O ruchu na rzecz „praw osób pracujących seksualnie”, CZ. I

Nota od tłu­macz­ki: Ustę­py pocho­dzą z roz­dzia­łu dru­gie­go książ­ki Julie Bin­del The Pim­ping of Pro­sti­tu­tion. Abo­li­shing the Sex Work Myth z 2017 roku wyda­nej przez Pal­gra­ve Mac­mil­lan. Selek­cja pod­roz­dzia­łów zosta­ła doko­na­na przez autor­kę tłumaczenia.

„Nie prze­wi­du­ję sytu­acji, w któ­rej nie będzie pra­cow­ni­ków sek­su­al­nych – w Kenii, w Afry­ce, na świe­cie – bo jest na to popyt. Seks jest pra­wem czło­wie­ka, nie­za­leż­nie od tego, czy jest dar­mo­wy, czy w grę wcho­dzą pieniądze”.

– Peni­na Mwan­gi, dyrek­tor­ka wyko­naw­cza, Bar Hostess Empo­wer­ment and Sup­port Pro­gram­me, Kenia, 2015

Na współ­cze­sny ruch „praw osób pra­cu­ją­cych sek­su­al­nych” skła­da się wie­le per­spek­tyw i sta­no­wisk, ale te róż­ne nur­ty mają jeden wspól­ny rdzeń: namięt­ną nie­chęć do jakiej­kol­wiek inter­wen­cji praw­nej lub pań­stwo­wej. Odróż­nia to współ­cze­sne podej­ście od tego z lat 80. i 90., kie­dy ruch ten wspie­rał sze­ro­ko zakro­jo­ną lega­li­za­cję, a w tym np. model holen­der­ski i nie­miec­ki. Dziś więk­szość dzia­ła­czy na rzecz praw osób świad­czą­cych usłu­gi sek­su­al­ne [ang. Sex Wor­kers’ Rights Acti­vi­sts, SWRA, przyp. tłum.] sprze­ci­wia się lega­li­za­cji, z wyjąt­kiem małych grup akty­wi­stów z Nie­miec, Holan­dii i sta­nu Neva­da w USA. Jed­nak­że nawet w tych obsza­rach, gdzie „nie­ulicz­ny” han­del sek­sem jest w peł­ni zale­ga­li­zo­wa­ny, sys­tem jest ostro kry­ty­ko­wa­ny przez orę­dow­ni­ków znie­sie­nia wszel­kich regu­la­cji. Dla­te­go Nowa Zelan­dia, któ­ra w peł­ni zde­kry­mi­na­li­zo­wa­ła wszel­kie aspek­ty han­dlu sek­su­al­ne­go, sta­ła się mode­lem pre­fe­ro­wa­nym przez współ­cze­snych SWRA.

Zwo­len­ni­cy lega­li­za­cji czę­sto poda­ją Holan­dię jako wzor­co­wy przy­kład. Kie­dy tyl­ko zale­ga­li­zo­wa­no han­del sek­sem w 2000 roku, z Holan­dii przez kil­ka kolej­nych lat wyjeż­dża­ły dele­ga­cje do w innych kra­jów Euro­py, w celu pro­mo­cji tegoż mode­lu praw­ne­go. Ostat­nio, a zwłasz­cza od cza­su dekry­mi­na­li­za­cji wpro­wa­dzo­nej w Nowej Zelan­dii w 2003 roku, orga­ni­za­cje zwią­za­ne z SWRA nie­chęt­nie przy­zna­ją, że kie­dy­kol­wiek popie­ra­ły lega­li­za­cję i kry­ty­ku­ją holen­der­ski ustrój za nad­mier­ny regulacjonizm.

Od począt­ku ist­nie­nia ruch na rzecz „praw pra­cow­nic sek­su­al­nych” z powo­dze­niem iden­ty­fi­ko­wał klu­czo­we pro­ble­my, z któ­ry­mi bory­ka­ją się kobie­ty w pro­sty­tu­cji, jak nęka­nie i prze­moc poli­cji czy spo­łecz­ne napięt­no­wa­nie. W począt­ko­wym sta­dium, jak zoba­czy­my w poniż­szym roz­dzia­le, na cze­le tego ruchu sta­ły socja­list­ki, któ­re ana­li­zo­wa­ły pro­sty­tu­cję raczej pod kątem kla­so­wym niż płcio­wym i któ­re auten­tycz­nie wal­czy­ły o lep­sze warun­ki „pra­cy” i spra­wie­dli­wość dla naj­bar­dziej pozba­wio­nych praw kobiet w han­dlu seksem.

Ter­min „pra­ca sek­su­al­na” został uku­ty na począt­ku lat 80. przez Carol Leigh i spo­pu­la­ry­zo­wa­ny w jej anto­lo­gii o tej samej nazwie z 1987 roku. Słyn­na femi­nist­ka Kate Mil­lett w swo­jej książ­ce The Pro­sti­tu­tion Papers [1] opo­wia­da, jak w 1971 r. pod­czas kon­fe­ren­cji ruchu wyzwo­le­nia kobiet nie­któ­re z SWRA bar­dzo obu­rzy­ły się na obec­ne tam femi­nist­ki. Szcze­gól­ny sprze­ciw wzbu­dził panel zaty­tu­ło­wa­ny „Na dro­dze do eli­mi­na­cji pro­sty­tu­cji”, w któ­rym uczest­ni­czy­li „wszy­scy oprócz pro­sty­tu­tek”. Szyb­ko zapa­no­wał cha­os. Spór stał się tak zażar­ty, że doszło do rękoczynów.

