Zapraszam do lektury pierwszego artykułu z cyklu „Recenzje Bez ogródek”, w którym na warsztat będę brała książki związane z tematyką szeroko pojętego przemysłu seksualnego oraz radykalnego i marksistowskiego feminizmu. Będą to zarówno pozycje niszowe jak i te, które część feministek uważa już za klasyczne. Wszystkie jednak zamierzam oceniać tak, jak obiecuje nazwa mojej rubryki – bez ogródek.
Aleksandra Bielska
***
Jako recenzentka nie zamierzam w żaden sposób negować doświadczeń autorki Camgirl związanych z pracą na kamerce i tego, jak je przeżywa – każde doświadczenie „pracy seksualnej” zasługuje na wysłuchanie. Jednocześnie uważam, że komentarza wymaga narracja okołosexworkowa, którą Isa Mazzei posługuje się w swojej książce, jej promocji oraz innych formach pracy artystycznej, których się podejmuje. To ten specyficzny dyskurs będzie dla mnie głównym punktem odniesienia.
Postanowiłam być najdziwniejszą dziewczyną z najtragiczniejszą historią rodzinną w tle. [1]
Isa Mazzei ma 31 lat, urodziła się w zamożnej, kalifornijskiej rodzinie związanej z przemysłem filmowym w Hollywood. Nie miała jednak szczęśliwego dzieciństwa, jej rodzice bardziej skupieni byli na swojej karierze i własnych problemach psychicznych niż na wychowaniu dwóch córek. Isa szybko nauczyła się, że jedynie ekstrawagancją i szokowaniem jest w stanie zwrócić na siebie uwagę otoczenia. Musiała szukać zaspokojenia swoich potrzeb emocjonalnych poza domem – stały się tym liczne, przelotne romanse i burzliwe związki z chłopakami. Nie interesował ją seks, ale chciała czuć władzę nad mężczyznami, kontrolować ich pożądanie; chciała być kusicielką wykorzystującą chłopaków dla własnych celów. Jej idolką stała się Julia Roberts w swojej słynnej kreacji z Pretty woman, a mantrę bohaterki („Ja mówię kto. Ja mówię kiedy. Ja mówię za ile.”) powtarzała sobie do znudzenia. Jednocześnie z wzrastającym pożądaniem, wzrasta też nienawiść Isy do samej siebie. Zaczyna się samookaleczać, wdawać w kolejne niebezpieczne sytuacje, żeby zagłuszyć emocjonalną pustkę. Wtedy odkrywa prostytucję.
Może polubiłabym ten seks, gdybym dostawała za niego pieniądze?
Prostytucja stała się jej „konikiem”, chciała wiedzieć o niej wszystko, dlatego też na pierwszym roku studiów zaczytuje się w każdej możliwej książce w tym temacie, a pokój obkleja podobiznami Julii Roberts w roli Vivian Ward. Chce być ekspertką od prostytucji i szokować znajomych ciekawostkami w stylu „na ile sposobów można wsadzić striptizerce pieniądze w majtki?”. W żaden sposób nie kwestionuje swojej fascynacji, jest po prostu zapatrzona w striptizerki i ekskluzywne eskortki, które stopniowo stają się jej idolkami, romantyzuje je. Są dla niej boginiami seksu obdarzonymi mocą sterowania mężczyznami i mocą przyciągania uwagi. Dla młodej dziewczyny bycie „pracownicą seksualną” wydaje się powołaniem.
Po przelotnej i niespełnionej fantazji o spróbowaniu swoich sił w striptizie, Isa wpada na pomysł zostania utrzymanką. Czuje, że ciepła posadka webmasterki i idące w ślad za nią średnioklasowe bezpieczeństwo to nie jest to. Powołanie wzywa. Zostaje sugar baby dwa razy starszego mężczyzny, Alexa, milionera, który załatwia jej wszystko. Są w przyjacielskiej relacji, a ona przy okazji świadczy mu usługi seksualne (czego autorka również nie próbuje problematyzować). Wie, że nie musi tego robić, ale nie chce sprawić swojemu daddy przykrości (tego również nie poddaje głębszej refleksji). To właśnie Alex pokazuje jej po raz pierwszy pokaz camgirl, to on wprowadza ją w ten świat, to on jako pierwszy motywuje ją do założenia swojego profilu. Isa wie, że to jest strzał w dziesiątkę, znalazła wreszcie pomysł na siebie. Tak rodzi się The Only Una (ang. „Ta jedyna, Una”), jej internetowe alterego.
