Recenzje Bez ogródek #1: Isa Mazzei, Camgirl

Zapra­szam do lek­tu­ry pierw­sze­go arty­ku­łu z cyklu „Recen­zje Bez ogró­dek”, w któ­rym na warsz­tat będę bra­ła książ­ki zwią­za­ne z tema­ty­ką sze­ro­ko poję­te­go prze­my­słu sek­su­al­ne­go oraz rady­kal­ne­go i mark­si­stow­skie­go femi­ni­zmu. Będą to zarów­no pozy­cje niszo­we jak i te, któ­re część femi­ni­stek uwa­ża już za kla­sycz­ne. Wszyst­kie jed­nak zamie­rzam oce­niać tak, jak obie­cu­je nazwa mojej rubry­ki – bez ogródek. 

Alek­san­dra Bielska

***

Jako recen­zent­ka nie zamie­rzam w żaden spo­sób nego­wać doświad­czeń autor­ki Cam­girl zwią­za­nych z pra­cą na kamer­ce i tego, jak je prze­ży­wa – każ­de doświad­cze­nie „pra­cy sek­su­al­nej” zasłu­gu­je na wysłu­cha­nie. Jed­no­cze­śnie uwa­żam, że komen­ta­rza wyma­ga nar­ra­cja oko­ło­se­xwor­ko­wa, któ­rą Isa Maz­zei posłu­gu­je się w swo­jej książ­ce, jej pro­mo­cji oraz innych for­mach pra­cy arty­stycz­nej, któ­rych się podej­mu­je. To ten spe­cy­ficz­ny dys­kurs będzie dla mnie głów­nym punk­tem odniesienia.

Postanowiłam być najdziwniejszą dziewczyną z najtragiczniejszą historią rodzinną w tle. [1]

Isa Maz­zei ma 31 lat, uro­dzi­ła się w zamoż­nej, kali­for­nij­skiej rodzi­nie zwią­za­nej z prze­my­słem fil­mo­wym w Hol­ly­wo­od. Nie mia­ła jed­nak szczę­śli­we­go dzie­ciń­stwa, jej rodzi­ce bar­dziej sku­pie­ni byli na swo­jej karie­rze i wła­snych pro­ble­mach psy­chicz­nych niż na wycho­wa­niu dwóch córek. Isa szyb­ko nauczy­ła się, że jedy­nie eks­tra­wa­gan­cją i szo­ko­wa­niem jest w sta­nie zwró­cić na sie­bie uwa­gę oto­cze­nia. Musia­ła szu­kać zaspo­ko­je­nia swo­ich potrzeb emo­cjo­nal­nych poza domem – sta­ły się tym licz­ne, prze­lot­ne roman­se i burz­li­we związ­ki z chło­pa­ka­mi. Nie inte­re­so­wał ją seks, ale chcia­ła czuć wła­dzę nad męż­czy­zna­mi, kon­tro­lo­wać ich pożą­da­nie; chcia­ła być kusi­ciel­ką wyko­rzy­stu­ją­cą chło­pa­ków dla wła­snych celów. Jej idol­ką sta­ła się Julia Roberts w swo­jej słyn­nej kre­acji z Pret­ty woman, a man­trę boha­ter­ki („Ja mówię kto. Ja mówię kie­dy. Ja mówię za ile.”) powta­rza­ła sobie do znu­dze­nia. Jed­no­cze­śnie z wzra­sta­ją­cym pożą­da­niem, wzra­sta też nie­na­wiść Isy do samej sie­bie. Zaczy­na się samo­oka­le­czać, wda­wać w kolej­ne nie­bez­piecz­ne sytu­acje, żeby zagłu­szyć emo­cjo­nal­ną pust­kę. Wte­dy odkry­wa prostytucję.

Może polubiłabym ten seks, gdybym dostawała za niego pieniądze?