Historia

W poło­wie lat 70. Helen Buc­kin­gham [2] wypro­mo­wa­ła się na głów­ną rzecz­nicz­kę kobiet w han­dlu sek­sem na tere­nie Wiel­kiej Bry­ta­nii. Buc­kin­gham była opi­sy­wa­na jako „luk­su­so­wa call-girl” [3] i twier­dzi­ła, że regu­lar­nie odwie­dza ją wie­lu boga­tych szwa­grów. W 1975 roku bry­tyj­ski urząd skar­bo­wy ogło­sił jej ban­kruc­two i zażą­dał opła­ce­nia przez nią podat­ków od jej zarob­ków z pro­sty­tu­cji. Buc­kin­gham argu­men­to­wa­ła wów­czas, że jeśli wyma­ga się od niej pła­ce­nia podat­ków, to trze­ba jej pozwo­lić na legal­ną pra­cę. Zało­ży­ła więc gru­pę PUSSI (Pro­sti­tu­tes Uni­ted for Social and Sexu­al Inte­gra­tion – Zjed­no­czo­ne pro­sty­tut­ki na rzecz inte­gra­cji spo­łecz­nej i sek­su­al­nej), któ­ra póź­niej zmie­ni­ła się w PLAN (Pro­sti­tu­tion Laws are Non­sen­se – Pra­wo pro­sty­tu­cyj­ne jest bez­sen­sow­ne) i sprzy­mie­rzy­ła się z Sel­mą James, zało­ży­ciel­ką Inter­na­tio­nal Wages for House­work Cam­pa­ign [Mię­dzy­na­ro­do­wa kam­pa­nia „pła­ca za pra­cę domo­wą”, przyp. tłum.], któ­ra doma­ga się od rzą­du wyna­gro­dzeń za nie­za­rob­ko­wą pra­cę kobiet w domach. Razem zało­ży­ły w 1975 roku ECP (English Col­lec­ti­ve of Pro­sti­tu­tes – Angiel­ski kolek­tyw prostytutek).

W począt­ko­wym okre­sie ECP były abo­li­cjo­nist­ka­mi. Cele i zało­że­nia Sel­my James i podob­nych jej dzia­ła­czek były jasne: kobie­tom powin­no się pła­cić za wszel­ką pra­cę, w tym tę w domu i seks. „Za pro­sty­tut­ka­mi, prze­ciw­ko pro­sty­tu­cji” było ich mot­tem. ECP uzna­wa­ło się za część ruchu kla­sy robot­ni­czej, któ­ry adwo­ko­wał wów­czas na rzecz wyż­szych wypłat za mniej­szą ilość pra­cy. Okre­śli­li oni wpro­wa­dze­nie pra­wa o kerb-craw­lin­gu [4] jako „nowe­go pra­wa suss” („suss” to skrót od pra­wa stop and search w Anglii i Walii, któ­re pozwa­la­ło poli­cjan­to­wi na zatrzy­my­wa­nie, prze­szu­ki­wa­nie i poten­cjal­ne aresz­to­wa­nie ludzi w związ­ku z podej­rze­niem popeł­nie­nia przestępstwa). […]

[Według ECP, przyp. tłum.] przy­czy­ną pro­sty­tu­cji było „ubó­stwo i sprze­ciw kobiet wobec ubó­stwa”, a „koniec ubó­stwa kobiet to koniec pro­sty­tu­cji”. Podej­ście ECP do pro­sty­tu­cji było raczej abo­li­cjo­ni­stycz­ne niż pochwal­ne. Zamiast twier­dzić, że „pra­ca sek­su­al­na” jest eman­cy­pu­ją­ca czy nawet przy­jem­na, ECP postrze­ga­ło ją jako wyzysk, tak samo jak całą pra­cę w kapitalizmie.

COYOTE (Call Off Your Old Tired Ethics – Odrzuć swo­ją prze­sta­rza­łą moral­ność) zosta­ła zało­żo­na w USA wraz z WHO (Who­res, House­wi­ves and Others – Dziw­ki, gospo­dy­nie domo­we i inne) w 1973 roku przez Mar­go St. James, któ­ra opi­sy­wa­ła sie­bie jako byłą pro­sty­tut­kę. St. James otrzy­ma­ła pie­nią­dze od Fun­da­cji Point przy Gli­de Memo­rial Church w San Fran­ci­sco, a póź­niej przy­ję­ła tak­że tysiąc dola­rów od Fun­da­cji Play­boya. St. James zwer­bo­wa­ła pięć­dzie­siąt wyso­ko posta­wio­nych osób do utwo­rze­nia rady dorad­czej COYOTE, a tak­że zaan­ga­żo­wa­ła kobie­ty w pro­sty­tu­cji do pro­wa­dze­nia kam­pa­nii na rzecz dekry­mi­na­li­za­cji. Do wstą­pie­nia do COYOTE zapro­szo­no wszel­kie zain­te­re­so­wa­ne stro­ny, w tym stu­den­tów, nabyw­ców usług sek­su­al­nych, poli­ty­ków, pra­cow­ni­ków mediów, akty­wi­stów i przed­sta­wi­cie­li innych orga­ni­za­cji rzeczniczych. […]

St. James uczest­ni­czy­ła w wie­lu mię­dzy­na­ro­do­wych kon­fe­ren­cjach w latach 70., pro­mu­jąc pogląd, że pro­sty­tu­cja jest „wyzwa­la­ją­ca” i powin­na być zde­kry­mi­na­li­zo­wa­na i postrze­ga­na jako „pra­ca”. Zbie­ra­nie fun­du­szy wią­za­ło się z corocz­nym orga­ni­zo­wa­niem dobrze przy­ję­te­go Hookers’ Ball [Bal pro­sty­tu­tek, przyp. tłum.], na któ­ry w 1978 roku przy­by­ło dwa­dzie­ścia tysię­cy osób. Che­rie Jime­nez, dzia­łacz­ka abo­li­cjo­ni­stycz­na i oso­ba, któ­ra prze­ży­ła han­del sek­sem, wspo­mi­na to dorocz­ne wydarzenie:

„Pamię­tam, że przez kil­ka lat z rzę­du uczest­ni­czy­łam w tak zwa­nym Hookers’ Ball. To była impre­za kostiu­mo­wa w klu­bie w Cam­brid­ge, pod­czas któ­rej zbie­ra­no pie­nią­dze dla PUMA (Prostitute’s Union of Mas­sa­chu­setts – Zwią­zek Pro­sty­tu­tek w Mas­sa­chu­setts). Był tam fun­dusz na kau­cje wię­zien­ne dla kobiet, to na pew­no pamię­tam. Nadal znam nie­któ­re z tych kobiet i nadal spie­ra­my się o swo­je stanowiska”.

