Recenzja „Przegrywa”, czyli kilka słów o granicach empatii

Prze­gryw. Męż­czyź­ni w pułap­ce gnie­wu i samot­no­ści to ponad 300-stro­ni­co­wy repor­taż autor­stwa dwóch dzien­ni­ka­rek — Alek­san­dry Herzyk i Patry­cji Wie­czor­kie­wicz, przy­bli­ża­ją­cy doświad­cze­nia męż­czyzn utoż­sa­mia­ją­cych się z gru­pą spo­łecz­ną nazy­wa­ną „ince­la­mi” (od ang. invo­lun­ta­ry celi­ba­te, czy­li żyją­cych w mimo­wol­nym celi­ba­cie) lub „prze­gry­wa­mi”, co dla boha­te­rów repor­ta­żu ozna­cza oso­by, któ­rych życie ska­za­ne jest na poraż­kę uwa­run­ko­wa­ną licz­ny­mi nie­po­wo­dze­nia­mi, w więk­szo­ści na tle rela­cji romantycznych.

Jak zbliżyć się do „przegrywa”?

Cho­ciaż nie­któ­rzy z boha­te­rów książ­ki uwa­ża­ją, że „incel” i „prze­gryw” to osob­ne, choć poten­cjal­nie zazę­bia­ją­ce się kate­go­rie, na potrze­by tej recen­zji będę posłu­gi­wać się tymi poję­cia­mi wymien­nie. Ponie­waż tytu­ło­we „prze­gry­wy” budu­ją swo­ją spo­łecz­ność w prze­strze­ni inter­ne­to­wej, autor­ki zagłę­bi­ły się w mniej lub bar­dziej zamknię­te na innych użyt­kow­ni­ków Inter­ne­tu ser­we­ry, cza­ty i gru­py, gdzie męż­czyź­ni z tym doświad­cze­niem wymie­nia­ją się swo­imi prze­my­śle­nia­mi. Dzien­ni­kar­ki nie­jed­no­krot­nie pod­kre­śla­ją, że zale­ża­ło im na nawią­za­niu bliż­sze­go kon­tak­tu ze spo­łecz­no­ścią, pozna­niu ich życio­ry­sów, spo­so­bów postrze­ga­nia samych sie­bie na tle świa­ta zewnętrz­ne­go i zbu­do­wa­niu zaufa­nia, któ­re pozwo­li im na uzy­ska­nie rze­tel­ne­go obra­zu „ince­li”.

Z pew­no­ścią na doce­nie­nie zasłu­gu­je fakt, iż autor­kom uda­ło się zdo­być zaufa­nie człon­ków spo­łecz­no­ści, któ­rych czę­sto cechu­je co naj­mniej lęk czy nie­chęć do kobiet. Dzien­ni­kar­ki wykra­cza­ją poza zain­te­re­so­wa­nie badaw­cze, roz­wi­ja­jąc z boha­te­ra­mi kole­żeń­skie rela­cje, do któ­rych licz­ne odnie­sie­nia znaj­du­je­my w repor­ta­żu — od wymia­ny wspól­nych żar­tów czy plot­ko­wa­nia na temat innych „prze­gry­wów”, poprzez odwie­dzi­ny z domo­wym cia­stem u boha­te­ra, któ­ry prze­by­wa w szpi­ta­lu psy­chia­trycz­nym, aż po pomoc w skon­stru­owa­niu opi­su na apli­ka­cji rand­ko­wej czy udzie­la­niu rad w zakre­sie kobie­cej ana­to­mii boha­te­ro­wi, któ­ry doświad­cza pierw­szych kon­tak­tów sek­su­al­nych. Z per­spek­ty­wy badaw­czej jest to z całą pew­no­ścią zacho­wa­nie uza­sad­nio­ne, wpi­su­je się ono w chęć „praw­dzi­we­go”,  głęb­sze­go pozna­nia śro­do­wi­ska ince­li przez dzien­ni­kar­ki. Trud­no nega­tyw­nie oce­niać obiek­tyw­nie pomoc­ne i uprzej­me gesty, jed­no­cze­śnie jed­nak ma się pew­ne­go rodza­ju wra­że­nie, że Wie­czor­kie­wicz i Herzyk wcho­dzą w ten spo­sób w przy­pi­sa­ną kobie­tom przez patriar­chal­ny model rela­cji rolę opie­kuń­czą, a tak­że sta­ra­ją się mode­lo­wać rela­cje dam­sko-męskie (choć w tym przy­pad­ku czy­sto platoniczne).

