Obserwując dyskurs feministyczny od dłuższego czasu, zauważam, że słowo „patriarchat” jest mielone, a następnie wykorzystywane na przeróżne sposoby i w rozlicznych kontekstach. Sama łapię się na tym, jak swobodnie i często go używam: w końcu to oczywiste, że stereotypy płciowe wynikające z patriarchatu są złe. Jednocześnie, chciałabym mimo wszystko pochylić się głębiej nad tym pojęciem i okolicznościami jego wykorzystania we współczesnym dyskursie nowych mediów. Czym tak w zasadzie jest patriarchat? Kto go tworzy? I, co ważniejsze, kto na nim zyskuje, a kto traci?
Poszukiwania definicji
„Patriarchat nikogo nie oszczędza”, „patriarchat zabija”, „nasze ciała zostały zawłaszczone przez patriarchat tak wiele razy” i wiele innych, podobnych zdań pojawia się ostatnio coraz częściej w mediach społecznościowych przy okazji dyskusji na najróżniejsze tematy. Towarzyszą im zazwyczaj rozważania o przemocy ze względu na płeć, ale też o krzywdzących stereotypach, które wpędzają ludzi w określone role płciowe. „To patriarchat tak nas postrzega i tego od nas wymaga”, diagnozują niektóre feministki. „Patriarchat” umiemy już odmienić przez wszystkie przypadki, ale czasem mamy problemy ze ścisłym zdefiniowaniem.
Szybkie zerknięcie do słownika nie rozwiewa tych wątpliwości: nawet według encyklopedii internetowej PWN pojęcie „patriarchat” może mieć wielorakie znaczenie [1]. Pierwsza definicja brzmi: „dominująca rola mężczyzny, zwłaszcza ojca, w rodzinie”, kolejna: „rodowa organizacja społeczna z dominującą rolą mężczyzny stojącego na jej czele”. Definicją patriarchatu może też być m.in. „godność i władza patriarchy – dostojnika duchownego” lub „czasy patriarchów biblijnych” [ibid.].
Słownikowe definicje nie uwzględniają jednak tego, że patriarchat to szkodliwe zjawisko, które zakłada uprzywilejowanie mężczyzn, nie uwzględniając potrzeb i perspektyw kobiet. Można nawet wysnuć wniosek, że sama definicja patriarchatu jest w jakimś stopniu patriarchalna: podkreśla dominującą rolę mężczyzn, ale nie zauważa tego, że jest to system, który przede wszystkim pomija, a nawet krzywdzi kobiety. Krzywdzi kobiety systemowo: pod względem społecznym, politycznym, ekonomicznym i prawnym. W słowniku znajdziemy więc definicję patriarchatu jako neutralnego zjawiska, w internetowych dyskusjach zaś – patriarchat bez agentów.
Czuła męskość
Obserwując obecny dyskurs środowisk progresywnych, można stwierdzić, że chociaż, owszem, uznają one patriarchat za zły, to często plączą się w odpowiedzi na pytanie, kogo w zasadzie krzywdzi, by finalnie orzec: wszystkich, ale szczególnie mężczyzn. Coraz popularniejsze stają się ruchy męskich feministów, zwracających uwagę na ich własne problemy we współczesnym świecie, a wręcz stawiających się w centrum kobiecego ruchu.
Jako alternatywę dla tradycyjnej, toksycznej i przemocowej męskości proponują tzw. czułą męskość. Mówią o tym, jak opresyjna kultura i wychowanie tworzą negatywne wzorce dla młodych mężczyzn. Zjawisku przyklaskują czołowe polskie feministki, pochylając się nad męskimi problemami, ponownie podkreślając, że ten straszny twór, patriarchat, krzywdzi zarówno kobiety, jak i mężczyzn. Przyjrzyjmy się więc zjawisku czułej męskości z perspektywy feministycznej i oceńmy je, jak przystało na feministki, krytycznym okiem.