Jesteś taką piękną lalką… [klient do Uny-Isy]
Mazzei mówi o sobie, że jest, i jako camgirl również była, głównie twórczynią treści internetowych; jest prawdziwą businesswoman, która dzięki swojej ciężkiej pracy zdobyła fanów, trafiła na pornograficzne Oscary (Adult Video News, AVN) i była w top 50 camgirls na stronie MyFreeCams (MFC). Wszystko to osiągnęła dzięki swojemu zaangażowaniu w życie fanów i rozwój profilu. Dla niej sex work to biznes, a jej udało się w nim zaistnieć. Jak mówi w wywiadzie dla Vice.com: „[jestem] normalną pracownicą seksualną, która dokonała świadomego wyboru, wchodząc w biznes seksualny i która go za takowy uważa”. [2]
Ale czy rzeczywiście branża seksualna jest po prostu biznesem? Jak pisałyśmy już wielokrotnie na łamach Bzu nie ma innego, równie niebezpiecznego dla kobiet „przemysłu” [3], który u swoich podstaw służyłby jedynie mężczyznom – to oni są jego konsumentami, to oni są jego właścicielami [4], to ich spojrzenie służy za punkt odniesienia przy produkcji tzw. „treści dla dorosłych” [5]. Kobiety, które stoją u szczytu tej samonapędzającej się machiny, jak sama Mazzei nazywa to w Camgirl, są jednocześnie beneficjentkami jak i ofiarami pozycji, w której się znajdują. Beneficjentkami, bo są zamożne i podejmują świadome decyzje, a ofiarami, bo stają się trybikami w przemyśle czerpiącym zyski z eksploatacji kobiecych ciał.
Wiem, że Mazzei oburzyłaby się, gdybym w twarz powiedziała jej, że jest ofiarą. Może się nią nie czuć, ale nawet na swojej pozycji girlboss w patriarchacie wciąż plasuje się niżej niż jej właśni klienci. Mazzei dostrzega te relacje władzy, opisując nieprzyjemne kontakty ze swoimi obserwatorami, którzy ją nagabują i próbują zmusić do wykonywania czynności, na które nie ma ochoty. Widać to i w Camgirl, i thrillerze Cam (2018) [6], który jest swoistym dopełnieniem przeżyć autorki (Mazzei współprodukowała go ze swoim byłym chłopakiem Danielem Goldhaberem, z którym wcześniej kręciła filmy pornograficzne). Przemoc ze strony klientów jest dla niej jasna, ale nie potrafi spojrzeć na nią jako systemowy problem, a raczej widzi w niej indywidualną „przypadłość” konkretnego widza. Dostrzega w nim zwykłego internetowego trolla, a nie uzależnionego od pornografii mężczyznę, dla którego Mazzei nie jest żywym człowiekiem, ale przedmiotem, który ma zapewnić mu przyjemność [7]. Tworzy ze swoimi klientami paraspołeczną relację poprzez urzeczywistnienie „idei kobiecości”, Uny, tej jedynej, prawdziwej kobiety, która jest zawsze dostępna i z którą można zrobić wszystko. Nie jest żywym człowiekiem, ale lalką, tylko piękną lalką [8].
