Zieleniak, obecnie znany jako targowisko w warszawskiej dzielnicy Ochota, podczas powstania warszawskiego stał się obozem i miejscem kaźni ludności cywilnej. Został utworzony 4 sierpnia wraz z przybyciem na Ochotę oddziałów SS RONA pod dowództwem Bronisława Kamińskiego. Zieleniak był otoczony wysokim murem a na jego terenie przebywało od kilku tysięcy do kilkunastu tysięcy osób dziennie – był to punkt zborny dla ludności cywilnej Warszawy. W pamięci przebywających tam osób „Zieleniak” zapisał się jako miejsce traumatyczne i bolesne: dochodziło tam do pobić, gwałtów i brutalnych morderstw, dokonywanych przez żołnierzy oddziału SS RONA. Jak pisze Richie w swojej książce „Warszawa 1944”:
„[SS RONA] [b]yła to formacja podległa SS powstała w 1941 r. składająca się z Rosjan, w dużej mierze kolaborantów, dezerterów i jeńców radzieckich, którzy zdecydowali się walczyć po stronie Niemców. W lipcu 1944 r. brygada weszła w skład Waffen SS. W chwili wybuchu powstania jednostka kwaterowała pod Częstochową. Na osobisty rozkaz Himmlera przerzucona została do Warszawy”. [1]
Gehenna mieszkańców przetrzymywanych na terenie Zieleniaka zaczęła się piątego sierpnia. Oprócz głodu, nieludzkich warunków sanitarnych i braku dostępu do choćby najpotrzebniejszych leków, rozpoczęły się gwałty i mordy. W celu upamiętnienia ofiar i krzywd, których doznały kobiety, oddajemy głos tym, które przetrwały.
Polowania na kobiety
Eugenia Wanda Przygodzka tak wspominała warunki na Zieleniaku:
„«Własowcy» upatrzywszy kobietę w dzień, przychodzili w nocy do obozowiska i gwałcili. W dzień obawiano się komendanta. Ocaliłyśmy jedną taką porwaną (którą komendant obronił), zdejmując z niej płaszcz i kładąc się na niej, bo przyszedł po nią jej oprawca, ale nie wiedział, że leży pod nami. Rozdawano mięso krowie i kozie, ale i strzelano przy tym, tak że rannych nie brakło. Tak żyliśmy bez wody i jedzenia do środy (a może czwartku?) 9 lub 10 sierpnia. Tego dnia kazano nam wyjść na stację Warszawa Zachodnia. Była to podróż makabryczna. Po drodze trupy mężczyzn i kobiet w ohydnych pozach (gwałcone przed śmiercią)”. [2]
Lidia Ujazdowska w książce „Zagłada Ochoty” natomiast tak opisuje wydarzenia na Zieleniaku:
„Zapadł wieczór i noc, rozświetlona przez pożary domów w pobliżu Zieleniaka. Było czerwono i krwawo. Zaczęła się piekielna noc. Pijane grupy rozwydrzonych mołojców deptały po ludziach, szukając młodych kobiet i dziewczyn. Potem wlekli je pod mur i tam w nieludzkim wrzasku, śmiechu i wyciu, gwałcono je (nawet po jedenastu na jedną dziewczynę). Po tym, półnagie leżały, nieraz z nogami opartymi o mur, zastrzelone przeważnie strzałem w brzuch lub piersi”. [3]
Zofia Piotrowska przebywająca w obozie od 5 sierpnia tak wspominała tamte wydarzenia:
„Ronowcy w swoim upodleniu posuwali się tak daleko, że gwałcili kobiety, które dopiero co urodziły dziecko. W ciągu dnia zaciągali kobiety do szkoły przy ul. Grójeckiej 93. Tam je gwałcili i bili, nierzadko zabijali. Wśród nas znalazły się cudzoziemki, Czeszki. Zostały zgwałcone w szkole (…) Ronowcy gwałcili ciągle. Co jakiś czas widziało się przejmujący grozą widok dziewczyny ciągniętej po kamieniach, rozpaczającej i krzyczącej. Bandyci bili ją, szarpali i ciągnęli przez cały plac. Później gwałcili, często po kilku i katowali albo zabijali. (…) Kiedy wieczorami zaczynały się polowania na kobiety, starano się je chronić. Często kładli się na nie młodzi chłopcy po kilku, przykrywając je swoimi ciałami. Niektóre kobiety «charakteryzowały się», aby uczynić się odrażającymi”. [4,5]