Vale­rie Jen­nes pisze w swo­jej książ­ce o COYOTE [5]:

„Jak stwier­dzi­ła jed­na z gazet, «Było to coś pomię­dzy trzę­sie­nia­mi zie­mi i poża­ra­mi 1906 roku a otwar­ciem ope­ry» [6]”.

Chi­ca­go Tri­bu­ne donosiła:

„Dla pra­sy to była orgia. Fil­mo­wa­li, foto­gra­fo­wa­li i prze­pro­wa­dza­li wywia­dy z każ­dą, któ­ra nie żało­wa­ła tego dnia cie­nia do powiek” [7].

Bar­dziej lokal­nie, San Fran­ci­sco Chro­nic­le opi­sa­ła te wyda­rze­nia jako

„dzi­kie maska­ra­dy przy­cią­ga­ją­ce ludzi, któ­rzy napraw­dę wie­dzie­li, jak się bawić [i któ­re sta­ły się] legen­dar­ne, mimo że trwa­ły tyl­ko kil­ka lat” [8].

Kie­ru­nek roz­wo­ju spraw odwra­cał się od poli­ty­ki w stro­nę prze­py­chu. Nic dziw­ne­go, że COYOTE szyb­ko zaczął być chwa­lo­ny przez libe­ral­ną męską eli­tę. Jen­nes odno­to­wu­je, że w pierw­szym roku ist­nie­nia COYOTE, Seat­tle Post Intel­li­gen­cer dono­sił: „Mar­go jest w tym roku roz­chwy­ty­wa­na. Dobrze usy­tu­owa­ni libe­ra­ło­wie zapra­sza­ją ją na róż­ne wyda­rze­nia i szu­ka­ją jej towarzystwa”.

Ruch stał się mniej nasta­wio­ny na pra­wa pra­cow­ni­cze, a bar­dziej na motyw „hap­py hooker”. Była „pra­cow­ni­ca sek­su­al­na” Xavie­ra Hol­lan­der twier­dzi, że to ona uku­ła ter­min „szczę­śli­wa pro­sty­tut­ka”, choć praw­do­po­dob­nie wymy­ślił je Robin Moore, któ­ry była współ­au­to­rem best­sel­le­ro­wej książ­ki o tej samej nazwie na pod­sta­wie życia Hol­lan­der. Książ­ka sta­ła się mię­dzy­na­ro­do­wym best­sel­le­rem, zosta­ła zaadap­to­wa­na na film w 1975 roku z Lynn Red­gra­ve w roli głów­nej, a tak­że zosta­ła wysta­wio­na jako sztu­ka teatral­na i opera.

Mimo wpły­wu, jaki książ­ka wywar­ła na kul­tu­rę popu­lar­ną, teraz wia­do­mo już, że twór nie­mal w cało­ści jest fik­cją, a dwóch gho­stw­ri­te­rów sfin­go­wa­ło rela­cję z życia Hol­lan­der w seks­biz­ne­sie. Nie mogli nawet zde­cy­do­wać, czy boha­ter­ka książ­ki jest sute­ner­ką, czy też „dziw­ką”.

„[Moore] wła­ści­wie zatrud­nił Yvon­ne Dun­le­avy, któ­ra w tam­tym cza­sie była zna­ną dzien­ni­kar­ką. To ona napi­sa­ła tę książ­kę. Nagry­wa­li mnie, po pro­stu zada­jąc [mi] pyta­nia o moje życie i wyrzu­ci­li z sie­bie te roz­dzia­ły w cią­gu trzech mie­się­cy”, powie­dział mi Hol­lan­der. „Ona to napi­sa­ła, on tyl­ko zre­da­go­wał. Na próż­no pró­bo­wał napi­sać roz­dział, bo wycho­dzi­ło z tego abso­lut­ne gówno”.

Kie­dy zapy­ta­łam Hol­lan­der, jak dłu­go sprze­da­wa­ła seks, zanim zaczę­ła żyć z zarob­ków innych kobiet, odpowiedziała:

„Fizycz­nie byłam w pro­sty­tu­cji przez oko­ło pół roku, aby nauczyć się tego fachu. Prze­pro­wa­dzi­łam się z miesz­ka­nia w kształ­cie lite­ry L do pię­cio­po­ko­jo­we­go penthouse’u w mgnie­niu oka”.

Prostytucja jest „pracą” lub „zatrudnieniem”

W 1985 roku, 15 lat przed tym, jak holen­der­ski rząd zniósł zakaz pro­wa­dze­nia domów publicz­nych orga­ni­za­cja De Rode Dra­ad (Czer­wo­na Nit­ka – finan­so­wa­ny przez rząd „zwią­zek” osób upra­wia­ją­cych pro­sty­tu­cję) [9] zor­ga­ni­zo­wa­ła kon­gres, któ­ry dopro­wa­dził do powsta­nia Inter­na­tio­nal Com­mit­tee for Pro­sti­tu­tes’ Rights (ICPR) [Mię­dzy­na­ro­do­we­go Komi­te­tu Praw Pro­sty­tu­tek, przyp. tłum.]. Pro­jekt Świa­to­wej Kar­ty Praw Pro­sty­tu­tek został opra­co­wa­ny i sfi­na­li­zo­wa­ny na dru­gim mię­dzy­na­ro­do­wym kon­gre­sie w 1986 roku. „Oświad­cze­nie w spra­wie pro­sty­tu­cji i femi­ni­zmu” dekla­ru­je, że pro­sty­tu­cja jest „legal­ną pra­cą” [10]. Świa­to­wa Kar­ta bro­ni nabyw­ców sek­su, wyja­śnia­jąc, że: „klient, podob­nie jak pro­sty­tut­ka, nie powi­nien […] być kry­mi­na­li­zo­wa­ny ani potę­pia­ny na grun­cie moralnym”.