Feminizm 101, czyli męski przywilej w patriarchacie
Zacznę od tego, co w zasadzie powinno być oczywistością: patriarchat, który przenika do cna wszystkie poziomy rzeczywistości, jest systemem, w którym mężczyźni są uprzywilejowani wobec kobiet. Czy to jest ich wina? Nie. Czy na tym korzystają? Tak. Sama odpowiedź na te pytania stanowi już pierwszą gorzką pigułkę: mężczyźni korzystają na patriarchacie tak często i na tak wielu poziomach, że przestali już to nawet zauważać.
Czuli mężczyźni, twierdząc, że są krzywdzeni przez system, który gratyfikuje ich płeć, szukają swojego miejsca w ruchu, który od początku był tworzony przez kobiety i dla kobiet: w feminizmie. Zapominają w międzyczasie, na jak wielu płaszczyznach zyskują w patriarchalnym systemie. Męski przywilej jest bardzo dobrze udokumentowany w wielu feministycznych pozycjach, choćby w popularnej książce „Niewidzialne kobiety” Caroliny Criado Perez, która opisuje, w jaki sposób współczesna rzeczywistość przystosowana jest do mężczyzn: zaczynając od pozornie trywialnych spraw, jak krótszy czas oczekiwania w kolejce w publicznej toalecie, poprzez lepszy dostęp do opieki zdrowotnej, edukacji, infrastruktury i usług publicznych, na wyższych zarobkach kończąc [2].
Mimo tych wszystkich szeroko opisanych dowodów na to, że obecny system w nieporównywalny sposób nagradza heteroseksualnych mężczyzn za sam fakt bycia heteroseksualnymi mężczyznami, głównonurtowemu feminizmowi i tak udało się właśnie na nich zwrócić swoje zainteresowanie i postawić ich w światłach reflektorów. Zastanówmy się więc nad niektórymi z często wyliczanych męskich problemów w patriarchacie i odpowiedzmy sobie na pytanie, czy aby na pewno są one dowodami na ich opresję.
Męska opresja w patriarchacie?
Na pierwszy ogień weźmy kwestię wykształcenia. Mniej mężczyzn kończy studia — cóż, nie powinno to dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że mężczyźni bez wyższego wykształcenia pracując np. na budowie lub na ochronie, zarabiają dużo więcej niż kobiety bez wyższego wykształcenia np. w zawodach opiekuńczych czy jako kasjerki w sklepach [3], [4]. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że Polki są lepiej wykształcone, bo wiedzą, że bez tego będą po prostu bardzo słabo zarabiać; zdobycie wykształcenia i doświadczenia to konieczność, kiedy już na wejściu u pracodawcy dostajesz wielkiego minusa za bycie kobietą.
Kolejną opresją, o której często wspominają czuli mężczyźni to fakt, że wymaga się od nich kariery i wysokich zarobków. Na usta ciśnie mi się pytanie: a od kobiet się tego nie wymaga? Czy kobiet nie oskarża się o bycie roszczeniowymi „maDkami” [5], którym nie chce się pracować? W polskim neoliberalnym społeczeństwie propaganda sukcesu ma się dobrze, a presja społeczna na robienie kariery jest bardzo wyraźna wśród kobiet z dużych miast. Choć stygmatyzacji mężczyzn z klasy robotniczej nie da się nie zauważyć, to jej podłoże leży w systemie ekonomicznym, i wyzysku klasowym, a nie w patriarchacie. W obecnej sytuacji, kiedy niemal niemożliwe jest utrzymanie się z jednej pensji, kobieta również skazana jest na dolę „utrzymywania domostwa” i walki o coraz wyższą pensję. Tylko że kobieta, poza za tą walką, do której zmuszona jest tak jak mężczyzna, obarczona jest dodatkowo nieodpłatną, a często także niewidoczną pracą w domu, w którym to nadal kobiety wykonują większość obowiązków.
