Jak wygląda praca na rzecz osób z doświadczeniem gwałtu wojennego w Polsce? Działaczki chcą położyć kres medialnym sensacjom

Wywiad z Iza­be­lą Try­bus, cer­ty­fi­ko­wa­ną psy­cho­te­ra­peut­ką Pol­skie­go Towa­rzy­stwa Psy­cho­te­ra­pii Psy­cho­ana­li­tycz­nej oraz Pol­skie­go Towa­rzy­stwa Psy­chia­trycz­ne­go, spe­cja­list­ką psy­cho­trau­ma­to­lo­gii i pre­ze­ską zarzą­du Polish Cen­ter for Trau­ma Survi­vors, gdzie dzia­ła na rzecz Oca­la­łych z prze­mo­cy sek­su­al­nej w kon­flik­cie zbroj­nym, znaj­du­ją­cych się na tere­nie RP. Roz­mo­wę prze­pro­wa­dzi­ła Anna Obłę­kow­ska, człon­ki­ni Sto­wa­rzy­sze­nia Bez. 

Anna Obłę­kow­ska: Co sta­no­wi­ło punkt zapal­ny do roz­po­czę­cia pra­cy na rzecz osób dotknię­tych tor­tu­ra­mi wojen­ny­mi jako Polish Cen­ter for Tor­tu­re Survivors?

Iza­be­la Try­bus: Peł­no­ska­lo­wa inwa­zja Rosji na Ukra­inę w 2022 roku. Wcze­śniej mia­łam już oka­zję współ­pra­co­wać z dok­tor Wio­let­tą Rębec­ką, ale to w lutym dwa lata temu Wio­la skon­tak­to­wa­ła się ze mną, by zaini­cjo­wać ustruk­tu­ry­zo­wa­ną for­mę pomo­cy dla uchodź­czyń, któ­re licz­nie zaczę­ły zjeż­dżać do Pol­ski. Chcia­ły­śmy stwo­rzyć miej­sce dedy­ko­wa­ne oso­bom oca­la­łym z prze­mo­cy sek­su­al­nej w trak­cie woj­ny. Wio­let­ta Rębec­ka jest psy­cho­ana­li­tycz­ką, autor­ką książ­ki „Gwałt: histo­ria wsty­du”, spe­cja­list­ką do spraw trau­my zło­żo­nej, któ­ra opi­sa­ła ter­min War Rape Survi­vors Syn­drom. Bada­nia poświę­co­ne Oca­la­łym z gwał­tu wojen­ne­go pro­wa­dzi od lat. Wie­dza i doświad­cze­nie zwią­za­ne z kon­flik­ta­mi zbroj­ny­mi na całym świe­cie obu­dzi­ły jej intu­icję. Na sku­tek eska­la­cji, Ukra­inek, któ­re doświad­czą prze­mo­cy sek­su­al­nej i tor­tur wojen­nych może być wię­cej. Zaczę­ły­śmy orga­ni­zo­wać gru­pę, któ­ra mia­ła sta­no­wić zrę­by pro­jek­tu, a jako że wie­le osób pró­bo­wa­ło się zaan­ga­żo­wać, ofi­cjal­nie zare­je­stro­wa­ły­śmy Fun­da­cję. Obec­nie z Wio­lą i adwo­kat­ką Alek­san­drą Nędzi-Marek, praw­nicz­ką i magi­strą praw czło­wie­ka i demo­kra­ty­za­cji oraz dzia­łacz­ką na rzecz Oca­la­łych z prze­mo­cy sek­su­al­nej, two­rzy­my zarząd Fundacji.

Nie­dłu­go póź­niej, wraz z odkry­ciem ska­li gwał­tów w Buczy i Irpie­niu, wie­lu dzien­ni­ka­rzy zaczę­ło zgła­szać się do nas w celu pozy­ska­nia komen­ta­rza. Prze­moc sek­su­al­na w trak­cie woj­ny sta­ła się „kli­kal­nym” tema­tem dla mediów, przez co prze­ko­na­ły­śmy się o nie­wie­dzy dzien­ni­ka­rzy na temat tego, jak pisać o tak trud­nych zagad­nie­niach. Histo­rie zwią­za­ne z bez­po­śred­nim zagro­że­niem życia, ogrom­ną trau­mą, wzbu­dza­ją szyb­ką, ale nie­trwa­łą eks­cy­ta­cję opi­nii publicz­nej. Doświad­cze­nia Oca­la­łych poda­wa­no w sen­sa­cyj­ny spo­sób, co skut­ko­wa­ło chwi­lo­wym zain­te­re­so­wa­niem. Dla­te­go też w pierw­szym okre­sie zale­ża­ło nam, po pierw­sze, na udzie­la­niu wywia­dów pogłę­bio­nych, któ­re osa­dza­ły­by histo­rie wojen­nej prze­mo­cy sek­su­al­nej w Ukra­inie w kon­tek­ście innych kon­flik­tów zbroj­nych, na przy­kład II woj­ny świa­to­wej w Pol­sce; po dru­gie, na edu­ko­wa­niu dzien­ni­ka­rzy w kwe­stii osób oca­la­łych z tor­tur wojennych.

Szko­le­nia oka­za­ły się klu­czo­we. Obec­nie poza odbior­ca­mi mediów i dzien­ni­ka­rza­mi dzie­li­my się wie­dzą rów­nież z orga­ni­za­cja­mi spo­łecz­ny­mi trze­cie­go sek­to­ra, dzia­łacz­ka­mi na rzecz uchodź­ców, praw­nicz­ka­mi i tera­peut­ka­mi. W bran­ży tera­peu­tycz­nej pra­wie wca­le nie mówi­ło się o tym, czym jest trau­ma zwią­za­na z wojen­ną prze­mo­cą sek­su­al­ną, choć oso­by z Ukra­iny nie są pierw­szy­mi uchodź­czy­nia­mi wojen­ny­mi, któ­re poja­wi­ły się w Polsce.