Wspomnienia Zofii Piotrowskiej zebrane są też przez Alexandrę Richie:
„(…) pamięta żołnierzy RONA zabierających młodą kobietę od męża i dziecka; mąż zaczął krzyczeć i żołnierze powiedzieli mu, że go zabiją, jeśli nie przestanie. Wróciła po pewnym czasie. Była pobita, ubranie miała poszarpane, płakała spazmatycznie. Zgwałciło ją dziewięciu ronowców. Zofia widziała także leżącą pod murem jedenastoletnią dziewczynkę, która została zgwałcona i pobita przez ludzi Kamińskiego. Jej matka klęczała i trzymała ją w ramionach. Dziewczynka zmarła tej nocy…”. [1]
Przyjaciółka Ireny Obraniak, matka dwóch małych dziewczynek:
„Jeden z żołnierzy RONA chciał zabrać jedną z nich, ale moja koleżanka zaoferowała siebie w zamian. Mogliśmy słyszeć jej krzyki i płacz całą noc, a nad ranem i tak ją zastrzelono. Jej mąż postradał zmysły”. [ibid.]
U Richie znajdziemy świadectwa wielu kobiet, które miały odwagę opowiedzieć o swojej traumie i o tym, co widziały. Przytacza między innymi gwałt zaobserwowany przez Honoratę Wolską: jeden z żołnierzy zgwałcił dwunastolatkę tuż obok ciała przed chwilą zabitej matki. Tak drastyczne sceny podczas rzezi Ochoty z dnia na dzień stały się codziennością mieszkanek stolicy, które nie miały czasu na wytchnienie ani żałobę po najbliższych:
„Eugenia Wilczyńska ukryła się, kiedy żołnierze Kamińskiego, biegając po dwóch dookoła targowiska, zabierali ładne, młode dziewczyny. Następnego dnia widziano trupy tych dziewcząt w rowie. Rodzice dostawali ataków szału. Krzyczeli. Strzelano do nich. Sąsiadujący z nimi ludzie, chcąc ich ratować, zatykali im mocno usta, by krzyk nie dobiegał do uszu ronowców”. [ibid.]
Inna przetrwanka, Wiesława Chmielewska, opowiedziała o tym, jak jedna z kobiet ciągniętych na rzeź przez nazistowskiego oprawcę bezskutecznie błagała o pomoc. Kiedy okazało się, że ta znikąd nie nadejdzie „stanęła naprzeciwko żołnierza i uderzyła go bardzo mocno w twarz. Wyjął pistolet i zastrzelił ją…”. Wiele kobiet wolało śmierć niż wielogodzinne brutalne tortury seksualne. Niewielu kobietom udało się jednak przed nimi uciec.
Świadomość możliwego gwałtu spoczywała nie tylko na potencjalnych ofiarach. Bliscy starali się ratować młode kobiety przed gwałtem na różne sposoby:
„Kobiety nauczyły się ukrywać pod przebraniem, aby jakoś przetrwać to więzienne piekło… Maria Piekarz wysmarowała się błotem i brudem po całej twarzy i włożyła poduszkę pod sukienkę. Jeden z mężów pokaleczył się do krwi, nasączył nią bandaże i szmaty, a następnie obwiązał nimi głowę i ręce kobiety, aby wyglądała na chorą i poranioną… Nocami rodziny desperacko starały się ukryć dziewczyny i kobiety. Halina Szczepanik, która w drodze na Zieleniak widziała wiele kobiet i dziewczyn wyciąganych z tłumu przez żołnierzy, była przykryta brudnym kocem i leżała na niej czwórka młodszego rodzeństwa”. [ibid.]
W gwałcie wojennym ciężko dostrzec patos; wyjątkowo ciężko jest romantyzować przemoc seksualną w trakcie rzezi. Dużo łatwiej przedstawić w piosence kolejną uśmiechniętą sanitariuszkę albo postawić pomnik dzielnego małego powstańca, dumnie idącego na śmierć za ojczyznę.