Pro­sty­tu­cja sta­ła się jej „koni­kiem”, chcia­ła wie­dzieć o niej wszyst­ko, dla­te­go też na pierw­szym roku stu­diów zaczy­tu­je się w każ­dej moż­li­wej książ­ce w tym tema­cie, a pokój obkle­ja podo­bi­zna­mi Julii Roberts w roli Vivian Ward. Chce być eks­pert­ką od pro­sty­tu­cji i szo­ko­wać zna­jo­mych cie­ka­wost­ka­mi w sty­lu „na ile spo­so­bów moż­na wsa­dzić strip­ti­zer­ce pie­nią­dze w majt­ki?”. W żaden spo­sób nie kwe­stio­nu­je swo­jej fascy­na­cji, jest po pro­stu zapa­trzo­na w strip­ti­zer­ki i eks­klu­zyw­ne eskort­ki, któ­re stop­nio­wo sta­ją się jej idol­ka­mi, roman­ty­zu­je je. Są dla niej bogi­nia­mi sek­su obda­rzo­ny­mi mocą ste­ro­wa­nia męż­czy­zna­mi i mocą przy­cią­ga­nia uwa­gi. Dla mło­dej dziew­czy­ny bycie „pra­cow­ni­cą sek­su­al­ną” wyda­je się powołaniem.

Po prze­lot­nej i nie­speł­nio­nej fan­ta­zji o spró­bo­wa­niu swo­ich sił w strip­ti­zie, Isa wpa­da na pomysł zosta­nia utrzy­man­ką. Czu­je, że cie­pła posad­ka webma­ster­ki i idą­ce w ślad za nią śred­nio­kla­so­we bez­pie­czeń­stwo to nie jest to. Powo­ła­nie wzy­wa. Zosta­je sugar baby dwa razy star­sze­go męż­czy­zny, Ale­xa, milio­ne­ra, któ­ry zała­twia jej wszyst­ko. Są w przy­ja­ciel­skiej rela­cji, a ona przy oka­zji świad­czy mu usłu­gi sek­su­al­ne (cze­go autor­ka rów­nież nie pró­bu­je pro­ble­ma­ty­zo­wać). Wie, że nie musi tego robić, ale nie chce spra­wić swo­je­mu dad­dy przy­kro­ści (tego rów­nież nie pod­da­je głęb­szej reflek­sji). To wła­śnie Alex poka­zu­je jej po raz pierw­szy pokaz cam­girl, to on wpro­wa­dza ją w ten świat, to on jako pierw­szy moty­wu­je ją do zało­że­nia swo­je­go pro­fi­lu. Isa wie, że to jest strzał w dzie­siąt­kę, zna­la­zła wresz­cie pomysł na sie­bie. Tak rodzi się The Only Una (ang. „Ta jedy­na, Una”), jej inter­ne­to­we alte­re­go.

Jesteś taką piękną lalką… [klient do Uny-Isy]

Maz­zei mówi o sobie, że jest, i jako cam­girl rów­nież była, głów­nie twór­czy­nią tre­ści inter­ne­to­wych; jest praw­dzi­wą busi­nesswo­man, któ­ra dzię­ki swo­jej cięż­kiej pra­cy zdo­by­ła fanów, tra­fi­ła na por­no­gra­ficz­ne Osca­ry (Adult Video News, AVN) i była w top 50 cam­girls na stro­nie MyFre­eCams (MFC). Wszyst­ko to osią­gnę­ła dzię­ki swo­je­mu zaan­ga­żo­wa­niu w życie fanów i roz­wój pro­fi­lu. Dla niej sex work to biz­nes, a jej uda­ło się w nim zaist­nieć. Jak mówi w wywia­dzie dla Vice.com: „[jestem] nor­mal­ną pra­cow­ni­cą sek­su­al­ną, któ­ra doko­na­ła świa­do­me­go wybo­ru, wcho­dząc w biz­nes sek­su­al­ny i któ­ra go za tako­wy uwa­ża”. [2] 