Zasta­na­wia­łam się nad sło­wem survi­vors, któ­re zawar­ły­ście w nazwie Fun­da­cji. Z tego poję­cia korzy­sta­my rów­nież jako Bez w kon­tek­ście doświad­cze­nia pro­sty­tu­cji czy prze­my­słu sek­su­al­ne­go: posłu­gu­je­my się okre­śle­niem „prze­trwan­ka”. Jaki pol­ski odpo­wied­nik sło­wa survi­vor jest wam najbliższy?

W naszej nazwie nie­co inspi­ro­wa­ły­śmy się mię­dzy inny­mi Koso­va Reha­bi­li­ta­tion Cen­ter for Tor­tu­re Vic­tims, z któ­rym współ­pra­co­wa­ła Wio­la. KRTC to orga­ni­za­cja, któ­ra dzia­ła na rzecz Oca­la­łych w Koso­wie nie­prze­rwa­nie od 1999 roku, sta­ra­jąc się łago­dzić efek­ty woj­ny na Bał­ka­nach. Współ­cze­śnie sło­wo „ofia­ra” (vic­tim) nie jest nam już bli­skie w tym kon­tek­ście, ale KRTC powsta­ło 20 lat temu i takiej ter­mi­no­lo­gii wte­dy uży­wa­no. O „ofia­rach” nawet współ­cze­śnie mówią nie­któ­re oso­by w bran­ży psy­cho­trau­ma­to­lo­gii, ale wyda­je mi się, że trze­ba iść z duchem cza­su. Mia­ły­śmy wie­le roz­mów na temat tego, jak tłu­ma­czyć sło­wo survi­vor, bo w Pol­sce podej­mo­wa­no róż­ne pró­by na nazwa­nie osób dotknię­tych prze­mo­cą sek­su­al­ną. Uzna­ły­śmy, że w kon­tek­ście obsza­ru naszej pra­cy, zwią­za­nej zarów­no z woj­ną, jak i prze­mo­cą sek­su­al­ną, naj­bli­żej jest nam do sło­wa „Oca­la­łe”, któ­re odda­je pokrzyw­dzo­nym spraw­stwo. 

Pod­czas kon­fe­ren­cji „Kobie­ta i woj­na” w Muzeum Pamię­ci Sybi­ru w Bia­łym­sto­ku poza trau­mą zsył­ki na Sybir mówi­ły­śmy rów­nież spe­cy­ficz­nie o prze­mo­cy sek­su­al­nej, kon­se­kwent­nie uży­wa­jąc okre­śle­nia „Oca­la­łe”. Wśród widow­ni i pre­le­gen­tek znaj­do­wa­ły się Sybi­racz­ki, któ­re po wystą­pie­niach pod­cho­dzi­ły, by powie­dzieć nam o tym, że od teraz same chcą tak o sobie mówić, zamiast uży­wać okre­śle­nia „ofia­ra”. Może to być zwią­za­ne z tym, że „Oca­la­ła” odda­je nie tyl­ko fakt, że komuś sta­ło się coś krzyw­dzą­ce­go, ale i poma­ga doce­nić umie­jęt­ność prze­trwa­nia trau­my i siłę, jakiej to wymaga.

Jakie dzia­ła­nia podej­mu­je Fun­da­cja poza edukacją?

Dzia­ła­my bez­po­śred­nio, udzie­la­jąc wspar­cia oso­bom oca­la­łym z tor­tur wojen­nych, potrze­bu­ją­cym asy­sty psy­cho­lo­gicz­nej i sta­bi­li­za­cji. Przy­kła­do­wo, poma­ga­my przy­go­to­wać się do zgło­sze­nia orga­nom pań­stwo­wym spraw zwią­za­nych z popeł­nie­niem zbrod­ni wojen­nej. Zapew­nia­my więc wspar­cie psy­cho­trau­ma­to­lo­gicz­ne i praw­ne pod­czas wywia­du, szy­ku­je­my Oca­la­łą do pro­ce­su, jeste­śmy pod­czas nie­go obec­ne. Sama obec­ność czę­sto oka­zu­je się bar­dzo waż­na. Przy zgła­sza­niu prze­stępstw sek­su­al­nych, nie tyl­ko w trak­cie woj­ny, wspo­mi­na­nie bez­po­śred­nie­go zagro­że­nia życia (zarów­no tor­tu­ry, jak i gwałt prze­ży­wa się jako bez­po­śred­nie zagro­że­nie życia), reak­ty­wu­je wspo­mnie­nie ura­zu na pozio­mie neu­ro­bio­lo­gicz­nym. W nie­któ­rych zada­wa­nych pyta­niach poja­wia­ją się tak zwa­ne „trig­ge­ry”, czy­li wyzwa­la­cze trau­my, któ­re spra­wia­ją, że na nowo prze­ży­wa się tę sytu­ację. Nie­od­po­wied­nio zada­ne pyta­nia mogą też wepchnąć Oca­la­łą w poczu­cie winy. Odpo­wied­nie przy­go­to­wa­nie lub nasza obec­ność pod­czas wywia­du spra­wia, że może­my zawcza­su zauwa­żyć reak­cję Oca­la­łej. Jeśli dostrze­ga­my, że prze­sta­je się czuć bez­piecz­nie, opo­wia­da­jąc o trau­mie, mamy moż­li­wość zasto­so­wa­nia tech­nik sta­bi­li­zu­ją­cych, zapro­po­no­wa­nia prze­rwy, by pomóc jej powró­cić do względ­nej równowagi. 

Czy jed­na orga­ni­za­cja jest w sta­nie zapew­nić wspar­cie wszyst­kim Oca­la­łym z wojen­nej prze­mo­cy sek­su­al­nej? Jak duża jest ska­la pro­ble­mu w Polsce?