„W szczy­to­wym okre­sie ist­nie­nia Czer­wo­na Nit­ka liczy­ła jed­nak tyl­ko 100 człon­kiń i człon­ków spo­śród oko­ło 25 000 pro­sty­tu­ują­cych się osób w całej Holan­dii. Nigdy nie pro­wa­dzi­ła spra­wy w imie­niu „pra­cow­ni­ka” w sądzie i nie doko­na­ła żad­nej kon­kret­nej zmia­ny w „pra­cu­ją­cym” życiu pro­sty­tu­ują­cych się osób. Była to machi­na pro­pa­gan­do­wa na rzecz lega­li­za­cji i zapew­nia­ła, że Holen­drzy byli postrze­ga­ni jako „naj­no­wo­cze­śniej­si” w swo­im podej­ściu do skom­pli­ko­wa­nych pro­ble­mów spo­łecz­nych. Czer­wo­na Nit­ka stra­ci­ła swo­je rzą­do­we wspar­cie w tym samym cza­sie, gdy mię­dzy­na­ro­do­we media zaczę­ły dono­sić o napły­wa­ją­cych z Holan­dii dowo­dach, któ­re poka­zy­wa­ły, że lega­li­za­cja była cał­ko­wi­tą kata­stro­fą” [11].
[…]

Uzwiązkowienie

Mię­dzy­na­ro­do­wy Zwią­zek Pra­cow­ni­ków Sek­su­al­nych (IUSW) jest gru­pą lob­by­stycz­ną, któ­ra pro­wa­dzi kam­pa­nię na rzecz cał­ko­wi­tej dekry­mi­na­li­za­cji han­dlu sek­su­al­ne­go. Akty­wi­ści „sex work” uzna­ją, że w pro­sty­tu­cji ist­nie­ją „minu­sy”, takie jak prze­moc, styg­ma­ty­za­cja, sła­be wyna­gro­dze­nie i warun­ki zatrud­nie­nia oraz nie­pew­ność pra­cy i zatrud­nie­nia. Uwa­ża się jed­nak, że wyni­ka­ją one z tego, jak spo­łe­czeń­stwa postrze­ga­ją kwe­stię „pra­cy sek­su­al­nej” i są obec­ne rów­nież w innych obsza­rach zatrudnienia.

„Pra­ca w han­dlu sek­su­al­nym jest czę­sto dla migran­tów spo­so­bem na unik­nię­cie nie­wdzięcz­nych i cza­sem wyzy­sku­ją­cych warun­ków, z jaki­mi się spo­ty­ka­ją w dostęp­nych dla nich zawo­dach wyma­ga­ją­cych niskich kwa­li­fi­ka­cji, takich jak: pra­ca w restau­ra­cjach i barach, sprzą­ta­nie, pako­wa­nie żyw­no­ści itp.” powie­dział Nico­las (Nick) Mai.

Mai to miesz­ka­ją­cy w Wiel­kiej Bry­ta­nii nauko­wiec i fil­mo­wiec, któ­re­go bada­nia nad imi­granc­ki­mi „pra­cow­ni­ka­mi sek­su­al­ny­mi” w Wiel­kiej Bry­ta­nii, jak zoba­czy­my w roz­dzia­le siód­mym, zosta­ły wyko­rzy­sta­ne do prze­ko­na­nia wie­lu poli­ty­ków, że oba­wy doty­czą­ce han­dlu ludź­mi były w dużej mie­rze „pani­ką moral­ną” [12].

Orga­ni­za­cje pro-sexwork argu­men­tu­ją, że trak­to­wa­nie pro­sty­tu­cji jako „pra­cy sek­su­al­nej” uła­twi­ło­by zaję­cie się przy­pad­ka­mi „przy­mu­so­wej” pro­sty­tu­cji i han­dlu ludź­mi. Poprzez uzna­nie pro­sty­tu­cji za „legal­ną for­mę pra­cy”, kobie­ty w pro­sty­tu­cji mia­ły­by dostęp do sze­re­gu zaso­bów, któ­re by je chro­ni­ły (usta­wo­daw­stwo, skar­gi i zaża­le­nia, ofi­cjal­nie uzna­ne związ­ki zawodowe).

Ist­nie­je kil­ka klu­czo­wych tak­tyk sto­so­wa­nych przez „dzia­ła­czy na rzecz praw pra­cow­ni­ków sek­su­al­nych” w celu pro­mo­wa­nia powszech­nej dekryminalizacji.

Akty­wi­ści ci pro­mu­ją ogól­ną dekry­mi­na­li­za­cję han­dlu sek­su­al­ne­go i lob­bu­ją prze­ciw­ko kry­mi­na­li­za­cji nabyw­ców usług sek­su­al­nych, obwi­nia­jąc femi­ni­stycz­ne abo­li­cjo­nist­ki za nie­bez­pie­czeń­stwa i nad­uży­cia, z jaki­mi spo­ty­ka­ją się oso­by w pro­sty­tu­cji i nazy­wa­jąc je „who­re­pho­bicz­ny­mi”.