Ale czy rze­czy­wi­ście bran­ża sek­su­al­na jest po pro­stu biz­ne­sem? Jak pisa­ły­śmy już wie­lo­krot­nie na łamach Bzu nie ma inne­go, rów­nie nie­bez­piecz­ne­go dla kobiet „prze­my­słu” [3], któ­ry u swo­ich pod­staw słu­żył­by jedy­nie męż­czy­znom – to oni są jego kon­su­men­ta­mi, to oni są jego wła­ści­cie­la­mi [4], to ich spoj­rze­nie słu­ży za punkt odnie­sie­nia przy pro­duk­cji tzw. „tre­ści dla doro­słych” [5]. Kobie­ty, któ­re sto­ją u szczy­tu tej samo­na­pę­dza­ją­cej się machi­ny, jak sama Maz­zei nazy­wa to w Cam­girl, są jed­no­cze­śnie bene­fi­cjent­ka­mi jak i ofia­ra­mi pozy­cji, w któ­rej się znaj­du­ją. Bene­fi­cjent­ka­mi, bo są zamoż­ne i podej­mu­ją świa­do­me decy­zje, a ofia­ra­mi, bo sta­ją się try­bi­ka­mi w prze­my­śle czer­pią­cym zyski z eks­plo­ata­cji kobie­cych ciał.

Wiem, że Maz­zei obu­rzy­ła­by się, gdy­bym w twarz powie­dzia­ła jej, że jest ofia­rą. Może się nią nie czuć, ale nawet na swo­jej pozy­cji girl­boss w patriar­cha­cie wciąż pla­su­je się niżej niż jej wła­śni klien­ci. Maz­zei dostrze­ga te rela­cje wła­dzy, opi­su­jąc nie­przy­jem­ne kon­tak­ty ze swo­imi obser­wa­to­ra­mi, któ­rzy ją naga­bu­ją i pró­bu­ją zmu­sić do wyko­ny­wa­nia czyn­no­ści, na któ­re nie ma ocho­ty. Widać to i w Cam­girl, i thril­le­rze Cam (2018) [6], któ­ry jest swo­istym dopeł­nie­niem prze­żyć autor­ki (Maz­zei współ­pro­du­ko­wa­ła go ze swo­im byłym chło­pa­kiem Danie­lem Gol­dha­be­rem, z któ­rym wcze­śniej krę­ci­ła fil­my por­no­gra­ficz­ne). Prze­moc ze stro­ny klien­tów jest dla niej jasna, ale nie potra­fi spoj­rzeć na nią jako sys­te­mo­wy pro­blem, a raczej widzi w niej indy­wi­du­al­ną „przy­pa­dłość” kon­kret­ne­go widza. Dostrze­ga w nim zwy­kłe­go inter­ne­to­we­go trol­la, a nie uza­leż­nio­ne­go od por­no­gra­fii męż­czy­znę, dla któ­re­go Maz­zei nie jest żywym czło­wie­kiem, ale przed­mio­tem, któ­ry ma zapew­nić mu przy­jem­ność [7]. Two­rzy ze swo­imi klien­ta­mi para­spo­łecz­ną rela­cję poprzez urze­czy­wist­nie­nie „idei kobie­co­ści”, Uny, tej jedy­nej, praw­dzi­wej kobie­ty, któ­ra jest zawsze dostęp­na i z któ­rą moż­na zro­bić wszyst­ko. Nie jest żywym czło­wie­kiem, ale lal­ką, tyl­ko pięk­ną lal­ką [8].

To strona porno, tutaj nikt nikogo nie szanuje. [klient do Uny-Isy]

Maz­zei argu­men­to­wa­ła­by, że cała jej dzia­łal­ność arty­stycz­na ma funk­cję sub­wer­syw­ną, tzn. że docho­dzi przez nią do zawłasz­cze­nia kry­ty­ko­wa­ne­go obsza­ru kul­tu­ry, tutaj styg­ma­ty­zo­wa­ne­go sex wor­ku, i prze­su­nię­cia zna­czeń na jej wła­sną korzyść – nie jest już ofia­rą patriar­chal­nych rela­cji wła­dzy, ale ich poskro­mi­ciel­ką, któ­ra wygi­na­jąc się suge­styw­nie przed kamer­ką, doko­nu­je ich znisz­cze­nia. Maz­zei optu­je za repre­zen­ta­cją w mediach innych kobiet takich jak ona – „wia­ry­god­nych” sex wor­ke­rek, któ­re podej­mu­ją świa­do­me decy­zje i potra­fią sta­wiać gra­ni­ce, a nie są bez­wol­ny­mi ofia­ra­mi mrocz­ne­go biz­ne­su. [9]