Nie ma kon­kret­nych sta­ty­styk, któ­re mówi­ły­by o ilo­ści Oca­la­łych po tor­tu­rach wojen­nych prze­by­wa­ją­cych w Pol­sce, ale na pew­no wie­my, że pomoc, jakiej potrze­bu­ją, wyma­ga zaan­ga­żo­wa­nia wie­lu osób ze wszyst­kich stron kra­ju. Obser­wu­je­my inten­syw­ność zain­te­re­so­wa­nia takim wspar­ciem w róż­nych punk­tach Pol­ski. Jak wyni­ka z nasze­go doświad­cze­nia, nie jest tak, że Oca­la­łe zgła­sza­ją się po pomoc od razu po prze­kro­cze­niu gra­ni­cy. Zazwy­czaj decy­zję o szu­ka­niu pomo­cy podej­mu­je się już po pew­nym cza­sie, kie­dy osią­dzie się gdzieś na dłu­żej. Same nie może­my fizycz­nie poja­wić się wszę­dzie, cza­sem korzy­sta­my z for­my pomo­cy onli­ne, ale wie­my, że moż­li­wość spo­tka­nia na żywo jest bar­dzo ważna. 

Pro­gram szko­leń dla orga­ni­za­cji i pro­fe­sjo­na­li­stów powsta­je, by oso­by z takim doświad­cze­niem mia­ły miej­sca, do któ­rych my z czy­stym sumie­niem będzie­my mogły je prze­kie­ro­wać naj­bli­żej ich miej­sca zamiesz­ka­nia. Dla­te­go doce­lo­wo chce­my stwo­rzyć mapę orga­ni­za­cji pomo­co­wych, prze­szko­lo­nych odpo­wied­nio tak, by ofe­ro­wać pomoc psy­cho­lo­gicz­ną i psy­cho­trau­ma­to­lo­gicz­ną, praw­ną i orga­ni­za­cyj­ną oso­bom z doświad­cze­niem tor­tur wojen­nych. Chce­my też roz­wi­nąć współ­pra­cę z lekar­ka­mi, bo oso­by, któ­re doświad­czy­ły prze­mo­cy, czę­sto bory­ka­ją się rów­nież z pro­ble­ma­mi zdrowotnymi.

Pol­ska sieć już w tej chwi­li rośnie, mamy w pla­nach kolej­ne szko­le­nia, a same chce­my stać się człon­ki­nia­mi mię­dzy­na­ro­do­wej koali­cji na rzecz osób oca­la­łych. Pod­su­mo­wu­jąc, nie tyl­ko two­rzy­my lokal­ną sieć na miej­scu, ale i same łączy­my się z orga­ni­za­cja­mi z innych kra­jów, by podej­mo­wać sku­tecz­ne działania.

Macie więc moż­li­wość wymia­ny per­spek­tyw z dzia­łacz­ka­mi zza gra­ni­cy. Jaka jest spe­cy­fi­ka pra­cy na rzecz osób z doświad­cze­niem tor­tur wojen­nych w Pol­sce? Panu­je u nas w koń­cu czę­ste prze­ko­na­nie, że uchodź­cy to tak napraw­dę nie oso­by szu­ka­ją­ce pomo­cy, ale nie­mal­że najeźdź­cy pró­bu­ją­cy for­so­wać nasze gra­ni­ce. Czy te prze­ko­na­nia spra­wia­ją, że tutaj trud­niej niż w innych kra­jach zapew­niać pomoc migrant­kom, uchodź­czy­niom i Ocalałym?

Zda­je­my sobie spra­wę z tego, że jed­na fun­da­cja nie zmie­ni pol­skiej rze­czy­wi­sto­ści. Zmia­ny musi­my wypra­co­wy­wać na róż­nych pozio­mach, w tym też spo­łecz­nym i men­tal­nym, dostar­cza­jąc wie­dzy, zwal­cza­jąc ste­reo­ty­py, uprze­dze­nia i rasizm. Trze­ba jed­nak pamię­tać, że to nie są rze­czy, któ­re zmie­nią się nagle i nie są to też rze­czy, któ­re wystę­pu­ją wyłącz­nie w Pol­sce. Te same pro­ble­my ist­nie­ją rów­nież w kra­jach, któ­re mają bar­dziej zaawan­so­wa­ne spo­so­by pomo­cy Ocalałym. 

Praw­dą jest jed­nak, że z punk­tu widze­nia oso­by, któ­ra posia­da zarów­no doświad­cze­nie uchodź­stwa, jak i doświad­cze­nie prze­mo­cy sek­su­al­nej, pol­skie spo­łe­czeń­stwo nie zawsze jest wspie­ra­ją­ce. Kie­dy do Pol­ski docie­ra­ły pierw­sze uchodź­czy­nie z Ukra­iny, ruszo­no z pomo­cą. Po dwóch latach budzą się nastro­je nacjo­na­li­stycz­ne. Miesz­ka­nia dla uchodź­czyń były udo­stęp­nio­ne jedy­nie w począt­ko­wych eta­pach peł­no­ska­lo­wej inwa­zji rosyj­skiej, obec­nie pro­gra­my miesz­ka­nio­we są zamy­ka­ne. Cza­sem nie zda­je­my sobie spra­wy z tego, jak moc­no kse­no­fo­bicz­ne ste­reo­ty­py są zako­rze­nio­ne w naszej kul­tu­rze. To nie­kie­dy wpły­wa na zakres udzie­la­nej pomo­cy. W Waszej dzia­łal­no­ści na pew­no rów­nież spo­ty­ka­cie się z masą wyobra­żeń na temat kobiet w prze­my­śle sek­su­al­nym, któ­re są krzyw­dzą­ce. Tak samo jak my obser­wu­je­cie naj­pew­niej baga­te­li­zo­wa­nie tema­tu prze­mo­cy, jaki spo­ty­ka Ocalałe.