Ale pod­czas gdy trze­cia fala „faj­nych femi­ni­stek” roz­dzie­ra sza­ty na samą myśl, że wie­lo­mi­liar­do­wy kapi­ta­li­stycz­ny sek­sprze­mysł nie jest wyłą­czo­ny spod kry­ty­ki, naj­gło­śniej­szy nurt SWRA w Wiel­kiej Bry­ta­nii i kil­ku innych kra­jach euro­pej­skich był zwią­za­ny z szer­szym ruchem anty­ka­pi­ta­li­stycz­nym. Aka­de­mik, antro­po­log i akty­wi­sta poli­tycz­ny Chris Kni­ght jest jed­nym z zało­ży­cie­li IUSW. Prze­pro­wa­dzi­łam z nim wywiad w 2010 roku, kie­dy two­rzy­łam arty­kuł na temat tego tzw. związ­ku. W tym cza­sie Kni­ght miesz­kał w namio­cie na Par­lia­ment Squ­are w Lon­dy­nie, w Wiel­kiej Bry­ta­nii, w ramach pro­te­stu anty­wo­jen­ne­go. Powiedział:

„Cały sens zakła­da­nia związ­ku jest taki, aby zakoń­czyć pro­sty­tu­cję. Ale są róż­ne spo­so­by, by to osią­gnąć. Marks powie­dział, że wszy­scy robot­ni­cy są pro­sty­tut­ka­mi. Jeśli chce­my skoń­czyć z pro­sty­tu­cją, musi­my skoń­czyć z kapitalizmem”.

Ana Lopes, aka­de­micz­ka i kolej­na zało­ży­ciel­ka IUSW, powiedziała:

„Nazwa «Mię­dzy­na­ro­do­wa Unia Pra­cow­ni­ków Sek­su­al­nych» powsta­ła pod­czas dys­ku­sji z Chri­sem Kni­gh­tem. Na pierw­szym spo­tka­niu usta­lo­no, że głów­nym celem gru­py będzie uzna­nie pra­cy sek­su­al­nej za pra­cę zgod­ną z pra­wem. Dla­te­go sen­sow­ne było podą­ża­nie śla­da­mi innych pra­cow­ni­ków i doma­ga­nie się nasze­go miej­sca w głów­nym nur­cie ruchu związ­ko­we­go. Sło­wo «mię­dzy­na­ro­do­wy» wzię­ło się z nasze­go prze­ko­na­nia, że prze­mysł stał się glo­bal­ny, a zatem uda­na mobi­li­za­cja pra­cow­ni­ków powin­na rów­nież poko­nać gra­ni­ce państwowe”.

IUSW nie jest jed­nak praw­dzi­wym związ­kiem zawo­do­wym, co odkry­łam zarów­no od infor­ma­to­rów, jak i z sze­ro­ko zakro­jo­nych badań. Ofe­ru­jąc swo­im człon­kom jedy­nie zniż­ki na zaję­cia z samo­obro­ny i pro­duk­ty bie­liź­niar­skie, IUSW bli­żej jest do rzecz­ni­ka sute­ne­rów i kunk­ta­to­rów. IUSW został zało­żo­ny w 2000 roku, 3 lata przed tym, jak bry­tyj­ski zwią­zek zawo­do­wy GMB [12] poparł go i pozwo­lił na utwo­rze­nie „oddzia­łu pra­cow­ni­ków sek­su­al­nych” w 2003 roku. Ofi­cjal­nie, IUSW okre­ślił się jako jedy­nie skrzy­dło kam­pa­nij­ne oddzia­łu pra­cow­ni­ków sek­su­al­nych, ale pozwo­li­ło oso­bom postron­nym wie­rzyć, że jest fak­tycz­nym oddzia­łem dzia­ła­ją­cym w ramach związ­ku. Takie orga­ni­za­cje są poli­tycz­nie moty­wo­wa­ny­mi gru­pa­mi lob­by­stycz­ny­mi, któ­re pro­wa­dzą kam­pa­nię na rzecz cał­ko­wi­tej dekry­mi­na­li­za­cji han­dlu sek­su­al­ne­go, stąd licz­ba zaan­ga­żo­wa­nych alfon­sów i kuple­rów. Skrzy­dło kam­pa­nij­no-lob­by­stycz­ne było jedy­ną dzia­łal­no­ścią IUSW, wbrew powszech­nej opi­nii, że orga­ni­za­cja funk­cjo­nu­je jako zwią­zek zawo­do­wy zrze­sza­ją­cy oso­by w pro­sty­tu­cji [przyp. tłum]. W orga­ni­za­cji było nie­wie­le osób, któ­re rze­czy­wi­ście sprze­da­wa­ły seks na życie. Ponad­to, Thier­ry Schaf­fau­ser został wyda­lo­ny z IUSW krót­ko po roz­mo­wie udzie­lo­nej Julie Bin­del (przyp. tłum.).

Jed­ną z osób, któ­re nale­ża­ły do IUSW był Douglas Fox – kie­dyś zna­na twarz orga­ni­za­cji. On i jego part­ner John Docker­ty pro­wa­dzi­li Chri­sto­ny Com­pa­nions, jed­ną z naj­więk­szych agen­cji towa­rzy­skich w pół­noc­no-wschod­niej Anglii. Fox wyko­rzy­stał człon­ko­stwo w GMB jako spo­sób na legi­ty­mi­za­cję swo­je­go biz­ne­su. W rze­czy­wi­sto­ści logo GMB było uży­wa­ne niczym znak towa­ro­wy na stro­nie inter­ne­to­wej Chri­sto­ny Com­pa­nions jako spo­sób na popar­cie jego „pro­duk­tu”: kobiet. Douglas Fox, poprzez człon­ko­stwo w IUSW i nad­uży­wa­nie loga GMB zbu­do­wał swo­ją mar­kę „pra­cow­ni­ka sek­su­al­ne­go” [będąc w rze­czy­wi­sto­ści sute­ne­rem, przyp. tłum]. Wie­lu człon­ków IUSW było też bada­cza­mi, nie­któ­rzy pro­wa­dzi­li swo­je docho­dze­nia nad „pra­cą sek­su­al­ną”. […] IUSW, w cza­sach swo­jej świet­no­ści, była pro­wa­dzo­na przez mene­dże­rów, któ­rzy popie­ra­li Par­tię Kon­ser­wa­tyw­ną [Dougla­sa Foxa, przyp. tłum.]. Wie­le z tych „związ­ków zawo­do­wych” czę­sto jedy­nie two­rzy pozo­ry orga­ni­za­cji bro­nią­cych praw pra­cow­ni­czych, aby wyglą­dać atrak­cyj­niej dla fundatorów.