Książ­ka napi­sa­na jest lek­kim, przy­stęp­nym języ­kiem. Czę­sto poja­wia­ją­ce się wyra­że­nia slan­go­we, spe­cy­ficz­ne dla spo­łecz­no­ści ince­li, opa­trzo­ne są wyja­śnie­nia­mi, dzię­ki cze­mu nawet oso­ba nie­za­zna­jo­mio­na z tema­tem ma moż­li­wość ich zro­zu­mie­nia. Choć język książ­ki uła­twia jej szyb­ką lek­tu­rę, momen­ta­mi zakra­wa on o błę­dy sty­li­stycz­ne czy kal­ki z języ­ka angiel­skie­go takie jak frag­men­ty o „styg­mie” wokół męskich śro­do­wisk (w domy­śle styg­ma­ty­za­cji) — jako że per­spek­ty­wa języ­ko­znaw­cza nie jest klu­czo­wa w tej recen­zji, nie będę się na niej skupiać.

Repor­taż podzie­lo­ny jest na roz­dzia­ły, z któ­rych każ­dy poświę­co­ny jest inne­mu boha­te­ro­wi, z jakim kon­takt nawią­za­ły autor­ki. Męż­czyź­ni opi­sy­wa­ni są naprze­mien­nie swo­imi inter­ne­to­wy­mi pseu­do­ni­ma­mi, jak i imio­na­mi (zmie­nio­ny­mi przez autor­ki na rzecz ochro­ny ich ano­ni­mo­wo­ści), co nie­kie­dy kom­pli­ku­je odbiór tek­stu. W kolej­nych roz­dzia­łach pozna­je­my boha­te­rów opi­su­ją­cych swo­je dzie­ciń­stwo, okres doj­rze­wa­nia, rodzi­nę i — naj­istot­niej­sze z per­spek­ty­wy tema­ty­ki książ­ki — nie­ist­nie­ją­ce lub nie­licz­ne doświad­cze­nia sek­su­al­ne, ogól­ne rela­cje z kobie­ta­mi i swój wygląd zewnętrz­ny, któ­ry sta­no­wi jed­no z naj­waż­niej­szych zagad­nień w kon­tek­ście tytu­ło­we­go „prze­gry­wa­nia”. To wła­śnie to ostat­nie wybi­ja się na pierw­szy plan, gdy mowa o subiek­tyw­nym doświad­cze­niu „ince­lo­wa­nia”.

W głowie incela

Czy­ta­jąc repor­taż, ude­rzy­ła mnie obse­syj­na nar­ra­cja na temat wyglą­du, któ­ry, zda­niem boha­te­rów, deter­mi­nu­je ich (nie)powodzenie nie tyl­ko w rela­cjach roman­tycz­nych, ale prak­tycz­nie we wszyst­kich obsza­rach życia. Nie­któ­rzy z męż­czyzn z prze­ko­na­niem stwier­dza­ją, że to wła­śnie wzrost poni­żej 180 cm czy brak ostrej linii żuchwy zaprze­pasz­cza ich szan­se na „nor­mal­ne” życie. Nie­mniej ich sto­su­nek do tej „nor­mal­no­ści” ule­ga sta­łym prze­mia­nom — jed­no­cze­śnie jej pożą­da­ją, jak i nią gardzą.