Innym spe­cy­ficz­nym dla uchodź­czyń w Pol­sce uczu­ciem jest izo­la­cja. Kie­dy wysłu­cha się osób z doświad­cze­niem uchodź­stwa, oka­zu­je się, że wokół nie dostrze­ga­ją niko­go podob­ne­go do sie­bie. Przy­kła­do­wo w Bia­łym­sto­ku spo­tka­nie oso­by o innym kolo­rze skó­ry niż bia­ły to rzad­kość. Cięż­ko zna­leźć jaki­kol­wiek punkt odnie­sie­nia, nawet jeśli cho­dzi o banal­ny fakt, że nie ma się dostę­pu do kuch­ni kra­ju pocho­dze­nia, a lokal­ny język, pol­ski, jest bar­dzo trud­ny do naucze­nia, co two­rzy barie­rę komu­ni­ka­cyj­ną. Poczu­cie bez­pie­czeń­stwa osób uchodź­czych jest zachwia­ne, nie tyl­ko samym doświad­cze­niem woj­ny, ale i poczu­ciem obco­ści oraz bra­ku sta­bil­no­ści. A to samo doświad­cze­nie uchodź­stwa. Dodaj­my jesz­cze do tego trau­mę zwią­za­ną z sek­su­al­ny­mi tor­tu­ra­mi wojen­ny­mi i brak moż­li­wo­ści uzy­ska­nia spe­cja­li­stycz­nej pomo­cy w tym zakre­sie. Defi­cyt prze­szko­lo­ne­go pod tym kątem per­so­ne­lu może skut­ko­wać retrau­ma­ty­za­cją. W Pol­sce wciąż mamy w tym zakre­sie dużo do poprawienia.

To budu­je wie­lo­płasz­czy­zno­wy obraz osa­mot­nie­nia osób oca­la­łych: z jed­nej stro­ny mamy do czy­nie­nia z obco­ścią kul­tu­ro­wą nowe­go miej­sca, samot­no­ścią w doświad­cze­niu uchodź­stwa, małej ilo­ści osób, któ­re rozu­mie­ją, co to zna­czy ucie­kać przed woj­ną czy prze­śla­do­wa­nia­mi, a z dru­giej stro­ny z samot­no­ścią wyni­ka­ją­cą z doświad­cze­nia prze­mo­cy sek­su­al­nej. Dzie­le­nie się doświad­cze­niem gwał­tu jest nie­zwy­kle trud­ne, czę­sto budzi poczu­cie wsty­du i oba­wy przed oce­ną, co rów­nież może przy­czy­nić się do uczu­cia izo­la­cji i wyobcowania.

War­to zwró­cić tu jed­nak uwa­gę przede wszyst­kim na to, jak spo­łe­czeń­stwo reagu­je na te oso­by. Nie dość, że cięż­ko jest mówić o tych doświad­cze­niach, to jesz­cze mało kto chce o tym słu­chać. Roz­mo­wy o trau­mach nie są łatwe. Oca­la­łe nie­rzad­ko chcą mówić o swo­ich histo­riach, ale albo nie są wysłu­chi­wa­ne wca­le, albo współ­ro­zmów­cy sły­szą tyl­ko to, co chcą usły­szeć. Na przy­kład w trak­cie udzie­la­nia wywia­dów kobie­tom czę­sto nie daje się prze­strze­ni do swo­bod­nej wypo­wie­dzi, moc­no zawę­ża­jąc obszar roz­mo­wy, np. tyl­ko do opo­wie­ści o tym, w jaki spo­sób zosta­ła zgwał­co­na, bo prze­moc to bar­dziej „kli­kal­ny” temat.

W naszej dzia­łal­no­ści rów­nież spo­ty­ka­my się z pró­ba­mi „wycią­ga­nia histo­rii”, wzbu­dza­nia sen­sa­cji czy­jąś krzyw­dą. W koń­cu zarów­no temat prze­mo­cy, jak i kwe­stie zwią­za­ne ze sfe­rą sek­su­al­ną są bar­dzo „kli­kal­ne”. Z cze­go to wynika?

To pró­by eks­cy­to­wa­nia publi­ki. A eks­cy­ta­cja jest tak napraw­dę obro­ną przed kon­tak­tem z trau­mą. Zagłę­bie­nie się w histo­rię danej oso­by: kim jest, kim była, co prze­ży­ła, jak sobie z tym pora­dzi­ła, co o tym myśli teraz, już nie jest tak eks­cy­tu­ją­ce. Te pogłę­bio­ne roz­mo­wy kon­fron­tu­ją rów­nież z trud­ną rze­czy­wi­sto­ścią tego, że w trak­cie woj­ny prak­tycz­nie nie ma moż­li­wo­ści uciecz­ki od tego rodza­ju doświad­czeń. Spraw­cy po pro­stu najeż­dża­ją i krzyw­dzą, bru­tal­na prze­moc może dosię­gnąć każ­de­go. Nie­ste­ty mimo tego oso­by, któ­re dozna­ły prze­mo­cy sek­su­al­nej w trak­cie woj­ny, czę­sto mają do sie­bie zarzut: mogłam coś wię­cej zro­bić, bar­dziej wal­czyć. Ale tak napraw­dę nie mogły, nic by to nie zmie­ni­ło. To narzu­co­ny spo­łecz­nie spo­sób myśle­nia, któ­ry retraumatyzuje.

Wio­let­ta Rębec­ka w swo­jej pra­cy dok­tor­skiej o bada­niach na temat gwał­tów wojen­nych zauwa­ża nie tyl­ko, że głów­ny­mi agre­so­ra­mi sek­su­al­ny­mi pod­czas wojen są męż­czyź­ni, ale i że kobie­ty są nie­pro­por­cjo­nal­nie bar­dziej nara­żo­ne na prze­moc sek­su­al­ną oraz bory­ka­ją się z więk­szy­mi zagro­że­nia­mi spo­łecz­ny­mi i eko­no­micz­ny­mi. Jaki jest pro­fil oso­by oca­la­łej, któ­ra zgła­sza się do Fun­da­cji w związ­ku z prze­ży­ciem tor­tur wojen­nych? Czy da się tu dostrzec ten­den­cje zwią­za­ne z płcią lub wiekiem?