„Open Socie­ty George’a Soro­sa, któ­re finan­su­je Women Network for Uni­ty (WNU, z ang. Sieć kobiet dla jed­no­ści) w Kam­bo­dży, jest jed­ną z takich grup, któ­re życz­li­wie patrzą na orga­ni­za­cje twier­dzą­ce, że poma­ga­ją «pra­cow­ni­kom sek­su­al­nym» orga­ni­zo­wać się i osią­gać auto­no­mię. Open Socie­ty hoj­nie obda­ro­wu­je Sex Wor­kers Edu­ca­tion and Advo­ca­cy Task For­ce (SWEAT, z ang. Gru­pa zada­nio­wa ds. edu­ka­cji i rzecz­nic­twa pra­cow­ni­ków sek­su­al­nych) i inne pro-pro­sty­tu­cyj­ne orga­ni­za­cje poza­rzą­do­we na Glo­bal­nym Połu­dniu, takie jak te w Kenii, Kam­bo­dży i Indiach.

Fede­ra­cja Rosyj­ska, któ­ra gra­ni­czy z Euro­pą i Azją, cha­rak­te­ry­zu­je się ogrom­nym han­dlem sek­su­al­nym i jest zna­na jako cen­trum dla sute­ne­rów i handlarzy.

Ire­na Maslo­va jest koor­dy­na­tor­ką Silver Rose, orga­ni­za­cji poza­rzą­do­wej w Rosji, któ­ra pro­wa­dzi kam­pa­nię na rzecz lega­li­za­cji han­dlu sek­su­al­ne­go. Maslo­va powie­dzia­ła mi: «Mam za sobą 3 milio­ny pra­cow­ni­ków sek­su­al­nych [w całej Rosji]». Silver Rose zosta­ła zało­żo­na w 2003 roku i w tym cza­sie była małą orga­ni­za­cją rzecz­ni­czą. Do 2011 roku zdo­by­ła mię­dzy­na­ro­do­we finan­so­wa­nie, czę­ścio­wo od Open Socie­ty George’a Soro­sa, i roz­sze­rzy­ła się do 30 miast w całej Rosji. Jed­nak w trak­cie moich roz­le­głych badań nie zna­la­złam żad­nych dowo­dów na to, że ist­nie­ją jakie­kol­wiek usta­le­nia try­bu­na­łu pra­cy, ani żad­nych pozy­tyw­nych histo­rii o uzwiąz­ko­wie­niu pro­sty­tu­cji. Żad­na z byłych pro­sty­tu­ują­cych się kobiet, z któ­ry­mi roz­ma­wia­łam w całej Fede­ra­cji Rosyj­skiej, nie wie­dzia­ła też o takim «związ­ku», nie mówiąc już o tym, że z nie­go sko­rzy­sta­ła” [11].

Kambodża: fałszywe związki zawodowe

[…]

W Kam­bo­dży umó­wi­łam się na spo­tka­nie z gru­pą kobiet, któ­re były człon­ki­nia­mi związ­ku zawo­do­we­go pra­cow­ni­ków sek­su­al­nych w Phnom Penh, któ­ry został zało­żo­ny przez Women Network for Uni­ty (WNU). WNU powsta­ło jako odno­ga Womyn’s Agen­da for Chan­ge (WAC) po otrzy­ma­niu fun­du­szy od Open Socie­ty Foun­da­tion [14], orga­ni­za­cji filan­tro­pij­nej zaan­ga­żo­wa­nej w budo­wę demo­kra­tycz­nych spo­łe­czeństw [15]. W pierw­szym roku dzia­łal­no­ści (2003-2004) WNU i WAC gości­ły u sie­bie dwie przed­sta­wi­ciel­ki INSW. Dwie człon­ki­nie WNU wzię­ły udział w kon­fe­ren­cji na temat praw pra­cow­ni­ków sek­su­al­nych w Hong Kon­gu 1 maja 2004 r., a dwie oso­by świad­czą­ce usłu­gi sek­su­al­ne uzy­ska­ły sty­pen­dium pokry­wa­ją­ce kosz­ty udzia­łu w kon­fe­ren­cji ONZ na temat AIDS w Taj­lan­dii. Tak więc WAC (rów­nież finan­so­wa­ny przez Open Socie­ty) miał od same­go począt­ku wyraź­ną agen­dę pro-prostytucyjną.

Nasze spo­tka­nie [z kobie­ta­mi zrze­szo­ny­mi we WNU, przyp. tłum.] zapla­no­wa­no na godzi­nę 8 rano i zde­cy­do­wa­no, że zabio­rę ze sobą tłu­ma­cza z innej kam­bo­dżań­skiej kobie­cej orga­ni­za­cji poza­rzą­do­wej. Po przy­by­ciu na miej­sce zasko­czył nas fakt, że jed­na z człon­kiń zarzą­du WNU rów­nież posta­no­wi­ła wziąć udział w spo­tka­niu. Otrzy­ma­łam od niej e-mail na kil­ka dni przed moim przy­jaz­dem do Kam­bo­dży, w któ­rym pro­si­ła mnie o wcze­śniej­sze prze­sła­nie pytań, aby mogła zapew­nić kobie­ty, że moje bada­nia będą dla nich bez­piecz­ne i korzyst­ne. Zro­bi­łam to, załą­czy­łam rów­nież kil­ka pytań doty­czą­cych korup­cji i bru­tal­no­ści poli­cji. Widząc człon­ki­nię zarzą­du, któ­ra sama nie zaj­mo­wa­ła się pro­sty­tu­cją, zało­ży­łam, że doko­nu­je ona pew­ne­go rodza­ju „gate­ke­epin­gu” w imie­niu kobiet.