To strona porno, tutaj nikt nikogo nie szanuje. [klient do Uny-Isy]
Mazzei argumentowałaby, że cała jej działalność artystyczna ma funkcję subwersywną, tzn. że dochodzi przez nią do zawłaszczenia krytykowanego obszaru kultury, tutaj stygmatyzowanego sex worku, i przesunięcia znaczeń na jej własną korzyść – nie jest już ofiarą patriarchalnych relacji władzy, ale ich poskromicielką, która wyginając się sugestywnie przed kamerką, dokonuje ich zniszczenia. Mazzei optuje za reprezentacją w mediach innych kobiet takich jak ona – „wiarygodnych” sex workerek, które podejmują świadome decyzje i potrafią stawiać granice, a nie są bezwolnymi ofiarami mrocznego biznesu. [9]
Zależy jej więc na reprezentacji tych najbardziej przebojowych „pracownic seksualnych”, tych na szczycie. Moje pytanie brzmiałoby: a co z pozostałymi 99% „sex workerek”? Czy im również reprezentacja przysługuje? Czy ich doświadczenie jest godne upublicznienia? Często nie, bo ich historie nie są pisane jak ta Isy Mazzei. Nie jest to historia o spełnieniu american dream (ang. amerykański sen) i udanym coming-of-age (ang. dorastanie), w której główna bohaterka „odnajduje siebie”, a przy okazji buduje internetowe królestwo. Historie o gwałtach i systemowej przemocy nie są medialne i Mazzei zdaje sobie z tego sprawę, dlatego też odżegnuje się od „stereotypów życia prostytutki”. Ona mówi przecież tylko o sobie, o kobiecie, która dokonała świadomego wyboru, żeby zostać sex workerką, a nie żadną tam prostytutką. [10]
Z systemowego problemu robi więc indywidualną historię o samopoznaniu. Tak o pracy seksualnej opowiada w epilogu do Camgirl:
Dla mnie praca seksualna była formą terapii. Byłam w komfortowej sytuacji, bo zawsze mogłam znaleźć inne zajęcie, ta świadomość pozwoliła mi na podejmowanie świadomych decyzji i zachowanie pełnej kontroli nad swoją pracą. I udawało mi się to. Praca seksualna zmusiła mnie do odkrycia tych aspektów siebie, które trzymałam w ukryciu. Odpowiedziała na pytania odnośnie do mojej seksualności i dało narzędzie do mówienia o własnych granicach oraz ustalania własnych limitów. Nauczyła mnie zgody. Pozwoliła mi sprawdzić każdą część swojej osobowości jako businesswoman, performerka, artystka, kochanka, przyjaciółka. Zostałam pracownicą seksualną, aby odnaleźć siebie i z radością mogę powiedzieć, że to mi się udało. (…) To ja mówiłam kto, to ja mówiłam gdzie, to ja mówiłam za ilę. Dzięki pracy seksualnej mogę otwarcie mówić o swojej przeszłości i uczę się cieszyć seksem.
Jest to godne pozazdroszczenia i jak pisałam wyżej, nie zamierzam odbierać autorce tego doświadczenia, ale jednocześnie nie mogę przystać na spłycenie tak złożonego, systemowego problemu społecznego, jakim jest prostytucja (w każdej formie) do indywidualnej historii o szukaniu własnego ja. To czynniki środowiskowe stoją za większością decyzji kobiet o sprzedaży własnego ciała, a osoby, które czerpią z tego korzyści, to niemalże wyłącznie mężczyźni. Niestety tak działa patriarchat, odkąd zlał się z kapitalizmem. [11]
A do kogo zwraca się Mazzei ze swoim przekazem? Do innych równie uprzywilejowanych, którzy szczycą się swoją progresywnością i „otwartą głową”. Ci „nowocześni” chcą do swojej reprezentacyjnej checklisty wpisać obok osoby czarnoskórej czy trans, sex workerkę z klasy średniej. Dla nich historia Mazzei jest „odważna” i „szczera”, koniecznie trzeba ją poznać. Pewnie dlatego też jedna z największych księgarń w Polsce, Empik, zdecydowała się na wydanie wspomnień Mazzei w języku polskim, a film Cam jest międzynarodowo dystrybuowany na platformie Netflix, również polskiej. Mazzei weszła więc ze swoim przekazem w sam środek popkultury.