Wojen­ne tor­tu­ry sek­su­al­ne doty­czą i kobiet, i męż­czyzn, i dzie­ci. Do nas, w Pol­sce, zgła­sza­ją się ludzie w róż­nym wie­ku i obu płci. Wszyst­kie oso­by na tere­nie dzia­łań wojen­nych w danym pań­stwie mogą być nara­żo­ne na tego typu doświad­cze­nia. Gwałt to naj­tań­sza broń wojen­na, jak stwier­dził Denis Mukwe­ge, lau­re­at Poko­jo­wej Nagro­dy Nobla i gine­ko­log pra­cu­ją­cy w Kon­go, gdzie pod­czas II woj­ny domo­wej żoł­nie­rze zgwał­ci­li oko­ło 500 000 kobiet i ta prze­moc sek­su­al­na trwa do dziś. Za pomo­cą gwał­tu prze­pę­dza się ludzi z miej­sca, z któ­re­go chce się wydo­być war­to­ścio­we mine­ra­ły. Lokal­ne spo­łecz­no­ści maso­wo ucie­ka­ją więc przed gwał­tem i terrorem.

Dla­cze­go tak waż­ne jest, by roz­róż­nić doświad­cze­nie trau­my sek­su­al­nej zwią­za­nej z gwał­tem od trau­my sek­su­al­nej zwią­za­nej z gwał­tem wojennym?

Zacznij­my od tego, że sama sytu­acja woj­ny jest sytu­acją trau­my zło­żo­nej opar­tej na utra­cie bez­pie­czeń­stwa, bli­skich, domu, pla­nów na przy­szłość. Do tego nale­ży dodać trau­mę zwią­za­ną z prze­mo­cą fizycz­ną i sek­su­al­ną, przy czym gwał­ty wojen­ne czę­sto są wyjąt­ko­wo bru­tal­ne, gru­po­we, nasta­wio­ne na tor­tu­ro­wa­nie gwał­co­nej oso­by. Bru­tal­ność tych tor­tur zwią­za­na jest z fak­tem, że na ich sku­tek mają ucier­pieć nie tyl­ko bez­po­śred­nie ofia­ry, ale rów­nież powin­ny zastra­szyć całą spo­łecz­ność. Fakt, że jest to zbrod­nia wojen­na, nie wyko­rze­nił gwał­tu ze stra­te­gii militarnej. 

Zarów­no sytu­acja woj­ny, jak i sytu­acja gwał­tu budzą poczu­cie zagro­że­nia życia: w związ­ku z tym w przy­pad­ku gwał­tu wojen­ne­go tym poczu­ciem jest się osa­czo­nym. Oso­ba oca­la­ła z gwał­tu wojen­ne­go może być zupeł­nie pozba­wio­na wspar­cia, ale nie tyl­ko ze wzglę­du na nor­my spo­łecz­ne, a na utra­tę domu, rodzi­ny, bli­skich. Wła­śnie po to, żeby oddać skom­pli­ko­wa­ną dyna­mi­kę i kon­se­kwen­cje prze­mo­cy sek­su­al­nej w trak­cie woj­ny, Wio­la sfor­mu­ło­wa­ła ter­min War Rape Survi­vors Syn­drom (Zespół oca­la­łych z gwał­tu wojen­ne­go). WRSS wpły­wa na obszar psy­cho­lo­gicz­ny, spo­łecz­ny (w nie­któ­rych spo­łe­czeń­stwach zgwał­co­na kobie­ta jest z nich wyrzu­ca­na) i zdro­wia fizycznego.

Gwałt jest jed­ną z wie­lu form tor­tur wojen­nych. Inne for­my prze­mo­cy agre­so­rów wobec ata­ko­wa­nej spo­łecz­no­ści potra­fią mieć rów­nie poważ­ne konsekwencje.

Czy moż­li­we jest odsu­nię­cie tej trau­my i uciecz­ka od doświad­czeń gwał­tu wojen­ne­go? Czy moż­na po pro­stu zapomnieć?

Nie uwa­żam, żeby było to moż­li­we bez prze­pra­co­wa­nia tego, szcze­gól­nie w przy­pad­ku, kie­dy kon­se­kwen­cją tor­tur wojen­nych są widocz­ne uszko­dze­nia cia­ła. Skut­ki wie­lo­krot­nych pobić, trwa­łe oka­le­cze­nia i gwał­ty pozo­sta­wia­ją w cie­le róż­ne medycz­ne kon­se­kwen­cje. Na sku­tek tego oso­bie oca­la­łej cią­gle przy­po­mi­na się przy­czy­na bólu. To nie jest uraz, od któ­re­go moż­na po pro­stu uciec. Ist­nie­ją trau­my rela­cyj­ne, zwią­za­ne z zanie­dba­nia­mi, trud­ne do ziden­ty­fi­ko­wa­nia i uświa­do­mie­nia. Sytu­acja prze­mo­cy sek­su­al­nej i tor­tur jest jed­nak ści­śle zwią­za­na z cia­łem. Jed­nym z trud­nych do zale­cze­nia obra­żeń, któ­re jest kon­se­kwen­cją gwał­tu, jest powsta­nie prze­to­ki odbyt­ni­czo-pochwo­wej, zwa­nej rów­nież fistu­lą. Docho­dzi też do innych, czę­sto bole­snych ura­zów geni­ta­liów. Rosja­nie sto­su­ją na ukra­iń­skich żoł­nier­zach róż­ne­go rodza­ju tor­tu­ry, któ­re doty­czą wła­śnie czę­ści intym­nych. Atak na ten obszar nasze­go cia­ła czy­ni nas zupeł­nie bezbronnymi. 