Jed­nak wszyst­ko sta­ło się jasne, gdy kobie­ty poja­wi­ły się na miej­scu, po całej nocy pra­cy. Były cie­płe, otwar­te i zde­spe­ro­wa­ne, aby opo­wie­dzieć swo­je histo­rie o codzien­nej prze­mo­cy i nad­uży­ciach, któ­rych doświad­cza­ją od kupu­ją­cych seks, i o tym, jak bar­dzo nie­na­wi­dzą sprze­da­wa­nia sek­su w celach zarob­ko­wych. Roz­ma­wia­ły mię­dzy sobą, igno­ru­jąc moje pyta­nia i po pro­stu opo­wia­da­jąc o tym, jak strasz­ne jest ich życie. Człon­ki­ni zarzą­du regu­lar­nie im prze­ry­wa­ła i czę­sto mówi­ła w ich imie­niu. Zapy­ta­łam: „Jakie macie korzy­ści z bycia w związ­ku zawo­do­wym?” i otrzy­ma­łam odpo­wiedź nie od kobiet, ale od człon­ki­ni zarzą­du. Przez solid­ne pięć minut opo­wia­da­ła o korzy­ściach dla człon­kiń: na przy­kład, jeśli kobie­ty zosta­ną pobi­te przez poli­cję, otrzy­ma­ją szko­le­nie na temat swo­ich praw; jeśli zosta­ną aresz­to­wa­ne, WNU zapew­ni im jedze­nie w cza­sie, gdy nie będą mogły pra­co­wać; a jeśli jed­na z kobiet umrze, pomo­że kupić trum­nę. Zna­jo­mość ich praw „wzmac­nia je”, powie­dzia­no mi.

Pro­sty­tu­ują­ce się kobie­ty sie­dzą­ce na pod­ło­dze obok mnie nie wyglą­da­ły na wzmoc­nio­ne. Dwie z nich mia­ły ze sobą dzie­ci, oba uro­dzo­ne w wyni­ku pro­sty­tu­cji – ich bio­lo­gicz­ny­mi ojca­mi byli klien­ci. Inna była w cią­ży z dziec­kiem klien­ta. Przy­naj­mniej jed­na była nosi­ciel­ką wiru­sa HIV. Wszyst­kie były wie­lo­krot­nie gwał­co­ne. Każ­da z nich powie­dzia­ła mi, że mogły­by się wyrwać z pro­sty­tu­cji, gdy­by tyl­ko mia­ła 200 dola­rów na zakup for­mal­nych doku­men­tów toż­sa­mo­ści, bowiem tyl­ko w ten spo­sób mogły­by zapew­nić sobie legal­ne zatrud­nie­nie, np. w bran­ży usłu­go­wej lub fabry­ce. Kie­dy zapy­ta­łam, czy WNU mogło­by im w tym pomóc, zapa­dła cisza.

W mię­dzy­cza­sie, przed­sta­wi­cie­le WNU twier­dzą, że zrze­sza­ją 6500 kam­bo­dżań­skich „pra­cow­nic sek­su­al­nych”, któ­re wal­czą o „pra­wa pra­cow­ni­ków sek­su­al­nych”. Żad­na z kobiet, jak powie­dział mi tłu­macz, nie uży­ła ter­mi­nu „pra­ca sek­su­al­na”, aby opi­sać to, co robią, ani „pra­cow­ni­ca sek­su­al­na”, aby opi­sać, kim są. Jed­nym z celów WNU jest „zakwe­stio­no­wa­nie reto­ry­ki doty­czą­cej pra­cy sek­su­al­nej, zwłasz­cza tej zwią­za­nej z ruchem prze­ciw­ko han­dlo­wi ludź­mi i «reha­bi­li­ta­cją» osób świad­czą­cych usłu­gi sek­su­al­ne”. Wszyst­kie kobie­ty pyta­ły, gdzie mogą uzy­skać pomoc, aby uciec z pie­kła, w któ­rym się zna­la­zły. Pod­czas gdy one to zno­szą, człon­ko­wie zarzą­du WNU i szczo­drze opła­ca­ni pra­cow­ni­cy podró­żu­ją po regio­nie, prze­ma­wia­jąc na kon­fe­ren­cjach doty­czą­cych praw pra­cow­ni­ków sek­su­al­nych, znie­kształ­ca­jąc gło­sy wyko­rzy­sty­wa­nych kobiet.

Kobie­ty, któ­re spo­tka­łam w Kam­bo­dży, napraw­dę sko­rzy­sta­ły­by na połą­cze­niu się z ruchem abo­li­cjo­ni­stycz­nym pro­wa­dzo­nym przez prze­trwan­ki. Każ­de poje­dyn­cze sło­wo wypo­wie­dzia­ne przez te kobie­ty poka­za­ło mi, jak bar­dzo nie­na­wi­dzą pro­sty­tu­cji. One otwar­cie bła­ga­ły o alter­na­ty­wę, pod­czas gdy koor­dy­na­tor­ka nie­ustan­nie wcho­dzi­ła im w sło­wo. Koor­dy­na­tor­ka powie­dzia­ła mi, że była na regio­nal­nej kon­fe­ren­cji z inny­mi dzia­ła­cza­mi na rzecz praw pra­cow­ni­ków sek­su­al­nych. Powie­dzia­ła mi, że 50 000 „pra­cow­ni­ków sek­su­al­nych” w Kam­bo­dży zapi­sa­ło się do tego tak zwa­ne­go związ­ku. Kobie­ty, z któ­ry­mi roz­ma­wia­łam, nie wie­dzia­ły, że są dzia­łacz­ka­mi na rzecz praw pra­cow­nic seksualnych.