Zale­ży jej więc na repre­zen­ta­cji tych naj­bar­dziej prze­bo­jo­wych „pra­cow­nic sek­su­al­nych”, tych na szczy­cie. Moje pyta­nie brzmia­ło­by: a co z pozo­sta­ły­mi 99% „sex wor­ke­rek”? Czy im rów­nież repre­zen­ta­cja przy­słu­gu­je? Czy ich doświad­cze­nie jest god­ne upu­blicz­nie­nia? Czę­sto nie, bo ich histo­rie nie są pisa­ne jak ta Isy Maz­zei. Nie jest to histo­ria o speł­nie­niu ame­ri­can dre­am (ang. ame­ry­kań­ski sen) i uda­nym coming-of-age (ang. dora­sta­nie), w któ­rej głów­na boha­ter­ka „odnaj­du­je sie­bie”, a przy oka­zji budu­je inter­ne­to­we kró­le­stwo. Histo­rie o gwał­tach i sys­te­mo­wej prze­mo­cy nie są medial­ne i Maz­zei zda­je sobie z tego spra­wę, dla­te­go też odże­gnu­je się od „ste­reo­ty­pów życia pro­sty­tut­ki”. Ona mówi prze­cież tyl­ko o sobie, o kobie­cie, któ­ra doko­na­ła świa­do­me­go wybo­ru, żeby zostać sex wor­ker­ką, a nie żad­ną tam pro­sty­tut­ką. [10] 

Z sys­te­mo­we­go pro­ble­mu robi więc indy­wi­du­al­ną histo­rię o samo­po­zna­niu. Tak o pra­cy sek­su­al­nej opo­wia­da w epi­lo­gu do Cam­girl:

Dla mnie pra­ca sek­su­al­na była for­mą tera­pii. Byłam w kom­for­to­wej sytu­acji, bo zawsze mogłam zna­leźć inne zaję­cie, ta świa­do­mość pozwo­li­ła mi na podej­mo­wa­nie świa­do­mych decy­zji i zacho­wa­nie peł­nej kon­tro­li nad swo­ją pra­cą. I uda­wa­ło mi się to. Pra­ca sek­su­al­na zmu­si­ła mnie do odkry­cia tych aspek­tów sie­bie, któ­re trzy­ma­łam w ukry­ciu. Odpo­wie­dzia­ła na pyta­nia odno­śnie do mojej sek­su­al­no­ści i dało narzę­dzie do mówie­nia o wła­snych gra­ni­cach oraz usta­la­nia wła­snych limi­tów. Nauczy­ła mnie zgo­dy. Pozwo­li­ła mi spraw­dzić każ­dą część swo­jej oso­bo­wo­ści jako busi­nesswo­man, per­for­mer­ka, artyst­ka, kochan­ka, przy­ja­ciół­ka. Zosta­łam pra­cow­ni­cą sek­su­al­ną, aby odna­leźć sie­bie i z rado­ścią mogę powie­dzieć, że to mi się uda­ło. (…) To ja mówi­łam kto, to ja mówi­łam gdzie, to ja mówi­łam za ilę. Dzię­ki pra­cy sek­su­al­nej mogę otwar­cie mówić o swo­jej prze­szło­ści i uczę się cie­szyć seksem.

Jest to god­ne pozaz­drosz­cze­nia i jak pisa­łam wyżej, nie zamie­rzam odbie­rać autor­ce tego doświad­cze­nia, ale jed­no­cze­śnie nie mogę przy­stać na spły­ce­nie tak zło­żo­ne­go, sys­te­mo­we­go pro­ble­mu spo­łecz­ne­go, jakim jest pro­sty­tu­cja (w każ­dej for­mie) do indy­wi­du­al­nej histo­rii o szu­ka­niu wła­sne­go ja. To czyn­ni­ki śro­do­wi­sko­we sto­ją za więk­szo­ścią decy­zji kobiet o sprze­da­ży wła­sne­go cia­ła, a oso­by, któ­re czer­pią z tego korzy­ści, to nie­mal­że wyłącz­nie męż­czyź­ni. Nie­ste­ty tak dzia­ła patriar­chat, odkąd zlał się z kapi­ta­li­zmem. [11]