Dodat­ko­wo może do niej dołą­czyć trau­ma zwią­za­na z trud­no­ścia­mi przy docho­dze­niu do spra­wie­dli­wo­ści. Dla­te­go współ­pra­cu­je­my mię­dzy inny­mi z praw­nicz­ka­mi i inny­mi orga­ni­za­cja­mi na tere­nie Pol­ski: przy zgła­sza­niu doświad­cze­nia tor­tur chce­my wpro­wa­dzać prak­ty­ki, któ­re nie retraumatyzują..

Oso­by oca­la­łe przyj­mu­ją jed­nak róż­ne stra­te­gie radze­nia sobie z taki­mi wyda­rze­nia­mi. Nie­któ­re szu­ka­ją pomo­cy, podej­mu­ją dzia­ła­nia rzecz­ni­cze, mobi­li­zu­ją się w pra­cy na rzecz innych Oca­la­łych, a inne pró­bu­ją odci­nać się od tych wspo­mnień na róż­ne sposoby. 

To też jest coś, z czym spo­ty­ka­ją się kobie­ty w prze­my­śle sek­su­al­nym. Ten mecha­nizm dystan­so­wa­nia się od swo­je­go cia­ła, odsu­wa­nia się od tego, co odczu­wa, nie wyda­je się moż­li­wy do utrzy­ma­nia. Cza­sem używ­ki poma­ga­ją odda­lić pew­ne myśli na dłu­żej, ale po jakimś cza­sie trau­ma wra­ca, przy­po­mi­na­na przez śla­dy, jakie zosta­wia­ją po sobie napast­ni­cy: śla­dy pobi­cia, oka­le­cze­nia, powta­rza­ją­cych się prak­tyk sek­su­al­nych nad­wy­rę­ża­ją­cych cia­ło, gwał­tu. Jakie narzę­dzia mogą pomóc pora­dzić sobie z doświad­cze­nia­mi tego kalibru?

Bar­dzo uży­tecz­ną teo­rią, któ­ra poma­ga lepiej zro­zu­mieć oso­by, któ­re prze­trwa­ły gwałt wojen­ny, jest teo­ria poli­wa­gal­na. Opie­ra­my się na niej mię­dzy inny­mi pod­czas szko­leń. Poka­zu­je, jak dzia­ła układ ner­wo­wy i jak reagu­je nasze cia­ło na sytu­acje zagro­że­nia życia. Wyja­śnia rów­nież sytu­ację, w któ­rej oso­ba doświad­cza­ją­ca prze­mo­cy sek­su­al­nej nie krzy­czy albo nie wal­czy aktyw­nie, cze­go czę­sto ocze­ku­je się od zaata­ko­wa­nej oso­by. To ocze­ki­wa­nie gene­ru­je masę poczu­cia winy i wsty­du, o któ­rych mówi­ły­śmy wcze­śniej. W sytu­acji zagro­że­nia życia nasza neu­ro­bio­lo­gia dzia­ła tak, żeby nas ochro­nić. Jed­ną z auto­ma­tycz­nych odpo­wie­dzi wobec nie­bez­pie­czeń­stwa jest tonicz­ny bezruch. 

Mówię o tym nie tyl­ko oso­bom, któ­re szko­lę do pra­cy z Oca­la­ły­mi, ale i samym Oca­la­łym: odrę­twie­nie i odcię­cie od cia­ła w sytu­acji gwał­tu to spo­sób nasze­go orga­ni­zmu na przy­go­to­wa­nie się na śmierć. Gwałt to sytu­acja na tyle eks­tre­mal­na, że nasza neu­ro­bio­lo­gia spra­wia, że może­my nie odczu­wać bólu lub zupeł­nie zamrzeć, aby prze­trwać. Dla oso­by, któ­ra jest zagro­żo­na śmier­cią, a tak orga­nizm odbie­ra gwałt, naj­waż­niej­sze jest wła­śnie prze­trwa­nie. Szar­pa­nie się z napast­ni­kiem, czy krzy­cze­nie, nie­kie­dy oka­zu­je się odru­chem sprzecz­nym z potrze­bą prze­ży­cia. Tłu­ma­czy­my te mecha­ni­zmy, żeby zmniej­szać poten­cjal­ne ryzy­ko obwi­nia­nia sie­bie samej za brak walki.

Moż­na powie­dzieć, że dowar­to­ścio­wu­je­cie prze­trwa­nie nie tyl­ko ter­mi­no­lo­gicz­nie, kie­dy uży­wa­cie okre­śleń takich jak „Oca­la­ła”, ale i w bez­po­śred­niej pra­cy z oso­ba­mi odczu­wa­ją­cy­mi skut­ki WRSS. 

Ten spo­sób myśle­nia jest po pro­stu uży­tecz­ny w prak­ty­ce. Poma­ga doce­nić róż­ne reak­cje neu­ro­bio­lo­gicz­ne, któ­re mamy w swo­ich zaso­bach, aby prze­trwać. Przy­kła­do­wo, dyso­cja­cja to bar­dzo sku­tecz­ny mecha­nizm obron­ny, o któ­rym czę­sto mówi­my i do któ­re­go pod­cho­dzi­my z dużym sza­cun­kiem. Trze­ba jed­nak dobrze wie­dzieć, kie­dy z tym mecha­ni­zmem zacząć pra­co­wać. Przy­po­mi­na­nie sobie trau­my może skut­ko­wać ata­ka­mi pani­ki, zale­wem sil­nych emo­cji. Wte­dy rów­nież m.in. teo­ria poli­wa­gal­na oka­zu­je się przy­dat­na – za jej pomo­cą może­my wska­zać róż­ne tech­ni­ki sta­bi­li­zu­ją­ce, zwią­za­ne z relak­sa­cją ner­wu błęd­ne­go, czy­li wła­śnie vagu­sa. Nawet po prze­ży­ciu tak ogrom­nej krzyw­dy, jak gwałt wojen­ny moż­na uczyć się samo­re­gu­la­cji i odzy­ski­wać kon­takt ze swo­im ciałem.

Czy­li WRSS to nie wyrok? 