Coraz częściej używa się też argumentu, wedle którego mężczyźni częściej są ofiarami samobójstw. Przyczyn tego stanu rzeczy upatruje się w braku psychoedukacji wśród chłopców oraz w społecznej stygmatyzacji mężczyzn sięgających po pomoc. Zastanawia mnie jednak, czemu tak rzadko mówi się o tym, że częstość prób, zachowań i myśli samobójczych jest większa wśród kobiet [6]. Pisząc ten artykuł, znalazłam mnóstwo treści omawiających powody męskich samobójstw, ale bardzo niewiele o tym, dlaczego kobiety rzadziej ich dokonują, mimo tego, że częściej to rozważają i częściej chorują na depresję [7]. Można argumentować, że kobiety bardziej otwarcie mówią o swoich emocjach i mają mniejsze opory przed sięganiem po pomoc psychologiczną. Jednak spotkałam się też z interpretacją, wedle której kobiety są tak mocno osadzone w roli matki , że czują się zbyt odpowiedzialne za ludzi wokół siebie, by odebrać sobie życie. Czy w świetle tych informacji stan zdrowia psychicznego wśród kobiet powinien nas martwić mniej, niż stan zdrowia psychicznego mężczyzn?
Kolejną kwestią jest rzekoma dyskryminacja mężczyzn w sądach, które zdecydowanie częściej przyznają opiekę nad dziećmi kobietom. Jest to oczywiście, tak samo jak w przypadku liczby samobójstw, prawdziwa informacja. Natomiast dziwnym trafem w tych dyskusjach rzadko wspomina się o tym, że znacznie więcej matek, niż ojców składa do sądu wniosek o opiekę nad dziećmi [8]. Mężczyźni mają więc pretensje o ograniczony dostęp do opieki nad dziećmi, do którego (przynajmniej statystycznie) szczególnie się nie garną. Czy, biorąc pod uwagę fakt, że większość z nich nie płaci nawet zasądzonych alimentów [9], naprawdę można mówić o systemowej dyskryminacji ojców?
Należy w tym miejscu zaznaczyć: wymienione wyżej problemy są poważne i na pewno mogą obciążać mężczyzn na poziomie indywidualnym. Jednocześnie ich źródło często leży poza patriarchatem i poza kwestią samego feminizmu, a w ramach wyzwolenia ekonomicznego i krytyki kapitalizmu jako systemu, który nadmiernie eksploatuje wszystkich, niezależnie od płci.
Incele i dickshaming: problem feministek?
Nadszedł jednak czas na kolejną gorzką pigułkę: mężczyźni nie są w Polsce systemowo dyskryminowani ze względu na płeć. Za to dyskryminowane są kobiety. Kobiety są też ofiarami męskiej przemocy doprowadzonej do skrajnej formy w społeczności inceli — grupy mężczyzn o skrajnie nienawistnych wobec kobiet poglądach, które niejednokrotnie eskalowały do masowych zabójstw i aktów przemocy, o czym można przeczytać na przykład na stronie Stowarzyszenia Bez [10].
Muszę przyznać, że z dość dużym zdziwieniem obserwuję tendencję niektórych polskich feministek do pochylania się nad problemami grupy o tak skrajnie mizoginistycznych poglądach. O ile samo zjawisko oczywiście wymaga uwagi, niepokojące jest rozmywanie odpowiedzialności mężczyzn za skrajnie przemocowe społeczne zachowania. Według tej narracji, oczywiście, przemoc wobec kobiet jest zła, natomiast należy pamiętać, że mężczyźni, którzy się jej dopuszczają, żyją w opresyjnej, opartej na patriarchalnej kulturze. Oni też są ofiarami patriarchatu! Coraz częściej mam wrażenie, że „patriarchat” zaczyna być jakimś mitycznym stworem, którego nikt nigdy nie widział, ani nikt nie słyszał, za to można na niego zrzucić winę za wszystkie swoje patologiczne zachowania i nadużycia.