A do kogo zwra­ca się Maz­zei ze swo­im prze­ka­zem? Do innych rów­nie uprzy­wi­le­jo­wa­nych, któ­rzy szczy­cą się swo­ją pro­gre­syw­no­ścią i „otwar­tą gło­wą”. Ci „nowo­cze­śni” chcą do swo­jej repre­zen­ta­cyj­nej chec­kli­sty wpi­sać obok oso­by czar­no­skó­rej czy trans, sex wor­ker­kę z kla­sy śred­niej. Dla nich histo­ria Maz­zei jest „odważ­na” i „szcze­ra”, koniecz­nie trze­ba ją poznać. Pew­nie dla­te­go też jed­na z naj­więk­szych księ­garń w Pol­sce, Empik, zde­cy­do­wa­ła się na wyda­nie wspo­mnień Maz­zei w języ­ku pol­skim, a film Cam jest mię­dzy­na­ro­do­wo dys­try­bu­owa­ny na plat­for­mie Net­flix, rów­nież pol­skiej. Maz­zei weszła więc ze swo­im prze­ka­zem w sam śro­dek popkultury. 

Tę nar­ra­cję moż­na jed­nak łatwo obró­cić prze­ciw­ko samej autor­ce. Prze­mysł sek­su­al­ny ist­nie­je tyl­ko dla­te­go, że męż­czyź­ni postrze­ga­ją kobie­ty jako obiek­ty sek­su­al­ne i nic ponad to. Żad­na „sub­wer­sja” temu nie pomo­że. Nawet jeże­li Maz­zei i inne, słyn­ne „sex wor­ker­ki” wma­wia­ją sobie i innym, że są wyzwo­lo­ne dzię­ki „pra­cy sek­su­al­nej”, to tak napraw­dę pod­trzy­mu­ją jedy­nie obec­nie ist­nie­ją­ce rela­cje wła­dzy. Nie cho­dzi o nie kon­kret­nie, nigdy nie cho­dzi o indy­wi­du­al­ną kobie­tę, ale o wize­ru­nek kobiet jako gru­py spo­łecz­nej repro­du­ko­wa­ny poprzez pro­sty­tu­cję, a ten wize­ru­nek mówi tyl­ko jed­no: ist­nie­je­my, żeby speł­niać męskie fan­ta­zje. Ubra­nie uprzed­mio­to­wie­nia w eman­cy­pa­cyj­ne hasła nie zmie­ni jego natu­ry. [12]

Kiedy Una umarła, Isa urodziła się na nowo

W fil­mie Cam Isy Maz­zei i Danie­la Gol­dha­be­ra głów­na boha­ter­ka Ali­ce (kolej­ne alte­re­go samej Maz­zei) tra­ci dostęp do kon­ta na plat­for­mie, na któ­rej do tej pory zara­bia­ła na kamer­ce. Jej inter­ne­to­wa per­so­na Lola zosta­je jej ode­bra­na, a tajem­ni­czy spraw­cy gene­ru­ją jej podo­bi­znę, któ­ra zamiast niej two­rzy kolej­ne poka­zy. Ali­ce jest zroz­pa­czo­na, ale wcho­dzi na dro­gę do odzy­ska­nia swo­je­go kon­ta i kon­tro­li nad wła­snym życiem. 

Rów­nież w Cam­girl w pew­nym momen­cie wyda­je się, jak­by Una wymknę­ła się spod kon­tro­li Isy. Poka­zy prze­sta­ją bawić samą twór­czy­nię, bo czu­je, że powo­li prze­sta­je nale­żeć do samej sie­bie, a sta­je się wła­sno­ścią inter­ne­tu. Wte­dy wpa­da na pomysł zain­sce­ni­zo­wa­nia samo­bój­stwa – zabi­je się na sce­nie jako Una, a wte­dy zosta­nie już tyl­ko Isa, bez żad­nej otocz­ki wokół.