Funk­cjo­no­wa­nie po gwał­cie wojen­nym jest moż­li­we, ale, jak przy wszyst­kich trau­mach, trze­ba pra­co­wać nad tym, by to doświad­cze­nie nie zawład­nę­ło całym życiem. Nie jest to łatwe przez wzgląd na wspo­mnia­ne wcze­śniej uszko­dze­nia cia­ła, któ­re mogą łączyć się z róż­ny­mi kon­se­kwen­cja­mi medycz­ny­mi, ale i rów­nież cią­gną­ce się spra­wy sądo­we, a tak­że reak­cje społeczne.

Nie ozna­cza to w żad­nym razie, że oso­ba po takich prze­ży­ciach jest ska­za­na na poraż­kę. Przy­kła­do­wo, SEMA Ukra­ine zrze­sza Ukra­in­ki, któ­re doświad­czy­ły prze­mo­cy sek­su­al­nej i prze­mo­cy ze wzglę­du na płeć w wyni­ku zbroj­nej agre­sji Rosji na Ukra­inę. Człon­ki­nie tej orga­ni­za­cji mają nie­zwy­kłą deter­mi­na­cję, żeby wspie­rać inne kobie­ty z podob­nym doświad­cze­niem, edu­ko­wać ludzi, mówić o tym, co się wyda­rzy­ło: świa­do­mość tego, że prze­ży­ły, jest ich siłą. Wycho­dzą naprze­ciw izo­la­cji i samot­no­ści zwią­za­ny­mi cza­sem z trau­mą gwał­tu wojen­ne­go. Two­rzą spo­łecz­ność, któ­ra włą­cza i udzie­la pomo­cy oso­bom, któ­re mają za sobą podob­ną histo­rię. Taka prze­strzeń poma­ga pra­co­wać nad tym doświadczeniem.

Przy­kład SEMA Ukra­ine poka­zu­je, że w przy­pad­ku Oca­la­łych i prze­trwa­nek liczy się nie tyl­ko pomoc pro­fe­sjo­nal­na, ale i w dużej mie­rze wspie­ra­ją­ca społeczność.

Powie­dzia­ła­bym, że wspie­ra­ją­ca spo­łecz­ność jest wręcz pod­sta­wą. Z tego wyni­ka prio­ry­te­ty­za­cja sze­ro­ko poję­tej edu­ka­cji: póki nie zmie­ni się spo­łecz­ne myśle­nie o WRSS, te oso­by będą retrau­ma­ty­zo­wa­ne przez nie­zręcz­ne pyta­nia dzien­ni­ka­rzy, pod­wa­ża­nie wia­ry­god­no­ści ich histo­rii przez praw­ni­ków czy oce­nę ze stro­ny bli­skich, opie­ra­ją­cą się na zało­że­niu, że Oca­la­ła jest win­na swo­jej sytuacji.

Skąd obec­nie przy­by­wa­ją do Pol­ski Ocalałe?

Trze­ba pod­kre­ślić, że WRSS w Pol­sce nie doty­czy tyl­ko Oca­la­łych z Ukra­iny, ale na oso­by z Ukra­iny przez jakiś czas była więk­sza otwar­tość na pozio­mie spo­łecz­no-poli­tycz­nym, dzię­ki cze­mu pomoc dla nich była bar­dziej dostęp­na niż dla innych grup uchodź­czych. Spo­ro osób z doświad­cze­niem gwał­tu wojen­ne­go z kra­jów afry­kań­skich pró­bu­je dostać się do Pol­ski, ale nie jest to dla nich czę­sto moż­li­we. Z Kon­go, Ery­trei, Etio­pii, Suda­nu, a rów­nież Afga­ni­sta­nu i Jeme­nu przy­by­wa­ją oso­by oca­la­łe, któ­re tak samo wyma­ga­ją wspie­ra­ją­cej spo­łecz­no­ści i pro­fe­sjo­nal­nej pomo­cy, ale rzad­ko uda­je im się osią­gnąć to w Polsce. 

Nie­któ­re z nich pró­bu­ją się prze­do­stać przez gra­ni­cę pol­sko-bia­ło­ru­ską. Nie są jed­nak wpusz­cza­ne, a ich wnio­ski azy­lo­we nie są przyj­mo­wa­ne. Jest im trud­niej uzy­skać pomoc w porów­na­niu do Oca­la­łych z Ukra­iny, dla któ­rych gra­ni­ca zosta­ła otwar­ta, dzię­ki cze­mu kobie­ty i dzie­ci mają szan­sę uzy­ska­nia odpo­wied­niej opie­ki w razie trud­nych prze­żyć. Wciąż mamy przed sobą ogrom pra­cy do wyko­na­nia na rzecz osób, któ­re doświad­czy­ły tor­tur i prze­mo­cy sek­su­al­nej nie tyl­ko na sku­tek inwa­zji rosyj­skiej. Dostar­cza­na pomoc na tę chwi­lę jest niewystarczająca.

Jak Pani radzi sobie z obco­wa­niem z tak cięż­ki­mi ludz­ki­mi pro­ble­ma­mi? Może się wyda­wać, że to ego­istycz­ne pyta­nie w kon­tek­ście osób, któ­re muszą sobie radzić z nimi bez­po­śred­nio, ale dzia­ła­nia na rzecz doświad­czo­nych gwał­tem wojen­nym na pew­no rów­nież odbi­ja­ją się na samo­po­czu­ciu tych, któ­rzy pomagają.