Tę narrację można jednak łatwo obrócić przeciwko samej autorce. Przemysł seksualny istnieje tylko dlatego, że mężczyźni postrzegają kobiety jako obiekty seksualne i nic ponad to. Żadna „subwersja” temu nie pomoże. Nawet jeżeli Mazzei i inne, słynne „sex workerki” wmawiają sobie i innym, że są wyzwolone dzięki „pracy seksualnej”, to tak naprawdę podtrzymują jedynie obecnie istniejące relacje władzy. Nie chodzi o nie konkretnie, nigdy nie chodzi o indywidualną kobietę, ale o wizerunek kobiet jako grupy społecznej reprodukowany poprzez prostytucję, a ten wizerunek mówi tylko jedno: istniejemy, żeby spełniać męskie fantazje. Ubranie uprzedmiotowienia w emancypacyjne hasła nie zmieni jego natury. [12]
Kiedy Una umarła, Isa urodziła się na nowo
W filmie Cam Isy Mazzei i Daniela Goldhabera główna bohaterka Alice (kolejne alterego samej Mazzei) traci dostęp do konta na platformie, na której do tej pory zarabiała na kamerce. Jej internetowa persona Lola zostaje jej odebrana, a tajemniczy sprawcy generują jej podobiznę, która zamiast niej tworzy kolejne pokazy. Alice jest zrozpaczona, ale wchodzi na drogę do odzyskania swojego konta i kontroli nad własnym życiem.
Również w Camgirl w pewnym momencie wydaje się, jakby Una wymknęła się spod kontroli Isy. Pokazy przestają bawić samą twórczynię, bo czuje, że powoli przestaje należeć do samej siebie, a staje się własnością internetu. Wtedy wpada na pomysł zainscenizowania samobójstwa – zabije się na scenie jako Una, a wtedy zostanie już tylko Isa, bez żadnej otoczki wokół.
O samobójczej śmierci Uny dowiadujemy się już z prologu do Camgirl, ale również Cam otwiera się sceną pokazu, na której Lola inscenizuje swoje samobójstwo. Mazzei tłumaczy to potrzebą zrzucenia balastu, fizycznego odcięcia się od wykreowanej przez siebie persony. [13] Jest to moment może największej autentyczności w narracji Mazzei – autorka zdaje sobie sprawę z tego, że to, co sprzedaje, nie należy do niej, ale do klientów, którzy nią kierują i modelują w kierunku, który dla nich wyda się interesujący czy podniecający. Jest zwierciadłem męskiego pożądania.
Po próbie samobójczej Uny Isa, wsłuchując się w dźwięk przychodzących wiadomości prywatnych, zdaje sobie sprawę, że jej widzowie z tym ich oddaniem, o które nawet nie prosiła, są niesamowicie żałośni. Są przerażeni wizją, że ich towarzyszka w samotności nieubłagalnie zniknęła, a razem z nią pieniądze, które w Unę wkładali. Musieli zderzyć się z tym, że równie łatwo jak przyszło im uzyskać dostęp do kobiecego ciała, tak samo łatwo je utracili.
Mazzei nie koloryzuje, mówi wprost, że musiała zabić Unę, by odzyskać własną podmiotowość. Nie naprowadza jednak czytelniczek na wniosek, że sytuacja, w której się znalazła, czyli wystawianie się na pożądanie i przemoc ze strony mężczyzn, ją uprzedmiatawiała. Z jej alienującego świadectwa wynika, że ani ona, ani żadna inna kobieta nie powinna uczestniczyć w tym teatrzyku. Tego Mazzei jednak nie mówi, nie wiem dlaczego, mogę jedynie spekulować. W Stowarzyszeniu Bez uważamy, że prostytucja w każdej formie jest dominacją jednej części społeczeństwa nad drugą: mężczyzn nad kobietami, strony uprzywilejowanej ekonomicznie nad tą słabszą. Biorę to pod uwagę przy każdej lekturze, za jaką się zabieram. Jeśli chcemy kłaść podwaliny pod sprawiedliwe i socjalistyczne społeczeństwo, w którym wyzysk ekonomiczny będzie jedynie pieśnią przeszłości, musimy aktywnie sprzeciwić się przemysłowi seksualnemu jako całości i wszystkim jego indywidualnym przejawom.