O samo­bój­czej śmier­ci Uny dowia­du­je­my się już z pro­lo­gu do Cam­girl, ale rów­nież Cam otwie­ra się sce­ną poka­zu, na któ­rej Lola insce­ni­zu­je swo­je samo­bój­stwo. Maz­zei tłu­ma­czy to potrze­bą zrzu­ce­nia bala­stu, fizycz­ne­go odcię­cia się od wykre­owa­nej przez sie­bie per­so­ny. [13] Jest to moment może naj­więk­szej auten­tycz­no­ści w nar­ra­cji Maz­zei – autor­ka zda­je sobie spra­wę z tego, że to, co sprze­da­je, nie nale­ży do niej, ale do klien­tów, któ­rzy nią kie­ru­ją i mode­lu­ją w kie­run­ku, któ­ry dla nich wyda się inte­re­su­ją­cy czy pod­nie­ca­ją­cy. Jest zwier­cia­dłem męskie­go pożądania.

Po pró­bie samo­bój­czej Uny Isa, wsłu­chu­jąc się w dźwięk przy­cho­dzą­cych wia­do­mo­ści pry­wat­nych, zda­je sobie spra­wę, że jej widzo­wie z tym ich odda­niem, o któ­re nawet nie pro­si­ła, są nie­sa­mo­wi­cie żało­śni. Są prze­ra­że­ni wizją, że ich towa­rzysz­ka w samot­no­ści nie­ubła­gal­nie znik­nę­ła, a razem z nią pie­nią­dze, któ­re w Unę wkła­da­li. Musie­li zde­rzyć się z tym, że rów­nie łatwo jak przy­szło im uzy­skać dostęp do kobie­ce­go cia­ła, tak samo łatwo je utracili. 

Maz­zei nie kolo­ry­zu­je, mówi wprost, że musia­ła zabić Unę, by odzy­skać wła­sną pod­mio­to­wość. Nie napro­wa­dza jed­nak czy­tel­ni­czek na wnio­sek, że sytu­acja, w któ­rej się zna­la­zła, czy­li wysta­wia­nie się na pożą­da­nie i prze­moc ze stro­ny męż­czyzn, ją uprzed­mia­ta­wia­ła. Z jej alie­nu­ją­ce­go świa­dec­twa wyni­ka, że ani ona, ani żad­na inna kobie­ta nie powin­na uczest­ni­czyć w tym teatrzy­ku. Tego Maz­zei jed­nak nie mówi, nie wiem dla­cze­go, mogę jedy­nie spe­ku­lo­wać. W Sto­wa­rzy­sze­niu Bez uwa­ża­my, że pro­sty­tu­cja w każ­dej for­mie jest domi­na­cją jed­nej czę­ści spo­łe­czeń­stwa nad dru­gą: męż­czyzn nad kobie­ta­mi, stro­ny uprzy­wi­le­jo­wa­nej eko­no­micz­nie nad tą słab­szą. Bio­rę to pod uwa­gę przy każ­dej lek­tu­rze, za jaką się zabie­ram. Jeśli chce­my kłaść pod­wa­li­ny pod spra­wie­dli­we i socja­li­stycz­ne spo­łe­czeń­stwo, w któ­rym wyzysk eko­no­micz­ny będzie jedy­nie pie­śnią prze­szło­ści, musi­my aktyw­nie sprze­ci­wić się prze­my­sło­wi sek­su­al­ne­mu jako cało­ści i wszyst­kim jego indy­wi­du­al­nym przejawom.

Nie wystar­czy „zabić Unę”, trze­ba zabić sys­tem sam w sobie i tego Wam wszyst­kim życzę.

Bibliografia

[1] Wszyst­kie cyta­ty za: I. Maz­zei, Cam­girl, tłum. T. Jastrzęb­ski, War­sza­wa: Empik­Go 2021. 

[2] F. Bli­chert, Scre­enw­ri­ter Isa Maz­zei Sub­ver­ted Eve­ry Shit­ty Sex Work Tro­pe for ‘Cam’, https://www.vice.com/en/article/j5z8p3/screenwriter-isa-mazzei-subverted-every-shitty-sex-work-trope-for-cam, dostęp 14.03.2022. 