Otóż mam dla was, drogie czytelniczki, trzecią już pigułkę trudną do przełknięcia: mężczyźni są głównymi sprawcami przemocy wobec kobiet. Jeśli mężczyzna bije, gwałci czy wyzyskuje kobietę, to robi to on osobiście i osobiście jest za to odpowiedzialny. Systemowy patriarchat ma wpływ na każdego mężczyznę, kształtuje pewne wzorce zachowań, co nie oznacza, że są oni wobec tych wzorców bezwolni. Mężczyzna każdorazowo jest winny. Mężczyźni stosują przemoc, bo mogą; bo czują się bezkarni i w znacznej większości przypadków, jest to poczucie absolutnie uzasadnione.
Nie mogę przy tym nie wspomnieć o najbardziej skrajnej formie męskiej dominacji nad kobietami, jaką jest prostytucja. Według mężczyzn kupujących seks, zapłata zwalnia ich z jakiegokolwiek obowiązku traktowania kobiety jak człowieka [11]. Taka jest brutalna prawda, nieważne jak bardzo czuli, troskliwi mężczyźni nie mogą się z tym pogodzić. Dlaczego więc to mężczyzn uznaje się za głównych poszkodowanych w patriarchacie? Dlaczego feministki tak dużo uwagi poświęcają męskiej sprawie?
Jakiś czas temu jeden z guru inceli, Andrew Tate zaczepił w mediach społecznościowych Gretę Thunberg, aktywistkę klimatyczną, chwaląc się posiadaniem 33 samochodów. Działaczka odpowiedziała zabawną, choć kąśliwą ripostą na temat „small dick energy” Tate’a. Wkrótce po tym, mężczyzna został aresztowany przez rumuńską policję pod zarzutem handlu ludźmi, gwałtów i założenia gangu przestępczego w celu seksualnego wykorzystywania kobiet [12]. Jednak nie to przykuło największą uwagę komentariatu — ważniejsza okazała się krytyka dickshamingu (ang. zawstydzanie ze względu na wielkość penisa).
Działacze Grupy Performatywnej Chłopaki, owszem przyznali, że aresztowanie Tate’a jest dobrą wiadomością, ale zamiast nagłośnić, o co został oskarżony, woleli skupić się komentarzu młodej kobiety i temu, dlaczego był zły [13]. Powstał na ten temat cały wywiad, krytyce wtórowała m.in. Maja Staśko, która zamiast mówić o przemocy wobec kobiet i skrajnie mizoginistycznych poglądach Andrew Tate’a, wolała skupiać się na „krzywdzących wymaganiach wobec mężczyzn”. W końcu czym jest handlowanie kobietami, gwałcenie ich i zmuszanie do prostytucji, skoro mężczyznom może się zrobić przykro, bo ktoś powiedział coś o małych penisach?
Dobra feministka, zła feministka
Ostatnio zauważyłam, że słowo „radykalna feministka” (w skrócie: radfemka) używane złośliwie i pogardliwie w lewicowych środowiskach, zmieniło trochę swoje znaczenie — kiedyś termin odnosił się głównie do kobiet, które w bezkompromisowy sposób walczyły z mizoginią. Natomiast obecnie, radfemkami nazywane są feministki, które mają czelność publicznie twierdzić, że patriarchat szkodzi głównie i przede wszystkim kobietom. Skupianie się na problemach kobiet, na ich dyskryminacji, na ich niższości wobec mężczyzn nie jest już nazywane po prostu feminizmem, ale radykalnym feminizmem.