Nie wystarczy „zabić Unę”, trzeba zabić system sam w sobie i tego Wam wszystkim życzę.
Bibliografia
[1] Wszystkie cytaty za: I. Mazzei, Camgirl, tłum. T. Jastrzębski, Warszawa: EmpikGo 2021.
[2] F. Blichert, Screenwriter Isa Mazzei Subverted Every Shitty Sex Work Trope for ‘Cam’, https://www.vice.com/en/article/j5z8p3/screenwriter-isa-mazzei-subverted-every-shitty-sex-work-trope-for-cam, dostęp 14.03.2022.
[3] E. Fonseca, Problem z frazesem „praca seksualna to praca”, Stowarzyszenie Bez, https://stowarzyszeniebez.org/problem-z-frazesem-praca-seksualna-to-praca/, dostęp 14.03.2022.;
Stoykova, OnlyFans to nie empowerment. Esej Yany Stoykovej, Stowarzyszenie Bez, https://stowarzyszeniebez.org/onlyfans-to-nie-empowerment-esej-yany-stoykovej/, dostęp 14.03.2022.;
Prostytucja a klasa średnia, Stowarzyszenie Bez, https://stowarzyszeniebez.org/prostytucja-a-klasa-srednia/, dostęp 14.03.2022.
[4] Bloomberg, CEOs of Sex, https://www.bloomberg.com/news/photo-essays/2011-02-10/ceos-of-sex (dostęp: 14.03.2022)
[5] L. Mulvey, Visual Pleasure and Narrative Cinema, [w:] L. Braudy, M. Cohen, “Film Theory and Criticism: Introductory Readings”, Oxford University Press, Nowy Jork 2004, ss. 833-44.
[6] Cam, reż. Daniel Goldhaber, USA 2018.
[7] S. Gervais, S. Eagan, Sexual objectification: The common thread connecting myriad forms of sexual violence against women, [w:] “The American journal of orthopsychiatry”, 87(3), 2017, ss. 226–232.
[8] M. Skorska, G. Hodson, M. Hoffarth, Experimental effects of degrading versus erotic pornography exposure in men on reactions toward women (objectification, sexism, discrimination), [w:] “The Canadian Journal of Human Sexuality”, 27, 2018, ss. 261 – 276.
[9] A. Stinson, ‘Cam’ Screenwriter Isa Mazzei on Sex Work: “We Are Ready for Something Different”, https://www.thetemper.com/cam-screenwriter-isa-mazzei-on-sex-work-we-are-ready-for-something-different/, dostęp 14.03.2022.;
Former Camgirl Wrote Screenplay For Netflix And Publishes Memoir, Venus Adult News, https://www.venus-adult-news.com/en/adult-retail/books-magazines/former-camgirl-wrote-screenplay-for-netflix-and-publishes-memoir, dostęp 14.03.2022.
[10] Zdecydowanie nie jestem na tyle arogancka, by myśleć, że mogłabym nakręcić film, który byłby autentyczny dla wszystkich pracownic seksualnych, ja opowiedziałam jedynie moją perspektywę. [tłum. K.M.], F. Blichert, op. cit.
[11] Zob. A. Kołłontaj, Prostytucja i sposoby walki z nią, tłum. N. Mieńczyńska, R. Opala, https://czerwonyfront.org/aleksandra-kollontaj-prostytucja-i-sposoby-walki-z-nia/, dostęp 14.03.2022.
[12] Zob. C. A. MacKinnon, Liberalism and the Death of Feminism, [w:] “The Sexual liberals and the attack on feminism”, Pergamon Press 1990. Tekst opublikowany w polskim tłumaczeniu na łamach Stowarzyszenia Bez, https://stowarzyszeniebez.org/liberalizm-i-smierc-feminizmu/ , dostęp 14.03.2022.
[13] F. Blichert, op. cit.