[3] E. Fon­se­ca, Pro­blem z fra­ze­sem „pra­ca sek­su­al­na to pra­ca”, Sto­wa­rzy­sze­nie Bez, https://stowarzyszeniebez.org/problem-z-frazesem-praca-seksualna-to-praca/, dostęp 14.03.2022.;

Stoy­ko­va, Only­Fans to nie empo­wer­ment. Esej Yany Stoy­ko­vej, Sto­wa­rzy­sze­nie Bez, https://stowarzyszeniebez.org/onlyfans-to-nie-empowerment-esej-yany-stoykovej/, dostęp 14.03.2022.;

Pro­sty­tu­cja a kla­sa śred­nia, Sto­wa­rzy­sze­nie Bez, https://stowarzyszeniebez.org/prostytucja-a-klasa-srednia/, dostęp 14.03.2022. 

[4] Blo­om­berg, CEOs of Sex, https://www.bloomberg.com/news/photo-essays/2011-02-10/ceos-of-sex (dostęp: 14.03.2022)

[5] L. Mulvey, Visu­al Ple­asu­re and Nar­ra­ti­ve Cine­ma, [w:] L. Brau­dy, M. Cohen, “Film The­ory and Cri­ti­cism: Intro­duc­to­ry Readings”, Oxford Uni­ver­si­ty Press, Nowy Jork 2004, ss. 833-44.

[6] Cam, reż. Daniel Gol­dha­ber, USA 2018. 

[7] S. Gerva­is, S. Eagan, Sexu­al objec­ti­fi­ca­tion: The com­mon thre­ad con­nec­ting myriad forms of sexu­al vio­len­ce aga­inst women, [w:] “The Ame­ri­can jour­nal of orthop­sy­chia­try”, 87(3), 2017, ss. 226–232.

[8] M. Skor­ska, G. Hod­son, M. Hof­farth, Expe­ri­men­tal effects of degra­ding ver­sus ero­tic por­no­gra­phy expo­su­re in men on reac­tions toward women (objec­ti­fi­ca­tion, sexism, discri­mi­na­tion), [w:] “The Cana­dian Jour­nal of Human Sexu­ali­ty”, 27, 2018, ss. 261 – 276.

[9] A. Stin­son, ‘Cam’ Scre­enw­ri­ter Isa Maz­zei on Sex Work: “We Are Ready for Some­thing Dif­fe­rent”, https://www.thetemper.com/cam-screenwriter-isa-mazzei-on-sex-work-we-are-ready-for-something-different/, dostęp 14.03.2022.; 

For­mer Cam­girl Wro­te Scre­en­play For Net­flix And Publi­shes Memo­ir, Venus Adult News, https://www.venus-adult-news.com/en/adult-retail/books-magazines/former-camgirl-wrote-screenplay-for-netflix-and-publishes-memoir, dostęp 14.03.2022. 

[10] Zde­cy­do­wa­nie nie jestem na tyle aro­ganc­ka, by myśleć, że mogła­bym nakrę­cić film, któ­ry był­by auten­tycz­ny dla wszyst­kich pra­cow­nic sek­su­al­nych, ja opo­wie­dzia­łam jedy­nie moją per­spek­ty­wę. [tłum. K.M.], F. Bli­chert, op. cit

[11] Zob. A. Koł­łon­taj, Pro­sty­tu­cja i spo­so­by wal­ki z nią, tłum. N. Mień­czyń­ska, R. Opa­la, https://czerwonyfront.org/aleksandra-kollontaj-prostytucja-i-sposoby-walki-z-nia/, dostęp 14.03.2022. 

[12] Zob. C. A. Mac­Kin­non, Libe­ra­lism and the Death of Femi­nism, [w:] “The Sexu­al libe­rals and the attack on femi­nism”, Per­ga­mon Press 1990. Tekst opu­bli­ko­wa­ny w pol­skim tłu­ma­cze­niu na łamach Sto­wa­rzy­sze­nia Bez, https://stowarzyszeniebez.org/liberalizm-i-smierc-feminizmu/ , dostęp 14.03.2022.

[13] F. Bli­chert, op. cit.