fakt tego, że ruch prowadzony przez ofiary przemysłu nabiera rozpędu w Niemczech, oznacza, że rząd będzie musiał prędzej czy później odnotować, że legalna prostytucja jest w kraju pod ostrzałem:
„Są z nami cztery przetrwanki prostytucji, zaangażowane w nasz ruch [z jedną z nich Mau współtworzy Sisters e. V, organizację na rzecz zmiany świadomości społecznej w sprawie prostytucji i oferującą pomoc w opuszczeniu przemysłu]. Natomiast ważne są też inne członkinie, jak np. Sonja, która jest naszą rzeczniczką.
Jest z nami między innymi Anja, jedna ze współzałożycielek Abolition 2014, członkini SPACE i Jana Koch-Krawczak, która napisała książkę o swoich doświadczeniach z prostytucją. Dziś Jana działa i pomaga bezpośrednio na ulicach. Są też kobiety, które nadal siedzą w prostytucji i udzielały wywiadu do Stern TV dwa lata z rzędu. Stern TV to taka telewizja, która jest oglądana przez miliony widzów. Te kobiety nie są zaangażowane w nasz ruch, ale ich świadectwa były dla nas niezwykle inspirujące.
Ogólnie myślę, że przetrwanki mają gigantyczny wpływ na przeobrażenie społecznego postrzegania seksbiznesu. Ich głosy stają się coraz bardziej znaczące, a ludziom łatwiej jest zauważyć, że wypowiadając się przeciwko prostytucji, wcale nie zdradzają prostytutek. W takim tonie wypowiadały się również kilkukrotnie Fiona Broadfoot i Rachel [Moran]”.
Marie Merklinger, niemiecka reprezentantka SPACE International, była prostytuowana w legalnych burdelach. Kiedy straciła swoją pracę i zaczęły się jej trudności finansowe, zdecydowała się zamieścić anons na „stronie towarzyskiej dla eskortek”:
„Sprzedałam wszystko, co tylko dało się sprzedać. Byłam totalnie zdesperowana, jeśli chodzi o moją sytuację finansową. To był ciągły strach o moje istnienie, o podstawy niezbędne do przeżycia. Nie jestem osobą, która się łatwo poddaje. Więc pomyślałam: Zrobiłam wszystko, co mogłam zrobić legalnie. A potem pomyślałam: Nie, wcale nie zrobiłam wszystkiego, co mogłam zrobić legalnie. Byłam wtedy czterdziestoletnią kobietą. Wcześniej miałam jakieś życie. Żyłam, kochałam, miałam dzieci, lubiłam swoją seksualność, a jak nie miałam kogoś stałego, to angażowałam się w przelotne kontakty seksualne i to mi pasowało. Myślałam: To jest w gruncie rzeczy to samo. Myślałam: Okej, zrobię to i dostanę za to pieniądze”.
Spytałam Merklinger o jej opinię na temat ruchu tworzonego przez ofiary prostytucji w Niemczech i o to, czy ten ruch ma szansę urosnąć:
„Tak, przynajmniej tak myślę. Grupy aktywistyczne bardzo cenią sobie możliwość pracy z przetrwałymi, wspieranie nas i udostępnianie nam platformy, z której zostaniemy usłyszane”.
Zdaniem Merklinger, niemiecki ruch feministyczny ma jeszcze przed sobą długą drogę, aby stawić czoła codzienności handlu seksem:
„Młode feministki, które nazywam feministkami-szczeniaczkami, albo popfeministkami, są mocno za prostytucją. Nawet niektóre feministki radykalne popierają tutaj prostytucję, aczkolwiek większość zaczyna na poważnie zastanawiać się [nad legalną prostytucją], wspierać mnie i są częścią naszego aktywizmu.
Naprawdę fajnie jest poznawać inne ofiary. To jest mocne, kiedy jesteśmy jakoś połączone. Pozwala to innym zrozumieć, jakie są realia prostytucji nie tylko dla kobiet, które są prostytuowane, ale też dla całych społeczeństw. Widzę teraz, jak to działa w innych krajach, i co one mogą zrobić”.
Dla Perrier [9] prostytucja to prostytucja, nieważne jak ładnie jest przebrana. „Przychodzi czas, w którym wiesz, że musisz się wydostać”, mówiła mi. „Kiedyś zapytali mnie, czemu po prostu nie pracuję niezależnie. Odpowiedziałam: Jeśli będę musiała wsadzić chociaż jednego więcej penisa w usta, to go odgryzę”.
***
Są to fragmenty rozdziału 11 w książce Julie Bindel: „The Pimping of Prostitution. Abolishing the Sex Work Myth”. Selekcja podrozdziałów została dokonana przez autorkę tłumaczenia. Osoby zainteresowane zachęcamy do zapoznania się z resztą treści przedstawionych przez autorkę w tej książce.
Bibliografia:
[1] Bindel, J. (2005). The disappeared. The Guardian. https://www.theguardian.com/world/2005/aug/05/features11.g2 [dostęp: 4.02.2023]
[2] Person of Color – osoba o innym kolorze skóry niż biały
[3] SPACE International – Survivors of Prostitution Abuse Calling for Enlightenment; organizacji zrzeszającej ofiary prostytucji walczące na rzecz abolicji przemysłu seksualnego [przyp. tłum.]
[4] New Zealand Prostitute Collective (NZPC) [przyp. tłum.: tekst oryginalny]
[5] Bindel, J. (2015). Dreamcatcher depicts the grim truth about prostitution. The Guardian. https://www.theguardian.com/commentisfree/2015/mar/12/dreamcatcher-prostitution-women-oppression-sex [dostęp: 4.02.2023]
[6] Moran R. (2015). Paid For: My Journey Through Prostitution. W. W. Norton & Company. [przyp. tłum.]
[7] Inicjatywa Demand to jeden z wielu projektów SPACE International na rzecz walki z popytem na prostytucję.
[8] Trans Exclusionary Radical Feminist – radykalna feministka wykluczająca osoby transpłciowe.
[9] Bridget Perrier jest kanadyjską aktywistką na rzecz abolicji prostytucji. Jako ofiara przemytu oraz była prostytutka, założyła w Kanadzie (wraz z Natashą Falle) organizację Sex Trade 101. [przyp. tłum.]