Choć dale­ko mi do głę­bo­kie­go empa­ty­zo­wa­nia z ince­la­mi ze wzglę­du na skraj­nie mizo­gi­ni­stycz­ne posta­wy repre­zen­to­wa­ne przez wie­lu człon­ków spo­łecz­no­ści, nie pod­wa­żam, że prze­ży­cia, o któ­rych opo­wia­da­ją boha­te­ro­wie Prze­gry­wa, są dla nich bole­sne. Nie­trud­no zauwa­żyć, że tak sil­ne odczu­cia na temat budo­wy kości twa­rzo­czasz­ki czy kil­ku cen­ty­me­trów wzro­stu w jed­ną lub dru­gą stro­nę to temat zastęp­czy dla innych pro­ble­mów. Wie­lu z nich poru­sza w swo­ich histo­riach doświad­cze­nie prze­mo­cy domo­wej, doj­rze­wa­nia w ubó­stwie, uza­leż­nie­nia w rodzi­nie, śmier­ci bli­skiej oso­by czy nie­peł­no­spraw­no­ści. Więk­szość boha­te­rów jest lub była w trak­cie dia­gno­zy psy­chia­trycz­nej, wie­lu z nich ma stwier­dzo­ne roz­ma­ite zabu­rze­nia, wśród któ­rych powta­rza­ją się epi­zo­dy depre­syj­ne, lęko­we, fobia spo­łecz­na czy schi­zo­fre­nia. Cier­pie­nie, o któ­rym wspo­mi­na­ją, jest dozna­niem subiek­tyw­nym, z któ­rym nie nale­ży pole­mi­zo­wać. Oczy­wi­stym wyda­je się rów­nież, że wie­le z tych doświad­czeń nega­tyw­nie wpły­nę­ło na to, jak funk­cjo­nu­ją w życiu społecznym.

Nie zmie­nia to fak­tu, że męż­czyź­ni wypo­wia­da­ją­cy się w repor­ta­żu budu­ją swo­ją opo­wieść na licz­nych błę­dach poznaw­czych doty­czą­cych kobiet, roz­wo­ju spo­łe­czeństw, jak i wresz­cie — samych sie­bie. Moją szcze­gól­ną uwa­gę przy­kuł frag­ment, w któ­rym boha­ter żali się, że kobie­ta nie­po­rad­na życio­wo zawsze znaj­dzie dla sie­bie opie­kę, w prze­ci­wień­stwie do męż­czy­zny, któ­ry w takim sta­nie zosta­nie ska­za­ny na samot­ność. Jed­no­cze­śnie ta sama oso­ba jest doro­słym, zbli­ża­ją­cym się do trzy­dzie­ste­go roku życia męż­czy­zną, któ­ry miesz­ka z rodzi­ca­mi, jest przez nich utrzy­my­wa­ny i nie pra­cu­je zawo­do­wo — zda­je się jed­nak nie dostrze­gać, że sam jest więc oto­czo­ny pew­ne­go rodza­ju opieką.

Innym przy­kła­dem wspo­mnia­nych błę­dów poznaw­czych może być przy­świe­ca­ją­ce spo­łecz­no­ści ince­li prze­ko­na­nie, że samot­ność i trud­no­ści w nawią­zy­wa­niu rela­cji sek­su­al­nych i roman­tycz­nych nie mogą doty­czyć kobiet w tym samym stop­niu co męż­czyzn. W ich opty­ce kobie­ty sta­no­wią „uprzy­wi­le­jo­wa­ną” płeć i, nie­za­leż­nie od swo­ich cech cha­rak­te­ru, zdol­no­ści czy wyglą­du, zawsze znaj­dą sobie part­ne­ra — począw­szy od luź­nych rela­cji sek­su­al­nych po poważ­ny zwią­zek. Czy­ta­jąc repor­taż, nie­trud­no odnieść wra­że­nie, że boha­te­ro­wie trak­tu­ją kobie­ty jak homo­ge­nicz­ną gru­pę o jed­na­ko­wych pre­fe­ren­cjach, prze­ko­na­niach i poglą­dach, któ­re oni sami naj­czę­ściej postrze­ga­ją nega­tyw­nie. Uprosz­czo­ne­mu (a tak napraw­dę kary­ka­tu­ral­ne­mu) obra­zo­wi kobiet i rela­cji mię­dzy­ludz­kich przy­świe­ca­ją zało­że­nia psy­cho­lo­gii ewo­lu­cyj­nej, któ­ra jed­nak jest nur­tem pod­da­wa­nym sze­ro­ko zakro­jo­nej kry­ty­ce, w tym tak­że przez bada­czy udzie­la­ją­cych komen­ta­rzy w reportażu.