Radfemki są więc osobami o skrajnych poglądach, które „odleciały”; które chcą walczyć z mężczyznami i uznać wyższość kobiet nad nimi. Opozycją dla nich są te zwykłe, „normalne” feministki, które namawiają mężczyzn, by przyłączyli się do „wspólnej sprawy”. Odmieniając słowo patriarchat przez wszystkie przypadki, często rozwodzą się nad problemami mężczyzn i wielokrotnie powtarzają, że feminizm nie jest przeciwko mężczyznom, w żadnym wypadku nie podważa ich praw, a równouprawnienie działa na korzyść wszystkich, nie tylko kobiet. Każde rozwiązanie systemowe, które postulują, musi też być korzystne dla mężczyzn — inaczej mamy do czynienia z mizoandrią.
W swoim artykule Joanna Jędrzejczak „Ratujmy polskich mężczyzn” instruuje wprost: „[…] trzeba nauczyć mężczyzn mówić. Spokojnie zachęcać do mówienia o tym, jak się czują. Słuchać. I chwalić. Nadwyrężone przez okrutny patriarchat, kruche, męskie ego potrzebuje ogromnej ilości pochwał, cierpliwości i ciepła” [14].
Takie komunikaty wpędzają kobiety w rolę, do której nomen omen w patriarchalnym świecie są socjalizowane najbardziej: matkowanie mężczyznom, opiekowanie się nimi, docenianie i chwalenie za minimum przyzwoitości. Grzecznie, potulnie, czule. Kobieco. Status quo zostaje niepodważony, ale za to jest progresywnie.
Mężczyźni, którzy dzielą się swoimi przemyśleniami na temat tego, jak ciężko im nie stosować przemocy na kobietach, są przez feministki stawiani w pozycji bohaterów. Co ciekawe, te same feministki jakiś czas temu mówiły dużo o typie kobiety „pick me girl” [15], która co rusz podkreśla, że nie jest taka, jak inne dziewczyny, aby przypodobać się mężczyznom. Niebywałe jest to, że same teraz prezentują postawę „pick me feminist”, która wychwala sam fakt, że mężczyzna nie stosuje przemocy, a „czule” rozmawia o tym z innymi mężczyznami. To faktycznie bardzo łaskawe z ich strony!
Dla kogo jest feminizm?
W social mediach często spotykałam się ze sloganem, że prawa człowieka to nie jest tort i dla każdego ich wystarczy [16]. W świetle powyższych przemyśleń idea ta wydaje mi się dość naiwna. I to jest właśnie piąta pigułka trudna do przełknięcia: jeśli walczymy o więcej przestrzeni publicznej dla kobiet, oznacza to, że część będzie musiała zostać odebrana mężczyznom. Jeśli walczymy o równouprawnienie kobiet, z definicji zakłada to, że przewaga mężczyzn musi im zostać odebrana. Pewna zasoby są ograniczone, a kobiety mają prawo szukać dla siebie miejsca, walczyć o swoje prawa i dbać o swoje potrzeby. Równouprawnienie to sprawiedliwość, a nie przewaga kobiet nad mężczyznami.
Dlatego na koniec zostawiłam ostatnią gorzką pigułkę: feminizm to ruch założony przez kobiety dla kobiet. Feminizm jest dla kobiet biednych i bogatych. Feminizm jest dla matek. Dla pani na kasie, która sprzedaje ci bułki. Feminizm jest dla kobiet transpłciowych i queerowych, i dla lesbijek. Dla kobiet białych i czarnych, dla imigrantek. Żyjemy w świecie skonstruowanym przez mężczyzn i dla mężczyzn i naszym feministycznym obowiązkiem jest ten porządek świata podważać.
Chciałabym, by feminizm ponownie zajął się walką o prawa kobiet przede wszystkim, a zastanawianie się nad tym, na ile nasze postulaty będą korzystne dla mężczyzn, odsunął na drugi (a może nawet trzeci) plan. W Polsce wciąż jesteśmy wielowymiarowo dyskryminowane, więc uprzejmie zachęcam do zakasania rękawów do pracy. Mamy jeszcze sporo do zrobienia.
Bibliografia:
[1] patriarchat – Słownik języka polskiego PWN. Słownik języka polskiego PWN. [dostęp: https://sjp.pwn.pl/sjp/patriarchat;2570939.html].