Doświad­cze­nie tych kobiet zosta­ło sko­lo­ni­zo­wa­ne. Zosta­ły wyko­rzy­sta­ne przez tę orga­ni­za­cję poza­rzą­do­wą do pro­mo­wa­nia idei, że lega­li­za­cja będzie w jakiś spo­sób dla nich korzyst­na. Prze­ra­ża­ją­ce opo­wie­ści kobiet o prze­mo­cy, jakiej dopusz­cza­li się wobec nich klien­ci, pozo­sta­ły ze mną do dziś. Ale wszyst­ko, o czym mogła mówić koor­dy­na­tor­ka, to nad­uży­cia i wyko­rzy­sty­wa­nie kobiet z rąk poli­cji. Nie ma wąt­pli­wo­ści, że poli­cja trak­tu­je kobie­ty w pro­sty­tu­cji w Kam­bo­dży w spo­sób okrop­ny, podob­nie jak w innych miej­scach. Nie ma też wąt­pli­wo­ści, że dekry­mi­na­li­za­cja kobiet sprze­da­ją­cych seks pomo­gła­by nie­zmier­nie. Koor­dy­na­tor­ka nie była jed­nak zain­te­re­so­wa­na opo­wie­ścia­mi kobiet o codzien­nych nad­uży­ciach w pro­sty­tu­cji, któ­rych dopusz­cza­ją się sute­ne­rzy i kuple­rzy. Było oczy­wi­ste, że nie paso­wa­ło to do jej narracji.

Kobie­ty nie spa­ły cały­mi noca­mi, były wyko­rzy­sty­wa­ne i mal­tre­to­wa­ne, by zdo­być tyle pie­nię­dzy, by móc pozwo­lić sobie na jedze­nie, by nakar­mić swo­ich bli­skich. Naj­wy­raź­niej nie mia­ły poję­cia, jak wyglą­dał­by ruch oca­la­łych. Nie mia­ły poję­cia o akty­wi­zmie poli­tycz­nym, któ­ry sta­wiał­by ich doświad­cze­nia na pierw­szym miej­scu i któ­ry sza­no­wał­by ich rze­czy­wi­stość. Róż­ni­ca mię­dzy tym, czy nadal będą mal­tre­to­wa­ne na uli­cach Phnom Penh, czy na pro­win­cji, nie pole­ga­ła tyl­ko na tym, że potrze­bo­wa­ły 200 dola­rów na doku­men­ty toż­sa­mo­ści, któ­re pozwo­li­ły­by im ubie­gać się o pra­cę. Naj­więk­szą barie­rą była orga­ni­za­cja poza­rzą­do­wa, któ­ra mia­ła im pomóc. Ta orga­ni­za­cja poza­rzą­do­wa uwa­ża­ła, że kon­cep­cja „praw pra­cow­nic sek­su­al­nych” jest ponad wagę życia samych kobiet. Zapy­ta­łam człon­ka zarzą­du, czy pla­nu­ją zebrać pie­nią­dze, aby pomóc kobie­tom wyjść z pro­sty­tu­cji. Odpo­wie­dzia­ła mi: „Nie”.


Bibliografia:

[1] Mil­let, K. (1971). The Pro­sti­tu­tion Papers.

[2] Praw­dzi­we imię: Brid­get Allerdyce.

[3] Sutc­lif­fe-Bra­ith­wa­ite, F. (2016). New Per­spec­ti­ves From Unstruc­tu­red Inte­rviews: Young Women, Gen­der, and Sexu­ali­ty on the Isle of Shep­pey in 1980. SAGE Open, 6(4). https://doi.org/10.1177/2158244016679474

[4] Kerb-craw­ling – (dosł. „peł­za­nie po kra­węż­ni­ku”); prak­ty­ka bar­dzo powol­nej jaz­dy samo­cho­dem przy chod­ni­ku w celu zacze­pia­nia kobiet, któ­re zaj­mo­wa­ły się pro­sty­tu­cją ulicz­ną [przyp. tłum.].

[5] Jen­nes, V. (1974). First Annu­al Hookers’ Ball.

[6] James, Withers, Haft & The­iss (1977). The Poli­tics of Pro­sti­tu­tion. s. 73.

[7] Keegan, A. (1974). World’s oldest pro­fes­sion has a night off. Chi­ca­go Tri­bu­ne, 10 lip­ca 1974, s. 1.

[8] Rubin, S. (1986). COYOTE’s new leader­ship. San Fran­ci­sco Chro­nic­le, 25 luty 1986.

[9] De Rode Dra­ad, pl. Czer­wo­na Nić – to orga­ni­za­cja dzia­ła­ją­ca od 1975 do 2012 w Holan­dii. Od 1987 do 2009 otrzy­my­wa­ła gran­ty od rzą­du Holan­dii na kwo­tę 200,000 euro, któ­ra w 2006 roku zosta­ła zmniej­szo­na do 100,000 euro, i wyco­fa­na zupeł­nie w 2009, skut­ku­jąc ban­kruc­twem orga­ni­za­cji w 2012. [przyp. tłum.]

[10] Phe­ter­son, G. (1989). A vin­di­ca­tion of the rights of who­res. Seat­tle, WA: the Seal Press. oraz Phe­ter­son, G. (1986) The who­re stig­ma: Fema­le disho­nor and male unwor­thi­ness. The Hague: Mini­stry of Social Affa­irs and Employment

[11] Frag­men­ty pocho­dzą z tek­stu Bin­del opu­bli­ko­wa­nym w ramach pro­mo­cji książ­ki, któ­ry zawie­ra frag­men­ty z tłu­ma­czo­ne­go roz­dzia­łu i dodat­ko­we dane. (przyp. tłum.) Bin­del, J. (2017) A Union of Pimps and Johns, w: Tru­th­dig. Dostęp: https://www.truthdig.com/articles/a-union-of-pimps-and-johns/

[12] ICRSE (2009) Upda­te: ESRC rele­ases first fin­dings on ‘Migrants in the UK sex indu­stry’. Dostęp: http://www.sexworkeurope.org/es/news/icrse-past-articles/update-esrc-releases-first-findings-migrants-uk-sex-industry.

[13] Ogól­ny zwią­zek zawo­do­wy w Wiel­kiej Bry­ta­nii, któ­ry liczy ponad 631 000 członków.

[14] Open Socie­ty Foun­da­tions. Dostęp: https://www.opensocietyfoundations.org/. 
[15] Open Socie­ty Foun­da­tions. Dostęp: https://www.opensocietyfoundations.org/.