To jest bar­dzo waż­ne pyta­nie. Samo wyszko­le­nie czy spe­cja­li­za­cja w jakimś zakre­sie nie spra­wia, że już się nie współ­od­czu­wa. To są bar­dzo obcią­ża­ją­ce tema­ty nawet dla pro­fe­sjo­na­li­stów. W trak­cie mojej pra­cy nauczy­łam się na pew­no, że waż­ne jest, żeby trosz­czyć się o sie­bie. Każ­da z nas w Fun­da­cji ma swo­je spo­so­by na dba­nie o swo­je samo­po­czu­cie zależ­nie od pre­fe­ren­cji i oso­bo­wo­ści. Ja jestem bar­dzo spo­łecz­ną oso­bą, więc w sytu­acjach prze­cią­że­nia cen­na jest dla mnie moż­li­wość roz­mo­wy. Regu­lu­je mnie rów­nież pra­ca w ogro­dzie i pie­lę­gna­cja kwia­tów, ale i sport. Zor­ga­ni­zo­wa­na aktyw­ność fizycz­na zmu­sza mnie do tego, żebym sku­pi­ła się na tu i teraz. Ponad­to, po bar­dzo wyma­ga­ją­cym okre­sie pra­cy na gra­ni­cy, odkry­łam, że poma­ga mi podró­żo­wa­nie. Real­ne oddzie­le­nie się od codzien­nej pra­cy, wyjazd do inne­go kra­ju, zmia­na oto­cze­nia, roz­mo­wa w innym języ­ku, dały mi prze­strzeń do nabra­nia pew­ne­go dystan­su i samoregulacji.

Oka­zu­je się, że podróż może być jed­no­cze­śnie pięk­nym, relak­su­ją­cym doświad­cze­niem, jeśli odby­wa się dobro­wol­nie, ale i czymś trau­ma­tycz­nym, kie­dy jest się do niej zmu­szo­nym warun­ka­mi zewnętrznymi.

Myślę, że podró­żo­wa­nie w przy­pad­ku uchodź­stwa też może być czymś, co poma­ga nabrać dystan­su, prze­nieść się w  miej­sce bez­piecz­niej­sze od tego, w któ­rym doświad­czy­ło się prze­mo­cy. Ta decy­zja, żeby uciec, jest oczy­wi­ście czę­sto podyk­to­wa­na przy­mu­sem, ale nie­rzad­ko w roz­mo­wach z oso­ba­mi oca­la­ły­mi poja­wia się też wątek nadziei, jaką wią­żą z migracją. 

Potem nie­ste­ty te nadzie­je są czę­sto bru­tal­nie wery­fi­ko­wa­ne przez rze­czy­wi­stość. Szcze­gól­nie kie­dy myślę o oso­bach pró­bu­ją­cych prze­kro­czyć gra­ni­cę pol­sko-bia­ło­ru­ską: czę­sto liczą na to, że w Euro­pie dosta­ną pomoc i szan­sę reali­za­cji pla­nów, któ­rych nie mogły speł­nić w swo­im kra­ju. Spo­ty­ka­ją się tutaj jed­nak z tor­tu­ra­mi po obu stro­nach gra­ni­cy, jak i nie­chę­cią spo­łecz­ną oraz prze­mo­cą. Ta rze­czy­wi­stość po podró­ży jest retraumatyzująca.

Jakie roz­wią­za­nia sys­te­mo­we nale­ży zre­ali­zo­wać, żeby tak nie było? Teraz żyje­my w kra­ju, któ­ry nie jest w sta­nie woj­ny. Jak powi­nien dzia­łać, żeby móc god­nie przyj­mo­wać Ocalałe?

Przede wszyst­kim nale­ży poło­żyć nacisk na regu­la­cje. Powin­ny ist­nieć wyzna­czo­ne insty­tu­cje two­rzą­ce roz­wią­za­nia sys­te­mo­we, któ­re uła­twi­ły­by oso­bom z innych kra­jów zawia­do­mie­nie o prze­stęp­stwie, jakim jest zbrod­nia wojen­na. Nale­ża­ło­by połą­czyć to z edu­ka­cją na temat spe­cy­fi­ki pomo­cy oso­bom z trau­ma­mi, nie tyl­ko wojen­ny­mi. Kie­dy, przy­kła­do­wo, do szpi­ta­la zgła­sza się oso­ba po gwał­cie, powin­na się uru­cho­mić cała pro­ce­du­ra doty­czą­ca zabez­pie­cze­nia dowo­dów i dobro­by­tu tej osoby. 

Nie­mniej naj­bar­dziej pod­sta­wo­wą kwe­stią jest pro­gram, któ­ry zapew­nił­by dach nad gło­wą. Miesz­ka­nia dla uchodź­czyń były udo­stęp­nio­ne na okre­ślo­ny czas peł­no­ska­lo­wej inwa­zji rosyj­skiej. Ist­nie­je zało­że­nie, że te oso­by po dwóch latach mają sobie radzić same. Sły­szy się, że uchodź­czy­nie wojen­ne powin­ny już nor­mal­nie dzia­łać, mieć pra­cę, wyna­jąć miesz­ka­nie i funk­cjo­no­wać tak, jak­by się nic nie sta­ło. Ta reak­cja ponow­nie poka­zu­je, że bra­ku­je nam pod­sta­wo­wej edu­ka­cji na temat tego, jak dzia­ła trau­ma wojen­na. To powin­na być edu­ka­cja na bar­dzo sze­ro­kim poziomie. 

Jeśli chce­my być kra­jem sku­tecz­nym w udzie­la­niu pomo­cy huma­ni­tar­nej, w tym oso­bom z trau­ma­mi zło­żo­ny­mi, musi dojść do zmian na pozio­mie spo­łecz­no-poli­tycz­nym, chę­ci współ­pra­cy z orga­ni­za­cja­mi huma­ni­tar­ny­mi i szko­leń z zakre­su podej­ścia skon­cen­tro­wa­ne­go na trau­mie. Nadzie­ję jed­nak wzbu­dza fakt, że coraz wię­cej orga­ni­za­cji i pro­fe­sjo­na­li­stek chce zgłę­biać temat i dosko­na­lić się w tego rodza­ju pomo­cy. Dosta­je­my rów­nież sygna­ły, że szko­le­nia­mi zain­te­re­so­wa­ne są oso­by zwią­za­ne z orga­na­mi ści­ga­nia. Liczę na to, że coś powo­li się zmienia.