[2] Criado Perez, C. (2020) Niewidzialne kobiety. Kraków: Wydawnictwo Karakter.
[3] Główny Urząd Statystyczny (2022) Struktura wynagrodzeń według zawodów w październiku 2020r. [dostęp: file:///C:/Users/Madu/Downloads/analiza_statystyczna_struktura_wynagrodzen_wedlug_zawodow_w_pazdzierniku_2020_r.pdf].
[4] Wroński M. (2021) Wykształcenie a płace w Polsce. W każdej kategorii kobiety zarabiają mniej. pulsHR.pl [dostęp: https://www.pulshr.pl/wynagrodzenia/wyksztalcenie-a-place-w-polsce-w-kazdej-kategorii-kobiety-zarabiaja-mniej,86662.html].
[5] madka – pogardliwe, mizoginistyczne określenie wobec matek; najczęściej używane by wyśmiać korzystanie przez kobiety z pomocy społecznej [przyp. aut.]
[6] Kowalska. E. (2022) „Prób samobójczych jest znacznie więcej wśród kobiet niż mężczyzn” – mówi dr Halszka Witkowska, suicydolog i pomysłodawczyni projektu „Życie Warte Jest Rozmowy”. Hello Zdrowie. [dostęp: https://www.hellozdrowie.pl/prob-samobojczych-jest-znacznie-wiecej-wsrod-kobiet-niz-mezczyzn-mowi-dr-halszka-witkowska-suicydolog/].
[7] Szozda A., Stolorz P. (2020) Depresja kobiet. abcZdrowie [dostęp: https://portal.abczdrowie.pl/depresja-kobiet].
[8] Szwaciński G. (2023) Dlaczego sądy powierzają zazwyczaj po rozwodzie władzę rodzicielską matce? Prawna.eu [dostęp: https://prawna.eu/dlaczego-sady-powierzaja-zazwyczaj-po-rozwodzie-wladze-rodzicielska-matce/].
[9] BIG Info Monitor (2023) Big Liczba: 274 tys. ojców nie płaci alimentów na swoje dzieci. infoWire.pl [dostęp: https://infowire.pl/generic/release/813505/big-liczba-274-tys-ojcow-nie-placi-alimentow-na-swoje-dzieci].
[10] Majewska M. (2022) Polityczna mizoginia, która przeraża. Masakra w Montrealu jako zemsta za emancypację kobiet. Stowarzyszenie Bez [dostęp: https://stowarzyszeniebez.org/masakra-w-montrealu/].
[11] Farley M., Kleine I., Neuhaus K., McDowell Y. , Schulz S., Nitschmann S., Men who pay for sex in Germany and what they teach us about the failure of legal prostitution: a 6-country report on the sex trade from the perspective of the socially invisible ‘freiers’ [dostęp: https://prostitutionresearch.com/wp-content/uploads/2022/11/Sex-buyersEnglish-11-8-2022pdf.pdf].
[12] Wojajczyk J. (2022) Andrew Tate nabijał się z Grety Thunberg. Został aresztowany w Rumunii. Zielona. Interia [dostęp: https://zielona.interia.pl/klimat/news-andrew-tate-nabijal-sie-z-grety-thunberg-zostal-aresztowany-,nId,6504289#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox].
[13] Grupa Performatywna Chłopaki [@grupaperformatywnachlopaki] To nie penis popełnia przestępstwa [Post] Instagram [dostęp: https://www.instagram.com/p/Cm1QaFToaAe/].
[14] Jędrusik J. (2020) Ratujmy polskich mężczyzn! Krytyka Polityczna [dostęp: https://krytykapolityczna.pl/kraj/ratujmy-polskich-mezczyzn-joanna-jedrusik/].
[15] https://twitter.com/majakstasko/status/1396117779430903811 .[16] https://twitter.com/iJesseWilliams/status/894747691523072005 .