Incele jako (nie)szkodliwe chłopaki

Pozo­sta­jąc w tema­cie wypo­wie­dzi eks­per­tów i eks­per­tek poja­wia­ją­cych się w Prze­gry­wie, z roz­cza­ro­wa­niem przy­ję­łam ich okro­jo­ny cha­rak­ter. Pomi­mo iż celem repor­ta­żu było przede wszyst­kim sku­pie­nie się na auto­nar­ra­cjach budo­wa­nych przez człon­ków spo­łecz­no­ści ince­li, uwa­żam, że pogłę­bie­nie ana­liz przy­ta­cza­nych w komen­ta­rzach eks­perc­kich (głów­nie przez oso­by zaj­mu­ją­ce się nauka­mi z dzie­dzin psy­cho­lo­gii czy socjo­lo­gii) mogło­by sta­no­wić cen­ne uzu­peł­nie­nie lek­tu­ry i skło­nić czy­tel­nicz­kę do szer­szej reflek­sji nad poru­sza­ny­mi zjawiskami.

Całej książ­ce bra­ku­je pew­ne­go rodza­ju kry­tycz­nej ana­li­zy czy pró­by dotar­cia do zagad­nień leżą­cych u pod­staw opi­sy­wa­nych zja­wisk, tak jak miej­sce ma to na przy­kład w lek­tu­rze poru­sza­ją­cej zbli­żo­ne tema­ty O męż­czy­znach, któ­rzy nie­na­wi­dzą kobiet autor­stwa angiel­skiej badacz­ki Lau­ry Bates. Spo­łecz­ność ince­li, zwłasz­cza w uję­ciu mię­dzy­na­ro­do­wym, jest ści­śle powią­za­na z mizo­gi­nią. W Prze­gry­wie temat ten trak­to­wa­ny jest „po maco­sze­mu” — zarów­no autor­ki, jak i boha­te­ro­wie kil­ku­krot­nie pod­kre­śla­ją, że nie każ­dy „prze­gryw” jest mizo­gi­nem, a sama nie­na­wiść do kobiet bywa czę­sto przez nich pięt­no­wa­na. Trud­no jed­nak o przy­ję­cie takie­go zapew­nie­nia z ust boha­te­rów repor­ta­żu, któ­rych cały obraz rela­cji dam­sko-męskich jest zabu­rzo­ny. Czy­ta­jąc Prze­gry­wa, nie­jed­no­krot­nie spo­strze­ga­my, że ci z roz­mów­ców, któ­rzy kry­ty­ku­ją mizo­gi­nicz­ne posta­wy, osta­tecz­nie oka­zu­ją się sami je wyzna­wać, bo ich poglą­dy na temat kobiet waha­ją się w zależ­no­ści od ich aktu­al­ne­go samo­po­czu­cia emocjonalnego.

Repor­taż poru­sza rów­nież zagad­nie­nie aktów agre­sji doko­ny­wa­nych przez męż­czyzn utoż­sa­mia­ją­cych się ze spo­łecz­no­ścią ince­li. Zda­rze­nia te mia­ły miej­sce za gra­ni­cą, a ich ewen­tu­al­ne ryzy­ko wystą­pie­nia na tere­nie Pol­ski zosta­je przez nich oce­nio­ne jako prak­tycz­nie zero­we ze wzglę­du na róż­ni­ce kul­tu­ro­we, brak powszech­ne­go dostę­pu do bro­ni czy znacz­nie mniej­szą w sto­sun­ku do np. Sta­nów Zjed­no­czo­nych popu­la­cję. Stwier­dze­nie to zda­je się jed­nak igno­ro­wać fakt, że rów­nież i w Pol­sce wie­le aktów agre­sji prze­ciw­ko kobie­tom ma swo­je pod­ło­że w zało­że­niach wyzna­wa­nych przez ince­li, nawet jeśli ich spraw­cy ofi­cjal­nie nie okre­śla­ją się w ten spo­sób i nie udzie­la­ją się w inter­ne­to­wych spo­łecz­no­ściach „prze­gry­wów”. Osta­tecz­nie wie­le z tych idei nie jest nowym zja­wi­skiem. Od daw­na żywe jest prze­ko­na­nie, że seks to czyn­ność, któ­ra męż­czy­znom się nale­ży, a kobie­ty nie mogą jej odmó­wić. Prze­moc fizycz­na w reak­cji na odmo­wę, w tym pró­ba zabój­stwa, któ­ra mia­ła miej­sce w Lubli­nie w 2018 roku, gdy męż­czy­zna wyrzu­cił przez okno czwar­te­go pię­tra swo­ją part­ner­kę, ponie­waż odmó­wi­ła mu sto­sun­ku, wyda­ją się dobrze obra­zo­wać wpro­wa­dza­nie incel­skich idei w życie.