Gwałt to coś wstydliwego, coś o czym nie chcemy mówić, a już na pewno nie chcemy o nim mówić jak o poświęceniu czy heroizmie. O gwałcie wojennym można mówić tylko po cichu, a najlepiej nie mówić wcale.
Pojawiają się jednak głosy, które chcą podtrzymać pamięć o zbrodniach na kobietach i które nie chcą, by seksistowskie bestialstwo w trakcie Powstania Warszawskiego, ale i drugiej wojny światowej w ogóle, zostało przemilczane.
Ofiary wciąż czekają na dostrzeżenie
Dzisiejszy dzień to dzień, w którym należy upamiętnić ofiary gwałtów na Zieleniaku. Można to zrobić oddając głos tym, które przetrwały. Można złożyć kwiaty pod targowiskiem na Ochocie, na rogu Grójeckiej i Opaczewskiej. Od 2019 Elżbieta Podleśna zostawia tam oprócz bukietu kwiatów własnoręcznie wykonaną tabliczkę z napisem: „Kobietom i dziewczynkom z obozu na Zieleniaku (5-19 sierpnia 1944r.), ofiarom gwałtów i przemocy. Warszawianki i Warszawiacy”. Zainspirowana opisem Zieleniaka w „Kieszonkowym atlasie kobiet” Sylwii Chutnik oraz „Warszawą 1944” Alexandry Richie zainicjowała własne, oddolne upamiętnienie przetrwanek. Nie ma bowiem na Ochocie żadnego materialnego znaku, żadnego przypomnienia o tym, co wydarzyło się w tym miejscu 78 lat temu. Co roku warszawianki i warszawiacy zbierają się, by w ciszy pamiętać o ofiarach, o których Urząd Dzielnicy Ochota wolałby milczeć:
„Zaczęły się rozmowy o stałym upamiętnieniu. Nie «przy okazji», nie w postaci jednej linijki na zbiorowej tablicy. Oddzielnym. Bo gwałt wojenny to zbrodnia szczególna. To wyjątkowo wstrętne, brutalne, podłe i często zabójcze narzędzie walki. Trzeba o nim nauczyć się mówić, po latach udawania, że tego nie było”. [6]
Elżbieta Podleśna razem z Sylwią Chutnik i radną Agatą Diduszko-Zyglewską postanowiły doprowadzić do umieszczenia tabliczki, która ma należycie upamiętnić kobiety i dziewczynki z obozu na Zieleniaku. Dostały wsparcie Stołecznego Konserwatora Zabytków oraz Zespołu ds. Upamiętnień, ustaliły treść tabliczki, jej lokalizację i przedzierały się przez gąszcz biurokracji. Ofiary gwałtów i przemocy mogły liczyć na choćby skromne upamiętnienie ich losu. Do tego jednak nie doszło.
„Zostałam wraz z Sylwią Chutnik zaproszona na – wydawałoby się – już decyzyjne posiedzenie w dzielnicy. Pisze o nim Sylwia w swoim poście na FB (link również w komentarzu). Uzgodniony został tekst. Miałam wrażenie, że do finału brakuje już praktycznie wykonania tablicy i prostego postumentu. I że przed kolejnym 5 sierpnia zadzwonię do Haliny Bortnowskiej [jednej z ocalałych z Zieleniaka, przyp. red.] i powiem jej: złożyłam w Pani imieniu wiązankę letnich kwiatów pod prawdziwą tablicą…
Tymczasem…
Nie. Bo nie.
Prawicowa pani burmistrzyni nie odpisuje na maile. Wiceburmistrz rozkłada ręce. Nic się nie da zrobić. W kuluarach: nie, bo to lewacka inicjatywa. Przecież wiadomo, kim panie są.
Kim jesteśmy? Kobietami. Kobietami chcącymi upamiętnić los innych kobiet. Kobieta to byt polityczny.
Zaś kobieta zgwałcona to nie-byt. Nie zasługuje na nic. Nawet na pamięć”. [ibid.]