Kim opiekują się feministki

W dobit­nym zakoń­cze­niu repor­ta­żu autor­ki opi­su­ją, jak jeden z boha­te­rów bez wyraź­nych przy­czyn zmie­nił swój sto­su­nek do Wie­czor­kie­wicz — tar­ga­ny waha­nia­mi nastro­ju zaczął wysy­łać agre­syw­ne wia­do­mo­ści, a koń­co­wo życzył dzien­ni­kar­ce śmier­ci. Sta­no­wi to, w moim odczu­ciu, ide­al­ne pole do eks­plo­ra­cji mizo­gi­nii śro­do­wi­ska ince­li — poten­cjał ten nie został jed­nak przez autor­ki wyko­rzy­sta­ny. Dzien­ni­kar­ki decy­du­ją się nie sta­wiać tezy, a czy­tel­nicz­ka tak napraw­dę do same­go koń­ca nie wie, jaki był cel repor­ta­żu – czy moż­na za nie­go uznać samo uka­za­nie śro­do­wi­ska ince­li? Czy pozo­sta­wie­nie kwe­stii dozna­nej agre­sji słow­nej bez komen­ta­rza w repor­ta­żu jest pró­bą ochro­ny boha­te­rów, czy raczej prze­strze­nią do wyro­bie­nia wła­sne­go zda­nia przez odbior­czy­nie tekstu?

Na kwe­stie poru­sza­ne w Prze­gry­wie spo­glą­dam tak­że z per­spek­ty­wy kobie­ty, któ­rej prze­ży­cia w wie­lu aspek­tach pokry­wa­ją się z tymi opi­sy­wa­ny­mi przez boha­te­rów repor­ta­żu — brak zain­te­re­so­wa­nia ze stro­ny płci prze­ciw­nej w okre­sie doj­rze­wa­nia, nie­uda­ne, roz­cza­ro­wu­ją­ce pierw­sze rela­cje roman­tycz­ne czy dozna­nie skut­ków uza­leż­nie­nia i prze­mo­cy w rodzi­nie, a tak­że doświad­cze­nie pra­cy z kobie­ta­mi o podob­nych histo­riach. I cho­ciaż zda­ję sobie spra­wę, że to, jak funk­cjo­nu­je­my w obli­czu trud­nych prze­żyć, zale­ży od roz­ma­itych czyn­ni­ków, nasu­wa to pyta­nie: dla­cze­go kobie­ty doświad­cza­ją­ce wyklu­cze­nia z rela­cji roman­tycz­nych i ogól­nych trud­no­ści w odna­le­zie­niu się w póź­no kapi­ta­li­stycz­nym mode­lu życia, nie popa­da­ją w ten­den­cje mizo­an­drycz­ne rów­nie łatwo, jak męż­czyź­ni w mizoginię?

Osta­tecz­nie Prze­gryw sta­no­wi przy­stęp­ny i inte­re­su­ją­cy repor­taż, któ­re­go autor­ki wyka­za­ły się dużą ela­stycz­no­ścią i goto­wo­ścią do wej­ścia w her­me­tycz­ne śro­do­wi­sko. Nie skła­nia jed­nak do pogłę­bio­nej reflek­sji i nie poświę­ca, moim zda­niem, wystar­cza­ją­cej uwa­gi na ana­li­zę poru­sza­nych pro­ble­mów sys­te­mo­wych. Pozo­sta­je jedy­nie zga­dy­wać: być może gdy­by mizo­gi­nia nie była spo­łecz­nym usta­wie­niem domyśl­nym, męż­czyź­ni mie­rzą­cy się z roz­ma­ity­mi pro­ble­ma­mi życio­wy­mi nie ucie­ka­li­by do niej przy każ­dej moż­li­wej okazji?