Gwałt wojenny to nie-zbrodnia. Istnieje tylko w historii mówionej, w traumie przekazywanej z matek na córki, w ukradkowych spojrzeniach, we wstydzie, w milczeniu i tysiącach nieopowiedzianych historii. Tych, które po latach zdobywają się na opowiedzenie o swoich doświadczeniach, jest niewiele.
Alexandra Richie w swojej książce „Warszawa 1944. Tragiczne powstanie. Los Ochoty” zbiera świadectwa tych, które przeżyły. Opisuje historię, której Instytut Pamięci Narodowej czy burmistrzyni Ochoty pewnie woleliby się pozbyć. Gwałt wojenny pozostaje tabu nawet 78 lat później. Przemoc wobec kobiet, przemoc z rąk mężczyzn, którzy traktują kobiety jak trofea, a gwałt jako ostateczne narzędzie poniżenia i symbol władzy, nadal jest tabu:
„Gwałt był po prostu stylem życia ludzi z RONA, którzy traktowali warszawianki jak swoistą nagrodę, na którą zasłużyli przez lata służby dla Niemców. Zieleniak był najdogodniejszym miejscem, aby popełnić tę zbrodnię, ponieważ były tu uwięzione tysiące kobiet do wyboru. Od pierwszej nocy żołnierze chodzili wokół, oświetlając latarkami ludzi skulonych na ziemi. Straszne, świetliste kręgi zatrzymywały się na przerażonych twarzach – dziewczynki i kobiety były po prostu wywlekane gdzieś dalej. Często gwałcono je na wydzielonej działce albo za murem, ale mogły zostać zabrane wszędzie, włączając w to toalety na targowisku”. [1]
W kraju, w którym hucznie celebruje się powstańcze śmierci, kręci o nich filmy i pisze wiersze, gdzie stawia się pomniki dzieciom-żołnierzom, gdzie mówi się o bohaterach powstania, o dumnych powstańcach, którzy „oddali życie za Warszawę, za Polskę”, czasem może o sanitariuszkach i łączniczkach, o zgwałconych się zapomina. To część historii, która brzydko wygląda na plakatach i nie wpisuje się w patriarchalny kult wojny grzmiący o ruszaniu na wojnę z bagnetami na broń i dumnie wypiętą piersią.
„Nad zgwałconymi nikt się nie pochylał. Musiały upchnąć to wydarzenie najgłębiej w pamięci, jakby to był ich wstyd, ich stygma. Musimy odwstydzić to słowo. Ofiary wojennych gwałtów uznać za bohaterki. Bo to było bohaterstwo, żyć dalej i milczeć”. [6]
Bibliografia:
[1] Richie, A. (2014) Warszawa 1944. Tragiczne powstanie. Los Ochoty. (W.A.B: Warszawa)
[2] Eugenia Wanda Przygodzka – Zieleniak, w: Muzeum Dulag 121, dostęp: http://dulag121.pl/encyklopediaa/eugenia-wanda-przygodzka-zieleniak/
[3] Ujazdowska, L. (2005) Zagłada Ochoty (Fronda: Warszawa)
[4] Król, Z. (2020) „Gehenna na Zieleniaku”, w: iOchota, dostęp: https://iochota.pl/artykul/gehenna-na-zieleniaku/23065
[5] Wysocki, Z. (2020) „Ofiary Zieleniaka pozostaną w naszej pamięci”. w: iOchota, dostęp: https://iochota.pl/artykul/ofiary-zieleniaka-pozostana/1038202.
[6] Podleśna, E. (2022) Post autorski w: Facebook. Dostęp: https://www.facebook.com/elzbieta.podlesna/posts/pfbid028vetzZJc48pJ6qqkGWLaGbSt9Gnqi8V812xZDFPrpB5CuLv9LoXG9g6536DZiWzcl
[7] Szukalska, H. (2021) „Kobietom i dziewczynkom, ofiarom gwałtów i mordów – czuwanie na Zieleniaku”, w: Oko.press. Dostęp: https://oko.press/galerie/kobietom-i-dziewczynkom-ofiarom-gwaltow-i-mordow-czuwanie-na-zieleniaku-zdjecia/